Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Odpowiedzialność rodziców za zachowanie dzieci




Ciekawi mnie, jak w prawie jest ujęta odpowiedzialność rodziców za zachowanie i edukację dziecka, która się odbywa w szkole. Czy jeżeli rodzic wysyła dziecko do szkoły, to czy jest zobligowany do tego, aby nauczać je w domu - na przykład organizując odrabianie prac domowych. Podobnie z zachowaniem - w jakim stopniu rodzic odpowiada za to, jak dziecko zachowuje się w szkole?
«13

Komentarz

  • edytowano maj 2023
    "W świetle prawa oświatowego rodzice mają zapewnić dziecku jedynie miejsce do nauki, nie zaś odrabiać z nim zadania. Wielu psychologów uważa też, że to nauczyciel jest odpowiedzialny za to, aby zmotywować dziecko nie tylko do pracy na lekcjach, lecz także w domu. Musi je więc odpowiednio motywować. Ale stawianie dobrych ocen to za mało. Dziecku należy zadać do domu takie prace, które będzie umiało samodzielnie odrobić, i w takiej ilości, która nie zabierze mu całego wolnego czasu. Metoda ta, zwana metodą indywidualizacji, daje efekty, jednak trzeba pamiętać w jej przypadku o jednym. Odrabianie prac domowych jest jednocześnie pracą zespołową: nauczyciela, dziecka i jego rodziców. Pierwszy ma za zadanie właściwie rozpoznać możliwości każdego malucha i na tej podstawie dopasować mu zakres pracy. Ci ostatni natomiast muszą wspierać go i pomagać mu wdrażać zasady wyniesione ze szkoły w codziennej nauce. Wyniesione z domu wzorce zachowań czy doświadczenia rodziców mają bowiem duży wpływ na nastawienie ucznia do nauki danego przedmiotu."

    https://www.puchatek.pl/wsparcie-przy-odrabianiu-lekcji-ze-skrajnosci-w-skrajnosc-czesc-ii/

    Czyli rodzice nie muszą odrabiać z dziećmi lekcji, ale muszą wdrażać z nimi zasady przyniesione ze szkoły i brać udział w "grze zespołowej" z nauczycielem. A dlaczego "muszą"?
  • Prawo oświatowe:

    Art.  40.  [Obowiązki rodziców dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu]
    1. 
    Rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są obowiązani do:
    1) 
    dopełnienia czynności związanych ze zgłoszeniem dziecka do szkoły;
    2) 
    zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne;
    3) 
    zapewnienia dziecku warunków umożliwiających przygotowywanie się do zajęć;
  • Znalazłem jeszcze coś, co się nazywa "Europejska Karta Praw i Obowiązków Rodziców" i nie wiadomo, czym jest. Tutaj obowiązków jest cała masa:

    1. Rodzice mają prawo do pełnego dostępu do formalnego systemu edukacji dla swoich dzieci z uwzględnieniem ich potrzeb, możliwości i osiągnięć. Rodzice mają obowiązek zaangażowania się jako partnerzy w nauczaniu ich dzieci w szkole.
    2. Rodzice mają prawo dostępu do wszelkich informacji o instytucjach oświatowych, które mogą dotyczyć ich dzieci. Rodzice mają obowiązek przekazywania wszelkich informacji szkołom, do których uczęszczają ich dzieci, informacji dotyczących możliwości osiągnięcia wspólnych, (tj. domu i szkoły) celów edukacyjnych.
    3. Rodzice mają prawo wyboru takiej drogi edukacji dla swoich dzieci, która jest najbliższa ich przekonaniom i wartościom uznawanym za najważniejsze dla rozwoju ich dzieci. Rodzice mają obowiązek dokonania świadomego wyboru drogi edukacyjnej, jaką ich dzieci powinny zmierzać.
    4. Rodzice mają prawo domagania się od formalnego systemu edukacji tego, aby ich dzieci osiągnęły wiedzę duchową i kulturową. Rodzice maj ą obowiązek wychowywać swoje dzieci w poszanowaniu i akceptowaniu innych ludzi i ich przekonań.
    5. Rodzice mają prawo wpływać na politykę oświatową realizowaną w szkołach ich dzieci. Rodzice mają obowiązek osobiście włączać się w życie szkół ich dzieci i stanowić istotną część społeczności lokalnej
    6. Rodzice i ich stowarzyszenia mają prawo wydawania opinii i przeprowadzania konsultacji z władzami odpowiedzialnymi za edukację na wszystkich poziomach ich struktur. Rodzice mają obowiązek tworzyć demokratyczne, reprezentatywne organizacje na wszystkich poziomach. Organizacje te będą reprezentowały rodziców i ich interesy.
    7. Rodzice mają prawo do pomocy materialnej ze strony władz publicznych, eliminującej wszelkie bariery finansowe, które mogłyby utrudnić dostęp ich dzieci do edukacji. Rodzice mają obowiązek poświęcać swój czas i uwagę swoim dzieciom i ich szkołom, tak aby wzmocnić ich wysiłki skierowane na osiągnięcie określonych celów nauczania.
    8. Rodzice mają prawo żądać od odpowiedzialnych władz publicznych wysokiej jakości usługi edukacyjnej. Rodzice maj ą obowiązek poznać siebie nawzajem, współpracować ze sobą i doskonalić swoje umiejętności "pierwszych nauczycieli" i partnerów w kontakcie: szkoła-dom.
  • edytowano maj 2023
    Rodzice mają obowiązek poznać siebie nawzajem - to mi się najbardziej podoba.

    Brakuje punktu o tym, że rodzice mają obowiązek regularnie oddawać stolec.
    Podziękowali 1Modnightwalker
  • DaddyPig powiedział(a):

    Czyli rodzice nie muszą odrabiać z dziećmi lekcji, ale muszą wdrażać z nimi zasady przyniesione ze szkoły i brać udział w "grze zespołowej" z nauczycielem. A dlaczego "muszą"?
    Nie odrabiamy z dziećmi lekcji. Bywało, że dziecko nie umiało czegoś zrobić, wtedy wysyłaliśmy wiadomość do nauczyciela, że próbowało, ale nie umiało. 
    Uważam, że wspólpraca ze szkołą jest korzystna dla dziecka. Jak ktoś nie chce współpracować, to lepiej niech uczy sam, bo posyłając do szkoły a jednocześnie negując zasady szkolne szkodzi dziecku.
  • Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Ale nie ma przymusu kontynuowania nauki w domu po powrocie ze szkoły. Polskie prawo wymaga tylko tego, aby dziecko miało biurko i lampę.
  • DaddyPig powiedział(a):
    Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Da się negocjować nieposyłanie. Problem jest przy przekraczaniu 50% nieobecności, ale i to jest do przeskoczenia. 
  • DaddyPig powiedział(a):
    Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Ale nie ma przymusu kontynuowania nauki w domu po powrocie ze szkoły. Polskie prawo wymaga tylko tego, aby dziecko miało biurko i lampę.
    1. Nie, nie ma przymusu posyłania do szkoły.
    2. Jasne, to kwestia tego co jest dla kogo istotne i ile konkretne dziecko jest w stanie zapamiętać na lekcji.
  • Wilfrid powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Da się negocjować nieposyłanie. Problem jest przy przekraczaniu 50% nieobecności, ale i to jest do przeskoczenia. 
    Jak można obejsc frekwencję poniżej 50%? To mnie interesuje
    Podziękowali 1Avq
  • Przecież cytowałem Prawo Oświatowe:

    Art.  40.  [Obowiązki rodziców dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu]
    1. 
    Rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są obowiązani do:
    1) 
    dopełnienia czynności związanych ze zgłoszeniem dziecka do szkoły;
    2) 
    zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne;
  • Mateusz powiedział(a):
    Wilfrid powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Da się negocjować nieposyłanie. Problem jest przy przekraczaniu 50% nieobecności, ale i to jest do przeskoczenia. 
    Jak można obejsc frekwencję poniżej 50%? To mnie interesuje
    W prawie jest zapisane, że uczeń będzie nieklasyfikowany, jeśli ma za mało ocen i to wynika z tego, że ma frekwencję poniżej 50%.
    Więc jeśli ma wystarczającą liczbę ocen do klasyfikacji, to frekwencja nie ma znaczenia.
    A nawet jeśli ma za mało ocen, ale to nie wynika z jego frekwencji, to też jest ok (tylko ze to przypadek ciężki do udowodnienia).
    Oczywiście dyrekcja zawsze może się przyczepić, że nie jest realizowany obowiązek szkolny, ale tu nie wiem, jakie są kryteria.
  • Ciekawe ilu rodziców zrezygnowałoby z edukacji swoich dzieci, gdyby nie było obowiązku?
    Podziękowali 2asiao Biznes Info
  • Beta powiedział(a):
    Ciekawe ilu rodziców zrezygnowałoby z edukacji swoich dzieci, gdyby nie było obowiązku?
    W Finlandii nie ma obowiązku od 15 roku życia, a i tak niemal wszyscy chodzą.
    Podziękowali 1formatka
  • Wilfrid powiedział(a):
    Mateusz powiedział(a):
    Wilfrid powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    Nie są się "nie posyłać", bo jest to przymusowe.

    Da się negocjować nieposyłanie. Problem jest przy przekraczaniu 50% nieobecności, ale i to jest do przeskoczenia. 
    Jak można obejsc frekwencję poniżej 50%? To mnie interesuje
    W prawie jest zapisane, że uczeń będzie nieklasyfikowany, jeśli ma za mało ocen i to wynika z tego, że ma frekwencję poniżej 50%.
    Więc jeśli ma wystarczającą liczbę ocen do klasyfikacji, to frekwencja nie ma znaczenia.
    A nawet jeśli ma za mało ocen, ale to nie wynika z jego frekwencji, to też jest ok (tylko ze to przypadek ciężki do udowodnienia).
    Oczywiście dyrekcja zawsze może się przyczepić, że nie jest realizowany obowiązek szkolny, ale tu nie wiem, jakie są kryteria.
    Niekoniecznie.
    To nauczyciel ocenia,czy ma podstawy 
    Oceny wcale taka podstawa być nie muszą.
    Uczeń może mieć i 5 ocen a frekwencję poniżej 50 proc obecności a dostanie neikasyfikacja,bo nauczyciel uzna,że nie ma podstaw do klasyfikacji ucznia
  • DaddyPig powiedział(a):
    Przecież cytowałem Prawo Oświatowe:

    Art.  40.  [Obowiązki rodziców dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu]
    1. 
    Rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są obowiązani do:
    1) 
    dopełnienia czynności związanych ze zgłoszeniem dziecka do szkoły;
    2) 
    zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne;
    Ale jest też coś takiego jak edukacja domowa.
    Więc jak widać nawet przymusu chodzenia do szkoły nie ma
  • @kociara Tak precyzyjnie to:

    Art. 44k. sys. oświaty

    Nieklasyfikowanie ucznia

    1.
    Uczeń może nie być klasyfikowany z jednego, kilku albo wszystkich zajęć edukacyjnych, jeżeli brak jest podstaw do ustalenia śródrocznej lub rocznej oceny klasyfikacyjnej z powodu nieobecności ucznia na tych zajęciach przekraczającej połowę czasu przeznaczonego na te zajęcia w okresie, za który przeprowadzana jest klasyfikacja.
  • ED jest realizowaniem obowiązku szkolnego poza szkołą.
  • Jeśli mam podstawę do wystawienia oceny to tak  robię. Przyznaję, że rzadko nie mam. U mnie uczniowie mają bardzo dużo ocen.
     Nawet jeśli wylecą nieobecności to podstawa jest. 

    Warunek jeden- aktywny nauczyciel
  • Jak mając dzieci w ed rodzice
    DaddyPig powiedział(a):
    muszą wdrażać z nimi zasady przyniesione ze szkoły i brać udział w "grze zespołowej" z nauczycielem. 
    ?
    Nie mam dzieci w ed, ale na logikę to tacy rodzice nie muszą. Bo jak? Jak dziecko niechodzące do szkoły przynosi z niej jakieś zasady? Albo na czym miałaby polegać "gra zespołowa" z nauczycielem, który nie uczy nie dziecka? 
  • edytowano maj 2023
    To jeszcze raz wkleję, że rodzic jest zobowiązany do "zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne;" Czyli mamy obowiązek przywozić dziecko do szkoły. Nie mamy obowiązku angażować się w pracę edukacyjną lub wychowawczą, którą prowadzą nauczyciele.

    Weźmy na przykład uwagi w dzienniczku. Nie wiem, czy nadal się je wpisuje, czy to idzie jakoś przez dziennik elektroniczny. Pamiętam, że rodzic miał się pod nimi podpisać. Tymczasem rodzic może się podpisać, ale nie musi. Może się zalogować do dziennika elektronicznego, ale nie musi. Może przychodzić na wywiadówki, ale nie musi. Nie ma żadnej normy, która by go do tego obligowała.

    Oczywiście, szkoła może wystąpić do sądu rodzinnego wykazując, że rodzic nie współpracując z nią dopuszcza się zaniedbania opieki nad dzieckiem. Art. 96. § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mówi:

    Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotować je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień.

    Swoją drogą ciekawe, że nie ma tu mowy o edukacji, czy rozwoju intelektualnym. Ciekawe, jakie jest orzecznictwo w takich sprawach.
    Podziękowali 1malagala
  • DaddyPig powiedział(a):
    Nie mamy obowiązku angażować się w pracę edukacyjną lub wychowawczą, którą prowadzą nauczyciele.

    Weźmy na przykład uwagi w dzienniczku. Nie wiem, czy nadal się je wpisuje, czy to idzie jakoś przez dziennik elektroniczny. Pamiętam, że rodzic miał się pod nimi podpisać. Tymczasem rodzic może się podpisać, ale nie musi. Może się zalogować do dziennika elektronicznego, ale nie musi. Może przychodzić na wywiadówki, ale nie musi. Nie ma żadnej normy, która by go do tego obligowała.

    Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi?

    To że coś nie jest prawnym obowiązkiem nie powoduje, że rodzic nie powienien tego robić. Co dobrego może przynieść brak współpracy rodziców ze szkołą w zakresie edukacji i wychowania dziecka? 





    Podziękowali 3Kacha Biznes Info Coralgol
  • Ciekawy temat!
  • W praktyce rodzic, jeżeli taka jego wola, może w ogóle nie odpowiadać za swoje dziecko w szkole. Przy okazji może jeszcze nawymyślać wszystkim, którzy chcieli by go taką odpowiedzialnością obarczyć. Bez względu na to czy byłby to nauczyciel, czy inny rodzic. Jesteśmy na etapie, że tylko przemoc działa.

    I dlatego problem właściwy to taki: co inni rodzice mają zrobić, aby uchronić swoje dzieci. I jest trudno gdy jest ich mniej a patologia ma przewagę liczebną.
  • A czy jeśli dziecko źle się zachowywało będąc w domu kolegi/koleżanki, pod opieką jego rodziców, to rodzicom dziecka nic do tego?
  • > To że coś nie jest prawnym obowiązkiem nie powoduje, że rodzic nie powienien tego robić.

    Państwo nie pyta rodziców, czy chcą, aby ich dzieci były nauczanie w takim wymiarze czasowym, jak to robi szkoła i takich treści, jakie są w programie. Jest to przymus, któremu rodzice muszą się podporządkować. Co zabawniejsze, rodzice muszą płacić za utrzymanie szkół ze swoich podatków. Jest więc to forma ubezwłasnowolnienia.  Oczywiście, że możemy podejść do tego w sposób pozytywny, jak postulował Jacek Kaczmarski:

    Jeśli kochasz swoją budę,
    To pokochaj łańcuch swój!
    Śmierdzi gnojem twój ogródek?
    Przecież to twój własny gnój!

    Możemy wzbudzać w sobie miłość do łańcucha, który mamy na szyi i my i nasze dzieci. Ale to jest jest tak, że powinniśmy go kochać.

    > Co dobrego może przynieść brak współpracy rodziców ze szkołą w zakresie edukacji i wychowania dziecka? "

    To, co nazywasz współpracą, nie jest działaniem dwustronnym. Ty możesz podporządkować się szkole, ale szkoła nie podporządkuje się Tobie. Czy jest pozytywne, że jako matka stawiasz się niżej w hierarchii, niż instytucja? Ja osobiście bym tego nie chciał robić.

    Powiedzmy sobie także, że zaangażowanie rodziców jest czysto pozorne, Szkoła może doskonale sobie bez nich poradzić. Ale skoro się napraszają, to daje im się jakieś nieistotne zadania, aby odciążyli nauczyciela, czy obniżyli koszty,
  • > czy jeśli dziecko źle się zachowywało będąc w domu kolegi/koleżanki, pod opieką jego rodziców, to rodzicom dziecka nic do tego?

    Wizyta u koleżanki jest dobrowolna i wyraża wzajemną sympatię. Oczywiście, że jeżeli dojdzie do konfliktu, to rodzic powinien pomóc dziecku, aby przez nierozsądne zachowanie nie utraciło przyjaciółki.
  • DaddyPig powiedział(a):
    > To że coś nie jest prawnym obowiązkiem nie powoduje, że rodzic nie powienien tego robić.

    Państwo nie pyta rodziców, czy chcą, aby ich dzieci były nauczanie w takim wymiarze czasowym, jak to robi szkoła i takich treści, jakie są w programie. Jest to przymus, któremu rodzice muszą się podporządkować. Co zabawniejsze, rodzice muszą płacić za utrzymanie szkół ze swoich podatków. Jest więc to forma ubezwłasnowolnienia.  

    Naprawdę nie rozumiem z czym masz problem. Jesteś przeciwny powszechnej edukacji? Minimum wiedzy, którą każde dziecko ma okazję zdobyć dzięki szkole to za dużo? Edukacja to ubezwłasnowolnienie? 

    DaddyPig powiedział(a):

    > Co dobrego może przynieść brak współpracy rodziców ze szkołą w zakresie edukacji i wychowania dziecka? <

    To, co nazywasz współpracą, nie jest działaniem dwustronnym. Ty możesz podporządkować się szkole, ale szkoła nie podporządkuje się Tobie. Czy jest pozytywne, że jako matka stawiasz się niżej w hierarchii, niż instytucja? Ja osobiście bym tego nie chciał robić.

    Współpraca nie polega na tym, że ktoś komuś sie podporządkowuje. Nie traktuję nauczycieli jako osoby, z którymi musze walczyć o to, kto jest ważniejszy. I z ich strony również tego nie doświadczam. Mamy wspólny cel i współpraca dotyczy tego celu.
  • DaddyPig powiedział(a):
    > czy jeśli dziecko źle się zachowywało będąc w domu kolegi/koleżanki, pod opieką jego rodziców, to rodzicom dziecka nic do tego?

    Wizyta u koleżanki jest dobrowolna i wyraża wzajemną sympatię. Oczywiście, że jeżeli dojdzie do konfliktu, to rodzic powinien pomóc dziecku, aby przez nierozsądne zachowanie nie utraciło przyjaciółki.

    Mi chodzi o to, że za progiem domu i pod opieką innych dorosłych dziecko nie przestaje być dzieckiem swoich rodziców. Nie patrzę na to tylko pod kątem odpowiedzialności (prawnej czy moralnej), ale miłości - tj. jak dziecko funkcjonuje w innych obszarach życia niż domowe, czy robi rzeczy, które zaprowadzą je do dobra i szczęścia czy nie.

    Szkoła nie ma też - i nigdy nie będzie miała - narzędzi takich jak rodzice. I nie mówię o karach i konsekwencjach, ale właśnie o miłości i więzi. Bez tego nie ma prawdziwego wychowania, o czym wiedzą wszyscy, którzy wychowali się bez rodzin lub w rodzinach, gdzie miłości nie było.
  • Dlatego ten argument z mema jest absurdalny. Nauczyciel ma od kilkudziesięciu do kilkuset dzieci "pod sobą" w ciągu roku szkolnego, one przychodzą i odchodzą, nie przywiązuje się do nich zbytnio, bo to nie jego rola.

    Ja informację o "złym" zachowaniu dziecka w szkole (czy gdziekolwiek indziej) odbieram jako sygnał dla ludzi, którzy dziecko kochają, aby mu pomogli stawać się lepszym.
    Podziękowali 1malagala
  • > Nauczyciel ma od kilkudziesięciu do kilkuset dzieci "pod sobą" 

    To wynika z polityki państwa. Nie ma przeszkód, aby zatrudnić pięć razy więcej nauczycieli i aby każdy miał pod opieką małą grupę dzieci. Jeżeli państwo nie chce tak zrobić, to nie jest to mój problem.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.