Ciekawi mnie, jak w prawie jest ujęta odpowiedzialność rodziców za zachowanie i edukację dziecka, która się odbywa w szkole. Czy jeżeli rodzic wysyła dziecko do szkoły, to czy jest zobligowany do tego, aby nauczać je w domu - na przykład organizując odrabianie prac domowych. Podobnie z zachowaniem - w jakim stopniu rodzic odpowiada za to, jak dziecko zachowuje się w szkole?
Komentarz
Czyli rodzice nie muszą odrabiać z dziećmi lekcji, ale muszą wdrażać z nimi zasady przyniesione ze szkoły i brać udział w "grze zespołowej" z nauczycielem. A dlaczego "muszą"?
Brakuje punktu o tym, że rodzice mają obowiązek regularnie oddawać stolec.
Uważam, że wspólpraca ze szkołą jest korzystna dla dziecka. Jak ktoś nie chce współpracować, to lepiej niech uczy sam, bo posyłając do szkoły a jednocześnie negując zasady szkolne szkodzi dziecku.
Ale nie ma przymusu kontynuowania nauki w domu po powrocie ze szkoły. Polskie prawo wymaga tylko tego, aby dziecko miało biurko i lampę.
2. Jasne, to kwestia tego co jest dla kogo istotne i ile konkretne dziecko jest w stanie zapamiętać na lekcji.
Więc jeśli ma wystarczającą liczbę ocen do klasyfikacji, to frekwencja nie ma znaczenia.
A nawet jeśli ma za mało ocen, ale to nie wynika z jego frekwencji, to też jest ok (tylko ze to przypadek ciężki do udowodnienia).
Oczywiście dyrekcja zawsze może się przyczepić, że nie jest realizowany obowiązek szkolny, ale tu nie wiem, jakie są kryteria.
To nauczyciel ocenia,czy ma podstawy
Oceny wcale taka podstawa być nie muszą.
Uczeń może mieć i 5 ocen a frekwencję poniżej 50 proc obecności a dostanie neikasyfikacja,bo nauczyciel uzna,że nie ma podstaw do klasyfikacji ucznia
Więc jak widać nawet przymusu chodzenia do szkoły nie ma
Art. 44k. sys. oświaty
Nieklasyfikowanie ucznia
Nawet jeśli wylecą nieobecności to podstawa jest.
Warunek jeden- aktywny nauczyciel
?
Nie mam dzieci w ed, ale na logikę to tacy rodzice nie muszą. Bo jak? Jak dziecko niechodzące do szkoły przynosi z niej jakieś zasady? Albo na czym miałaby polegać "gra zespołowa" z nauczycielem, który nie uczy nie dziecka?
Weźmy na przykład uwagi w dzienniczku. Nie wiem, czy nadal się je wpisuje, czy to idzie jakoś przez dziennik elektroniczny. Pamiętam, że rodzic miał się pod nimi podpisać. Tymczasem rodzic może się podpisać, ale nie musi. Może się zalogować do dziennika elektronicznego, ale nie musi. Może przychodzić na wywiadówki, ale nie musi. Nie ma żadnej normy, która by go do tego obligowała.
Oczywiście, szkoła może wystąpić do sądu rodzinnego wykazując, że rodzic nie współpracując z nią dopuszcza się zaniedbania opieki nad dzieckiem. Art. 96. § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mówi:
Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotować je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień.
Swoją drogą ciekawe, że nie ma tu mowy o edukacji, czy rozwoju intelektualnym. Ciekawe, jakie jest orzecznictwo w takich sprawach.
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi?
To że coś nie jest prawnym obowiązkiem nie powoduje, że rodzic nie powienien tego robić. Co dobrego może przynieść brak współpracy rodziców ze szkołą w zakresie edukacji i wychowania dziecka?
I dlatego problem właściwy to taki: co inni rodzice mają zrobić, aby uchronić swoje dzieci. I jest trudno gdy jest ich mniej a patologia ma przewagę liczebną.
Państwo nie pyta rodziców, czy chcą, aby ich dzieci były nauczanie w takim wymiarze czasowym, jak to robi szkoła i takich treści, jakie są w programie. Jest to przymus, któremu rodzice muszą się podporządkować. Co zabawniejsze, rodzice muszą płacić za utrzymanie szkół ze swoich podatków. Jest więc to forma ubezwłasnowolnienia. Oczywiście, że możemy podejść do tego w sposób pozytywny, jak postulował Jacek Kaczmarski:
Jeśli kochasz swoją budę,
To pokochaj łańcuch swój!
Śmierdzi gnojem twój ogródek?
Przecież to twój własny gnój!
Możemy wzbudzać w sobie miłość do łańcucha, który mamy na szyi i my i nasze dzieci. Ale to jest jest tak, że powinniśmy go kochać.
> Co dobrego może przynieść brak współpracy rodziców ze szkołą w zakresie edukacji i wychowania dziecka? "
To, co nazywasz współpracą, nie jest działaniem dwustronnym. Ty możesz podporządkować się szkole, ale szkoła nie podporządkuje się Tobie. Czy jest pozytywne, że jako matka stawiasz się niżej w hierarchii, niż instytucja? Ja osobiście bym tego nie chciał robić.
Powiedzmy sobie także, że zaangażowanie rodziców jest czysto pozorne, Szkoła może doskonale sobie bez nich poradzić. Ale skoro się napraszają, to daje im się jakieś nieistotne zadania, aby odciążyli nauczyciela, czy obniżyli koszty,
Wizyta u koleżanki jest dobrowolna i wyraża wzajemną sympatię. Oczywiście, że jeżeli dojdzie do konfliktu, to rodzic powinien pomóc dziecku, aby przez nierozsądne zachowanie nie utraciło przyjaciółki.
Naprawdę nie rozumiem z czym masz problem. Jesteś przeciwny powszechnej edukacji? Minimum wiedzy, którą każde dziecko ma okazję zdobyć dzięki szkole to za dużo? Edukacja to ubezwłasnowolnienie?
Współpraca nie polega na tym, że ktoś komuś sie podporządkowuje. Nie traktuję nauczycieli jako osoby, z którymi musze walczyć o to, kto jest ważniejszy. I z ich strony również tego nie doświadczam. Mamy wspólny cel i współpraca dotyczy tego celu.
To wynika z polityki państwa. Nie ma przeszkód, aby zatrudnić pięć razy więcej nauczycieli i aby każdy miał pod opieką małą grupę dzieci. Jeżeli państwo nie chce tak zrobić, to nie jest to mój problem.