Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Betonowe dzieci

2»

Komentarz

  • Myśmy się bawili na placu budowy pod nowe bloki. Wdrapywalismy się na płyty betonowe a były poukładane jedna na drugą. Zjezdzalismy na sankach ze stromych skarp i z nasypów kolejowych. Śpiewaliśmy pod wiaduktem bo fajnie się echo niosło. Do lasu chodziliśmy sami na jagody,maliny, jeżyny, na opieńki i na rydze. Nikt nas nie kontrolował. Mieliśmy tylko być w domu na określoną godzinę.
  • W żydka się też grało dwoma patykami i w kapsle. Pamiętam te kredowe tory na kapsle na chodnikach. I w klasy.
  • i w klasy
    tak sie u nas mowilo na te gre, gdzie rysowalo sie pola od 1 do 10 i rzucalo kamykiem na pole, potem skoki na jednej nodze, na dwoch, na jednej i powrot. rzut na kolejne pole i skoki.
    pamietacie?

    u nas na osiedlu dzieci w to nadal graja
  • @-)
    nie mam pojęcia co to wojna, państwa czy piwko. Czy to znaczy ze jestem nie betonowa? ;)
  • u nas nie było piwka, a to co mówicie państwa miało własną wersję - w kamień graliśmy, rzucało się kaieniem i wycinało pole sąsiada albo "kupowało dostęp", jak nie było granicy.
  • A w nogę graliście? Nie chodzi mi o piłkę nożną, tylko o grę w nogę.
  • W autonoge graliśmy; ) w paletki jeździliśmy na rowerze, chodziliśmy na grzyby i borówki itd. Ale ja raczej ze wsi niż z betonowego świata.
  • edytowano listopad 2015
    .
  • Były klasy ale u nas grało się też w dziada.
  • Oooo, przypomniałam sobie jak u babci skakaliśmy za oborą przez taki strumyk gnojówki. No i raz wpadłam do niej jednym butem. But schowałam w kuchni, pod łóżkiem babci. Oj działo się, działo potem ... :D
  • But w gnojówce to nic, moja znajoma wpadła do szamba...

    Na szczęście prawie pustego, nic się nie stało i jako dzieciaki w ogóle nie pojęliśmy grozy sytuacji... za to później mieliśmy z niej niezły ubaw ;)
  • Moja ciocia jako dziewczynka miała śliczne blond warkocze. Bawiła się z innymi dziećmi w chowanego, weszła na drzewo, stojące przy jakiejś szopie. Wspięła się wysoko, włosami sięgała do dachu... no i jej się biednej przyczepiły do smoły.
  • Utknęłam kiedyś w glinie
    Taki wielki płac budowy to idealne miejsce zabaw dla dzieci :))
    Wracałam boso
    Na wsi zjeżdżaliśmy ze stogu słomy niczym ze ślizgawki/zjeżdżalni
    Biegaliśmy boso po rżysku
    Aż mnie skręca jak przypomnę sobie jak strasznie "piekło" potem w kąpieli :))
    Bawiąc sie w chowanego - podpalilismy śmietnik osiedlowy- bo....... była jakaś awaria prądu i było nam za ciemno :))
    Najlepsza zabawę mieliśmy kiedy udało nam sie podkraść klucze do maszynowni z którejś klatki w bloku
    Tato jednego z kolegów był "fachmanem" w spółdzielni
    I zabawa przyciskami windy
    Oj biedni Ci ludzie w windach, chcący dojechać na swoje piętra :))
    Zjeżdżaliśmy w miskach po schodach ;)
    Sporo tego
    Cieżko tak na szybko sobie przypomnieć
    Ale fajnie sie wspomina nieraz w towarzystwie :))
  • Moje pociechy mimo obfitości elektroniki nie mają najgorzej. Scyzoryki swoje mają, trzepak mają koło szkoły i po zajęciach najłatwiej tam było ich znaleźć, w chowanego po całej okolicy się bawią, w podchody też, w kapsle grały, po drzewach łażą, a przede wszystkim króluje piłka, rower, rolki i deska. Na pewno będą miały co wspominać.
  • My też pamiętam bawiliśmy się w cegielni bo dziadek tam stróżował. Po piecach się gonilismy i wózkiem do gliny jeździliśmy po takich malutkich szynach. I nad staw glinany chodziliśmy ryby łowić. Najbardziej nas fascynował piec.
  • Mnie nożem to tato uczył rzucać. W lesie na grzybach.
  • U nas scyzoryk jest standardowym prezentem na szóste urodziny. Wszystkie dzieci dostają. Pierwszy jest taki specjalny, dla dzieci, z ostrzem lekko zaokrąglonym na czubku:
    image
  • Skoro nawet K. przeżył kontakt z finką, to powinno być poważnym argumentem za dawaniem dzieciom noży ;-)
  • Mój brat cioteczny zawsze był dla mnie dobrym, starszym bratem. Zawsze był miły, bronił mnie, ba, nawet chciał się ożenić.
    Pamiętam jak urządził mi z drugim bratem super kąpiel błotną: rozkopali piaskownice do ziemi i nalali wody. Zanim ciocia odkryła co tak cicho wszyscy wesoło taplaliśmy się w błocku, ja w białej sukience.
    Parę dni później postanowiliśmy bawić się smołą wlaną do dziury w jezdni. Standardową karą zavtakie występki, mimo że byliśmy pięciolatkami, było mycie garów.
    Niestety zabraliśmy się za nie nie myjąc uprzednio dokładnie rąk więc każda szklanka i każdy talerz był naznaczony smołą (pięknie rozpuszczała się w gorącej wodzie z płynem).
  • edytowano październik 2015
    A poza tym: nie narzekam na te dzisiejsze dzieci. Codziennie drą buzie na podwórku, kopią piłką w nasze okna, wjeżdżają rowerami i autkami na pedały w naszą bramkę i biegają z rozmaitymi przyrządami hałasującymi. Nie zauważyłam u nich żadnego spadku aktywności, cały czas, o ile nie pada, siedzą na dworze.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.