Tak sobie pomyślałam - choć może już był taki wątek - że tyle radości z każdego nowego życia u Wielodzietnych, a niektóre małżeństwa nie mogą doczekać się żadnego dzieciątka. Może Was, Wielodzietnych Pan Bóg wysłucha? Czasem westchnięcie albo Zdrowaśka, co?
Mam dobrą przyjaciółkę - Basię. Od dziesięciu lat mimo starań, modlitw i leczenia nie ma... nikogo. Proszę o modlitwę. Gdyby ktoś może chciał dołączyć do intencji inne dziewczyny/małżeństwa, to będzie tu takie miejsce, hm?
Za bezdzietnych a pragnących potomstwa - +
Komentarz
Mi po głowie chodzi znajoma para K. i L. Czekają też już latami.
A pierwsze dziecko mam wymodlone przez @Bridget
edit: tak, literówka słownikowa
Właśnie w P. I jego żonie mamy duże oparcie i zrozumienie. On jest mentalnie wielodzietny jeśli wiecie o co mi chodzi
Adopcyjni jak chcą to napiszą, jest też trochę rodzin zastępczych (w tym my).
Moja siostra starała się o dziecko 7 lat, dzisiaj ma dwie zdrowe córeczki.
Brat i bratowa boją się adopcji ale bardzo tęsknią za maleństwem. Czasami serce się kraje, nie muszą nic mówić - widac bol w ich oczach.
Sama nie zostałam od razu mamą, czekaliśmy ponad 3 lata.
Przebadaliśmy się, ale nic nie wykazało i miałam poczucie, że wchodzę na niebezpieczną drogę, bo stale nie miałam pewności czy jeszcze to badanie/leczenie czy już zbyt ingerujemy w nasze ciała.
Bóg jest Dawcą Życia, On zna najlepszy dla nas plan i czas. Wiem, że to trudne i bolesne, ale chyba jedyna droga.
I nie do końca rozumiem tego oczekiwania 10 lat na dziecko.
bardzo łatwo przychodzi Ci ocenianie innych.
Co to znaczy ze małżeństwo bez dzieci nie większego sensu?
Nie każde małżeństwo może mieć dzieci ale i nie każde chce mieć dzieci.
Twój osad jest bardzo krzywdzący dla tych pierwszych i brak w nim szacunku dla tych drugich
I nie czuję się kompetentna w osądzaniu i udzielaniu bratu porad bo mogę sobie tylko wyobrazić co czują ale nigdy do końca nie zrozumiem.
Pragnę tylko nadmienic, ze małżeństwo wykluczające/ nie chące miec dzieci jest nie ważne.
Nie wszyscy na tym świecie są osobami wierzącymi, ciezko w to uwierzyć?
Tu chodzi o ocenianie kogoś. Jego wyborów. W ten sposób, ze jeśli postępuje inaczej „niż ja” tzn ze złe postępuje
Nie mieli pewności czy ich wspólne dziecko nie podzieli losu braci. Zrobiła (on zreszta tez) pietdylion badań w różnych ośrodkach żeby wykluczyć ewentualna ciężka chorobę genetyczna. Dopiero wyniki tych badań z różnych ośrodków pozwolili im zacząć starania o ich wspólne dziecko.
Gdyby był choć cień ryzyka, ze ich dziecko zachoruje, będzie cierpiało i umrze w cierpieniach to nigdy nie zdecydowaliby się na dziecko.
Wg niektórych tutaj ich ewentualna decyzja o braku potomstwa to pewnie straszny egoizm i wygodnictwo. Dla ich najbliższych i dla nich sanych to bardzo było bardzo bolesne. Ale mieli siebie, mieli bliskich, wspierali się, wspierano ich. Nigdy nie usłyszeli od nikogo, ze gdyby podjęli decyzje o nieposiadaniu potomstwa to ich małżeństwo jest nieważne, niepełnowartościowe czy pozbawione sensu...
Nie każde małżeństwo jest gotowe na adopcję to raz, a też nie zawsze obydwie strony są gotowe na adopcję i umiem to uszanować, bo sama bym sie bardzo bała adopcji. Znam (rozwiedzione już) małżeństwo, w którym ona przekanała męża do adopcji, po czym on odszedł, gdy mieli już w domu dwójkę adopcyjnych dzieci. Tak że ten tego...
Wątek jest w kategorii prośba o modlitwę. Jak kto nie chce, nie musi się za takie małżeństwa modlić. Jak kto chce, może dołączyć