Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Langusta, mamy problem!

2»

Komentarz

  • edytowano sierpień 2016
    "Św. Teresa od Dzieciątka Jezus już pisze, że martwiła się, co się dzieje z nieochrzczonymi ludźmi z buszu."

    Pewnie dlatego jest patronką misji. Dlatego właśnie mamy dążyć do tego, żeby ochrzcić wszystkich, jeżeli naprawdę się o nich martwimy, jeżeli zależy nam na ich zbawieniu. Przecież Pan Jezus powiedział:

    "I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony"

    Mk 16, 15-16

    "Otchłań dzieci jest to miejsce, w którym przebywają dzieci, zmarłe w grze­chu pierworodnym, czyli bez Chrztu św. Dogmatem wiary jest ta prawda, że osoby zmarłe w grze­chu pierworodnym, nie posiadają widze­nia błogosławionych. Określenie dał So­bór Florencki: Decretum pro Graecis (por. Denzinger-Bannwart, Enchiridion Symbolorum..., Friburgi Brisg. 1908, ed. X, n. 693). Opiera się ono na sło­wach Pana Jezusa (Joan. III, 5). Św. To­masz słusznie wnioskuje, że bez łaski Bożej nikt nie posiądzie widzenia niebieskiego. (De Malo, q. V, a. 1). Po­dług nauki Kościoła w otchłani dusze te po­niosą karę potępienia (poena damni), lecz wolne będą od kary ognia (poena ignis). Wynika to z potępienia przeciwnej opinii Synodu w Pistoi przez Piusa VI Const. Auctorem fidei d. 28 aug. 1794 prop. 26 (por. Denzinger-Bannwart, op. cit., n. 1526). Jednozgodnie nauczają Ojcowie Kościoła i teologowie, że dzieci takie w otchłani nie poniosą mąk żadnych, aczkolwiek Bellarmin (De gratia primi hominis, l. VI, c. 6-7) mniemał, że smucić się będą dusze dzieci z utraconego widzenia błogosławionych. Św. Tomasz (In II dist. 33 q. 2. a. 2, ad. 5) zdaje się nawet skłaniać do tego zdania, że dusze dzieci zmarłych bez Chrztu św., posiądą pewną szczęśliwość naturalną, czyli przyrodzonymi władzami duszy połączą się z Bogiem. Zdanie to niemal ogólnie przyjmują teologowie katoliccy: Suarez, De Vitiis et peccatis, disp. IX, s. 2, n. 18; Lessius, De perfectionibus moribusque divinis, XIII, 22...; Mazzella, De Deo Creante, n. 1050... i inni bardzo liczni.

     

    (Por. Mamachi, De animabus justorum in sinu Abrahae ante Christi mortem expertibus beatae visionis Dei L. II, Romae 1766; Bolgeni, Stato dei Bambini morti senza Battesimo, Roma 1787; Dr. J. Katschthaler, Theologia Dogmatica Specialis, Ratisbonae 1888, p. 51..., 63...; Wetzer u. Welte, Kirchenlexikon..., t. VII, k. 2059-2062; J. Didiot, Ungetauft verstorbene Kinder, tł. niem. Wempachar, 1898; Tanquerey, Synopsis theologiae dogmaticae specialis, t. I, Tornaci... 1905, p. 395-399; Buchberger, Kirchliches Handlexikon, t. II, München 1910, k. 663-664; X. J. Tylka, Dogmatyka katolicka, cz. szczegółowa, Tarnów 1900, str. 558-560)."


  • Wydaje mi się, że nie możemy lekceważyć przytoczonego Słowa:

    Jezus odpowiedział: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.

    Wiemy jednak, że w szczególnych przypadkach Pan Jezus może kogoś zabrać do siebie bez Chrztu - np. Dobrego Łotra. O to powinniśmy prosić w przypadku naszych dzieci, bez popadania w pełną pychy pewność, że cel udało się nam uzyskać.


  • Mi ostatnio jedna dziewczyna z neo powiedziała, że przecież jest coś takiego jak chrzest woli, że skoro rodzice chcą by dziecko było ochrzczone to w razie śmierci ono już jest tak jakby domyślnie ochrzczone, więc nie ma to takiego znaczenia, czy ochrzcimy je zaraz po urodzeniu (w pierwszych tygodniach jak zaleca Kościół), czy w 10 miesiącu życia na Wielkanoc (jeśli dziecko miało nieszczęście urodzić się po Wielkanocy i po uroczystości Zesłania Ducha św.). Oniemiałam :o
  • Tak, Jezus powiedział: kto UWIERZY i przyjmie chrzest, a nie "chrzcijcie każą istotę ludzką, która wam się po rękę nawinie. Wtedy chrzczono tylko katechumenów, chrzest "całego domu" (można zakładać, że były tam również dzieci) zdarzał się niezmiernie rzadko.

    Sam chrzest (rytuał) nie zbawia, zbawia nas WIARA, przyjęcie Dobrej Nowiny i pójście drogą Ewangelii.

    "św. Dogmatem wiary jest ta prawda, że osoby zmarłe w grze­chu pierworodnym, nie posiadają widze­nia błogosławionych. "

    To nigdy nie był dogmat.

    "Po­dług nauki Kościoła w otchłani dusze te poniosą karę potępienia (poena damni), lecz wolne będą od kary ognia (poena ignis)."

    Przy obecnym, głębszym, poznaniu Objawienia - powyższe jest ewidentną bzdurą.
    "Znosić karę potępienia, nie doświadczając kary ognia" - to jest czysty nonsens.
    Potępienie jest świadomym i dobrowolnym odrzuceniem Bożej Miłości, podeptaniem jej, napluciem Bogu w twarz.
    To co wtedy określano "ogniem potępienia", jest wiecznym pogrążeniem się w nienawiści, która spala.

    Poza tym - to co przytoczył Bronisław, nadal odnosi się do stanu duszy, a nie do życia w ciele. To już będzie konkretne życie, a nie tylko stan. I na pewno w życiu wiecznym nie tylko Boga będziemy wielbili. To również, ale nie tak, jak obecnie np. podczas Eucharystii; będziemy żyli normalnie, jak żyli nasi pierwsi rodzice. Obcując z Bogiem twarzą w twarz - Stwórcą, nie tylko Jezusem, który przyszedł w widocznej dla nas postaci - i radując się pełnią miłości całej wspólnoty. Będą tam z nami nasi bliżsi i dalsi członkowie rodzin. Nie zapomnimy niczego, co łączyło nas na ziemi, ale już nie będzie osobistych relacji (jakie znamy tutaj), wszyscy będziemy miłowali się i mieli ze sobą wzajemną relację, jaką obecnie ma tylko Trójca Swięta.

    Potępieni również będą żyli, spalając się w złorzeczeniu Bogu i sobie nawzajem, w pokładach cuchnącej nienawiści, pragnąc rzeczywistego unicestwienia i przeklinając, iż uzyskać tego nie mogą.
    Klarcia często powtarza - chcesz doświadczyć rzeczywistości piekła? Poczytaj sobie przez około miesiąca forum Krzyż.

    Trzeciego miejsca już nie będzie, czyli nie będzie miejsca, w którym dzieci uniknęły by tego co o potępieniu podałam.



  • @Maciej. Nie bardzo rozumiem - co Ci się w formie zadanego przeze mnie pytania nie podoba?
  • Jest mało uprzejme. Poza tym, jak możesz zauważyć z tego wątku, są wyznawane różne poglądy i nieładnie jest wrzucać wszystkich do jednego worka.
  • Joannna powiedział(a):
    jest coś takiego jak chrzest woli
    ... który dotyczy katechumenów, pragnących przyjąć Chrzest, ale zamordowanych, zanim to nastąpiło.

    Wykorzystywanie tego przypadku w odniesieniu do dzieci zmarłych przed wiekiem używania rozumu jest nieporozumieniem. Gdyby tak to miało działać, to byśmy mogli "chrzcić wolą" kogo tylko zapragniemy.
  • Maciek.
    A skąd wiesz, że zmarłe bardzo wcześnie dzieci nie mają zdolności, jakie określamy "umiejętność używania rozumu"?
    Czy myślisz, że po zmartwychwstaniu bobasy nadal będą w "wersji" walący w pieluchę ?
    Ze w naszym życiu wiecznym będą maluchy nie potrafiące mówić, nie rozwinięte umysłowo?
    To jest (moim zdaniem) niemożliwe. Przecież w nowym życiu wszystkie osoby, które na ziemi były w mocnym stopniu niesprawne intelektualnie, tam już w niczym nie będą odbiegać od najbardziej rozwiniętego intelektualisty.
  • edytowano sierpień 2016
    Dopowiem jeszcze, że w historii naszego Kościoła - właśnie wtedy gdy ojcowie Kościoła głosili konieczność chrztu do zbawienia - mieliśmy paskudne karty. Chrzest wykorzystywano jako zdobywanie "dusz" - politycznie, do podporządkowania sobie jak największej ilości istot ludzkich, z których hierarchia kościelna i inni możnowładcy czerpali wymierne korzyści. Tak naprawdę, to nie miało bardzo mało wspólnego z niesieniem Dobrej Nowiny.
    Niestety, kler trzymał krótko za pyszczki "swoje owieczki" i dzięki temu opływał w luksusy.
    Owszem - byli wtedy wielcy święci, ale praktycznie stanowili niewielki procent wśród osób duchownych.

  • Klarcia powiedział(a):
    gdy ojcowie Kościoła głosili konieczność chrztu do zbawienia
    To akurat głosił Pan Jezus.

    Co do zmartwychwstania, to wiadomo, że ludzie będą występować w swoich "ciałach chwalebnych" - bez chorób, śladów starości, czy zeszpeceń. Ale czy to oznacza także, że dzieci będą miały postać dorosłych? Nie mam pojęcia.
  • Św Tomasz uważał, że nie będą ani dziećmi, ani starcami, ale w sile wieku, około 30 zdaje się.
  • Czyli młodzież :)
    Podziękowali 1E.milia
  • Słuchajcie ja wierze i mam ogromna nadzieje i ufność, ze dzieki Bożemu miłosierdziu bede mogła spotkac sie w niebie kiedys z moim autystycznym i upośledzonym synem- i ze jego dusza nie bedzie autystyczna i upośledzona- moze jestem naiwna...
    pisze to ja ,teolog z wykształcenia ...
  • Pax - nie jesteś naiwna. Tak właśnie będzie. :) Już w stanie czyśćca lub nieba - a tym bardziej po zmartwychwstaniu ciał. Twój autystyczny syn na pewno należy do grona zbawionych.
    Podziękowali 1Pax
  • edytowano sierpień 2016
    Spotkać się w naszych ciałach chwalebnych - tego możemy sobie wszyscy życzyć. Gorzej będzie z relacjami rodzinnymi, które są potrzebne tylko w życiu doczesnym. Tam już nie będzie żony ani męża (Mt 22, 30).
  • Ale to też trudno nam pojąć, brak relacji rodzinnych.

     

    Ja się zastanawiam nad jeszcze jednym, jak to będzie możliwe dostąpić pełni szczęścia, wiedząc zarazem że ktoś inny być może bliski został potępiony?

  • @maliwiju tez się nad tym zastanawiam Ale kombinuje, ze Bóg będzie szczęśliwy, a ileż bardziej zalezy Mu na moich bliskich niż mi...
  • Jak ktoś chce się zdołować nieco, to polecam wiersz Herberta "U wrót doliny".
  • Już się zdolowalam,  dziękuję. 
    Podziękowali 1E.milia
  • Polecam w wersji spiewanej. Dol nad doly. 
  • Ale problem pozostaje. Śmierć szczęśliwe oddziela nas od bliskich, ale kiedyś zostanie parę osób, które nie zdążą umrzeć.
  • > Gorzej będzie z relacjami rodzinnymi, które są potrzebne tylko w życiu doczesnym. Tam już nie będzie żony ani męża (Mt 22, 30).  <

    W naszym, ziemskim rozumieniu - nie będzie. Nie będzie bardzo osobistych relacji, cała wspólnota będzie żyła w miłości oblubieńczej. W dokładnie takich relacjach, jakie ma ze sobą Trójca Swięta. Lecz to wcale nie znaczy, że zapomnimy wszystko czego wspólnie doświadczaliśmy na ziemi. Ze bardzo bliskie nam osoby, nagle staną się nam obojętne.

  • jak to będzie możliwe dostąpić pełni szczęścia, wiedząc zarazem że ktoś inny być może bliski został potępiony? <

    Dokładnie tak, jak przyjmuje to nasz Stwórca, którego Miłość bezwarunkową i absolutną Jego stworzenie podeptało.

    ***

    > kiedyś zostanie parę osób, które nie zdążą umrzeć. <

    Przed Sądem ostatecznym wszyscy umrą (w naszym rozumieniu śmierci) - umrą, aby móc zmartwychwstać.

    To, że zmartwychwstaniemy jest sprawą pewną - inaczej daremnym było nasze podążanie za Chrystusem.

  • maliwiju powiedział(a):

    Ale to też trudno nam pojąć, brak relacji rodzinnych.

     

    Ja się zastanawiam nad jeszcze jednym, jak to będzie możliwe dostąpić pełni szczęścia, wiedząc zarazem że ktoś inny być może bliski został potępiony?

    Zwyczajnie. Bóg sam wystarczy.

    Nawet więcej:

    "CZY ŚWIĘCI W NIEBIE CIESZĄ SIĘ Z KAR PONOSZONYCH PRZEZ BEZBOŻNYCH?

    Zdaje się, że święci w niebie nie cieszą się z kar ponoszonych przez bezbożnych, bo:

    1. Cieszyć się z cudzego nieszczęścia świadczy o nienawiści. Lecz u zbawionych nie będzie żadnej nienawiści. Nie będą więc cieszyć się z niedoli potępionych.

    2.                 Święci w niebie będą w najwyższym stopniu po dobni do Boga. Lecz „Bóg nie cieszy się z naszych kar"1. A więc również i święci nie będą się cieszyć z kar potępieńców.

    3.                 Żadnym sposobem nie może znaleźć się u świętego w niebie to, co jest godne nagany u człowieka żyjącego na ziemi. Otóż w człowieku żyjącym na ziemi najbardziej godne nagany jest, gdy cieszy się z kar ponoszonych przez innych, zaś najbardziej jest mu zalecone, żeby nad nimi bolał. W żaden więc sposób święci w niebie nie cieszą się z kar potępieńców.

    Wbrew temu: 1. Psalmista powiada2: „Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę" 2. Izajasz pisze3: „Wszelka istota patrzeć będzie na trupy ludzi aż do sytości widzenia". Lecz ta sytość oznacza zadowolenie duszy. A więc zbawieni będą cieszyć się z kar ponoszonych przez bezbożnych.

    Odpowiedź: Dana rzecz może sprawić radość w dwojaki sposób: po pierwsze, sama przez się; gdy sprawia radość właśnie dlatego, że jest taką. I w ten sposób święci nie cieszą się z kar ponoszonych przez bezbożnych. Po drugie, przez przypadłość, tj. z powodu czegoś dołączonego. I w ten sposób święci będą radować się z kar ponoszonych przez bezbożnych: dostrzegając w nich porządek sprawiedliwości Boskiej i swoje uwolnienie, z którego będą się cieszyć. Tak więc sprawiedliwość Boska i swoje uwolnienie będą same przez się przyczyną radości świętych w niebie, a kary potępionych — przez przypadłość.

    Na 1. Cieszyć się z cudzego nieszczęścia jako takiego świadczy o nienawiści. Nie świadczy o niej, gdy cieszymy się z cudzego nieszczęścia z powodu czegoś dołączonego. W ten sposób bowiem niekiedy ten i ów cieszy się nawet z własnego nieszczęścia, np. gdy cieszy się z doznawanych utrapień, jako że one są pożyteczne do zasługi na życie wieczne, stosownie do słów Jakuba4: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na nas różne doświadczenia".

    Ńa 2. Wprawdzie Bóg nie cieszy się z kar jako takich, to jednak cieszy się z nich, o ile są wymierzone przez Jego sprawiedliwość.

    Na 3. W człowieku żyjącym na ziemi nie jest godne pochwały, gdy cieszy się z cudzych kar samych w sobie. Jest jednak godne pochwały, jeżeli cieszy się z nich z powodu czegoś łączącego się z nimi. — Inaczej przedstawia się człowiek żyjący na ziemi, a będący w niebie. W pierwszym często powstają uczucia bez sądu rozumu. Niekiedy są one godne pochwały: gdy wskazują na dobre usposobienie duszy, np. wstyd, litość i żal za popełnione zło. W drugim może powstać jedynie takie uczucie, które następuje po sądzie rozumu."

    Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna

    Podziękowali 1Katia
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.