Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Młodzież i dzieci zupełnie nie radzą sobie"

edytowano październik 2022 w Ogólna

"Młodzież i dzieci zupełnie nie radzą sobie"

„W ostatnim czasie, szczególnie w okresie pandemii COVID-19, widzimy ogromne potrzeby związane ze zdrowiem psychicznym i emocjonalnym najmłodszej grupy społecznej, która – w naszej ocenie, doznała największego uszczerbku na zdrowiu” – powiedziała kierownik I Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji SPSK nr 1 w Lublinie prof. Hanna Karakuła-Juchnowicz.


  • Młodzież i dzieci zupełnie nie radzą sobie z dynamicznie zmieniającą się sytuacją gospodarczą, rodzinną, społeczną
  • Bardzo dużo zagrożeń czyha na dzieci w świecie wirtualnym
  • Nie ma zdrowia psychicznego bez zdrowia somatycznego
  • Rodzice często nie słuchają dzieci, tylko narzucają swoje zdanie

Przytoczyła statystyki, według których w ubiegłym roku 1496 dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia podjęło próbę samobójczą. Aż 127 z tych prób zakończyło się śmiercią. W stosunku do 2020 r. jest to wzrost odpowiednio o 77 proc. zachowań samobójczych oraz o 19 proc. zgonów.

Zdaniem psychiatry, rzeczywista liczba prób samobójczych może być wyższa, bo sama miewa pacjentów, który mają za sobą po parę prób, ale nie zostały one zgłoszone.

Prof. Karakuła-Juchnowicz podała, że na funkcjonującym w ramach kliniki oddziale psychiatrii dla dzieci i młodzieży regularnie jest po kilka-kilkanaście osób z anoreksją i zaburzeniami odżywiania, a ich liczba zwiększyła się lawinowo.

„Młodzież i dzieci zupełnie nie radzą sobie z dynamicznie zmieniającą się sytuacją gospodarczą, rodzinną, społeczną” – powiedziała. „Sytuacji, które doprowadzają młodzież do kryzysu emocjonalnego, jest bardzo wiele” – stwierdziła. Wymieniając częste powody kryzysów wskazała: rozwody rodziców, śmierć bliskich i mobbing w klasie.

„Bardzo dużo zagrożeń czyha na dzieci w świecie wirtualnym” – podała psychiatra dodając, że wśród pacjentów ma także ofiary cyberprzestępczości, cyberprzemocy i dzieci wykorzystane seksualnie. Niektóre za pośrednictwem internetu poznały dorosłe osoby podszywające się pod swoich rówieśników, które namówiły je do wysłania nagich zdjęć lub spotkań.

„To nie są rzeczy rzadkie i trwale zmieniają młodzież. Odbudowa wiary w drugiego człowieka to mozolny proces. Stąd pobyty u nas trwają od kilku tygodni do paru miesięcy” – powiedziała. „Jesteśmy drugim domem dla tych dzieci” – przyznała.

Jak poinformowała, oddział psychiatrii dla dzieci i młodzieży w ostatnich latach został powiększony z 12 do 22 łóżek. Ponadto, w ubiegłym roku w klinice utworzono także oddział dzienny, który sprawuje opiekę nad 15 dzieci. Natomiast kolejka chętnych do hospitalizacji wynosi ok. 40-50 osób.

Zapytana o wiek pacjentów odpowiedziała, że najczęściej do kliniki trafiają osoby między 13. a 18. rokiem życia. „To jest burzliwy okres, który Goethe nazywał okresem "burzy i naporu". To okres przemian fizycznych, mentalnych i intelektualnych” – wyjaśniła dodając, że do poradni rodzice przychodzą nawet z pacjentami 6-letnimi i młodszymi.

Leczenie, wyjaśniła prof. Karakuła-Juchnowicz, obejmuje nie tylko dziecko, ale też rodziców i środowisko szkolne. „Dziecko jest elementem systemu, dlatego patrzymy na system rodzinny i szkolny bardzo szeroko, analizujemy różne aspekty, żeby zobaczyć z czym niedomaga dziecko i system” – powiedziała.

Zwróciła też uwagę na rolę dobrej kondycji fizycznej, snu i diety. „Nie ma zdrowia psychicznego bez zdrowia somatycznego” – wyjaśniła.

Mówiąc o objawach, na które powinni zwracać uwagę rodzice zaniepokojeni stanem zdrowia swojego dziecka wymieniła: pogorszenie wyników w nauce i zaprzestanie wychodzenia z domu. Podkreśliła, że rodzina to pierwsze środowisko, które dziecku daje siłę. „Rodzice często nie słuchają dzieci, tylko narzucają swoje zdanie. Czasami trzeba zejść do poziomu "Myszki Miki", pooglądać z dziećmi bajki, przedyskutować i wysłuchać” – powiedziała, podkreślając rolę dialogu rodzica z dzieckiem.
____________

potwierdzam, żona co najmniej raz w miesiącu mówi że jakiś dzieciak po próbie jest na oddziale

ostatnio przywieźli chłopca 16 lat, po kłótni z rodzicami zapadła cisza w pokoju, ojciec wszedł do jego pokoju on juz wisiał na łóżku. Odratował go, bo akurat był ratownikiem.

Podziękowali 1Klarcia
«1

Komentarz

  • Problem jest bardzo poważny i rozbudowany. Tak naprawdę młodzież jest bardzo zagubiona. No chyba warto by było zacząć od prawdy. Dobrze by było upowszechnić podręcznik Roszkowskiego. Trzeba by też odkłamywać wszelkie błędy dotyczące Kościoła. 

    Co do psychiatrów i psychologów, to temat już dawno ich przerósł. Co oni mogą? Odwracać uwagę od rzeczywistości? Naszpikować psychotropami?
    Podziękowali 1Klarcia
  • Bardzo trudne problemy. Niemniej jako matka czwórki nastolatków i pamiętając jeszcze własne nastoletnie lata, śmiem wątpić, by Roszkowski by tu pomógł. Najważniejsze jest zaproszenie do szczerej, nieoceniającej rozmowy i zejście z piedestału rodzica. Nie po to, żeby rozmawiać z dziećmi jak z kolegami - wiadomo, że to przynosi więcej szkody niż pożytku. Raczej po to, żeby przyznawać się do własnych porażek i błędów, umieć za nie przeprosić.
    Owszem, rozmowy o aktualnej sytuacji na świecie i w kraju też są ważne, bo ta sytuacja wzbudza lęk i niepewność. Jednak mam wrażenie, że dla nastolatków najistotniejsze są ich własne problemy w relacjach z kolegami, z nauką szkolną, z ciałem zmieniającym się w okresie dojrzewania. 
    Ja te problemy mieliłam sama w swojej głowie, ewentualnie pisałam pamiętnik, ale ogólnie czułam się ogromnie zagubiona jako nastolatka i szczerze mówiąc, rodzice nie byli dla mnie żadnym punktem odniesienia - wydawali się bardzo dalecy od tych spraw i niespecjalnie zachęcali mnie do rozmów na trudne tematy. Staram się teraz stworzyć moim dzieciom klimat otwartości i widzę, że - przynajmniej na razie - daje to efekty. Przychodzą do mnie z naprawdę różnymi, nieraz wstydliwymi sprawami, o których ja nie śmiałabym kiedyś opowiadać rodzicom. 
  • edytowano październik 2022
    Jest ciężko mi się wydaje, tez przez to ze atmosfera w szkołach często jest trudna, są osoby, które są niesympatyczne, trudne i odbijają to na innych. Plotki, kłótnie, obgadywanie się, tworzenie atmosfery rywalizacji to wszystko według mnie się odbija na młodzież.
  • I pandemia według mnie pogłębiła problem samotności.
  • edytowano październik 2022
    M_Monia powiedział(a):
    Problem jest ze nawet bez pandemii młodzież psychicznie jest slabsza od własnych rodziców. To tylko pogłębiło ten problem. 

    dotyczy to nie tylko młodzieży
    tyle że ci rodzice jeszcze się trzymają, czasem ostatkiem sił wiedzą że mają zadanie do wykonania, młodym jest znacznie gorzej
    a dzieci to widzą i im to nie pomaga
    to złożony problem.
  • Dla mnie, taka rozmowa z młodzieżą, powodowała jakby zdzieranie warstw, którymi obudowane są problemy. Ta książka (HiT) pomogła mnie, abym mógł uświadomić sobie zakres i fundamenty na których zbudowana jest dzisiejsza bylejakość. Bo mamy straszne zakłamanie i bez głębszej analizy trudno jest odnaleźć się w tej rzeczywistości. Przynajmniej takiemu melancholikowi jak ja i moim dzieciom, które odziedziczyły tą moją "głęboką" naturę
    Podziękowali 1Klarcia
  • Co ma książka do samobójstw o czym wy mówicie
    Podziękowali 1Berenika
  • Myślę, że to nawet nie kwestia zahartowania, bo teraz jak ktoś chce też może się dobrze uczyć, solidnie pracowac- nie jest to niedostępne. Teraz jest problem mentalności - teraz ma być łatwo, lekko i przyjemnie, żeby się nie zmęczyć. 
    Na pewno jest to też kwestia kiepskiego jedzenia i słabszego zdrowia.
  • Też dużych różnic - jeden ma miliony drugi biedę klepie, kiedyś też to było, ale nie było internetu i nie było to tak widoczne dla młodych. Rodzice byli autorytetem większym.
    Podziękowali 1Klarcia
  • Ja mam takie poczucie ze najgorzej jest, gdy ludzie siebie ranią nawzajem. Takie pokazanie drugiemu, ze ten drugi jest gorszy, rywalizacja miedzy sobą… To jest według mnie bardzo męczące i dotyka zarówno szkoły jak i miejsca pracy
    Podziękowali 1Prayboy
  • @M_Monia Twoi rodzice pracowali po 10 godzin? Ja mam wrażenie, że teraz praca zabiera więcej czasu i rodzice są mniej czasu w domu niż byli ich rodzice. 
    Podziękowali 1formatka
  • Beta powiedział(a):
    @M_Monia Twoi rodzice pracowali po 10 godzin? Ja mam wrażenie, że teraz praca zabiera więcej czasu i rodzice są mniej czasu w domu niż byli ich rodzice. 
    Mój tato, pracując jako górnik, był w stanie utrzymać nas wszystkich - rodziców i 3 dzieci. 
    Dziś górnik nie jest w stanie utrzymać rodziny, dlatego żony zmuszone były iść do pracy 
  • To jest niestety też wynik ponad 20 letniego okresu traktowania dzieci jak pępki świata.
    Do tego komsumpcjonizm.
    Niestety,ale skok cywilizacyjny i ustrojowe zmiany,dobrobyt zawsze mają ofiary. w każdym społeczeństwie ,które zaczyna żyć w dobrobycie i cywilizacji tak było i tak jest i będzie 
    My ponad 20lat za "światem",te 20lat temu "świat" mierzył się z podobnym problemem.



  • edytowano październik 2022
    Bardzo ciekawa rozmowa, naprawdę polecam, nawet jeśli nie macie takiego doświadczenia wśród znajomych ani w ogóle nie podejrzewacie że w jakikolwiek sposób może Was temat dotyczyć (i nawet jeśli nie przepadacie za Karolem Paciorkiem - nie ma go dużo w tej rozmowie):




    Podziękowali 1Biznes Info
  • kociara powiedział(a):
    To jest niestety też wynik ponad 20 letniego okresu traktowania dzieci jak pępki świata.
    Do tego komsumpcjonizm.
    Niestety,ale skok cywilizacyjny i ustrojowe zmiany,dobrobyt zawsze mają ofiary. w każdym społeczeństwie ,które zaczyna żyć w dobrobycie i cywilizacji tak było i tak jest i będzie 
    My ponad 20lat za "światem",te 20lat temu "świat" mierzył się z podobnym problemem.



    Trudno się z tym zgodzić. Tak jakby to dotyczyło tylko zamożnych rodzin. 
  • Dokładnie tak 
    Dobrobyt to nie tylko miliony na koncie.
    To ogólnie możliwości ,jakie się ma 
    Wygoda życia,szybkie poznawanie sfer zarezerwowanych dla dorosłych itp.
    Brak wyzwań itp
  • edytowano październik 2022
    Prayboy powiedział(a):
    Co ma książka do samobójstw o czym wy mówicie
    Polecam przeczytać książkę. Są rzeczy opisane w tej książce, które tworzą szkodliwe warunki dla człowieka. Te rzeczy często wymuszają na wrażliwszych ludziach decyzję o samobójstwie. Np przemoc, zakłamanie, cenzura, seksualizacja. Struktury, które były tworzone po wojnie, nadal wydajnie funkcjonują. W sposób mistrzowski zdemaskował je i opisał Roszkowski. Czyta się fajnie, w niczym nie przypomina nudnych i ogłupiających podręczników do historii.

    Zgiełk który powstał przy opublikowaniu tej książki, jest potwierdzeniem prawdziwości tez w niej zawartych (!!!). Normalnie jest to wisienka na torcie całej tej sytuacji. Skrytykowany został fragment rozdziału, któremu przypisano znaczenie, którego nie miał. A sam rozdział jest harmonijną częścią (czyli powiązaną z innymi rozdziałami) książki, w której (bez fałszywych przypuszczeń) nie ma krytyki invitro. Jest za to opis metod zakłamania. Jedną z nich zastosowali ci, którzy wylewają pomyje na ten podręcznik. 

    edit: ja natomiast uważam że zrozumienie obecnej rzeczywistości jest kluczowe, aby pomóc osobom, które się w niej pogubiły. Osoby ze skłonnościami samobójczymi są tą wyjątkową grupą, dla której skuteczność metod używanych aby pomóc, ma szczególne znaczenie. Rodowód substancji psychoaktywnych, też ma swoje miejsce w wiadomym podręczniku. 

    Podziękowali 1Klarcia
  • Jak dla mnie byłoby duzo lzej gdyby młodzież była po prostu dla siebie życzliwa i dużo bardziej pomocna. Banał, ale lata szkolne jeszcze nie tak dawno za mną i pamietam, ze toksyczna atmosfera sprawiała ze ciężko się funkcjonowało.
  • Mi się wydaje, ze ciężko o prawdziwa przyjaźń. Ludzie są jak wilki, co nie znaczy ze przyjaźni nie ma, ale atmosfera bywa trudna, ciężka, każdy walczy o swoje.
  • Nie zawsze i nie wszędzie ale generalnie szkoły i nie tylko szkoły to raczej miejsca przetrwania niż miejsca przyjazne. Ludzie ludziom wilkami.
  • M_Monia powiedział(a):
    Moja mama przygarnęła do domu kobiete ( jakiś czas zapewniła schronienie do czasu gdy sytuacja się trochę uspokoiła) która była ofiarą przemocy domowej. Sama narażając się na zemstę przemociwca. 

    Nie widzę tego żeby w moim pokoleniu ktoś się na to zdobył. Raczej udawałby że nie jego sprawa.

    Nie uważam że świat jest już strasznie zły, ale na pewno jest większa samotność i większa znieczulica na rzecz większego egoizmu i mniejszych więzi społecznych. Także sąsiedzkich. 
    może już wystarczy tych spostrzeżeń…?
    Podziękowali 1Coralgol
  • Już 9 lat czy 10 lat temu był problem z atmosfera przynajmniej w mojej szkole, a teraz w erze tiktokow etc pewnie jest jeszcze ciężej. Miałam w rodzinie przypadek dziewczyny która przez towarzystwo jakie wpadła, nauczycieli jakich miała stała się chociaż świetna osoba, to gdzieś głęboko skrzywdzona mam wrażenie. Z nia już nie mam teraz kontaktu, ale zycze jej dobrze, ale niestety jej życie od poczatku było ciężkie, ale chociaż talent ma rozwinięty. Ja osobiście dużo cierpiałam w szkole, ale tez byłam innym człowiekiem i No… zle wspominam ten cały czas i przez moja winę i przez moje otoczenie
  • 42 lata temu... kolega w klasie pobił się z nauczycielem od matematyki, a jakiś czas później kolejny stoczył walkę na pięści z geografem. Młodego nauczyciela od fizyki będącego w zastępstwie zastraszano i prześladowano m.in. zakładając kosz na śmieci na głowę. Nauczycielce do kawy opakowanie wywołujące biegunkę wrzucono i kilka tygodni chora była. Dwa razy szkołą była podpalana, raz zniszczone zostały całkowicie wszystkie dzienniki pod koniec roku. W klasie mieliśmy złodzieja kieszonkowego, na szczęście naszych rzeczy raczej nie ruszał. Starsi koledzy potrafili molestować młodszych strasząc gwałtem. Pobicia były dość częste i niejednokrotnie uciekało się przez kuchnię, bocznymi drzwiami, żeby ominąć czekającą przed wejściem grupę agresorów.

    Jedyna różnica, że nauczyciel który przylał takiemu chuliganowi nie był ciągany po sądach. A jak odrzuciłem kamień którym rzucano do mnie i trafiłem delikwenta w łeb, to jeszcze się temu delikwentowi oberwało, że rozpoczyna burdy.

    Serio dzisiejsze szkoły są gorsze? Czy może wtedy nie było internetu który by się rozpisywał o wszystkich pierdołach?
    Podziękowali 1Klarcia
  • Bo młodzież nie ma stawianych granic. Zbyt dużo im wolno i się gubią. Żeby podejmować dobre wybory, najpierw trzeba się tego nauczyć.
  • A jak żyją dorośli?  Wszystkie decyzje są na zasadzie "najwyżej zmienię". Praca? Najwyżej zmienię. Zakup czegoś niby trwałego a świadomość, że bez problemu można zmienić. Przeprowadzki, zmiany pracy, małżonka.
    A co jest stałego w życiu młodego? 
    Ja cale dzieciństwo miałam stałych kolegów, przeprowadzki to były jednostki. Zmiana szkoły też tylko wtedy gdy wyprowadzka. Nie zaczynało się relacji co rusz od nowa. A teraz dzieci co 2 lata nowa szkoła, bo coś nie pasuje i trzeba zmienić. Nie ma rozwiazywania problemu, radzenia sobie, jest zmiana na nową szkołę. 

    Podziękowali 1Ata
  • Ja miałem 4 podstawówki, liceum, studium i 2 uczelnie wyższe. Także też dłużej z wyjątkiem liceum nie zagrzałem miejsca. Były to spore problemy, ale jasne postawienie granic przez rodziców działało cuda. Na moje protesty że inni, była odpowiedź "Ty nie jesteś inni". Ze skrajnie nieśmiałego dziecka stałem się asertywnym człowiekiem, zdolnym prowadzić swoją firmę i uczestniczyć w prezentacjach czy negocjacjach.

    A jeszcze o zmianach...
    Moja mama miała silna osobowość i dodatkowo wychowywałem się ze starszą siostrą. Wynikiem była chęć naśladowania ich, czyli zarówno robienie sobie kitek czy przymierzanie ubrań mamy. Z przerażeniem myślę jak dzisiaj postępowcy złamaliby mi życie zmieniając w kobietę.
    Podziękowali 1Klarcia
  • A Ty jak bys zareagował na takie przebieranki i kitki u syna? Pozwoliłbyś czy byś się bał, że łyknął tęczę?
  • Prawda, @Beta. Ale uważaliśmy to za plus - że mamy szerokie możliwości, otwarte drogi... Sama tak myślałam, przyznaję. A teraz małe dzieci mnie pytają, dlaczego mamy tak daleko do dziadków, tęsknią, ciągle pytają, kiedy pojedziemy (2,5h drogi). I jeszcze, czemu dziadkowie, wujkowie tak daleko się wyprowadzili :)
    Dorośli synowie też idą daleko i uważają to za plus. A ja tęsknię...
  • Beta powiedział(a):
    A Ty jak bys zareagował na takie przebieranki i kitki u syna? Pozwoliłbyś czy byś się bał, że łyknął tęczę?

    Przypominałbym że jest chłopcem i strój tego nie zmieni. Dzieci lubią się wygłupiać i ubierać różne rzeczy, zatem nie szukałbym tu głębszych znaczeń. Zresztą jedna z moich córek jest trochę taką chłopaczarą (sporty walki, rugby, skoki spadochronowe, strzelanie itd.). Zawsze jej powtarzam, że prawdziwa kobieta może to wszystko robić, podobnie jak dawniej kobiety broniły zamków pod nieobecność męża. Jeżeli kobieta ma być równorzędną partnerką, a nie maskotką, to musi mieć wiele różnych umiejętności. A nie ma to jak wspólna pasja np. weekendowe wypady na strzelnicę :)

    Co ciekawe znajome mojej córki podobnie jak ona mające chłopięcy styl, a których rodzice są lewicujący, już się określiły się jako chłopcy. Nie było wsparcia i właściwego zdefiniowania męskości i kobiecości. Szkoda.

  • edytowano październik 2022
    Myślę że słabość młodych wynika z nieustannej konkurencji we współczesnych czasach. Świat nastawiony jest na sukces i budowanie prestiżu. Jeśli ktoś słaby to ulega depresjom. Dzieci to łapią od dorosłych. Współcześni dorośli chowali się w większości gdzie to jeszcze nie było aż tak ważne. Natomiast w tej chwili dzieci są wyśmiewane za to że nie mają markowych ciuchów czy butów. 
    Jeszcze w domach gdzie rozmawia się z dziećmi i nie ma się pędu do podążania za modą i prestiżem jest się to w stanie jakiś ogarnąć, ale większość ludzi dorosłych sama ma problem z poczuciem wartości uzależnionym od stanu posiadania, osiąganych sukcesów, bycia kimś. W dodatku dojrzewanie to czas gdzie określa się swoją tożsamość a w świecie gdzie właściwie wszelkie zasady są płynne ciężko się określić. Jeśli wszystko wolno, mam być sobą do bólu a na tym etapie ciężko stwierdzić kim się jest to dojrzewanie staje się wręcz niemożliwe.
    W dodatku autorytetów brak. Brak oparcia w rodzicach, bo oni też często gonią za sukcesem i samorealizacją i brak im poczucia wartości. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.