Dziś pod wpływem czytania o Mojżeszu, który rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz jak z przyjacielem, zaczęłam się zastanawiać jaki jest mój obraz Boga.
Czyli jak się zachowam, kiedy stanę przed Nim:
Oddam część jak Królowi?
Upadnę na twarz, jak przed Władcą?
Będę się trząść jak przed Najwyższym Sędzią?
Będę rozmawiać jak z przyjacielem?
Czy może przytulę się jak do Taty?
Oczywiście powiecie, że jedno drugiego nie wyklucza, a ostatnie jest infantylne
Ale skoro Jezus polecił nam modlić się wołając "Ojcze nasz" a nie "Władco i Królu nasz" to chyba powinnam szukać tej postawy dziecka w sobie.
No, powiem Wam, łatwo nie jest
A jak u Was? Czujecie się dzieckiem czy poddanym? Synem czy niewolnikiem?