Hmm. Ciekawa dyskusja. Moim zdaniem problem szkoły polega na pruskim systemie edukacji. Na założeniu że wszyscy mają opanować jednocześnie materiał. Że nie bada się zdolności uczniow i nie rozwija w kierunku ich zainteresowań tylko dba się o opanowanie tzw podstawy programowej z wszystkich obowiązkowych przedmiotów. Przy czym każdy nauczyciel uważa że jego przedmiot jest najważniejszy. Jak moje dzieci były w ed miałam trudności niejednokrotnie odpowiedzieć córkom na pytania: po co mam się tego uczyć, do czego mi się to w życiu przyda? Zazwyczaj odpowiadałam że po to żeby skończyć podstawówkę i moc się dalej uczyć i rozwijać w kierunkach które was interesują. Niemniej sama miałam dylemat. Dobrej pory go mam. Tutaj szkoła mała ale nie wpływa to na jakość nauczania, może relacje są lepsze między dziećmi.
Generalnie system ocen też mi się nie podoba. Powinien być opisowy. Wtedy wiem czego dziecko nie opanowało i nad czym należy popracować. W 1-3 jest pozornie opisowy a w praktyce zależy od nauczyciela. Mój pierwszoklasista ma same oceny numeryczne. Nawet w kwestiach rozwoju poznawczego, społecznego, przestrzegania zasad pani stawia w dzienniku 4- albo 4+.bez żadnego opisu.
Nie rozumiem podejścia, że liczy się tylko ta wiedza, która się ma do czegoś przydać, a reszta jest zbędna.
Nie o to chodzi że jest zbędna tylko jest dodatkowa. Moim zdaniem najpierw trzeba zadbać o to co się w życiu przyda i o to czym się dziecko interesuje. Resztę można na spokojnie przerobić. Uczyłam się kilka.lat fizyki i dopiero teraz.rozumiem co czytam w podręcznikach dla.podstawowki i liceum. Podobnie mam z matematyką. Umiejętność rozwiązywania zadań matematycznych ułatwia rozwiązywanie zadań fizycznych i jej rozumienie. Pomijam już że sposób nauczania przedmiotów jest beznadziejny w większości przypadków. Zamiast się inspirować choćby internetem. Dla mnie niejedna audycja na YouTube jest o niebo ciekawsza niż wykład 45 minutowy w szkole podstawowej z pomocą kredy i tablicy bo to najtańsze. Ble.
Nie rozumiem podejścia, że liczy się tylko ta wiedza, która się ma do czegoś przydać, a reszta jest zbędna.
Miałem w liceum rosyjski i rozszerzony niemiecki. Z rosyjskiego jechałem na trójkach, a z niemieckiego zdałem maturę ustną na piątkę. Dziś oglądam rosyjskie filmy w oryginale, czytam książki, a biznesowe maile po niemiecku tłumaczę Translatorem Google. Życie zweryfikowało moje zainteresowanie lingwistyczne. Co mnie ciekawiło, tego się nauczyłem, a co było niepotrzebne, to zapomniałem.
Komentarz
W 1-3 jest pozornie opisowy a w praktyce zależy od nauczyciela. Mój pierwszoklasista ma same oceny numeryczne. Nawet w kwestiach rozwoju poznawczego, społecznego, przestrzegania zasad pani stawia w dzienniku 4- albo 4+.bez żadnego opisu.