Męczyć można na różne sposoby. Mam syna w pierwszej klasie i przeładowanie programu, przynajmniej rozumiane jako zbyt dużo rzeczy do nauki, nie jest problemem. Powiedziałbym, że przeciwnie, dzieci są męczone siedzeniem w szkole i robieniem durnych zadań ("pokoloruj drwala"), podczas gdy mogłyby robić dużo ciekawsze rzeczy. Oczywiście niektórym może to odpowiadać i nie być dla nich męczące.
Jeśli chodzi o podstawę programową, to przynajmniej na tym etapie (ale, na ile pamiętam z własnym doświadczeń, dla przedmiotów bez rozszerzeń, był to problem w całym toku edukacji aż do LO), jeśli realizowana jest wyłącznie podstawa (a nie dużo więcej), tematy są za bardzo porozrzucane/niepowiązane ze sobą wzajemnie, przez co trudno jest się dużej części rzeczy w podstawie skutecznie nauczyć, a stają się one wypełniaczami czasu a "nauczonych" rzeczy łatwo się zapomina, bo nie są zakorzenione w jakiejś szerszej wiedzy.
Kolorowanie jako element nie musi być złe. Wiele dzieci lubi i się relaksuje kolorowaniem. Kwestią proporcji. Mnie się wydaje, że klasy 1- 3 mogą mieć bardzo ciekawy program, ale zawsze ktoś będzie niezadowolony.
Edukacja w polskiej szkole publicznej to czasem męczenie dziecka.
Co masz na myśli? Że program jest przeladowany? Bo, że w placówkach może dochodzić do nadużycia, to inna sprawa
Chodzi mi o to, ze -w klasie są czasem dzieci z poważnymi problemami (edukacyjnymi, wychowawczymi), a nauczyciel jest jeden i nie jest w stanie pracować z trudnymi uczniami i tzw. resztą klasy -dzieci mają zajęcia na różne godziny, nie ma w tym rytmu i porządku; przerwa obiadowa ma nieraz 15 minut, a tuż po niej dzieci mają np wf. -częsc nauczycieli to osoby, które po prostu nie powinny pracować z dziećmi (czasowo albo wcale) -w starszych klasach dzieci po wielu godzinach zajęć mają do zrobienia prace domowe, co w sumie nieraz przekracza pracę na etat -szkoły są sfeminizowane, i zachowania chłopców adekwatne do wieku są tłumione albo karane -szkoły nie zapewniają dostatecznej ilości ruchu, godzin na świeżym powietrzu itp
Edukacja w polskiej szkole publicznej to czasem męczenie dziecka.
Co masz na myśli? Że program jest przeladowany? Bo, że w placówkach może dochodzić do nadużycia, to inna sprawa
Chodzi mi o to, ze -w klasie są czasem dzieci z poważnymi problemami (edukacyjnymi, wychowawczymi), a nauczyciel jest jeden i nie jest w stanie pracować z trudnymi uczniami i tzw. resztą klasy -dzieci mają zajęcia na różne godziny, nie ma w tym rytmu i porządku; przerwa obiadowa ma nieraz 15 minut, a tuż po niej dzieci mają np wf. -częsc nauczycieli to osoby, które po prostu nie powinny pracować z dziećmi (czasowo albo wcale) -w starszych klasach dzieci po wielu godzinach zajęć mają do zrobienia prace domowe, co w sumie nieraz przekracza pracę na etat -szkoły są sfeminizowane, i zachowania chłopców adekwatne do wieku są tłumione albo karane -szkoły nie zapewniają dostatecznej ilości ruchu, godzin na świeżym powietrzu itp
To z kategorii "męczenie"
Ok, pełna zgoda. Dlatego min zdecydowałam się na prywatna placówkę. Natomiast takie "meczenie" dzieci nie wynika z przeładowanie programu w klasach 1-3. I może miec miejsce równie dobrze w przedszkolu, za wyjątkiem różnych godzin rzecz jasna
No nie, w przedszkolu dzieci mają zasadniczo dużo więcej ruchu, mogą się swobodnie przemieszczać po sali przez spora część dnia. Tzw wyjście na dwór na plac zabaw jest codziennie albo dwa razy dziennie, o ile pogoda pozwala. W sali jest pani i pomoc, okresowo trzecia osoba na trudniejsze momenty dnia - jest mniejsze ryzyko wypalenia Program dnia przedszkola bierze jest ustalony, jest rytm, zwykle jest to zrobione z głową - co gdzie kiedy. W szkole jest tak, jak dostępność ślą i nauczycieli pozwoli. Jak sobie porównam- mam 25 6-latków w szkole w lawkach gdzie jestem sama, a 25 6-latkow w sali przedszkolnej na dywanie, i osobe do pomocy, to wiem, gdzie łatwiej by mi się pracowało.
@Avq czyli te 40h było wpisem zupełnie nie w temacie, ok. W każdym razie kolorowanie jest normalnym elementem edukacji wczesnoszkolej (i w zwyklej podstawówce nie zajmuje 100% czasu szkolnego) Motoryka mała jest istotna dla ogólnego rozwoju dziecka. Jeżeli dziecko to kolorowanie w szkole męczy, to jest tego jakaś przyczyna, którą należałoby poznać, a nie głosić, że kolorowanie to bzdura, bo dziecko się męczy.
No nie, w przedszkolu dzieci mają zasadniczo dużo więcej ruchu, mogą się swobodnie przemieszczać po sali przez spora część dnia. Tzw wyjście na dwór na plac zabaw jest codziennie albo dwa razy dziennie, o ile pogoda pozwala. W sali jest pani i pomoc, okresowo trzecia osoba na trudniejsze momenty dnia - jest mniejsze ryzyko wypalenia Program dnia przedszkola bierze jest ustalony, jest rytm, zwykle jest to zrobione z głową - co gdzie kiedy. W szkole jest tak, jak dostępność ślą i nauczycieli pozwoli. Jak sobie porównam- mam 25 6-latków w szkole w lawkach gdzie jestem sama, a 25 6-latkow w sali przedszkolnej na dywanie, i osobe do pomocy, to wiem, gdzie łatwiej by mi się pracowało.
I w szkole powinno być podobnie. Przynajmniej w klasach 1-3, stoliki, ale też dywan. Nie jestem pewna , ale chyba w większość szkół tak właśnie jest?
Przy czym wiem, że zawsze ktoś będzie niezadowolony. W szkole, do której chodziły dzieci mojej koleżanki, nauczycielka codziennie wychodziła z dziećmi na zewnątrz. Również zimą. Moja koleżanka była oburzona, bo dzieci wracały mokre a szkola przecież nie jest od tego i dzieci mogą sobie wyjść po szkole! Do tego stopnia, że ostatecznie poszła do dyrektorki na skargę, że sobie nie życzy, bo dzieci będą chore. Na moja życzliwa uwagę, żeby dzieci brały do szkoły nieprzemakalne ocieplacze. Stwierdziła, że nauczyciele maja uczyć, a nie się obijać na spacerach
Skąd masz takie informacje? Syn w liceum robił zadania ze zbiorów dla gimnazjum. Gdyby bylo jak piszesz, to by w tamtych zbiorach nie było tematów, które teraz robi się w liceum.
"Poważnym mankamentem nowej podstawy jest jej przeładowanie materiałem. Autorzy próbowali zawrzeć w siódmej i ósmej klasie dużą część z tego, co uczniowie realizowali dotąd przez trzy lata nauki w gimnazjum. Dokładali też dodatkowe treści – szczególnie z języka polskiego i historii, zgodne z wytycznymi MEN. Gdyby to zjawisko dotyczyło jednego, czy dwóch przedmiotów, konsekwencje nie byłyby tak poważne. Powiększenie podstawy z niemal wszystkich dziedzin wiedzy nie mogło zostać niezauważone. Problemy z realizacją materiału zgłaszają nauczyciele wszystkich przedmiotów pracujący z siódmoklasistami w roku szkolnym 2017/2018."
@Avq czyli te 40h było wpisem zupełnie nie w temacie, ok. W każdym razie kolorowanie jest normalnym elementem edukacji wczesnoszkolej (i w zwyklej podstawówce nie zajmuje 100% czasu szkolnego) Motoryka mała jest istotna dla ogólnego rozwoju dziecka. Jeżeli dziecko to kolorowanie w szkole męczy, to jest tego jakaś przyczyna, którą należałoby poznać, a nie głosić, że kolorowanie to bzdura, bo dziecko się męczy.
@Wilfrid, po co cytujesz ten tekst? Przecież wprost jest w nim informacja, że opisany problem ze zmianą podstawy dotyczył dzieci z roczników 2003-2005. Dyskutujemy o tym co jest teraz, a nie co było kilka lat wstecz.
Dzieci 2003-2005 miały największy problem, bo częściowo miały starą podstawę, a częściowo nową, przez co moje na przykład moje dziecko nie zna w ogóle biologii, chemii i geografii. Natomiast cytowany fragment dotyczył wszystkich dzieci. Ta podstawa przetrwała niemal bez zmian aż do ostatnich poprawek (delikatnych cięć) rządu Tuska .
Nie wiem jak dokładnie rozłozono materiał, ale skoro 3 lata gimnazjum zostały zastąpione 2 latami podstawówki i 1 rokiem szkoły ponadpodstawowej, to zrozumiałe jest, że większa część materiału z gimnazjum poszła do podstawówki. Mieli dać więcej na jeden rok do ponadpodstawowej?
Nauczyciele mieli problem z realizacją podstawy w klasach 7 w 2017/2018. Moje dzieci poszły obecnym trybem i nauczyciele nie mieli problemów z realizacją materiału.
Jeśli nadal jesteś nieprzekonana, to jeszcze jeden artykuł. Wynika z niego, że dzieci z klas 7 i 8 mają o wiele za dużo lekcji. Tak jest od 7 lat. Czy nie dostrzegacie tego u Waszych dzieci? Jesienią 2017 roku wyszło na jaw, że tygodniowy plan zajęć uczniów klas siódmych obejmuje od 34 do 40 godzin lekcyjnych. To jest o kilka godzin więcej niż w siatce realizowanej dotychczas przez gimnazjalistów
Wyobrażam sobie, że dzieci bardzo twórcze nie lubią kolorować zadanych obrazków.
Program w 7-8 SP jest przeładowany, niektóre dzieci umieją pomijać treści im zbędne i to je ratuje (jeśli nie trafi na nauczyciela-piłę).
Jeśli dziecko jest zdecydowane na wybór ścieżki zawodowej, to skupia się na tym co ważne, a resztę odpuszcza.
Uważam, że jest za dużo lekcji. Zeszłabym do połowy tego, czyli 15 godz. lekcje, reszta nauka samodzielna i zajęcia rozwijające zainteresowania.
Na studiach wyższych okazuje się, że wystarcza 25 godz., z czego tylko połowa jest obowiązkowa i udaje się kształcić na wysokim poziomie w trudnych kierunkach (politechnicznych), to i młodzieży bym odpuściła przesiadywanie w szkole.
Jeśli nadal jesteś nieprzekonana, to jeszcze jeden artykuł. Wynika z niego, że dzieci z klas 7 i 8 mają o wiele za dużo lekcji. Tak jest od 7 lat. Czy nie dostrzegacie tego u Waszych dzieci? Jesienią 2017 roku wyszło na jaw, że tygodniowy plan zajęć uczniów klas siódmych obejmuje od 34 do 40 godzin lekcyjnych. To jest o kilka godzin więcej niż w siatce realizowanej dotychczas przez gimnazjalistów
Nie uważam, by moje dzieci w klasie 7 czy 8 były przeladowane, a mają więcej godzin niż wynika to siatek dla szkoły publicznej. Z rozmowy z innymi rodzicami z klasy wiem, że i oni mają podobne zdanie. Byli rodzice, którzy twierdzili, że ich dziecko dużo czasu spędza na nauce w domu. Tylko, że oni nie wiedzieli, że ich dziecko wcale się nie uczy, ale gra z resztą kumpli na kompie
Likwidowanie podstaw programowych ma spowodować maksymalną integrację i włączenie uczniów o najróżniejszych potrzebach (chorych, niepełnosprawnych intelektualnie, młodocianych przestępców, imigrantów). Celem jest wymieszać dzieci, by nie mogły się uczyć. W przyszłości miałyby wykonywać mało wykwalifikowane prace w dowolnym miejscu Europy.
Opisuje upadek nauk psychologiczno-pedagogicznych i ich niemoc w pomaganiu w trudnościach z uwagi na brak widzenia dobra i prawdy w klasyczny sposób. Warto posłuchać.
Mam syna z 2009 w 8 klasie, nie zaplacilam poradni ani w ogóle nic nie kombinowałam i poszedł bez zerówki do I klasy. Po roku, gdy się z tego pomysłu wycofano, cała nasza klasa na prośbę rodziców zostala "zatrzymana" i kolejny raz byla klasą I.
Szkoła prywatna, ale myślę, ze nie byl to odosobniony przypadek i tak samo lub podobnie mogło być z synem T. Scenariuszy naprawdę mogło być wiele.
Dodam jeszcze, że wielu naprawdę dobrych ludzi, szczegolnie takich, którzy z racji wiekszej liczby starszych dzieci mieli juz doswiadczenie szkolne, załatwiało wtedy te odroczenia w poradniach - kierowali się dobrem swoich dzieci i szczerze mówiąc trudno się im dziwić.
Ja to w ogóle chyba nie mialam wyobraźni, że tego nie załatwiłam, na szczęście udało się inaczej.
Byłam wczoraj w technikum na dniu otwartym i pan dyrektor mówił, że 30% młodzieży z 1 kl. ma początkowe stadium depresji. Skądś się to bierze.
A dyrektor miał jakieś wnioski skąd się to bierze?
to sie bierze stąd, że wiele godzin spędzają ze smartfonami
Ale uczniowie klasy pierwszej nie są jacyś wyjątkowi pod tym względem, rocznik wcześniejszy też korzystał ze smartfonów, a jednak o obecnych pierwszoklasistach słyszę wiele krytyki.
Jedyne w sumie co ich różni to właśnie to, że w większości są to te dawne 6latki, które zostały zmuszone do szkoły bez względu na gotowość szkolną.
Komentarz
Kwestią proporcji.
Mnie się wydaje, że klasy 1- 3 mogą mieć bardzo ciekawy program, ale zawsze ktoś będzie niezadowolony.
-w klasie są czasem dzieci z poważnymi problemami (edukacyjnymi, wychowawczymi), a nauczyciel jest jeden i nie jest w stanie pracować z trudnymi uczniami i tzw. resztą klasy
-dzieci mają zajęcia na różne godziny, nie ma w tym rytmu i porządku; przerwa obiadowa ma nieraz 15 minut, a tuż po niej dzieci mają np wf.
-częsc nauczycieli to osoby, które po prostu nie powinny pracować z dziećmi (czasowo albo wcale)
-w starszych klasach dzieci po wielu godzinach zajęć mają do zrobienia prace domowe, co w sumie nieraz przekracza pracę na etat
-szkoły są sfeminizowane, i zachowania chłopców adekwatne do wieku są tłumione albo karane
-szkoły nie zapewniają dostatecznej ilości ruchu, godzin na świeżym powietrzu itp
To z kategorii "męczenie"
Natomiast takie "meczenie" dzieci nie wynika z przeładowanie programu w klasach 1-3. I może miec miejsce równie dobrze w przedszkolu, za wyjątkiem różnych godzin rzecz jasna
Program dnia przedszkola bierze jest ustalony, jest rytm, zwykle jest to zrobione z głową - co gdzie kiedy. W szkole jest tak, jak dostępność ślą i nauczycieli pozwoli.
Jak sobie porównam- mam 25 6-latków w szkole w lawkach gdzie jestem sama, a 25 6-latkow w sali przedszkolnej na dywanie, i osobe do pomocy, to wiem, gdzie łatwiej by mi się pracowało.
W każdym razie kolorowanie jest normalnym elementem edukacji wczesnoszkolej (i w zwyklej podstawówce nie zajmuje 100% czasu szkolnego) Motoryka mała jest istotna dla ogólnego rozwoju dziecka. Jeżeli dziecko to kolorowanie w szkole męczy, to jest tego jakaś przyczyna, którą należałoby poznać, a nie głosić, że kolorowanie to bzdura, bo dziecko się męczy.
W szkole, do której chodziły dzieci mojej koleżanki, nauczycielka codziennie wychodziła z dziećmi na zewnątrz. Również zimą. Moja koleżanka była oburzona, bo dzieci wracały mokre a szkola przecież nie jest od tego i dzieci mogą sobie wyjść po szkole! Do tego stopnia, że ostatecznie poszła do dyrektorki na skargę, że sobie nie życzy, bo dzieci będą chore.
Na moja życzliwa uwagę, żeby dzieci brały do szkoły nieprzemakalne ocieplacze. Stwierdziła, że nauczyciele maja uczyć, a nie się obijać na spacerach
Całość: https://niedlachaosuwszkole.pl/2018/12/28/deforma-edukacji-czesc-4-podstawa-programowa/
Tak, oczywiście Koleżanka ma rację.
Nauczyciele mieli problem z realizacją podstawy w klasach 7 w 2017/2018. Moje dzieci poszły obecnym trybem i nauczyciele nie mieli problemów z realizacją materiału.
Jesienią 2017 roku wyszło na jaw, że tygodniowy plan zajęć uczniów klas siódmych obejmuje od 34 do 40 godzin lekcyjnych. To jest o kilka godzin więcej niż w siatce realizowanej dotychczas przez gimnazjalistów
https://niedlachaosuwszkole.pl/2018/12/30/deforma-edukacji-czesc-6-poszkodowane-roczniki/
Jedyne w sumie co ich różni to właśnie to, że w większości są to te dawne 6latki, które zostały zmuszone do szkoły bez względu na gotowość szkolną.