Jakbym choć raz usłyszała od męża to co Ty tu wypisujesz, to bym też nie miała żadnej ochoty na seks z nim i na wspólne życie. Po co Ty w ogóle wchodziłeś w małżeństwo? By unieszczęsliwić kobietę i dzieci?
święci którzy chcieli pójść do zakonu a najpierw zawarli małżeństwo to między innymi pierwsza polska stygmatyczka św. Dorota z Mątowów, matka dziewięciorga dzieci, św. Brygida patronka Europy, zakonodawczyni i matka ośmiorga dzieci i św. Rita, której przedstawiać nie trzeba. i pewnie wielu innych, których nie znam.
życie pisze czasem różne scenariusze.
to nie chodzi o to że żona czy ja nie ma nie mamy ochoty, tylko że nie mamy POTRZEBY. a to zasadnicza różnica. jak mówi św. Szarbel: Bogactwo mierzy się brakiem twoich potrzeb, a nie ceną tego co posiadasz. założyłem temat gdzie są Orędzia tego wielkiego zakonnika, polecam wszystkim.
ps gdybyś wiedziała co wyprawia moja żona, to byś zrozumiała kto tu kogo unieszczęśliwia.
Chłopie, Bóg powołuje cię do czegoś więcej już teraz. Przewin dziecko, rozmasuj ciężarnej żonie stopy. Nie wiem czemu śpisz na macie- masz żonę, powinieneś spać z nią - wspólnota loża i stołu są podstawą rodziny. Zaraz ci synek podrośnie, potrzeba będzie nauczyć go jeździć rowerem, zabrać na wycieczkę, nad jezioro, czytać razem książki. I to jest twoje pierwsze zadanie a nie duchowe książki.
Pytanie proste dlaczego ty nie chcesz seksu i dlaczego twoja żona nie chce seksu. Motywacja do takiego zaniechania może być całkiem odmienna i u twojej żony wcale nie musi wynikac z pogłębiania życia duchowego. Moim zdaniem jeśli Bóg mnie powołał do małżeństwa to nie powołał mnie do życia w celibacie. I moim zdaniem Bóg się nie myli. Do życia w celibacie są zobowiązane osoby które nie są w małżeństwie. Wierzące. Małżonkowie nie są do tego powołani. Czy to jest dobre że zamiast budowania relacji z żoną i dziećmi mąż się zagłębia w książki o duchowości dla zakonników i pustelników? Mam spore wątpliwości. Myślę że dla małżonków jest inna duchowość i owszem można myśleć o tym żeby po śmierci współmałżonka albo po odchowaniu dzieci ( za zgodą małżonka/ki) realizować swoje powołanie w zakonie, ale najpierw trzeba być przede wszystkim mężem/ żoną i rodzicem i na full rozwijać te cele które są dobre dla rodziny i dla budowania związku. A mam wrażenie że ty rozwijasz swoje ego. Myślę że jeśli ktoś nie szanuje tego co mu Pan Bóg dał, czyli żony, dzieci i nie realizuje swojego powołania za które jest odpowiedzialny to Bóg go za to rozliczy. Nie rozumiem twierdzeń tego typu że powołanie do realizacji tak ważnych zadań i w tak kluczowych sprawach jak małżeństwo albo kapłaństwo czy życie zakonne może być zmienne i że Bóg najpierw powołuje kogoś np do kapłaństwa a potem zmienia zdanie. To człowiek nie potrafi dorosnąć do swojego powołania i szuka usprawiedliwień.
Jeszcze jedno dopiszę. Bycie ojcem to nie jest koniec bycia członkiem założonej przez siebie rodziny. Równie ważna jest rola babci i dziadka, która przychodzi naturalnie kiedy rodzą się wnuki. Nie wiem jak z zakonu kontemplacyjnego można pełnić rolę dziadka wnukom. Ale po moich dzieciach widzę że relacje z moimi i męża rodzicami są ważne dla nich.
A Ty @KatolickiAmiszu stanąłeś na drodze swojej żony, może jesteś jej do zbawienia potrzebny? Jesteś też odpowiedzialny za jej drogę, w końcu jesteście małżeństwem.
Masz niezłą lekcję pokory! Z tego co piszesz wiesz o kogo powinieneś walczyć a nie szukać wyżej i dalej. Powodzenia
"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę."
Człowiek, czyli nie sam mężczyzna i nie sama kobieta, ale wspólny ich związek. Ta relacja miłości między nimi, miłości bezwarunkowej i wiecznej, jest właśnie obrazem Boga. Z czasem oczywiście to popsuliśmy ale warto pracować nad naprawą, bo to jest sens naszego życia.
gdybyś wiedziała co wyprawia moja żona, to byś zrozumiała kto tu kogo unieszczęśliwia.
Kobieta prawdopodobnie jest na skraju wytrzymałości nerwowej a to oznacza że jeszcze ją obchodzi to małżeństwo.
A Ciebie zachęcam do zgłębienia tematu ducha fałszywej pobożności. To co tutaj piszą o wypełnieniu wpierw obowiązków stanu (miłość i szacunek do żony) to sedno.... nie nazwałabym miłością praktykowania zimnej anoreksji emocjonalnej z egoistycznym przekonaniem że to dobre i Bóg tego pragnie.... To zalatuje jakąś socjopatią i narcyzmem religijnym.
To powinien zauważyć podczas rachunku sumienia. Mało możliwe, by ktoś niby tak skupiony na swoim rozwoju duchowym nie potrafił zrobić porządnie rachunku sumienia.
Niekoniecznie. Spowiednik jest niestety tylko powiernikiem tego co mówi penitent, bazuje na tym co słyszy. A penitent i tak słyszy to co chce usłyszeć....
No i różni są spowiednicy. Niektórzy są cały czas w kosmosie, wcale nie muszą odlatywać
Czy ktoś tak nastawiony na własny rozwój chodzi do przypadkowych księży, którzy nie wiedzą nawet czy on ma rodzinę? Nie ma kierownika w tym swoim rozwoju?
Napisali Ci już tutaj wszystko. Ja dodam to co mi kiedyś ksiądz na spowiedzi powiedział: ciągle tylko mówisz "ja, ja , ja - myślę, czuję, pragnę, czytam, itp.". A może przestań myśleć o sobie i zacznij o tych, którym jesteś winien miłość, uwagę, troskę? Dążysz do wykoncypowanego przez siebie ideału życia i własnego "ja", a ludzi obok siebie traktujesz jak przeszkody w tym dążeniu. A przecież : "Jeśli ktoś mówi: „kocham Boga”, a nienawidzi brata, jest kłamcą. Bo kto nie miłuje brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi."
I te przykłady żon, które stały się zakonnicami, weź sobie do serca - najpierw miały po kilkoro dzieci i trudnych mężów...
BTW Boga też traktujesz jak "pomocnika w dążeniu do mojej doskonałości" - myślisz, że wiesz co On planuje wobec Ciebie (oczywiście wieeeeelkie rzeczy w celibacie), a przecież to wbrew faktom: jesteś w małżeństwie, masz żonę i dzieci. W Neo jest takie powiedzenie: Bóg mówi głównie przez fakty. "Natchnienia i intuicje" mogą być wytworem naszych marzeń...
@KatolickiAmisz, może pomocne w uporządkowaniu zasad małżeństwa tradycyjnego będą wykłady dla rodzin FSSPX:
O właściwej hierarchii, o roli męża - żony, o wstrzemięźliwości, a temperamentach- z katolickiego punktu widzenia. Na yt cała playlista powinna się pokazać.
Komentarz
Po co Ty w ogóle wchodziłeś w małżeństwo? By unieszczęsliwić kobietę i dzieci?
święci którzy chcieli pójść do zakonu a najpierw zawarli małżeństwo to między innymi pierwsza polska stygmatyczka św. Dorota z Mątowów, matka dziewięciorga dzieci, św. Brygida patronka Europy, zakonodawczyni i matka ośmiorga dzieci i św. Rita, której przedstawiać nie trzeba. i pewnie wielu innych, których nie znam.
życie pisze czasem różne scenariusze.
to nie chodzi o to że żona czy ja nie ma nie mamy ochoty, tylko że nie mamy POTRZEBY. a to zasadnicza różnica. jak mówi św. Szarbel: Bogactwo mierzy się brakiem twoich potrzeb, a nie ceną tego co posiadasz. założyłem temat gdzie są Orędzia tego wielkiego zakonnika, polecam wszystkim.
ps gdybyś wiedziała co wyprawia moja żona, to byś zrozumiała kto tu kogo unieszczęśliwia.
Zaraz ci synek podrośnie, potrzeba będzie nauczyć go jeździć rowerem, zabrać na wycieczkę, nad jezioro, czytać razem książki. I to jest twoje pierwsze zadanie a nie duchowe książki.
Moim zdaniem jeśli Bóg mnie powołał do małżeństwa to nie powołał mnie do życia w celibacie. I moim zdaniem Bóg się nie myli.
Do życia w celibacie są zobowiązane osoby które nie są w małżeństwie. Wierzące. Małżonkowie nie są do tego powołani.
Czy to jest dobre że zamiast budowania relacji z żoną i dziećmi mąż się zagłębia w książki o duchowości dla zakonników i pustelników? Mam spore wątpliwości. Myślę że dla małżonków jest inna duchowość i owszem można myśleć o tym żeby po śmierci współmałżonka albo po odchowaniu dzieci ( za zgodą małżonka/ki) realizować swoje powołanie w zakonie, ale najpierw trzeba być przede wszystkim mężem/ żoną i rodzicem i na full rozwijać te cele które są dobre dla rodziny i dla budowania związku. A mam wrażenie że ty rozwijasz swoje ego.
Myślę że jeśli ktoś nie szanuje tego co mu Pan Bóg dał, czyli żony, dzieci i nie realizuje swojego powołania za które jest odpowiedzialny to Bóg go za to rozliczy.
Nie rozumiem twierdzeń tego typu że powołanie do realizacji tak ważnych zadań i w tak kluczowych sprawach jak małżeństwo albo kapłaństwo czy życie zakonne może być zmienne i że Bóg najpierw powołuje kogoś np do kapłaństwa a potem zmienia zdanie. To człowiek nie potrafi dorosnąć do swojego powołania i szuka usprawiedliwień.
Masz niezłą lekcję pokory! Z tego co piszesz wiesz o kogo powinieneś walczyć a nie szukać wyżej i dalej.
Powodzenia
na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę."
A Ciebie zachęcam do zgłębienia tematu ducha fałszywej pobożności. To co tutaj piszą o wypełnieniu wpierw obowiązków stanu (miłość i szacunek do żony) to sedno.... nie nazwałabym miłością praktykowania zimnej anoreksji emocjonalnej z egoistycznym przekonaniem że to dobre i Bóg tego pragnie....
To zalatuje jakąś socjopatią i narcyzmem religijnym.
Spowiednik jest niestety tylko powiernikiem tego co mówi penitent, bazuje na tym co słyszy. A penitent i tak słyszy to co chce usłyszeć....
No i różni są spowiednicy. Niektórzy są cały czas w kosmosie, wcale nie muszą odlatywać
Wierz mi. Pawlukiewicz o tym mówił. Że człowiek podświadomie szuka ludzi którzy go podtrzymują w świecie chorej iluzji.
Ja dodam to co mi kiedyś ksiądz na spowiedzi powiedział: ciągle tylko mówisz "ja, ja , ja - myślę, czuję, pragnę, czytam, itp.". A może przestań myśleć o sobie i zacznij o tych, którym jesteś winien miłość, uwagę, troskę? Dążysz do wykoncypowanego przez siebie ideału życia i własnego "ja", a ludzi obok siebie traktujesz jak przeszkody w tym dążeniu. A przecież : "Jeśli ktoś mówi: „kocham Boga”, a nienawidzi brata, jest kłamcą. Bo kto nie miłuje brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi."
I te przykłady żon, które stały się zakonnicami, weź sobie do serca - najpierw miały po kilkoro dzieci i trudnych mężów...
W Neo jest takie powiedzenie: Bóg mówi głównie przez fakty. "Natchnienia i intuicje" mogą być wytworem naszych marzeń...
O właściwej hierarchii, o roli męża - żony, o wstrzemięźliwości, a temperamentach- z katolickiego punktu widzenia. Na yt cała playlista powinna się pokazać.