A ja nie gratuluję, dla mnie to nieodpowiedzialność. Szkoda dzieci. Jak między rodzicami nie ma bliskości, więzi i żyją razem tylko z obowiązku majac ochotę się wyrwać, to to nie jest dobry dom dla dzieci. Dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa a nie rodziców, którzy się męczą w małżeństwie.
A ja nie gratuluję, dla mnie to nieodpowiedzialność. Szkoda dzieci. Jak między rodzicami nie ma bliskości, więzi i żyją razem tylko z obowiązku majac ochotę się wyrwać, to to nie jest dobry dom dla dzieci. Dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa a nie rodziców, którzy się męczą w małżeństwie.
A gdzie Amisz pisze, że ma ochotę się wyrwać? Z jego wpisów widać, że chce poprawić relacje i szuka sposobu.
@Kacha poczytaj co on pisze, jak wyraża się o swojej żonie. We wrześniu rok temu pisał, że jego małżeństwu grozi rozpad, teraz w lipcu pisał, że jego żona się pakuje i chce się wyprowadzić- mając roczne dziecko i niemowlaka! A wcześniej tez mówiła o wyprowadzce z dziećmi do matki. Do tego wpisy, że proponował żonie białe małżeństwo, że nie mają więzi. Dla mnie to nie jest zdrowa rodzina i szkoda mi dzieci, które w takiej rodzinie będą dorastać. Bo dzieci nie uleczą ich relacji. Mając kolejnego malucha będą mieć jeszcze mniej czasu dla siebie.
Dopisek: uważam, że dzieci maja prawo do szczęśliwego domu, gdzie rodzice się kochają. A @KatolickiAmisz wprost przyznał, że nie jest do końca szczęsliwy w swoim małżeństwie, ale to szczęście nie jest dla niego celem. I w taki dom, bez elementarnej stabilizacji zaprasza kolejne dzieci . Po co?
Ja się w to nie wtrącam, bo nie znam go, ale w sumie to uważam, że szczęście w domu to podstawa. Nic tak nie ryje psychiki jak niestabilność w rodzinie.
Amisz pisze różne rzeczy, wpisy o odejściu żony są pisane w emocjach. W pozostałych wpisach widać, że chciałby, żeby było lepiej między nim i żoną. A chcieć to móc.
Nie wiem jak jest w tym małżeństwie. Mnie i mojego męża trzecie dziecko bardzo do siebie zbliżyło, osiągnęliśmy poziom organizacji w domu, w którym poczuliśmy niezbicie, że albo gramy do jednej bramki albo przegramy. Przestaliśmy się spierać o głupoty. Wcześniej też mieliśmy trudne rozmowy, awantury nocne (żeby dzieci nie słyszały). Tego samego życzę Amiszowi.
Nie, samo chcieć nie wystarczy, by się coś zmieniło.
To jak naprawdę wygląda życie tego małżeństwa wiedzą tylko oni. Czy pracują nad sobą czy nie, jakie mają intencje. Skoro będą mieć kolejne dziecko to znaczy, że chcą być nadal rodzina, chcą być razem i wychowywać dzieci. Nie ma rodzin idealnych, w każdej popełnia się błędy. Najgorsze co można zrobić to uznać - tu już jest beznadziejnie, krzywdzimy siebie i dzieci, niepotrzebne to wszystko. Taka postawa, promowana mocno przez media, rozwala rodziny od środka- dziecko ma być poczęte świadomie, zaplanowane (jakby rodziny, które w żaden sposób nie ingerują w płodność były tymi gorszymi, lekkomyślnymi, zacofanymi). Decyzja o dziecku musi być poprzedzona niemalże stworzeniem biznesplanu i analizą psychologiczną małżonków (albo i partnerów). Tymczasem rodzicielstwo to zawsze jest droga pełna przygód, nieoczekiwanych zwrotów akcji i obciążeń. Jeśli się tego nie uzna i nie zrozumie to na końcu jest rozczarowanie.
@Kacha Ja nie uważam, że świadome decydowanie o dziecku jest złe. To jest na tyle odpowiedzialna decyzja, że sama wiesz lepiej ode mnie, ile to wymaga wyrzeczeń i pracy. Nie widzę złych intencji w takiej postawie.
Odpowiedzialność polega na tym, ze najpierw tworzy sie warunki, a potem zaprasza dziecko. W sytuacji gdy związek jest na granicy rozpadu, to poczynanie kolejnego dziecka jest nieodpowiedzialne.
Nigdy nie jesteśmy w stanie stworzyć warunków. Jesteśmy tylko ludźmi. Sami sobie ufać nie możemy.
Przypominam, że nasza wiara uczy, że człowiek ma duszę nieśmiertelną, a nikt z nas duszą nieśmiertelną nie dysponuje, więc jeśli jakieś dziecko zostało poczęta, to należy w tym widzieć bezpośrednią ingerencję Bożą.
Pan Bóg widać ma inną niż my ocenę sytuacji.
(O ile cała ta historia jest prawdziwa, bo czasem mam wrażenie, że @KatolickiAmisz zwyczajnie przeprowadza na nas eksperyment socjologiczny).
@Berenika Mam takie poczucie, że finalnie to nasze wybory tworzą cała, albo prawie cała rzeczywistość. Nie na wszystko mamy wpływ, ale finalnie sami sobie budujemy los. Ja tak myślę, ale mogę się mylić.
@Beta Najlepiej moim zdaniem byłoby jakby dzieci były poczynane w warunkach małżeńskiej i rodzinnej miłości, godnej sytuacji finansowej etc. Dziecko zasługuje na bezpieczeństwo i szczęście. Niestety, nie zawsze tak wychodzi.
Ano trzeba. Tylko że to wymaga chęci, duzo pracy, a więc i czasu. Dlatego należy najpierw sie o to zatroszczyć, bo ciąża, kolejny maluch w domu, to trudny czas, gdy raczej bazuje się na tym co jest w związku, a nie się go intensywnie tworzy.
Nigdy nie jesteśmy w stanie stworzyć warunków. Jesteśmy tylko ludźmi. Sami sobie ufać nie możemy.
Serio? Nie możemy stworzyć dziecku domu, w którym jest zgoda, miłość itd.?
Można próbować, ale wszystko może się wydarzyć w międzyczasie. Choroba, śmierć, nędza, kalectwo. Zgoda i miłość nie oznaczają, że w domu nie ma nieporozumień i zwyczajnych kłótni.
@Kacha tak, może się coś wydarzyć. Chodzi o stan na czas poczęcia.
Nieporozumienia, kłótnie to jednak nie to samo co mówienie o wyprowadzce, akcje z pakowaniem się. Przynajmniej dla mnie nie jest to standard w kochającym sie małżeństwie.
Komentarz
Dla mnie to nie jest zdrowa rodzina i szkoda mi dzieci, które w takiej rodzinie będą dorastać. Bo dzieci nie uleczą ich relacji. Mając kolejnego malucha będą mieć jeszcze mniej czasu dla siebie.
Dopisek: uważam, że dzieci maja prawo do szczęśliwego domu, gdzie rodzice się kochają. A @KatolickiAmisz wprost przyznał, że nie jest do końca szczęsliwy w swoim małżeństwie, ale to szczęście nie jest dla niego celem. I w taki dom, bez elementarnej stabilizacji zaprasza kolejne dzieci . Po co?
Tego samego życzę Amiszowi.
Przypominam, że nasza wiara uczy, że człowiek ma duszę nieśmiertelną, a nikt z nas duszą nieśmiertelną nie dysponuje, więc jeśli jakieś dziecko zostało poczęta, to należy w tym widzieć bezpośrednią ingerencję Bożą.
Pan Bóg widać ma inną niż my ocenę sytuacji.
(O ile cała ta historia jest prawdziwa, bo czasem mam wrażenie, że @KatolickiAmisz
zwyczajnie przeprowadza na nas eksperyment socjologiczny).
A myślisz, że życie w rozchwianej rodzinie jest obojętne dla psychiki dziecka?
Można próbować, ale wszystko może się wydarzyć w międzyczasie. Choroba, śmierć, nędza, kalectwo. Zgoda i miłość nie oznaczają, że w domu nie ma nieporozumień i zwyczajnych kłótni.
Nieporozumienia, kłótnie to jednak nie to samo co mówienie o wyprowadzce, akcje z pakowaniem się. Przynajmniej dla mnie nie jest to standard w kochającym sie małżeństwie.