Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Potrzebna rada - uczenie dziecka cierpliwości i obowiązkowości

2

Komentarz

  • Pewno rozpieszczone jedynaki 
    mspanc
  • No to jeśli wszyscy poza oczywistą patologią są z "dobrego domu" to nic dziwnego, że wśród nich jest najwięcej dzieci będących przyczyną patologii w szkole - jest ich wielo-wielo-wielokrotnie więcej, niż dzieci z domów "patologicznych", cokolwiek miałoby to oznaczać. 
  • @olgal, nie wiem, jak to robią, że kończą lekcje tak wcześnie. Są wytyczne kuratorium co do ilości godzin danego przedmiotu. Wychodzi minimum 30 godzin tygodniowo, a jak szkoła rozszerzy, np język obcy, to czasem dochodzi i do 40, czyli po 8 lekcji dziennie. Jak by nie liczyć, gimnazjalista musi spędzić w szkole codziennie 6-8 godzin.
    Nauczyciele zadają często nie myśląc o tym, że: ich przedmiot nie jest jedyny, dzieci mają zajęcia pozaszkolne, nie wszyscy robią lekcje szybko i sprawnie. Do tego dochodzi nieśmiertelne: Tak dziś rozrabialiście na lekcji, że nie zdążyłam/zdążyłem omówić materiału, więc kończycie w domu, a na następnej lekcji kartkówka. (sama tak kiedyś robiłam, wiem: mea culpa i czyściec mi się należy).
  • @szczurzysko -ja ani nie przeceniam brytyjskich szkół,ani nie wypowiadam się ogólnie,tylko o konkretnej szkole średniej,do której chodziła córka. Prawdą jest,ze tam nauczyciele uczyli na lekcjach,a teraz w polskiej szkole (również tej konkretnej) część nauczycieli jest "fajnych",ale prawdziwa nauka nowego materiału odbywa się w domu. I to na dodatek z przedmiotów,takich jak matma, biologia.
  • @Gosia5  mają 32 godziny tygodniowo w tym półroczu.Kończą tak jak pisałam wyzej,z minutami.Moze przerwy krótsze niż u Was? ;)
    2 razy 6 godz.,raz 5,raz 7 i raz 8 godz.
    Od 8.00 zaczynają.
    Młode mają po 4-5 godz dziennie.
    Poziom ok,dzieci po naszej szkole dostają się przeważnie tam gdzie chcą,dobrze sobie radzą,dość dobry poziom.
    Pewnie zasługa i nauczycieli i też tego,że klasy są nie tak liczne jak w mieście. 
    Może taki mikroklimat osobliwy tutaj,nie wiem :smiley: 
    Dlatego myślałam,że przesadzacie i jakoś zbyt dramatycznie wszystko opisujecie ;)
    Podziękowali 2Monira Milagro
  • my się akurat w domu uczymy, ale tam gdzie dzieci moje podstawówkę zaczynały (prywatna, katolicka szkoła) w gimnazjum było po 7-8 lekcji codziennie, co z przerwami dawało czas od 8.15 do 15.50. Potem powrót do domu, nierzadko do godziny (korki) i zadania, zadania, lektury. A że dziecię zmęczone, to i wydajność mniejsza. Tak niestety często bywa. Macie szczęście do szkoły.
  • U nas Pani niewiele chyba udaje sie robić z dzieciakami na lekcji. Sama mowi ze organizacyjnie czesto po 30 min dopiero udaje im sie usiąść do zadań.. 
    Prawie nic nie zadaje do domu i tu zaskoczyłam samą siebie bo byłam przeciwniczką prac domowych a jak młody poszedł do szkoły i teraz jest w 2 kl to widze ze ma za duzo luzu- i sama mu dokładam jakies zmęczy czesto. 

    Choc moze i lepiej w taki sposób w sumie.. Jak siadamy i robimy coś co nie jest do szkoły to chętniej to robi niz zadane ćwiczenia. 

    I zgadzam sie Małgorzata- bardzo mało pisania. I zwróciłam Pani uwagę na zebraniu ze kiedys pisało sie ołówkami do momentu gdy pismo było staranne. A teraz połowa dzieci bazgroli długopisem. 
    Powiedziala ze postara sie to wprowadzić. 
  • Ja wiem (tak mi się wydaje), co ma na myśli @Malgorzata pisząc o tych "dobrych domach".
    Myślę, że też czujecie, o jaki typ domu chodzi ;)
    Ale w 100% potwierdzam - z młodocianymi bandziorami (tzn tak postrzeganymi przez środowisko, a nie bardzo dbajacymi o pozory) miewam znacznie mniej problemów, niż z pozornie dopilnowanymi, dobrze wychowanymi, grzecznymi i kulturalnymi, przebiegłymi chamami. Ci pierwsi mają zazwyczaj kręgosłup silny i mocny kark - nie zginają go przed byle kim. U nich wszystko jest proste i jasne - coś jak tak,tak-nie, nie. Nie oznacza to oczywiscie, że stosują się do zasad, ale potrafią się do tego przyznać. W ich swiecie wszystko jest jasne i klarowne. "braci się nie traci, a jak się traci-to nie braci". 
    Natomiast wychuchanych psychopatycznych młodzieniaszków nie ugryziesz. Nie dotrzesz do rodziców, bo nie wiedzą i nie rozumieją, o czym mówisz i co jest nie-hallo w ich postępowaniu.

    "Grzeczny?Grzeczny.
    Pyskuje nauczycielom? No nie pyskuje
    Jedynki ma? Nie ma
    Bije się? Nie bije
    Stawia się nauczycielom? No nie stawia
    Kradnie? Pije? Pali? Używa???no nie
    Wagaruje? Nie wagaruje
    Ucieka na przerwach? Nie, zostaje w szkole
    ?nie
    ??nie, nie
    ???no nie
    .
    .
    .

    No to o co do cholery pani chodzi?????Dlaczego tak źle ocenia pani moje dziecko???"

    Ważne, żeby było ładnie ubrane, kłaniało się nauczycielom, czasami komplemencik powiedziało, oczętami pomrugało w kierunku mamuśkowatej nauczycielki (okularki też pomagają), pobiegło po kredę, zeszyciki zebrało i gitara. Spokój na lata.


    Podziękowali 2E.milia mamababcia
  • @olgal,  mam takie same doświadczenie.  Dzieci wcześnie kończą lekcje, codziennie wf albo dwa, albo wf i basen.Nad zadaniami ich nie widzę,  sporadycznie.  Mają mnóstwo czasu na latanie po wsi. Żeby ich okiełznać wysłałam wszystkich do szkoły muzycznej.  Na razie bez problemu dają radę.  To ich jedyne ćwiczenie codzienne i regularne. Oceny ich mnie średnio obchodzą,  moze dlatego że zazwyczaj bdb. Starszy ma trochę więcej pracy w gimnazjum ale tylko z powodu dyplomu w muz. A tak luzik.
  • Dzięki, to daje nadzieję.  Moje nie robią nic do podstawówki i gimnazjum. Żyją treningami (chłopcy)  i tańcami (dziewczynki). W sobotę mają harcerzy, skautow, chłopcy dodatkowo ministrantów.  Od tygodnia chodzą po koledzie z księdzem. Nic się nie uczą. 
  • @Milena, u nas sposobem na podobne zawieszanie się najstarszego było dołożenie mu obowiązków. Nie zostało mu zbyt wiele czasu do zmarnowania teraz. To taki typ który kiedy widzi choć cień szansy by czegoś nie zrobić to ja wykorzysta niestety. A teraz wszystko musi robić szybko i sprawnie jak wojsku.  Taki bezwzględny tryb służy moim leniwy chłopcom.
    Podziękowali 1Malena
  • Moje dziecko uważa, że wystarczy być uważnym na lekcjach,wtedy w domu nie trzeba powtarzać matariału
    i tak też robi ;)
    mało kiedy widzę Go przy powtórkach, lekcji tez mało mają do domu zadanych, moze ze dwa, trzy razy w tyg
    częściej siedzi nad ksiązką - nie szkolną ;) czy gra na kompie
    sporo mają projektów, indywidualnie czy z kimś z klasy, ale to nie jest zadanie z dnia na dzień..
    i to uważam za duży plus, bo muszą się ciut bardziej natrudzić niż zadanie domowe typu "rozwiąż zadanie 1,2,3,4.....
    skończył dwujęzyczne gim, nie mając ani godziny korepetycji z języka
    teraz jest w LO, daje radę, korepetycji też nie ma żadnych
    zdał certyfikat z języka, teraz będzie zdawał na najwyższy stopień,
    przy okazji wziąl sobie kolejny kurs (międzyarodowy certyfikat)... 
    sam musi ogarnąc wszystko, bo wsio jest online
    czasem psioczy na ilością godzin matematyki w tyg, ale................sam wybrał ;)
    myślę, że bardzo duże znaczenie ma nastawienie samego dziecka, ale tez duże znaczenie ma szkoła, jak marna, to będzie marnie, jak dobra, to i wyniki będą dobre
    Nigdy nie goniłam do nauki, nie burczałam kiedy dostał słabszą ocenę, ale też nie robiłam nic za dziecko - typu odrobic zadanie, bo z jakiegoś powodu nie zrobił
    w życiu!
    Nie uważam, ze dobrym posunięciem jest jechać z dzieckiem do np sortowni śmieci, pokazując, ze jak się będzie źle uczyło to wyląduje w takiej pracy
    to nie uczy szacunku do ludzi pracujących w takich miejscach (to moje zdanie), a wręcz moze spowodowac dodoatkowo wywyższanie się, jaki to aj nie jestem fajny, extra itp bo się lepiej uczyłem i nie musze śmieci przewalać
    ludzie z różnych przyczyn nie konczą szkół, nie tylko dlatego, ze uczyć im się nie chciało
    a po drugie........ktoś taką pracę też musi wykonywać
    a i losy ludzkie czasem pokazują, ze można mieć świadectwa bardzo dobre, pokończone szkoły, a praca ponizej tego co powynosił ze szkół 
  • Z tą pracą, to też uważam, że nie można straszyć śmieciarzem czy sprzątaczką. JA raczej staram się ukazać ograniczenia wyboru pracy gdy nie zdobędzie się wykształcenia. Tłumaczę, że często ci ludzie nie są temu winni, ale oni mają warunki do nauki, więc sami sobie zamykają drogę do większego wyboru.
    Ale to jak grochem o ścianę :(
  • Mysle, ze nie da sie zmusić do nauki
    takie zmuszanie to potem dziecko wyklepie co potrzebne, byleby dobra ocena była i w głowie mało co zostanie.
    na dłuższa metę żadnego pożytku bo co po dobrej ocenie, skoro w głowie pustka...

  • Bo ja wiem, czy grochem? Zosia zajarzyła, że warto się uczyć, trochę to trwało, prawda, ale jest z każdym rokiem lepiej. A nie jest jakoś wybitna, za to ma PLAN! 
    Tosi samo przychodzi, to się nie liczy.
    Wojtek chce być lepszy niż rok temu.
    Nie mam powodu by narzekać, choć gdybym chciała znalazłabym milion. 
  • Nie za mniej wartosciowa, tylko trudniejszą /gorszą (z punktu widzenia pracującego) Jak masz wyksztalcenie i pasję, i tak możesz zostac sprzataczem, a jak nie masz, to musisz nim zostać
    Podziękowali 2Gosia5 Bagata
  • W mojej szkole jedna ze sprzątaczek była muzykologiem. Zatrudniła się u nas, jak dziecko zachorowało i pensyjka z instytutu była za niska.
    Podziękowali 1wielorybek
  • No toż piszę, ze można zostać sprzątaczka, jak sie ma doktorat. Ale zawsze lepiej miec troche więcej możliwości.
  • Ale to już zostało powiedziane. Po co bijecie pianę? Wszyscy chyba nie wątpią, że żadna praca nie hańbi, ale nikt nie zaprzeczy, że mając wyższe wykształcenie, szerokie horyzonty i pasje można więcej.
    Podziękowali 2mysikrolica malagala
  • Z tą pracą fizyczną jest tak, że może zdrowie szwankować, a prędzej czy później szwankuje i wtedy jest kłopot.  Pracę umysłową mogą wykonywać osoby na wózku inwalidzkim czy niewidome. 
  • Tola, jest gorsza z punktu widzenia pracującego, tzn mniej atrakcyjna (zwykle). Nie gorsza sama w sobie, mniej wartosciowa czy cos takiego. Dla mnie "straszenie" zawodem sprzątaczki to zwykłe mówienie o konsekwencjach.
  • Piszę, ze zwykle jest mniej atrakcyjna. Mi nie chodzi o samą pracę, ale inne aspekty. Np. łatwiej wymienić sprzątaczkę na inną (młodszą, sprawniejszą, o mniejszych oczekiwaniach finansowych - cudzoziemkę) niż księgową. Podobnie pensja w wielu zawodach rośnie wraz z doświadczeniem, przepracowanymi latami itd. - u sprzątaczki chyba niekoniecznie. I parę innych spraw... Moze pracodawca tez inaczej Cie traktuje, jesli wie, ze innej pracy i tak nie znajdziesz? A jesli wujek jest obibokiem, który murarzem został z musu, to czemu to ukrywać?
  • Pewnie ze można z radością sprzątać ulice, ale dziecko w takim wieku powinno wiedzieć z czym to się wiąże - rodziny raczej nie utrzymasz więc żoną będzie się musiała dokładać do budżetu, kredytu nie dostajesz, na wakacje do babci najwyżej itd. Nie chodzi mi o ocenianie, życie różnie się układa, ale mając 12 lat jeszcze nie stoi się pod ścianą tylko ma się wybór, i o świadomość tego wyboru chodzi.

    Oczywiście mamy w rodzinie różne osoby i wszystkich trzeba szanować, ale spotkamy też takich, którzy teraz żałują, że się nie uczyli, ze nie zdali matury, ze sprzątają biura po 23 wieczorem albo rozkładają towar w biedronce na grosze. Pewnie ze wykonują ważną pracę, szkoda ze nie taką, jaką by chcieli, a teraz już nie ma odwrotu. Niektórym życie się nie ułożyło a niektórzy owszem, po prostu się nie uczyli.

    Podziękowali 3E.milia malagala formatka
  •  Ale jednak podsumowując - pani, co sprząta, jak się pochoruje i fizycznie nie da rady sprzątać - to nic nie zarobi jeśli nic innego nie umie robić. Jesli ma inny zawód, pasje, jest w czymś dobra czy pomysłowa, to jest duża szansa, że sobie poradzi na rynku.Fizyczna praca jest świetna zwłaszcza dla młodych, bo doskonale może szlifować charakter.
    Tak naprawdę to dotyczy to teraz chyba większości zawodów, nie ma jednego zawodu na całe życie i spokój. Dlatego warto dzieci "ścigać" (gdy się migają), by się jednak uczyły i by rozwijały swoje pasje.
    Podziękowali 2malagala Katia
  • A nie chcialybyscie czasem tak się oderwać i posprzątać w ciszy i spokoju? Po godzinach pracy biura? ;)

    Wychowanie jest sztuką... na każdego może działać coś innego.
    Znajomy bardzo zdolnych dorosłych już córek, zaprowadzil je ongiś do sklepu rybnego... Zadzialalo na wyobraźnię.

    Do mnie przemawia ponoszenie konsekwencji, i to nawet pozanaukowych. Nie nauczy się, nie zrobi, to nie ma czasu na rozrywki. W bardzo dużym uproszczeniu, bo można na 3, a mozna na 6... uzaleznialabym od predyspozycji dziecka. Generalnie najpierw obowiązek potem przyjemnosci. My dorośli tak mamy - widzę sens wdrażania takiego schematu.

    A sama motywacja... też temat ogromny. Gdzieś czytałam o trzech rodzajach: za kare lub w nagrodę (można konsekwencje tu podciągnąć), dla siebie/wlasnej satysfakcji, dla innych oraz najwyższa: na chwałę Bożą.
    Zwykle jest to trochę pomieszane i OK. Mając maluchy widzę że pierwiastek Bożej Chwaly da sie przemycac powyzej 4lat ;)
    Czuje ze ma to sens - tzn. dążenie do zwiększenia motywacji transcendentalnej. W samorozwoju, poszukiwaniu satysfakcji, można się zatracić, pogubić.

  • Ech, wiadomo, ze sa różne przypadki i czasem się tak zdarzy, ze sprzątaczka druga po prezesie na liście plac. Jednak praca sprzątaczki jest zwykle cholernie ciężka, dobra dla młodych , sprawnych fizycznie, bez doświadczenia i zobowiązań. Jesli chodzi o remonty - no przepraszam, tu trzeba miec i umiejętności, i zdolności manualne, i sprzęt, i doświadczenie (znac jakieś triki itp.). Co nie zmienia faktu, ze praca fizyczna w pewnym wieku staje się bardzo trudna
  • @wiesia Twoje wpisy na tematy wychowawcze często wpadają mi w oko, sa takie usystematyzowane :) pamietam jeden na temat "co robić, jak dziecko zle się zachowuje", w ktorym izolacja/karanie było na końcu - to z jakiejs ksiazki, warsztatow? Chetnie bym przeczytała coś, co czytasz, bo chyba by mi przypadlo do gustu ;)
    Podziękowali 2Felicyta wiesia
  • Jest bardzo dobra książka o wychowaniu
    "Kształcenie charakteru" Marian Pirożyński
    polecam
    i inni też polecają:
    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/168572/ksztalcenie-charakteru
    Podziękowali 3kowalka malagala wiesia
  • Tylko niewiele to ma wspólnego z podejściem "nie chce mi się odrabiać lekcji, wolę się bawić, trudno najwyżej wyląduje na zmywaku".
    Podziękowali 3E.milia Ania D. malagala
  • edytowano listopad 2016
    Polecam taki wykład z TEDa w temacie; krótki, zabawny i bardzo pouczający w dyskutowanym tutaj temacie. To jest zresztą najpopularniejszy wykład na TED, a to już o czymś świadczy. Mam 2 książki tego gościa, ale jakoś nie mogę się zabrać.

    http://www.ted.com/talks/ken_robinson_says_schools_kill_creativity

    Trzeba sobie klilknąć w "play", potem "subtitles" i wybrać Polish ;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.