Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Punktualność - niepunktualność

24

Komentarz

  • Mi nie chodzi o to, by stać się niewolnikim punktualności, czasem są rzeczy ważniejsze- to oczywiste. 
    Chodzi mi raczej o lekceważenie czyjegoś czasu i pracy. Bo tak, bo mi wygodniej, a inni się nie liczą. 
    Również poprzez brak informacji, chociażby telefonu 
    Podziękowali 2Katarzyna Katia
  • @J2017 Ja mam dobry kontakt z rodziną więc mówię wprost, że jest już późno i idę spać. Nikt się na mnie nie obraża. Chociaż ich spóźnianie mnie denerwuje szczególnie gdy dzieci na nich czekają... 

  • Napiszę co ja sądzę a nie co mają inni sądzić. Jak kogoś lubię to mi to nie przeszkadzałoby, niechby i gość nocował. Wizyty wg zasad przedwojennych mogły trwać dwie godziny i nie dłużej, mam to w książce kucharskiej. Ale ze względu na moje chłopskie pochodzenie u mnie można siedzieć do bólu. 
    Podziękowali 2Felicyta jan_u
  • Ja tych co nie lubię nie zapraszam :p
  • @Elunia ; no takie odwiedziny są najlepsze :)
  • Ja nie cierrrrrrpię się spoźniać :angry:  Jestem słabo zorganizowana... Więc w domu mam jeden zegarek nastawiony o 7 minut wcześniej, a w samochodzie 4 do przodu...
    DZIAŁA  :D
    Podziękowali 3kiwi sylwia1974 AgaMaria
  • Nie spóźniam się i nie cierpię spóźniaczy. Uważam spóźnianie za brak szacunku dla czekających i tyle.
  • madzikg powiedział(a):
    Ja nie cierrrrrrpię się spoźniać :angry:  Jestem słabo zorganizowana... Więc w domu mam jeden zegarek nastawiony o 7 minut wcześniej, a w samochodzie 4 do przodu...
    DZIAŁA  :D
    Masz moje zegarki  :D
    Podziękowali 1madzikg
  • Jako czekający zdecydowanie rozróżniam też gdzie i na kogo czekam. Jeśli spodziewam się kogoś w domu i nic mnie nie goni, to godzina w jedną lub drugą mnie nie wzrusza. Zdecydowanie wolę mniej formalne wizyty. Ponadto poza najbliższymi sąsiadami większość osób jedzie do mnie od 40 minut w górę, więc u siebie określam tylko "godziny brzegowe" dojazdu. Gorzej jak podczas napiętego dnia w mieście coś się sypie.
    Podziękowali 2sylwia1974 Katia
  • jukaa powiedział(a):
    Podobno najlepiej być rygorystycznym dla siebie, a wyrozumiałym dla innych.....
    Komuś się udaje? ;)
    To się może udać. Tylko jakim kosztem psychologicznym? ;)
  • kociara powiedział(a):
    Współpracuję z osobą, która kompletnie nie panuje nad czasem. Poważnie.  Nie wynika to z jej złośliwości czy lekceważenia , bo to solidna firma
    (...)
    Mam taką bliską koleżankę. Artystka. Bardzo dobra kobieta, ale nad czasem nie panuje kompletnie. Nie wygląda to na zawinione. Trochę jak dysleksja, czy dyskalkulia tylko dotyczy oceny ram czasowych. Terminowe sprawy z nią są dla mnie bardzo stresujące. W dobrej wierze obiecuje załatwienie różnych spraw w bardzo atrakcyjnych terminach i potem sama jest zaskoczona, że się jej nie udało. A to się, z założenia nie miało prawa udać. Przynajmniej bez wehikułu czasu ;)
  • no tak, ale inaczej w wolny dzień umawiać się z dobrą kumpelą, która będzie w pobliżu i popołudniu ( o nie do końca wiadomej godzinie) wpadnie na herbatę czy kawę w dzień, w którym życie płynie wolno, a co innego, gdy ktoś spóźnia się mimo ściśle określonej godziny na ważne spotkanie w dzień napięty różnymi ważnymi sprawami do załatwienia...
    ja jestem bardziej sztywna w tych kwestiach ( a może byłam?) a mój mąż jest bardziej elastyczny, może też z racji wolnego zawodu np nie potrafi powiedzieć , o której będzie w domu i z zasady jego 30 minut mnożę przez 3 ;)
    Ale jak gdzieś się razem wybieramy, to ja bardziej spięta jestem i nie lubię, gdy zaczyna się golić, gdy ja już stoję przy drzwiach gotowa do wyjścia :)
    Podziękowali 1Gloria
  • edytowano kwiecień 2018
    Często ludzie dzielą sprawy na ważne i mniej ważne.
    Ja się do pracy np. nigdy nie spoznialam, ale w inne miejsca i owszem. Kiedyś, po pracy, mialam pojechać na rekonesans do pewnej pani, która chciała, żebym okazjonalnie zajęła się jej dzieckiem. Zbliżała się już umówiona godzina, a ja jeszcze do sklepu chcialam wstąpić czy coś. No, nie spieszylam się. Wtedy kolezanka mnie zapytała, czy ja aby nie jestem umówiona na 20tą? Ja na to, że tak, ale przeciez ta kobieta i tak jest w domu.
    A kolezanka - A jaka to różnica?!!
    I dopiero wtedy (ja! Dorosła wtedy już osoba!) uświadomiłam sobie, że właśnie nie ma różnicy! Umowilam sie, więc mialam być na miejscu o umowionej godzinie. A to, że mi  się coś wydawało, nie oznaczało, że tak jest i że tej pani wszystko było jedno, o której przyjdę.
  • apolonia powiedział(a):
    Zalezy od sytuacji. Spoznienie do kilku minut, max 15 sa nieraz w dobrym tonie, np na przyjecie. Nie ma nic gorszego niz goscie ktorzy przybywaja przed czasem. Moi tesciowe potrafia przyjechac nawet godzine wczesniej dlatego zawsze podaje im inny czas niz pozostalym.

    Punktualność to przybycie "w punkt", a nie wcześniej. 

    Od kiedy zamieszkałem w dużym mieście zacząłem starać się nie umawiać na sztywne godziny o ile to możliwe. 
  • edytowano kwiecień 2018
    W punkt czasem tez nie dobrze. Nie zrozumiales...nie napisalam ze punktualnosc to przyjscie wczesniej tylko ze nie ma nic gorszego. Akurat w gosci lepiej przyjsc min  5 min spoznionym niz punktualnie. 

    Podziękowali 1Rejczel
  • Nie lubię niepunktualności, wkurza mnie i irytuje. Dla mnie, to brak szacunku do drugiego człowieka i marnowanie czasu. Sama czuję się okropnie, jak mi coś wyskoczy, jestem wtedy bardzo zła na siebie. 
    K
    Podziękowali 2mamababcia Wela
  • Oczywiście, że niepunktualność jest w obie strony. I w obie bywa stresująca dla otoczenia. 
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • Dla mnie niepunktualność oznacza brak szacunku dla osoby, z którą umawiamy się na określony czas. nie jestem rygorystyczna, zdarzają się obiektywne przeszkody w dotarciu na czas . Dzieciom wpoiłam zasadę, że jeżeli coś stanie dzwonią z informacją. Natomiast z innymi osobami wolę umawiać się w taki sposób, żeby niepotrzebnie nie czekać. np . mamy włączoną lokalizację i wiem w jakim czasie mogę się spodziewać przybycia.
  • edytowano kwiecień 2018
    No właśnie to jest stresujące. A dlaczego? Bo nie idzie tak, jak założyliśmy, że powinno pójść. Stres jest tym większy, im bardziej jesteśmy przywiązani do tego, jak być powinno, a mamy mniejszy poziom akceptacji dla tego, jak jest.

    Żyjemy w tak absurdalnie skorposzczurzałym świecie, że doprawdy... mi szkoda życia. Ja u siebie obserwuję, że luzowanie połączone ze zwrotem do ludzi (stawianie relacji z innymi przed powinnościami, terminami itd.) jest cenne.

    Dlaczego nie można iść do ogródka, skoro ktoś przyjeżdża? No bo taka jest reguła, że się czeka w gotowości. A ktoś inny ma regułę, że jak kogoś zaprasza i jest cały dzień w domu, to nic się nie stanie, jak się zaproszona osoba spóźni - przecież i tak jest w domu, porobi sobie coś w tym czasie. I kompletnie nie rozumie w czym problem, skoro sama tak robi innym. Nie rozumie czyjegoś stresu, bo sama go nie odczuwa w podobnej sytuacji. 

    No trzeba się jakoś dogadać. :)
    Podziękowali 2Katia Odrobinka
  • No, jakoś się dogadujemy. Tylko jest to okupione stresem. Przynajmniej z mojej strony.
    Ostatnio podejmowałam prawie obcego faceta będąc w koszuli nocnej i w łóżku, bo się spóźnił pół godziny. To było to kluczowe dla mnie pół godziny, którego nie dałam rady wyczekać nie usypiając Najmłodszej, a ona usypia tylko ze mną w łóżku. Inna sprawa, że było już obiektywnie całkiem późno i pora była stosowna, by iść spać. Nie wiem, czy spóźniony czuł się tą sytuacją zestresowany, ale ja, owszem. Mój dyskomfort był dość znaczny.
    A co do reguł - jakoś nie mam przekonania, że są one zbędnym balastem. Nie jestem zwolenniczką nadmiernych konwenansów, ale jednak pewne reguły są potrzebne, bo porządkują życie społeczne. Nie kojarzą mi się reguły ze światem skorposzczurzałym. Wręcz, współcześnie nastąpiło znaczne poluzowanie różnych reguł, w porównaniu z czasami dawniejszymi.

  • Czyli jak coś nie idzie jak powinno, to lepiej sobie odpuścić, aby się nie zestresować  niż starać się to zmienić ?:o
    W sumie bardzo wygodne założenie :)
  • A dlaczego otworzyłaś? Bo większym dyskomfortem było pozwolić mu pocałować klamkę, czy po prostu chciałaś dla niego dobrze?

    Ja mam raczej wrażenie, że reguły migrują w inne rejony. Choćby wspomnieć ile jest teraz reguł dot. wychowania (co wolno, czego nie wolno, co przyniesie korzyść, a co zaszkodzi). Ale faktycznie - konwenanse są coraz bardziej passe. 
    Podziękowali 1Katia
  • Aga85 powiedział(a):
    Czyli jak coś nie idzie jak powinno, to lepiej sobie odpuścić, aby się nie zestresować  niż starać się to zmienić ?:o
    W sumie bardzo wygodne założenie :)
    Raczej zweryfikować, czy to "jak być powinno" jest warte ceny. Choćby spóźnione matki wielodzietne, które powinny być na czas i powinny nie wprowadzać atmosfery terroru i "poganiacza niewolników" w domu. Nie wiem, czy coś jeszcze powinny, ale zapewne jakby się bardziej postarały, to spełnią swoją powinność.

    mader powiedział(a):
    @Anawim "Bo nie idzie tak, jak założyliśmy, że powinno pójść".
    Jeśli dla kogoś normą jest zakładanie z góry że nic sie nie stanie gdy sie spóźni i w związku z tym zaczyna się zbierać 15 minut po umówionej godzinie (przecież musi się wyspać, pooglądac tv, zjesc coś - no wcześniej się "nie udało" bo patrz wyżej), po czym wpada na jakiś rozkoszny pomysł pod tytułem " to jeszcze muszę zrobić to i to" - to kurczę nie, nie dogadamy się.
    Toteż napisałem na początku, że obie grupy nie wchodzą w zażyłość raczej
  • @Elunia a dlaczego mając ten telefon przy tyłku nie napisałaś do niej? Ja spóźniających się od raz ścigam, wydawało mi się to dość oczywiste.
  • edytowano kwiecień 2018
    Dobre :p to koniecznie następnym razem trzeba się zaprosić do wspólnej pracy w ogródku
  • edytowano kwiecień 2018
    Nie jestem przesadnie punktualna, choć staram się, nie zawsze mi to wychodzi. Mam dużą tolerancję na cudze spóźnienia., chyba że jest to lekarz, który za każdym razem przychodzi do pracy godzinę później i zaczyna od beztroskiej pogawędki z pielęgniarką.

    Mam natomiast w rodzinie osobę, która przywiązuje bardzo dużą wagę do punktualności (wręcz mam wrażenie, że traktuje je jako osobistą zniewagę) i przyznam, jest to dla mnie bardzo stresujące i uciążliwe..
    Podziękowali 1Nika76
  • @Anawim ale jeśli umawiasz się z kimś na konkretna godzinę, to jest to z Twojej strony jakaś deklaracja, zobowiązanie. Jeśli przychodzisz np dwie godziny później , to no cóż, nie dotrzymujesz słowa. 
    Podziękowali 2kiwi Rogalikowa
  • Anawim powiedział(a):
    mader powiedział(a):
    @Anawim "Bo nie idzie tak, jak założyliśmy, że powinno pójść".
    Jeśli dla kogoś normą jest zakładanie z góry że nic sie nie stanie gdy sie spóźni i w związku z tym zaczyna się zbierać 15 minut po umówionej godzinie (przecież musi się wyspać, pooglądac tv, zjesc coś - no wcześniej się "nie udało" bo patrz wyżej), po czym wpada na jakiś rozkoszny pomysł pod tytułem " to jeszcze muszę zrobić to i to" - to kurczę nie, nie dogadamy się.
    Toteż napisałem na początku, że obie grupy nie wchodzą w zażyłość raczej
    Podpisuję się pod tym obiema rękami.

    Mam w rodzinie bliskie osoby, które bardzo się spóźniają i zupełnie tym nie przejmują, jednocześnie same zapraszając gości nie mają zwyczaju jakoś specjalnie się z nimi witać ani czymś podejmować, coś tam szykują, jak zrobią, to będzie. 

    Ja z kolei czekam na swoich gości w odprasowanym fartuszku i z parującą zupą w wazie ;), więc zupełnie mi ze spóźnialskimi nie po drodze.

    Nic się na to nie poradzi. Kontaktów z tego powodu nie zerwę, a dorosłych ludzi się nie wychowa. Nawet ich rozumiem, że po całym tygodniu pośpiechu i stresu, w weekend wrzucają na luz, i choć w ogóle mi to nie pasuje, to pozostaje to zaakceptować.
  • Po to wymyślono zasady dobrego wychowania, żeby życie ułatwić i zniwelować ilość konfliktów. Mnie nie chodzi o jakiś smutek, że ktoś nie przestrzega jakiś wydumanych zasad (typu białe buty w grudniu), tylko o to, że przez osoby spóźnialskie się sporo traci, i nerwy są z powodu tych strat a nie, że ktoś nie zaspokoił naszej autystycznej potrzeby kosmicznego porządku i ładu.  Owszem można zastosować trening behawioralny, nie przyszła na czas dziewczyna, kawaler  sam se zjada romantyczną kolację w restauracji przy świecach i wychodzi; mąż nie wyszykował się na samolot, żona do Paryża leci sama; niania nie przychodzi na czas , matka traci wizytę u specjalisty na którą czekała 4 miesiące więc zwalnia nianię; pracodawca nie wypłacił pieniędzy - zmieniasz pracę, ale czy nie mądrzej by było się po prostu nie spóźniać? Ale jak rodzic wychowa dziecko, że to oczekujący ma problem a nie ten co się spóźnia to co się dziwić.
  • Z ta zazyloscia to nie wiem... Moja przyjaciółka była takim typem człowieka. Pamiętam, że na moje urodziny spóźnila się prawie 2 godziny, bo zaczęła robić porządki w szafie inie chciała sobie przerywać :D
    Powiedziałam jej, co o tym myślę i jak się z tym czuje i pomogło, nie ze od razu byla punktualna, ale starala sie, akto by tam patrzył na 0,5 godzinki !
     Zresztą sama doszła z czasem do wniosku, że warto popracować nad punktualnościa, bo nie wszyscy poczekają 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.