A jasne. Dlatego mam takiego jednego, co nagminnie kradnie cukier i chrupie surowy makaron.
no, cukier w przyrodzie nie występuje, więc jest trochę oszustwem, jak chipsy
W ogóle nasze jedzenie nijak nie przypomina tego, które występuje w naturze. I dzieci najchętniej wybiorą to, co przetworzone, słodkie i tłuste. Dzieci w ogóle mają swoje smaki, bo tak zostały zaprojektowane przez naturę. W wieku niemowlęcym bobas otwiera paszczę raczej bezrefleksyjnie, ufa mamie, nieczęsto zdarza się, że coś mu nie posmakuje. Naturalne natomiast kiedyś było, że kilkulatek zaczynał sam eksplorować przestrzeń i stąd niechęć do nieznanych smaków- gdyby został z niemowlęcą ciekawością to by się najadł trujących roślin i cześć pieśni. Dlatego wiek przedszkolny/ szkolny to nie jest czas na poznawanie nowych rzeczy. Da się, ale jest to trudne. Prędzej się uda przemycanie pewnych produktów w znanych potrawach albo zdrowsze wersję znanych dań. Stołówka w Leżajsku- super sprawa. Ale jak im się udaje za 3,5 zł podawać dzieciom orzechy, różnorodne owoce, dobre zboża do posiłków to ja nie wiem. To są piekielnie drogie rzeczy. W ogóle niedługo zdrowa żywność to będzie luksus. Dziś kupiłam na straganie trzy ogórki, trzy papryki i kalafiora i zapłaciłam 39 zł. A to mój przepis na ciastka-
2.5 szklanki płatków owsianych (i teraz wszystko zależy od płatków, czasami jak wychodzi za rzadkie ciasto to dodaję jeszcze trochę- ok pół szklanki)- tak samo nadają się płatki jaglanej, błyskawiczne, górskie itp ale każde ciasteczka wyjdą nieco inne w smaku
5 łyżek cukru, ksylitolu albo innego słodzidła
2 łyżki mąki Łyżeczka proszku do pieczenia
100 g miękkiego masła Duża łycha masła orzechowego
2 jajka
Dowolne dodatki - rodzynki, orzechy, kawałki czekolady, suszone owoce, wiórki kokosowe Zagnieść, łyżka rozłożyć na blachę z spłaszczyć, pięć na rumiano w 180 st
To nie musi być odruch ze strony organizmu, psychika też potrafi nami sterować. A natka, kasza, to są rzeczy, które intensywnie, charakterystycznie. pachną i dlatego trudno się je je dziecku. Dodatkowo natka w zupie zmienia konsystencję, nie chrupie i drapie. Ja nie lubię... Dzięki Bogu nigdy nie wąchałam, nie jadłam, nie oglądałam czerniny. Nie dałabym rady. W ogóle jestem jakoś tam wyjątkiem- każde wakacje spędzałam u babci, bicie świń, kur, to była sprawa na porządku dziennym. Powinnam być zahartowana. Tymczasem mam wielki problem z mięsem, krzyk zabijanej świni mam ciągle w uszach. Mam męża wędkarza, do ryby podchodzę gdy ta sobie leży poporcjowana w wysprzątanej kuchni. Mogę ją nawet zrobić w galarecie, ponoć nawet smacznie, ale robię bez próbowania i nie jem. Galareta mnie odrzuca.
U nas sprawdza się jedno: warzywa paręnaście minut do podjadania przed posiłkiem. Ale rzadko pamiętam i nie jestem przekonana, że chce nauczyć podjadania.
Komentarz
Niestety tak to nie dziala
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=2982063092105918&id=1680537605591813
Dzieci w ogóle mają swoje smaki, bo tak zostały zaprojektowane przez naturę. W wieku niemowlęcym bobas otwiera paszczę raczej bezrefleksyjnie, ufa mamie, nieczęsto zdarza się, że coś mu nie posmakuje. Naturalne natomiast kiedyś było, że kilkulatek zaczynał sam eksplorować przestrzeń i stąd niechęć do nieznanych smaków- gdyby został z niemowlęcą ciekawością to by się najadł trujących roślin i cześć pieśni. Dlatego wiek przedszkolny/ szkolny to nie jest czas na poznawanie nowych rzeczy. Da się, ale jest to trudne. Prędzej się uda przemycanie pewnych produktów w znanych potrawach albo zdrowsze wersję znanych dań.
Stołówka w Leżajsku- super sprawa. Ale jak im się udaje za 3,5 zł podawać dzieciom orzechy, różnorodne owoce, dobre zboża do posiłków to ja nie wiem. To są piekielnie drogie rzeczy. W ogóle niedługo zdrowa żywność to będzie luksus. Dziś kupiłam na straganie trzy ogórki, trzy papryki i kalafiora i zapłaciłam 39 zł.
A to mój przepis na ciastka-
2.5 szklanki płatków owsianych (i teraz wszystko zależy od płatków, czasami jak wychodzi za rzadkie ciasto to dodaję jeszcze trochę- ok pół szklanki)- tak samo nadają się płatki jaglanej, błyskawiczne, górskie itp ale każde ciasteczka wyjdą nieco inne w smaku
Łyżeczka proszku do pieczenia
Duża łycha masła orzechowego
Zagnieść, łyżka rozłożyć na blachę z spłaszczyć, pięć na rumiano w 180 st
dostawałem odruchu wymiotnego na zapach kaszy gryczanej cz czerniny
to raczej były odruchy organiczne, coś organizmowi nie pasowało w tych potrawach
Dzięki Bogu nigdy nie wąchałam, nie jadłam, nie oglądałam czerniny. Nie dałabym rady.
W ogóle jestem jakoś tam wyjątkiem- każde wakacje spędzałam u babci, bicie świń, kur, to była sprawa na porządku dziennym. Powinnam być zahartowana. Tymczasem mam wielki problem z mięsem, krzyk zabijanej świni mam ciągle w uszach. Mam męża wędkarza, do ryby podchodzę gdy ta sobie leży poporcjowana w wysprzątanej kuchni. Mogę ją nawet zrobić w galarecie, ponoć nawet smacznie, ale robię bez próbowania i nie jem. Galareta mnie odrzuca.
Edit- literówki
czerniny nie zjem,
podroby także stanowią barierę
U nas sprawdza się jedno: warzywa paręnaście minut do podjadania przed posiłkiem. Ale rzadko pamiętam i nie jestem przekonana, że chce nauczyć podjadania.