Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Poród uliczny (do sześciu razy sztuka)

24

Komentarz

  • Mnie bez oksytocyny boli jak cholera, ja się trzęsę z bólu i strachu i nic tu " fajnego"......
    Podziękowali 1MAFJa
  • Ostatnio mi tak samo mówiła znajoma o ZOo. Ze fajnie tylko zarówno ona w bg jak u nas leży się przy tym. To mnie zniecheca
  • MAFJa powiedział(a):
    Ostatnio mi tak samo mówiła znajoma o ZOo. Ze fajnie tylko zarówno ona w bg jak u nas leży się przy tym. To mnie zniecheca
    Ja miałam zzo. Normalnie wędrowałam sobie, prysznic brałam i robiłam co chciałam. Znieczulenie przytłumione ból, bolało nadal ale już na poziomie do wytrzymania.
    Podziękowali 1Katia
  • @J2017 ale to w dużej mierze od nastawienia i świadomości rodzącej zależy. No i od sposobu prowadzenia porodu. Więc @Bea ma rację: W ogromnej mierze poród jest w głowie. Dla mnie, szczególnie jeden, to chyba najpiękniejsze i najbardziej mistyczne doświadczenie w życiu.
    Podziękowali 1Felicyta
  • edytowano listopad 2018
    Bea powiedział(a):
    A i wiele sytuacji da się przewidzieć i przeanalizować.
    No, da się. Po czwartym porodzie już zaczęłam kumać o co chodzi i jak reaguję na co. Piąta była cesarka i... koniec.
     I wszystkie moje analizy poszły się paść, bo nie mam co zrobić z uzyskaną na temat moich porodów wiedzą. Powinnam jeszcze z 6-8 dzieci urodzić, żeby moje przewidywania sprawdzić i analizy przekuć w reguły ;)
  • J2017, chciałabym, żebyś zaczynała wypowiedzi od "ja". "Dla mnie". Bez tych wielkich kwantyfikatorów, że każdy, zawsze, nigdy. Nie neguję, że dla Ciebie poród nie ma pozytywnych dtron poza tym, że się kończy. Dla mnie i dla wielu kobiet było to jednak doswiadczenie innego rodzaju. I kiedy tak powtarzasz "nigdy, nie da się, jedyne wyjscie" - zaprzeczasz naszym słowom i brzmi to tak, jakbyś uważała nas za mitomanki. To jest nieprzyjemne.
    Mam nadzieję, ze tym razem będzie zupełnie niestrasznie. Bardzo współczuję przeżyc i strachu. To nie jest żadna moja zasługa, że się nie boję, splot wielu okoliczności. Ale proszę, weź pod uwagę, ze moja historia jest tak samo ważna i tak samo prawdziwa jak Twoja.
  • Śmieszą mnie kobiety, które mówią mężowi, nigdy więcej, a potem idą z nim do łóżka.
    Jak on ma taką kobietę traktować poważnie?
  • Oj tam Cart  ;)

    Ja w czasie ostatniego porodu wisząc na drabinkach tez pod nosem mruczalam „czemu mi tak zawsze zależy na tym porodzie...jaka ja głupia „  :D 

    Ale jak się kończy to już wraca racjonalne myślenie. 
  • Ja tam zwykle obiecuję J różne nieprzyjemności ;) 
  • J2017 to że stosowanie npr jest łatwe i skuteczne to mega uogólnienie. Dla mnie ani jedno ani drugie i znam innych takich....

    Wielu nie chce się mieć dzieci i to widać wokoło niestety. Ale to ich sprawa.
  • Zna ktoś metodę na pozytywne podejście do porodu? Może jakieś sposoby żeby poród był choć trochę radosnym oczekiwaniem a nie traumą? 
    Ja mam uraz po 5 porodzie i jakoś nie mogę tego odczarować....
  • @aga---p dokladnie jak @matuleczka pisze. Poczytać o porodach domowych. Mi "Poród w domu" Ireny Chołuj dał taką moc w kwestii porodów, że błogosławić ją będę do grobowej deski.
  • Jak sobie wyobrażam poród domowy to nie odczuwam w ogóle stresu. W domu mogę znieść wiele bólu i w ogóle ale szpital to dla mnie traumatyczny temat. W polaczpołąz bólem czuję się bezbronna. A poród domowy odpada niestety u mnie ...
  • A może byś rodziła w domu narodzin?
  • @aga---p ale nie chodzi o miejsce porodu tylko takie totalnie fizjologiczne i optymistyczne nastawienie. Szpital z natury swojej go nie ma ale da się je choć częściowo ze sobą do szpitala ze sobą wnieść. Tylko trzeba mieć co wnosić. ;)
  • U nas nie ma annabe. Rzeszów.
    Chodzi chodzi o szpital....
    I o pewne poczucie bezpieczeństwa i wolnej woli, swiadomoświ że ktoś mnie wysłucha i poszanuje itd....
    Ale to nie wątek o mnie
  • aga---p powiedział(a):
    U nas nie ma annabe. Rzeszów.
    Chodzi chodzi o szpital....
    I o pewne poczucie bezpieczeństwa i wolnej woli, swiadomoświ że ktoś mnie wysłucha i poszanuje itd....
    Ale to nie wątek o mnie
    A wykupienie Położnej? 
  • @aga---p , nie wiem, ile masz czasu do porodu, ale może pompejankę zdążysz? Jak sama nie dasz rady, to z mężem na spółkę.
    @J2017 , Tobie też polecam :)
    Podziękowali 1aga---p
  • Nikt Cię nie zmusza do porodu w domu. 

    Jeden czuje się bezpiecznie w szpitalu dla innego to poczucie bezpieczeństwa jest w domu. Choć trochę postaraj się ogarnąć to rozumkiem. 
    Podziękowali 1E.milia
  • Ta wizja "znikąd pomocy" mnie strasznie rozbawiła. A mnie że stresu skurcze dwa razy zatrzymały się w szpitalu, no i? 
  • edytowano listopad 2018
    Buahaha. 

    Było wręcz odwrotnie.

    Na początku, jak przeniesiono porody do szpitali, drastycznie wzrosła śmiertelność kobiet.

    Bo lekarze nie wierzyli wtedy w zarazki  :D

    Położne zawsze, zawsze myły ręce, taką miały zasadę.

    Lekarze nie. Przechodzili od sekcji zwłok do porodu ot tak, nie kalając swoich rąk nawet kroplą wody. Bo to bzdura według nich była, że to szkodzi komukolwiek, takie niemycie rąk.

    I położnice padały jak muchy na początku.

    W końcu jeden lekarz uwierzył położnymi przekonywał kolegów po fachu. No i niezły hejt go spotkał. Ostracyzm totalny wśród kolegów po fachu.

    Wiecie co zrobił? Zastosował na sobie metodę swoich kolegów. Wyszedł z prosektorium i obmacał sobie ranę (albo coś w tym stylu) nieumytymi rękami, zwołując pół spzitala na świadków, robiąc to na środku placówki.

    Skończyło się tak, że umarł po tym. I dopiero wtedy się gremium ocknęło.

    Tak że taaak, dobrze byc w rękach oświeconych ludzi, którzy na pewno ZAWSZE mają rację i uratują biedne kobieciny.

    e:lit.
  • Aczkolwiek w Wikipedii nie zgadzają się te szczegóły o tym jego happeningu, ja je mam z innego źródła, i już nie wiem, która wersja jest prawdziwa, ale nie ma to znaczenia dla całej historii.
  • J2017 powiedział(a):
    @pustynny_wiatr Wolę szpital, żeby jednak miał mnie kto ratować niż nie miał. W domu nie ma kto ratować.
    Ale masz świadomość, że socjalizm bohatersko rozwiązuje problemy które sam stworzył,  czyli wielu problemów możnaby uniknąć poza szpitalem? 
    Podziękowali 2pustynny_wiatr Rogalikowa
  • Ignorancja to jednak fascynujące zjawisko.
  • Daj spokój. Pustynny, jest jedna obowiązująca narracja, a kto twierdzi inaczej, ten kłamca i mitoman. Marcelina ją ładnie poprosiła że trzy strony temu i krew w piach. No, znikąd pomocy...
  • Ano. 

    Nieodmiennie mi się ten cytat z Lema przypomina, znasz? O internecie? ;)
    Podziękowali 1E.milia
  • Akurat pytanie o ewentualne krzyki i jęki w bloku jest dla mnie dosyć zasadne. Resztę aspektów porodów domowych rozjaśniły mi tu już wcześniej liczne wątki na forum :)

    W mojej dzielnicy sąsiedzi raz dwa by wezwali karetkę i/lub policję.
  • Ale, odpowiadając na jedyne merytoryczne pytanie. Nie, po porodzie domowym nie musisz wzywać karetki. Odbywa się on bowiem zwykle, uwaga niespodzianka!!!, w asyście przeszkolonego personelu medycznego (położna lub dwie). Umówiony wcześniej lekarz pediatra neonatolog przyjeżdża z wizytą domową. Jeśli w czasie porodu występują jakiekolwiek komplikacje, położna rekomenduje transfer do szpitala. Z dziećmi się robi różne rzeczy, to zależy od rodziny i pory dnia. Sąsiadów się uprzedza, jak przed imprezą, że będzie głośno ale bezpiecznie. Można z ciastem. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.