Dziś pod wpływem czytania o Mojżeszu, który rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz jak z przyjacielem, zaczęłam się zastanawiać jaki jest mój obraz Boga.
Czyli jak się zachowam, kiedy stanę przed Nim:
Oddam część jak Królowi?
Upadnę na twarz, jak przed Władcą?
Będę się trząść jak przed Najwyższym Sędzią?
Będę rozmawiać jak z przyjacielem?
Czy może przytulę się jak do Taty?
Oczywiście powiecie, że jedno drugiego nie wyklucza, a ostatnie jest infantylne
Ale skoro Jezus polecił nam modlić się wołając "Ojcze nasz" a nie "Władco i Królu nasz" to chyba powinnam szukać tej postawy dziecka w sobie.
No, powiem Wam, łatwo nie jest
A jak u Was? Czujecie się dzieckiem czy poddanym? Synem czy niewolnikiem?
Komentarz
Sugerowałabym niesmiało czytanie Księgi Psalmów. Tam Bóg jest czasem daleki, czasem bliski, gniewny lub miłosierny, ale zdecydowanie realny.
Albo np. Księga Tobiasza, czy może Proroka Izajasza?
Starotestamentowe postacie są często krwiste, trudno im odmówić realizmu.
Piękne świadectwo.
Dla mnie - zdecydowanie Tata.
Zresztą on był bardzo gorliwy , zwalczając chrześcijan myślał że broni Boga.
Naprawdę nie da się tego wyjaśnić w dwóch zdaniach? Jest to aż tak skomplikowane i elitarne?
Co dla zmysłów niepojęte,
Niech dopełni wiara w nas.
Modliłam się, żeby Pan Bóg dał się jakoś poczuć w moim życiu, tak namacalnie. Żebym mówiąc o miłości do Boga nie musiała się wstydzić przed sobą faktu, że ja tego Boga to chyba jednak nie kocham, bo go nie znam a może się nawet boję.
I mam wrażenie, że od jakiegoś czasu widzę tę Bożą miłość w ludziach. Patrzę na relację mojego męża do mnie, dobrych ludzi wkoło, którzy pomogli mi wzrosnąć lub zabliźnić rany. Zbieram te wszystkie dobre rzeczy i myślę sobie, że nawet te cudowności są tylko namiastką dobroci Boga.To jakiż on sam jest!?
Ktoś powiedział, że gdybysmy wiedzieli jaki Bóg jest dobry to by nas to uczucie dobroci niemalże rozsadziło. Ja w to mocno wierzę i czuję, że tak jest.
Dodatkowo staram się pielęgnować uczucie wdzięczności, żeby móc widzieć i chwalić jego dzieła.