Dlatego też uważam, że bardzo ważne jest to jak postępujemy. Czy ludzie patrząc na nas i żyjąc wśród nas mogą poczuć Bożą opiekę i dobroć. Jesteśmy jak połączone naczynia. Co prawda gliniane i kruche ale jednak.
U Boga jest całkowita wolność. W każdym Słowie Czynie nie trzeba się martwić co wybrać bo białe jest białe. Bóg jest Światłością. Zly zniewala i zmusza do kombinowania klamstwa i wystarczy wybrać kogo chcemy za ojca.
spodziewam sie raczej dostać kijem od diabła, niż zostać przygarnięty przez jakiegoś "tatę". No taką mam fazę od kilku lat nic na to nie poradzę.
a może coś poradzisz jednak?
rekolekcje, spowiedź, modlitwa, może pielgrzymka jakaś...
A może niech Pan Bóg coś poradzi, skoro jest Wszechmogący
Posłuchaj kazania linkowanego wyżej. Bóg daje wolność i nie robi nic aby wpływać na decyzje człowieka.
Bóg nie robi nic aby wpływać na decyzje człowieka?? Tak siedzi i se patrzy tylko? Ileż to ja się nasłuchałam kazań, że Bóg pewne rzeczy w naszym życiu dopuszcza, abyśmy wzrośli duchowo albo coś zrozumieli i zmienili nasze postępowanie. I że Bóg nas prowadzi.
Łaska ma działanie uprzedzające, najpierw Bóg daje łaskę a do człowieka należy odpowiedzieć na nią.
Słyszałam ładne porównanie: w scenie Michała Anioła Stworzenie Adama z kaplicy Sykstyńskiej, tam gdzie Bóg wyciąga palec do Adama, a Adam do Boga. Palec Adama jest zgięty, wystarczy że go wyprostuje a dotknie Boga. Bóg robi prawie wszystko a do człowieka należy ten maleńki ruch.
Jak potrzebujesz żywego Boga na Adorację idź. Do skutku.
Ale ja Go potrzebuje w życiu, a nie w kapliczce. Tu i teraz, a nie na adoracjach, rekolekcjach, pielgrzymkach. Nie rozumiem tej kościelnej algorytmiki. Ale dzięki.
nigdy Ci się nie zdarzyło, że zrobiłaś coś, o czym możesz powiedzieć, że to było pod wpływem działania łaski/odpowiedzią na łaskę?
Tak. Zdarzało mi się też, że tak myślałam, a potem okazywało się na odwrót. I w sumie większość możliwych przypadków tego, co myślałam, co myśleli inni, co się wydarzyło, co Kościół na to, mi się zdarzyła. Lubię poezję,serio,bardzo lubię te wszystkie nabozne porównania, obrazy. Jednak mam wrażenie, że bardziej one mi polepszają humor niż zbliżają do Boga.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo nie ma dwóch takich samych ludzi. I Pan Bóg każdego traktuje indywidualnie. Jednego prowadzi łagodnie i daje się poznać przez piekno przyrody i lekki szmer wiatru a innego zrzuca z impetem z konia i przy okazji oślepia
Czasami na kogoś podziala jedynie , jak die sam oparzy, ja też raz dałam dotknąć dziecku goracy garnek, więcej do garnków na kuchni nie podchodzi. Czasami trzeba pozwolić, czasami zainterweniować, Bóg wie co dobre.
Jak potrzebujesz żywego Boga na Adorację idź. Do skutku.
Ale ja Go potrzebuje w życiu, a nie w kapliczce. Tu i teraz, a nie na adoracjach, rekolekcjach, pielgrzymkach. Nie rozumiem tej kościelnej algorytmiki. Ale dzięki.
Co daje modlitwa o czyjeś nawrócenie? Skoro ktoś w wolności odszedł, to wpływanie na niego poprzez np. wydarzenia jest manipulacją. Co Bóg może zrobić, by nie naruszyć wolności?
podziękowałam niechcący
dla mnie kluczowe jest to, że Bóg chce naszego dobra nie manipuluje, ale poprzez różne wydarzenia, słowa, ludzi pokazuje różne rzeczy (objawia Siebie), "wyciąga rękę" i czeka na wolną odpowiedź
Im lepiej znamy Prawdę tym bardziej pełna wolności jest nasza decyzja, czy iść za Bogiem, czy nie.
To tak jak w drodze, jeśli ktoś idzie do punktu A, pobłądzi i idzie do punktu B, ale chce się dostać do A, to jeśli ktoś mu zwróci uwagę, że się zgubił, to coś na nim wymusza?
"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a
otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a
kołaczącemu otworzą."
Może być taka sytuacja. Wtedy mogą pomóc inni ludzie. W Ewangelii jest opisane jak przyjaciele czy rodzina przynieśli do Jezusa paralityka. Nie mogli się dopchnąć, bo taki był tłum to weszli na dach, rozmontowali czesc pokrywy i spuścili gościa na linach razem z łóżkiem, byle tylko Jezus go uzdrowił. Dopisek: tak rozumiem modlitwę wstawiennicza.
To ja opowiem coś... Miałam zwyczajną teleporadę dr.o podczas rozmowy powiedział o kurka szatański nr.w pani kod się wygenerował. Numer jak numer mówię ważne leki. Nic mi ten numer nie zrobi bo mój Bóg to większy od tego co ten ma. I zaczął to ja pani powiem ten pani Bóg skopał mnie na moim własnym boisku. Rozumie pani??. Noe zostawił cienia niepewności ani złudzeń. Ja nie rozumiem mówię. Bo ten pani Bóg to serio on tu rządzi kto ma żyć a kto zejść . Hmm. No bo pani był teraz przypadek nikt absolutnie nikt z tej choroby nie wyszedł. Rozumie pani? Nikt. No i?? No i mieli rodzice jakiś znajomych zaczęli się modlić pani, grupka ludzi się modlila za to dziecko. I pani co? I co?? I przyszła ta matka i pokazuje mnie te wyniki i to dziecko a tam po chorobie śladu nima!! No i mówię Panie doktorze co ty teraz z tym zrobisz?? A on mowi no co ja Go teraz poznaję bo chcę żeby teraz On był moim Bogiem. No pani nima wyjścia. Tak mnie skopał... Tak mnie skopał.
Nie odnajduje się w określaniu Boga Ojca "Tato, tatusiu" i Matki Bożej "Mamo, mamusiu" Mi to osobiście bardziej przeszkadza, niż pomaga takie językowe zdrobnienia w nawiązaniu do ziemskich rodziców (choć rozumiem i czuję ten wzorzec). I tak jak do swoich rodziców nie powiem Ojcze, Matko, tak w sferze duchowej jak najbardziej mi odpowiada i oddaje moje nastawienie. Mam postawę w relacji Bóg/Stwórca, Ojciec vs. ja/człowiek. że jest ona jedyna i niepowtarzalna, pełna zaufania, bezpieczeństwa, wolności, szacunku i miłości. Wyjątkowa i piękna. Tylko On mnie zna naprawdę, tylko Jemu w pełni się zwierzam i zawierzam.
Myślę, że Bóg liczy na naszą modlitwę, że jest w tym też Jego zamysł, że ta modlitwa ma być, jest jakoś wpisana w Bożą ekonomię zbawienia.
Przypomina mi się historia opisana przez s. Faustynę. Jedna z sióstr przyszła do niej we śnie. Siostra ta zmarła 3 dni wcześniej. Przyszła upomnieć Faustynę, że ta nie odprawiła za nią przewidzianych modlitw i przez to nie może iść do Nieba.
Z tego co zrozumiałam siostry miały jakąś taką "normę" że po śmierci siostry ze zgromadzenia modlą się za nią przez 3 dni w jakiś przewidziany sposób. S.Faustynie pomyliły się dni i jeden dzień modlitw opuściła.
Dopiero po tym śnie odprawiła brakujące modlitwy i nabrała pewności, że jej siostra zaznała już spokoju w Niebie.
Komentarz
W każdym Słowie Czynie nie trzeba się martwić co wybrać bo białe jest białe.
Bóg jest Światłością.
Zly zniewala i zmusza do kombinowania klamstwa i wystarczy wybrać kogo chcemy za ojca.
Bóg nie robi nic aby wpływać na decyzje człowieka??
Tak siedzi i se patrzy tylko?
Ileż to ja się nasłuchałam kazań, że Bóg pewne rzeczy w naszym życiu dopuszcza, abyśmy wzrośli duchowo albo coś zrozumieli i zmienili nasze postępowanie.
I że Bóg nas prowadzi.
Słyszałam ładne porównanie: w scenie Michała Anioła Stworzenie Adama z kaplicy Sykstyńskiej, tam gdzie Bóg wyciąga palec do Adama, a Adam do Boga. Palec Adama jest zgięty, wystarczy że go wyprostuje a dotknie Boga. Bóg robi prawie wszystko a do człowieka należy ten maleńki ruch.
Do skutku.
A może to ja mam się dać znaleźć? Albo po prostu będę znaleziona wcześniej czy później, a cała reszta to pycha i chęć działania, kontroli sytuacji?
Jednego prowadzi łagodnie i daje się poznać przez piekno przyrody i lekki szmer wiatru a innego zrzuca z impetem z konia i przy okazji oślepia
dla mnie kluczowe jest to, że Bóg chce naszego dobra
nie manipuluje, ale poprzez różne wydarzenia, słowa, ludzi pokazuje różne rzeczy (objawia
Siebie), "wyciąga rękę" i czeka na wolną odpowiedź
Im lepiej znamy Prawdę tym bardziej pełna wolności jest nasza decyzja, czy iść za Bogiem, czy nie.
Dopisek: tak rozumiem modlitwę wstawiennicza.
Pokornie prosić i nawet Krzyżem leżeć a nic nie trzeba mówić.
Miałam zwyczajną teleporadę dr.o podczas rozmowy powiedział o kurka szatański nr.w pani kod się wygenerował.
Numer jak numer mówię ważne leki. Nic mi ten numer nie zrobi bo mój Bóg to większy od tego co ten ma.
I zaczął to ja pani powiem ten pani Bóg skopał mnie na moim własnym boisku.
Rozumie pani??.
Noe zostawił cienia niepewności ani złudzeń.
Ja nie rozumiem mówię.
Bo ten pani Bóg to serio on tu rządzi kto ma żyć a kto zejść .
Hmm.
No bo pani był teraz przypadek nikt absolutnie nikt z tej choroby nie wyszedł. Rozumie pani? Nikt.
No i??
No i mieli rodzice jakiś znajomych zaczęli się modlić pani, grupka ludzi się modlila za to dziecko.
I pani co? I co??
I przyszła ta matka i pokazuje mnie te wyniki i to dziecko a tam po chorobie śladu nima!!
No i mówię Panie doktorze co ty teraz z tym zrobisz??
A on mowi no co ja Go teraz poznaję bo chcę żeby teraz On był moim Bogiem.
No pani nima wyjścia.
Tak mnie skopał... Tak mnie skopał.
Mi to osobiście bardziej przeszkadza, niż pomaga takie językowe zdrobnienia w nawiązaniu do ziemskich rodziców (choć rozumiem i czuję ten wzorzec). I tak jak do swoich rodziców nie powiem Ojcze, Matko, tak w sferze duchowej jak najbardziej mi odpowiada i oddaje moje nastawienie.
Mam postawę w relacji Bóg/Stwórca, Ojciec vs. ja/człowiek. że jest ona jedyna i niepowtarzalna, pełna zaufania, bezpieczeństwa, wolności, szacunku i miłości. Wyjątkowa i piękna.
Tylko On mnie zna naprawdę, tylko Jemu w pełni się zwierzam i zawierzam.