Gusła to tu w światłej Szwajcarii odprawiaja telefoniczni szeptacze likwidują oparzeliny i tamuja krwotoki. Nawet szpitale z ich usług korzystają. A przy homeopatii po prostu nie wierzę w te tańce szamanskie i zaklęcia nad placebo.
A afery bym nie robiła. Jw. Zwróciłabym uwagę pielęgniarce. Z drugiej strony jakoś nigdy nie patrzę czy lek który dostaje jest homeopatyczny czy zwykły.
nikt chyba o robieniu afery nie pisze , wręcz przeciwnie , w co drugim poście pada stwierdzenie "afery bym nie robiła" 8-}
Tak czy siak , grzecznie zwrociłabym uwagę pielęgniarce , żeby następnym razem tego nie robiła . Ukradkiem rozsypała sól egzorcyzmowaną i polała swieconą wodą , no i afery bym nie robiła ) żartuje of kors
A to aby na pewno był homeopatyk a nie zwykłe placebo, nazwane tak dla wzmocnienia efektu działania? Pytam, bo nasza szkolna pielęgniarka pochylająca się na początku [odkąd zaczęła pracować u nas] nad każdą ściemą uczniowską w stylu "ojejej boli, boli bardzo głowa/brzuch/paluszek (kilka razy wysłała do domu/zwolniła z lekcji takiego "obolałego" no i się szybciutko rozeszło, że można ją wkręcić i upiecze się sprawdzian/pytanko/klasówka) po pewnym czasie zaczęła używać "specjalnego leku", kiedyś nazwanego chyba właśnie "homeopatyczny" na pytanie dociekliwego ucznia, który stwierdził, ze nie zna tego, co ona podaje. Sama sprawdziłam - pielęgniarka miała po prostu buteleczkę z silnie pachnącym płynem, którym smarowała "bolące" skronie i brzuszki. To zwykły olejek kamforowy/miętowy był na spirytusie. W 99% niezwykle skuteczny, niezwykle. Bardzo. Ból ustępował niemal natychmiast. Miała też coś podobnego podawanego doustnie. Możliwe, że w Twoim Wela przypadku jest inaczej i to faktycznie homeopatyk-zawsze możesz sama spytać pielęgniarki bezpośrednio
Ha ha ha @kociara Ja tez miałam takie specyfiki dla Młodego jak był mały. Wazelinę z jakimś olejkiem a tabletka była wit b chyba- dość nie fajna w smaku. "Maść" przełożona do jakiejś puszeczki po czymś aptecznym pamietam I to były najbardziej skuteczne medykamenty! )
sama byłam częstowana takimi cudownymi lekami...na bóle wszelakie, na bezsenność, na złosć...vit b6 bez słodkiej osłonki na przykład no i sama podawałam dzieciom na wyjazdach, skuteczność 200%
To jak już taki wątek jest, to może ktoś mi odpowie. Przepisałam lek dla niepełnosprawnego intelektualnie dziecka, które przebywa wiekszosc tygodnia w internacie. Na prośbę rodziców napisałam kartkę do internatu. Problem w tym, że to był lek w razie potrzeby. Więc ostateczną decyzję miał jednak podjąć wychowawca. Jak to prawnie wygląda?
Dzięki wszystkim, czytam na bieżąco ale na komórce jakoś nie lubię pisać na tej małej klawiaturce... Awantury nie zrobię bo ja jakoś nie umiem się awanturować za bardzo ale z pielegniarką pogadam i zobaczę co ona... Ogólnie też jestem zdania że ze względu na pochodzenie homeopatii należy się od niej trzymać z daleka co najmniej... już tematu rozwijać nie będę, bo padło tu po drodze wszystko co na ten temat sądzę
zakończenie historii: zadzwoniłam do szkoły do pielęgniarki, była inna niż ta co w piątek podała (preparat arnika czy jakoś tak) najpierw chciała dyskutować, rzuciłam konkretami które radziliście typu Izba Lekarska, tabelka leków które może podać pielęgniarka itp w końcu ona się zaczęła wycofywać że to mam rozmawiać z tą co była
po czym za jakieś pół godziny miałam telefon - od właściwej pielęgniarki która od samego początku do końca rozmowy przepraszała mnie za zaistniałą sytuację i tłumaczyła że chciała dobrze itp
cóż - chyba argumenty były trafione i kobiety stwierdziły że jak oficjalnie się pożalę to mogą stracić kontrakt ze szkołą (to są 2 pielęgniarki mające jakiś typ współpracy ze szkołą - ale pracownicami szkoły nie są) czy nie wiem co jeszcze mogłoby im grozić
no w każdym razie w głosie było słychać że kobiecie bardzo zależy żeby mnie ułagodzić
Komentarz
Tak czy siak , grzecznie zwrociłabym uwagę pielęgniarce , żeby następnym razem tego nie robiła . Ukradkiem rozsypała sól egzorcyzmowaną i polała swieconą wodą , no i afery bym nie robiła ) żartuje of kors
Pytam, bo nasza szkolna pielęgniarka pochylająca się na początku [odkąd zaczęła pracować u nas] nad każdą ściemą uczniowską w stylu "ojejej boli, boli bardzo głowa/brzuch/paluszek (kilka razy wysłała do domu/zwolniła z lekcji takiego "obolałego" no i się szybciutko rozeszło, że można ją wkręcić i upiecze się sprawdzian/pytanko/klasówka) po pewnym czasie zaczęła używać "specjalnego leku", kiedyś nazwanego chyba właśnie "homeopatyczny" na pytanie dociekliwego ucznia, który stwierdził, ze nie zna tego, co ona podaje. Sama sprawdziłam - pielęgniarka miała po prostu buteleczkę z silnie pachnącym płynem, którym smarowała "bolące" skronie i brzuszki. To zwykły olejek kamforowy/miętowy był na spirytusie. W 99% niezwykle skuteczny, niezwykle. Bardzo. Ból ustępował niemal natychmiast. Miała też coś podobnego podawanego doustnie.
Możliwe, że w Twoim Wela przypadku jest inaczej i to faktycznie homeopatyk-zawsze możesz sama spytać pielęgniarki bezpośrednio
Ja tez miałam takie specyfiki dla Młodego jak był mały.
Wazelinę z jakimś olejkiem a tabletka była wit b chyba- dość nie fajna w smaku.
"Maść" przełożona do jakiejś puszeczki po czymś aptecznym pamietam
I to były najbardziej skuteczne medykamenty!
)
no i sama podawałam dzieciom na wyjazdach, skuteczność 200%
Awantury nie zrobię bo ja jakoś nie umiem się awanturować za bardzo ale z pielegniarką pogadam i zobaczę co ona...
Ogólnie też jestem zdania że ze względu na pochodzenie homeopatii należy się od niej trzymać z daleka co najmniej... już tematu rozwijać nie będę, bo padło tu po drodze wszystko co na ten temat sądzę
zakończenie historii:
zadzwoniłam do szkoły do pielęgniarki, była inna niż ta co w piątek podała (preparat arnika czy jakoś tak)
najpierw chciała dyskutować, rzuciłam konkretami które radziliście typu Izba Lekarska, tabelka leków które może podać pielęgniarka itp w końcu ona się zaczęła wycofywać że to mam rozmawiać z tą co była
po czym za jakieś pół godziny miałam telefon - od właściwej pielęgniarki
która od samego początku do końca rozmowy przepraszała mnie za zaistniałą sytuację i tłumaczyła że chciała dobrze itp
cóż - chyba argumenty były trafione i kobiety stwierdziły że jak oficjalnie się pożalę to mogą stracić kontrakt ze szkołą (to są 2 pielęgniarki mające jakiś typ współpracy ze szkołą - ale pracownicami szkoły nie są) czy nie wiem co jeszcze mogłoby im grozić
no w każdym razie w głosie było słychać że kobiecie bardzo zależy żeby mnie ułagodzić
no więc się "łaskawie" dałam