Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

DDK, czyli „dorosłe dzieci katolików”

245

Komentarz

  • U nas w parafii są trzej szafarze i naprawdę złego słowa nie mogę powiedzieć. 
    Jeden pan jest starszy, myślę, że jeśli ma dzieci to są już dorosłe, ale nie widziałam go nigdy z rodziną, więc może jest kawalerem. Od dawna posługuje przy ołtarzu.
    Drugi - jest kawalerem, też od dawna posługuje jako ministrant lub lektor.
    Trzeci natomiast ma rodzinę, to mój sąsiad, znam dobrze jego żonę, mają 3 dzieci. Widzę, że dla nich jest to decyzja całej rodziny i że cała rodzina jest zaangażowana w życie parafii, żona prowadzi sklepik, śpiewa, i robi różne inne rzeczy. Takie dobre dusze... Z moich obserwacji - ich to raczej łączy a nie dzieli. 

    Posługa szafarza nie jest u nas nadużywana, bardzo rzadko się zdarza, że rozdają Komunię, są to raczej wyjątkowe sytuacje. Nawet jeśli są obecni i służą przy ołtarzu, to na Komunię przychodzi dodatkowy ksiądz, a oni trzymają pateny. 
    Podziękowali 1Pompejanka
  • edytowano listopad 2016
    @jan_u ;
    przepraszam, jeśli to zbyt osobiste - w razie czego nie odpowiadaj, ale
    czy mógłbyś powiedzieć coś ze swojego doświadczenia (może chociaż krótko) - jak to zrobili Twoi rodzice, że wychowali dzieci na zaangażowanych katolików. Skoro, tak jak piszesz, sami byli zaangażowani, pewnie pociągnął Was ich przykład, ale z drugiej strony jak to zrobili że nie przegięli i Was nie zniechęcili?
  • edytowano listopad 2016
    "Powiedz mi, proszę, Filoteo, czy byłoby rzeczą właściwą, gdyby biskupi zapragnęli żyć w samotności jak kartuzi, gdyby ludzie żonaci nie więcej starali się o powiększenie dóbr materialnych niż kapucyni, gdyby rzemieślnik cały dzień spędzał w kościele jak zakonnik, a znowu zakonnik był wystawiony na wszelkiego rodzaju spotkania i sprawy, jak ci, którzy zobowiązani są śpieszyć bliźnim z pomocą, na przykład biskup? Czyż taka pobożność nie byłaby śmieszna, nieuporządkowana i nieznośna? A tymczasem tego rodzaju pomyłki i nieporozumienia zdarzają się bardzo często.

    Otóż nie, moja Filoteo: pobożność, jeżeli jest prawdziwa i szczera, niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia. Kiedy zaś przeszkadza i sprzeciwia się prawowitemu powołaniu lub stanowi, z pewnością jest fałszywa.

    Pszczoła tak zbiera miód z kwiatów, iż nie doznają one żadnej szkody. Pozostawia je nienaruszone i świeże, tak jak je zastała. Otóż prawdziwa pobożność czyni więcej: nie tylko nie przeszkadza żadnemu powołaniu, żadnemu zajęciu, ale przeciwnie, wszystko doskonali i ozdabia.

    Podobnie jak szlachetne kamienie wrzucone do miodu nabierają większego blasku jaśniejąc zgodnie ze swą barwą, tak też powołanie każdego człowieka doskonali się i staje się pożyteczniejsze, gdy łączy się z nim pobożność. Pobożność sprawia, iż kierowanie rodziną staje się pełne pokoju, że bardziej szczera staje się miłość małżonków, a posłuszeństwo należne władzy pełniejsze, że wszelkie inne zajęcia stają się przyjemniejsze i bardziej powabne.

    Błędem jest zatem, nieomal herezją, usuwanie pobożności z wojskowych koszar, z rzemieślniczych warsztatów, z dworu książąt, z mieszkań małżonków. To prawda, droga Filoteo, że powołanie czysto kontemplacyjne, monastyczne i klasztorne nie może być urzeczywistniane przy tego rodzaju obowiązkach i zajęciach. Jednakże oprócz tych trzech rodzajów pobożności istnieje wiele innych, które zdolne są udoskonalić ludzi żyjących w stanie świeckim.

    Gdziekolwiek zatem jesteśmy, możemy i powinniśmy dążyć do doskonałości."

    Pisał już 400 lat temu Św. Franciszek Salezy.
    Podziękowali 3Joanna36 Gosia5 Odrobinka
  • Św. Jan Paweł II: 

    Do zasadniczych zadań rodziny chrześcijańskiej należy również zadanie kościelne: jest ona powołana do budowania Królestwa Bożego w dziejach, poprzez udział w życiu i posłannictwie Kościoła.

    i dalej: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/adhortacje/familiaris.html#m3d
  • Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe.(J 16,12-13)    W ostatnich dniach - mówi Bóg - wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało,
    i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze,
    młodzieńcy wasi widzenia mieć będą,
    a starcy - sny. Marcin Zieliński






  • Ja też jestem DDK i z ogromnym sentymentem wspominam tamte czasy.
    Do teraz przyjeźnie się z dziećmi które szalały po korytarzach gdy rodzice modlili sie w salkach. Wakacje na oazach to były najlepsze dla mnie wczasy.
    I ta spójnośc poglądów rodziców- bardzo cenne. Mam teraz poczucie że wychowanie w takim klimacie dało mi solidne podstawy do odnalezienia się w dorosłości.
    Niestety nie mam możliwości na chwilę obecną dać tego moim dzieciom.

    Ale jestem bardzo przeciwna ocenianiu wychodzenia i angażowania sie rodziców w działaność poza rodzinną jako szkodliwą rodzine.
    Raz w tygodniu wychodzę na 3 godziny na próbe chóru. Mogłabym być wtedy w domu z dziećmi ale nie chce , wole śpiewac. Dzieci są z tatą i są zadowlone.
    Czy w związku z tym mam się obawiać że moje dzieci bedą skrzywione??? 
    Oczywiście gdybym teraz wstąpiła do wspólnoty, która pochłonęła by nasz wspólny czas , mąż z dziećmi siedziałby w domu a ja bym hulała po rekolecjach byłoby to szkodliwe.
    Ale to nie chodzi o wspólnoty katolickie, bo takie same konsekwencje może mieć pracocholizm, albo hobbi relaizowane bez opamiętania, najważniejszy jest zdrowy rozsądek i prawidłowe ustawienie priorytetów.

  • I bronić przed tymi ohydnymi faryzeuszami.
  • Ten temat skojarzył mi się z legendą o św Aleksym.
  • Ostatnio beatyfikowana została kobieta, która porzuciła męża i dzieci i oddała się na służbę Kościołowi. Jak dla mnie - niepojęte.
    A co do studiów hobbystycznych, to wszystko zależy od rodziny, ale u nas to nie wyobrażam sobie, żeby mąż poszedł na studia dla fanu. Nie ten czas. Dzieci małe, dom do ogarnięcia. i nie tylko o dzieci tu chodzi.
  • edytowano listopad 2016
    Jak się wychodzi i zostawia dzieci i ten cały bajzel wtedy widać jak nasz dom naprawdę funkcjonuje. Kto pracuje kto się leni, kto pilnuje młodsze rodzeństwo a kto nikogo nie puszcza tylko sam gra na komputerze.
  • Czy ktoś tu prowadzi firmę cateringową?
  • @maliwiju a nie przeszkadzało Wam jako dzieciom te sławetne 3 godziny dla rodziny w czasie wakacji? Ja mam właśnie taki problem z DK, że dla mnie rekolekcje jako jedyne wspólne wakacje rodziny jakoś mi zgrzytają. Zwłaszcza przy małych dzieciach. Sama widziałam na jednym wyjeździe rozżalone maluchy oddawane pod opiekę diakonii bo rodzice mają konferencję, śpiew, szkołę liturgiczną itp.... i tak naprawdę wtedy wakacje dla dzieci placówkowych niewiele się różnią od reszty roku, bo i tak spędzają pół dnia z obcymi ludźmi...
  • @Agnieszka88 ; na 2 tyg rekolekcje nie musisz jezdzić co roku to primo.
    W kolejnym roku możesz pojechać na krótsze i wziąć jeszcze inny urlop na leniuchowanie z rodziną, my tak właśnie robimy.

    Jeśłi dzieci mają dobrą diakonie i swoją formację to zwykle jest bardzo ok., jeśli zaczynały odczuwać jakies braki i widzieliśmy to , to zdarzało nam się wziąc dzieci na jakiś punkt programu i być tam razem z nimi.
  • @Aneczka08 ja byłam z małymi dziećmi, wiem, że się da, ale niestety nie mogliśmy ani skorzystać sensownie z rekolekcji, ani odpocząć, ani pobyć razem, a jeszcze niektórzy fochy mieli, że np. mąż nie służy przy ołtarzu, nie robimy oboje dyżurów jednocześnie itp. A byliśmy raz z półtora roczniakiem na jedynce, a potem z pół roczniakiem i dwu i pół latkiem na dwójce, no nie wszystko się da tak jak trzeba z takimi maluchami. Aktualnie będzie trzecie i znów na 2 lata wypadniemy z rekolekcji. Żal mi strasznie, ale fizycznie nie damy rady  w ten sposób jak było w poprzednich latach. Z kolej jak moje dzieci będą musiały iść do przedszkola i żłobka to nie wyobrażam sobie jeszcze w ten, krótki czas wakacji je odsuwać od siebie w takim stopniu, nawet przy rekolekcjach.
    Podziękowali 3Wela apolonia Basja
  • Wiadomo że jak maluchy to dyżur robi jedna osoba.  I nie zawsze maz może służyć.  Choc widziałam też ludzi z 6 dzieci w tym 5 tygodniowym jako animatorzy. 

    Na reko w Olsztynie nawet 4 i 5 MC szlo do diakoni i mialo dedykowana ciocie,  ktora bujala spacerowała a jak płakało przynosiła mamie na karmienie i do utulenia.   Są tez krótsze rekolekcje 4-5 dni.
  • Agnieszka88 powiedział(a):
    @maliwiju a nie przeszkadzało Wam jako dzieciom te sławetne 3 godziny dla rodziny w czasie wakacji? Ja mam właśnie taki problem z DK, że dla mnie rekolekcje jako jedyne wspólne wakacje rodziny jakoś mi zgrzytają. Zwłaszcza przy małych dzieciach.
    Sama widziałam na jednym wyjeździe rozżalone maluchy oddawane pod opiekę diakonii bo rodzice mają konferencję, śpiew, szkołę liturgiczną itp.... i tak naprawdę wtedy wakacje dla dzieci placówkowych niewiele się różnią od reszty roku, bo i tak spędzają pół dnia z obcymi ludźmi...
    Nie perzeszkadzało mi, natomiat pamiętam że moja mała siostra była zabierana przez rodziców jak sie nie chciała bawic.
    Podziękowali 1Agnieszka88
  • Może też nie miałam z tym problemu bo my z rodzicami na wczasy nogdy nie jeździliśmy , pierwszy raz wyjechaliśmy nad morze jak byłam w liceum.
    Podziękowali 1Agnieszka88
  • edytowano listopad 2016
    Wg mnie to obowiazki stanu są ważniejsze niż jakies punkty rekolekcyjne. Ważne żeby być na Mszy św, spotkaniu w grupach ale juz jakis śpiew, jutrznie, namiot spotkania czy pogodny/powazny wieczor(przy małych dzieciach) mozna sobie darować lub chodzić wymiennie z małżonkiem.
    Podziękowali 2Odrobinka Rogalikowa
  • Jasne, że rodzic ma prawo do własnych przyjemności. Do rozwijania zainteresowań. Do udzielania się społecznie. Do randek sam na sam z mężem. Ale jak ktoś zauważył, trudno przeskoczyć fakt, że doba ma 24 godziny.

    Ja na przykład bym chciała więcej czytać, obejrzeć kilka filmów, chodzić na salsę i wieczory z planszówkami, robić sobie wypady w góry, zarobić na większe mieszkanie, pracować efektywnie i rozwijać się zawodowo, czytać dzieciom książki, utulać je do snu, zabierać na basen i łyżwy, pomagać im rozwijać talenty i wspierać zainteresowania, mieć czas na tete-a-tete z mężem i dużo innych, ważnych i potrzebnych spraw. Ale to się w dobie nie upchnie i co kogo obchodzi, że mam do tego wszystkiego prawo? Do kogo mam zgłaszać reklamację?
  • Anawim powiedział(a):
    A dlaczego nie dla dobrego samopoczucia? Dlaczego nie dla hobby? Czy wszystko w tym życiu musi być środkiem do innego celu?

    Ten tzw. egoizm, czyli po prostu miłość własna jest konieczna dla normalnego funkcjonowania relacji, dla wzajemności. Nie da się kochać kogoś, kto niczego nie potrzebuje, niczego nie pragnie i w ogóle do niczego mu nie jesteśmy potrzebni. Jak kochać kogoś, kto nie chce być, potocznie mówiąc, szczęśliwy?

    Właściwe miejsce na miłość własną jest pod stopami, polecam poczytać Świętych ;)
    Podziękowali 1Joannna
  • edytowano listopad 2016
    pod stopami jest cały świat, a może: ziemi tyle mam, ile jej stopa ma pokrywa dopokąd idę - zależy, jak patrzeć!
  • Cytacik z "Listów starego anioła do młodego" o.Pydy:

    "Ten właśnie sposób kuszenia jest ostatnio modny, zwłaszcza wśród świeżo upieczonych kusicieli z szeregów naszych upadłych braci. Kuszą oni naszych podopiecznych, aby zajmowali się tym, czym nie powinni. Argumentem zaś jest bezsporny fakt, że to, do czego kuszą, jest obiektywnie dobre. (...) W świecie znajdziesz pełno zeświecczonych księży, którzy udają, że księżmi nie są albo są tylko przy ołtarzu i w konfesjonale. W zakrystii zaś znajdziesz do cna sklerykalizowanych świeckich, którym wydaje się, że mogą zastąpić księdza we wszystkim poza konsekracją chleba i wina"
    Podziękowali 3Aga85 Rosea Rogalikowa
  • Znam jedna taka osobe. Jak sama mowi kocha rodzicow ale ma do nich zal za to ze sa takimi nawiedzencami (jej slowa). Oboje rodzice bardzo zaangazowani w parafialne zycie, wiecznie na jakichs wyjazdach i spotkaniach, jak wyjazd na wakacje to oczywiscie rekolekcje i pielgrzymki, itd. Ta osoba jest teraz raczej letnia w swoim praktykowaniu.

    Czytajac ten watek pomyslalam o takich zaangazowanych rodzicach ktorzy do tego udzielaja sie publicznie. Np. panstwo Terlikowscy. Oboje bardzo medialni, czesto mozna natrafic na rozne ich wypowiedzi i wystapienia. Serio zastanawia mnie jak oni godza to wszystko z opieka nad kilkorgiem dzieci, zwlaszcza przy calej ich postawie prorodzinnej i prowielodzietnej.
    No i jeszcze aspekt jak to co mowia wplywa (wplynie?) na ich dzieci. 
    Podziękowali 2Katia beatak
  • edytowano listopad 2016
    Dla mnie sprawa jest jasna - jeśli twoje zaangażowanie sprawia, że zaniedbujesz rodzinę, "odangażuj się" :p Najpierw "obowiązki stanu".
    Podziękowali 3beatak babka4 PawelOdOli
  • @apolonia jak masz jechać na rekolekcje DK i chodzić na Msze i spotkanie w grupach albo wymiennie to naprawdę sobie daruj. Mieliśmy w tym roku takiego człowiek w grupie, i rozwalał swoją postawą motywację innych i grupę.

    Pomijam ekstremalne sytuacje, ze ktoś zachoruje itp ale jedziesz po to, żeby brać udział a nie sobie wybierać. A jakk formuła rekolekcji Ci nie odpowiada to może warto zmienić Wspólnotę a inną gdzie forma będzie bardziej odpowiadająca (bez złośliwości piszę). Ja się nie odnajdę w Odnowie, ktoś inny w DK, ale najgorsze jak jest krąg np 7 lat i jedno albo dwa małżeństwa było na 1-2 rekolekcjach a reszta nie jeździ.

    Po to są zobowiązania i po to świadomie się decydujesz i je przyjmujesz, żeby w ten sposób się formować. I nie mówię o sytuyacji gdzie ktoś jeździ co roki a po 5 latach che zrobić rok przerwy w rekolekcjach, zeby było jasne
  • No właśnie @Aneczka08 mam wrażenie, że DK po prostu nie nadaje się dla ludzi z większą ilością małych dzieci, zwłaszcza jeśli były nieprzyzwyczajone do obcych. Tylko szkoda, że nie mówi się tego wprost, a zamiast tego mówi się:  "dla chcącego nic trudnego" i "widocznie nie poświęcacie się wystarczająco" i tym podobne komunały.
  • Patrzac. po rekolekcjach mam calkiem inne odczucia.  Bardzo wiele rodzin z 3-6 dzieci i to od najmłodszych.  Może to nie wasza droga,  nie wiem.  Moze rok przerwy dla oddechu.  A moze na kiepskich rekolekcjach akurat byliście bo i takie sie trafiają. 

    Ostatnio byliśmy na takich co na 20 małżeństw bylo 72 dzieci a kilka było bez dzieci,  u nas w krgu były 2 pary z 6tka, 7ka tez sie zdarzyła a 4-5 to był standard.  My z 3ka to prawie jak bezdzietni;)  mocno bylo.
  • Wracając do artykułu.


    Mnie on zirytował.

    Wychodzi na to, że zaangażowanie religijne katolików jest ich problemem. 

    A tymczasem większość katolików nie angażuje się w nic. Nic. Nic. Nic.

    Jakieś 10% wspólnoty parafialnej buduje ołtarze na Boże Ciało, śpiewa w chórze, przeprowadza zbiórki, działa w hospicjum. Reszta nie robi nic.



  • Acczlowiek.  co opuszczał większość punktow i w niczym nie pomagał byl mega zajety bo miał jedno dziecko,  którym zresztą glownie zona się zajmowała i brala udział w większości lacznie ze zmywaniem z 8 MC dzieckiem w chuście....  Czego zresztą nikt od niej nie wymagał:)
  • @Agnieszka88 widocznie nie poświęcacie się jest głupie. Natomiast "może to nie dla Was" logiczne. Miejsca w Kościele jest mnóstwo. Nie ma Zbawienia poza Chrystusem. Istnieje Zbawienie poza takim czy innym ruchem. Jezus zaprasza po Imieniu każdego z nas. 
    Nie sądzę by DK nie był dla jakiejś kategorii ludzi. Może nie być dla Basi i Andrzeja lub Joli i Rafała.
    Podziękowali 1Aneczka08
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.