Myśmy się bawili na placu budowy pod nowe bloki. Wdrapywalismy się na płyty betonowe a były poukładane jedna na drugą. Zjezdzalismy na sankach ze stromych skarp i z nasypów kolejowych. Śpiewaliśmy pod wiaduktem bo fajnie się echo niosło. Do lasu chodziliśmy sami na jagody,maliny, jeżyny, na opieńki i na rydze. Nikt nas nie kontrolował. Mieliśmy tylko być w domu na określoną godzinę.
i w klasy tak sie u nas mowilo na te gre, gdzie rysowalo sie pola od 1 do 10 i rzucalo kamykiem na pole, potem skoki na jednej nodze, na dwoch, na jednej i powrot. rzut na kolejne pole i skoki. pamietacie?
u nas nie było piwka, a to co mówicie państwa miało własną wersję - w kamień graliśmy, rzucało się kaieniem i wycinało pole sąsiada albo "kupowało dostęp", jak nie było granicy.
Oooo, przypomniałam sobie jak u babci skakaliśmy za oborą przez taki strumyk gnojówki. No i raz wpadłam do niej jednym butem. But schowałam w kuchni, pod łóżkiem babci. Oj działo się, działo potem ...
Moja ciocia jako dziewczynka miała śliczne blond warkocze. Bawiła się z innymi dziećmi w chowanego, weszła na drzewo, stojące przy jakiejś szopie. Wspięła się wysoko, włosami sięgała do dachu... no i jej się biednej przyczepiły do smoły.
Utknęłam kiedyś w glinie Taki wielki płac budowy to idealne miejsce zabaw dla dzieci ) Wracałam boso Na wsi zjeżdżaliśmy ze stogu słomy niczym ze ślizgawki/zjeżdżalni Biegaliśmy boso po rżysku Aż mnie skręca jak przypomnę sobie jak strasznie "piekło" potem w kąpieli ) Bawiąc sie w chowanego - podpalilismy śmietnik osiedlowy- bo....... była jakaś awaria prądu i było nam za ciemno ) Najlepsza zabawę mieliśmy kiedy udało nam sie podkraść klucze do maszynowni z którejś klatki w bloku Tato jednego z kolegów był "fachmanem" w spółdzielni I zabawa przyciskami windy Oj biedni Ci ludzie w windach, chcący dojechać na swoje piętra ) Zjeżdżaliśmy w miskach po schodach Sporo tego Cieżko tak na szybko sobie przypomnieć Ale fajnie sie wspomina nieraz w towarzystwie )
Moje pociechy mimo obfitości elektroniki nie mają najgorzej. Scyzoryki swoje mają, trzepak mają koło szkoły i po zajęciach najłatwiej tam było ich znaleźć, w chowanego po całej okolicy się bawią, w podchody też, w kapsle grały, po drzewach łażą, a przede wszystkim króluje piłka, rower, rolki i deska. Na pewno będą miały co wspominać.
My też pamiętam bawiliśmy się w cegielni bo dziadek tam stróżował. Po piecach się gonilismy i wózkiem do gliny jeździliśmy po takich malutkich szynach. I nad staw glinany chodziliśmy ryby łowić. Najbardziej nas fascynował piec.
U nas scyzoryk jest standardowym prezentem na szóste urodziny. Wszystkie dzieci dostają. Pierwszy jest taki specjalny, dla dzieci, z ostrzem lekko zaokrąglonym na czubku:
Mój brat cioteczny zawsze był dla mnie dobrym, starszym bratem. Zawsze był miły, bronił mnie, ba, nawet chciał się ożenić. Pamiętam jak urządził mi z drugim bratem super kąpiel błotną: rozkopali piaskownice do ziemi i nalali wody. Zanim ciocia odkryła co tak cicho wszyscy wesoło taplaliśmy się w błocku, ja w białej sukience. Parę dni później postanowiliśmy bawić się smołą wlaną do dziury w jezdni. Standardową karą zavtakie występki, mimo że byliśmy pięciolatkami, było mycie garów. Niestety zabraliśmy się za nie nie myjąc uprzednio dokładnie rąk więc każda szklanka i każdy talerz był naznaczony smołą (pięknie rozpuszczała się w gorącej wodzie z płynem).
A poza tym: nie narzekam na te dzisiejsze dzieci. Codziennie drą buzie na podwórku, kopią piłką w nasze okna, wjeżdżają rowerami i autkami na pedały w naszą bramkę i biegają z rozmaitymi przyrządami hałasującymi. Nie zauważyłam u nich żadnego spadku aktywności, cały czas, o ile nie pada, siedzą na dworze.
Komentarz
tak sie u nas mowilo na te gre, gdzie rysowalo sie pola od 1 do 10 i rzucalo kamykiem na pole, potem skoki na jednej nodze, na dwoch, na jednej i powrot. rzut na kolejne pole i skoki.
pamietacie?
u nas na osiedlu dzieci w to nadal graja
nie mam pojęcia co to wojna, państwa czy piwko. Czy to znaczy ze jestem nie betonowa?
Na szczęście prawie pustego, nic się nie stało i jako dzieciaki w ogóle nie pojęliśmy grozy sytuacji... za to później mieliśmy z niej niezły ubaw
Taki wielki płac budowy to idealne miejsce zabaw dla dzieci )
Wracałam boso
Na wsi zjeżdżaliśmy ze stogu słomy niczym ze ślizgawki/zjeżdżalni
Biegaliśmy boso po rżysku
Aż mnie skręca jak przypomnę sobie jak strasznie "piekło" potem w kąpieli )
Bawiąc sie w chowanego - podpalilismy śmietnik osiedlowy- bo....... była jakaś awaria prądu i było nam za ciemno )
Najlepsza zabawę mieliśmy kiedy udało nam sie podkraść klucze do maszynowni z którejś klatki w bloku
Tato jednego z kolegów był "fachmanem" w spółdzielni
I zabawa przyciskami windy
Oj biedni Ci ludzie w windach, chcący dojechać na swoje piętra )
Zjeżdżaliśmy w miskach po schodach
Sporo tego
Cieżko tak na szybko sobie przypomnieć
Ale fajnie sie wspomina nieraz w towarzystwie )
Pamiętam jak urządził mi z drugim bratem super kąpiel błotną: rozkopali piaskownice do ziemi i nalali wody. Zanim ciocia odkryła co tak cicho wszyscy wesoło taplaliśmy się w błocku, ja w białej sukience.
Parę dni później postanowiliśmy bawić się smołą wlaną do dziury w jezdni. Standardową karą zavtakie występki, mimo że byliśmy pięciolatkami, było mycie garów.
Niestety zabraliśmy się za nie nie myjąc uprzednio dokładnie rąk więc każda szklanka i każdy talerz był naznaczony smołą (pięknie rozpuszczała się w gorącej wodzie z płynem).