A wracając jeszcze do wcześniejszego wpisu Cart&Pud - rzeczywiście, neokatechumenalny sposób celebracji pozwala uniknąć niezręczności w postaci ustawienia celebransa tyłem do Chrystusa eucharystycznego. Jest to jednak okupione brakiem tabernakulum w ogóle.
[cite] Maciek:[/cite]Jest to jednak okupione brakiem tabernakulum w ogóle.
Bo przecież w małej wspólnocie nie ma takiej potrzeby. Dokładnie wiadomo, ile osób przystąpi do komunii, a konsekrowanego Chleba i tak nie da się przechowywać.
Zresztą wtedy lepiej pasują słowa, że "Chrystus oddaje się nam cały".
A Tabernakulum jest w każdym kościele, więc problem jego braku nie istnieje.
Dziwi mnie cała dyskusja, która liturgia jest "lepsza". Mnie w Kościele brakowało zawsze jednego: żeby ktoś mi wytłumaczył, o co w ogóle chodzi w tym co się zwie Mszą? Żadnych wyjaśnień nt. liturgii i tego co ona obrazuje. I do tej pory tak jest. Każdy przychodzi z prywatnym wyobrażeniem sakrum. A biskupi czepiają się, że w trakcie Eucharystii we wspólnotach neo nie śpiewa się kolęd albo że ksiądz stoi twarzą nienawschód Co pokazuje tylko skalę problemu i otępienia.
Niech będzie taka czy inna forma liturgii, tyko niech będzie ona piękna i zrozumiała. Niech ktoś mi ją WYTŁUMACZY.
Dietrich von Hildebrand w "Spustoszona winnica" negatywnie się wypowiada na temat chęci zrozumienia w ten sposób: "Sądzi się coraz powszechniej, iż tym co ważne w nabożeństwie jest wiedza, a dla prawdziwego uczestnictwa w ofierze mszy świętej istotniejsze jest zrozumienie każdego słowa aniżeli skupienie i pełne czci wgłębienie się w misterium ofiary krzyżowej" Jednocześnie zwraca uwagę, iż informacje o toku Mszy powinny być przekazane podczas katechezy.
[cite] Maciek:[/cite]Przez większą część życia chodziłem na nową Mszę, a dodatkowych kielichów na ołtarzu nie zarejestrowałem. Natomiast nagminnie widziałem, jak po "Baranku Boży" celebrans idzie do tabernakulum i dopiero stamtąd je przynosi. I nie dotyczy to Mszy dla małych grup, ale np. akademickich u dominikanów, kiedy duży kościół pękał w szwach.
To pytanie zadałem całkiem niedawno na forum krzyż, tu jest jedna z sensownych i zadowalających mnie odpowiedzi.
[cite] Maciek:[/cite]A jak często w kościele bywa uczestnik wspólnoty? Przecież całość jego formacji ma miejsce poza kościołem.
miałam wkleić "cytuj" wkleiłam "podziękuj" - więc dziękuję Ci Maciek za poranny wysiłek umysłowy
niektórzy chodzą z dziećmi w niedzielę (np jeśli trwa przygotowanie do I Komunii) , wielu uczestniczy w codziennej eucharystii w Kościele i zauważyłam ,że wokół mnie rośnie liczba takich , którzy codziennie potrzebują przystąpić do Komunii
we wspólnotach są Ci , którzy od zawsze byli w kościele i tacy , którzy trafili tam po latach ateizmu lub obojętności religijnej - i jedni i drudzy mają swoją drogę do Boga i ja osobiście od tamtych drugich uczę się prostoty w podejściu do wiary
i bezkompromisowość- taki człowiek ,który liczył tylko na siebie (i nie uznawał Boga) i pokaleczył się życiowo okropnie , kiedy odkrywa wiarę przytula się do Boga ,jak małe dziecko bezwarunkowo ,zupełnie i otrzymują wiele łask , tak jak św Augustyn dawno temu
ja wyrosłam w tradycyjnej pobożności ( za co jestem mojej mamie bardzo wdzięczna - bo w trudnościach życiowych wiedziałam u Kogo szukać pomocy )
mój mąż " nawrócił " się z obojętności zupełnej
i widzę iloma łaskami Go Pan Bóg obdarzył
Jednocześnie zwraca uwagę, iż informacje o toku Mszy powinny być przekazane podczas katechezy.
o tej katechezie, co jej właśnie nie ma, mówię, o wprowadzeniu w misterium Paschalne
można je różnie liturgią obrazować, ale jak nie wiesz (nikt ci o tym nie powiedział, nie o-powiedział), że oglądasz obraz misterium, to tak jak byś czerpał wodę sitkiem
Żarliwość neofitów wynika niestety wprost z powierzchowności ich przekonań i bardzo wycinkowej znajomości tematu. Nie wiem, jak można ich uznać za wzór naśladowania w kwestii podejścia do wiary. To tak, jak gdyby dojrzałe małżeństwo uczyło się miłości od gimnazjalistów.
[cite] Maciek:[/cite]Żarliwość neofitów wynika niestety wprost z powierzchowności ich przekonań i bardzo wycinkowej znajomości tematu. Nie wiem, jak można ich uznać za wzór naśladowania w kwestii podejścia do wiary. To tak, jak gdyby dojrzałe małżeństwo uczyło się miłości od gimnazjalistów.
[cite] Maciek:[/cite]Żarliwość neofitów wynika niestety wprost z powierzchowności ich przekonań i bardzo wycinkowej znajomości tematu. Nie wiem, jak można ich uznać za wzór naśladowania w kwestii podejścia do wiary. To tak, jak gdyby dojrzałe małżeństwo uczyło się miłości od gimnazjalistów.
Miłość bez wiedzy i doświadczenia jest tylko przelotnym uczuciem.
Ale oczywiście każdy ma prawo czerpać inspiracje skąd zapragnie. Tylko dlatego się zdziwiłem, że Droga sięga przecież do doświadczeń pierwszych wieków chrześcijaństwa, a wtedy ceniono siwe skronie i mądrość życiową. Kult młodości i spontaniczności to raczej współczesna moda.
[cite] Maciek:[/cite]Bym się bardzo zdziwił, gdyby był taki przepis.
Kiedyś w bazylice w Czerwińsku podczas pielgrzymki wynosiliśmy stół ołtarzowy do bocznej kaplicy. Trzeba przyznać, że zmiana wyglądu prezbiterium była piorunująca.
"Ustawienie ołtarza tak, aby umożliwiał odprawianie "twarzą do ludu" jest z pewnością czymś pożądanym przez obecne przepisy liturgiczne. Niemniej nie jest to wartość absolutna, ponad wszystkie inne ... Bardziej wierne duchowi liturgii w tych przypadkach [gdy jest już "stary" ołtarz] jest celebrowanie przy istniejącym ołtarzu z plecami zwróconymi ku ludowi niż utrzymywanie dwóch ołtarzy w tym samym prezbiterium. Zasada "jednego ołtarza w prezbiterium" jest teologicznie ważniejsza niż praktyka celebrowania "w kierunku ludu".
Komentarz KKBiDS ad altare, Nr 3.
Cytat za: Pismo urzędowe Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Notitiae Nr. 29 (1993 r.) s. 24"
[cite] Maciek:[/cite]Miłość bez wiedzy i doświadczenia jest tylko przelotnym uczuciem.
Ale oczywiście każdy ma prawo czerpać inspiracje skąd zapragnie. Tylko dlatego się zdziwiłem, że Droga sięga przecież do doświadczeń pierwszych wieków chrześcijaństwa, a wtedy ceniono siwe skronie i mądrość życiową. Kult młodości i spontaniczności to raczej współczesna moda.
Miłość jest , doświadczenie bycia w kościele jest; czyli myślisz ,że wszyscy ludzie na Drodze nie posiadają wiedzy ?
Jedni się odnajdują, inni nie odnajdują. Hiszpania, skąd przecież Droga się wywodzi, to kraj największej porażki Kościoła w Europie, która wyraża się w społecznym poparciu dla antykatolickich polityków. Oczywiście, w skali mikro, możemy się ratować takimi, czy innymi wspólnotami. Ale brakuje pomysłu na nawrócenie ludzi, którzy odrzucają swoje chrześcijańskie dziedzictwo i przyjmują ideologię lewicową.
W mojej wspólnocie już wszyscy po czterdziestce i sam siwy włos, ewentualnie łysiny. Dalej twierdzę, że jeżeli miłości nie będzie - wszystko na darmo. Specjalistów od gadania nie brakuje, a świadków życia mało.
Jakoś mam wrażenie, że stosujemy dialektykę dla dialektyki.
[cite] Maciek:[/cite]Dlaczego uczysz się podejścia do wiary akurat od tych, którzy niedawno przestali być ateistami? :shocked:
Chodziło mi o to podejście, tę żarliwość, ten dziecięcy zachwyt Bogiem.
Natomiast wiary należy się uczyć od tych, którzy mają ją większą, doskonalszą niż my, czyli świętych i błogosławionych.
Jakoś opacznie zrozumiałeś moje słowa...
Ale przecież podejście wynika z treści wiary, a nie przyjęcia jakiejś konwencji zachowania. Jeżeli komuś brakuje żarliwości, to dlatego, że jego wiara osłabła. Uczenie się samej żarliwości to jakieś aktorstwo, które ma przykryć fakt, że człowiek sam z siebie nie potrafi tak się zachować.
[cite] Maciek:[/cite]Hiszpania, skąd przecież Droga się wywodzi, to kraj największej porażki Kościoła w Europie
Kościoła, jako instytucji. Kościół, jako żywe ciało Jezusa Chrystusa jest tam bardzo silne.
Patrząc na Hiszpanię z perspektywy dłuższej, niż nasz koniec nosa można dość do wniosku, że Pan Bóg wiedząc, że będą takie ciężkie czasy jak teraz, powołał aż dwa wielkie ruchy (hmmmm...) odnowy Kościoła w tym kraju- Opus i Drogę.
One są jak drożdże w cieście- pomału, pomału i zakwaszą całość.
W Kościele, jeśli coś się dzieje szybko- to zazwyczaj okazuje się płytkie. Dobre dzieła wymagają czasu. A Kościół jest wieczny....
Komentarz
:shocked::shocked::shocked:
ja wielkokrotnie widziałam,
kiedy to czytałam, to zastanawiałam się nawet czy nie żartujesz z tym pytaniem
ja wielkokrotnie widziałam. może za daleko od ołtarza stałeś:D:wink:
a trzeba było korzystać z ukrytej kamery ...
Tyle mam satysfakcji, że tym razem Was coś we współczesnej liturgii zaskoczyło
Zresztą wtedy lepiej pasują słowa, że "Chrystus oddaje się nam cały".
A Tabernakulum jest w każdym kościele, więc problem jego braku nie istnieje.
Niech będzie taka czy inna forma liturgii, tyko niech będzie ona piękna i zrozumiała. Niech ktoś mi ją WYTŁUMACZY.
NOM wytłumaczony dość dobrze: Msza Św. w pytaniach i odpowiedziach
VOM - tu sprawa się komplikuje, jak na razie nie trafiłem na zadowalający mnie "przewodnik" w stylu krok po kroku
Dietrich von Hildebrand w "Spustoszona winnica" negatywnie się wypowiada na temat chęci zrozumienia w ten sposób: "Sądzi się coraz powszechniej, iż tym co ważne w nabożeństwie jest wiedza, a dla prawdziwego uczestnictwa w ofierze mszy świętej istotniejsze jest zrozumienie każdego słowa aniżeli skupienie i pełne czci wgłębienie się w misterium ofiary krzyżowej" Jednocześnie zwraca uwagę, iż informacje o toku Mszy powinny być przekazane podczas katechezy.
To pytanie zadałem całkiem niedawno na forum krzyż, tu jest jedna z sensownych i zadowalających mnie odpowiedzi.
miałam wkleić "cytuj" wkleiłam "podziękuj" - więc dziękuję Ci Maciek za poranny wysiłek umysłowy
niektórzy chodzą z dziećmi w niedzielę (np jeśli trwa przygotowanie do I Komunii) , wielu uczestniczy w codziennej eucharystii w Kościele i zauważyłam ,że wokół mnie rośnie liczba takich , którzy codziennie potrzebują przystąpić do Komunii
we wspólnotach są Ci , którzy od zawsze byli w kościele i tacy , którzy trafili tam po latach ateizmu lub obojętności religijnej - i jedni i drudzy mają swoją drogę do Boga i ja osobiście od tamtych drugich uczę się prostoty w podejściu do wiary
Ja to nazywam żarliwością neofity.
ja wyrosłam w tradycyjnej pobożności ( za co jestem mojej mamie bardzo wdzięczna - bo w trudnościach życiowych wiedziałam u Kogo szukać pomocy )
mój mąż " nawrócił " się z obojętności zupełnej
i widzę iloma łaskami Go Pan Bóg obdarzył
o tej katechezie, co jej właśnie nie ma, mówię, o wprowadzeniu w misterium Paschalne
można je różnie liturgią obrazować, ale jak nie wiesz (nikt ci o tym nie powiedział, nie o-powiedział), że oglądasz obraz misterium, to tak jak byś czerpał wodę sitkiem
skąd ta wiedza?
Ale oczywiście każdy ma prawo czerpać inspiracje skąd zapragnie. Tylko dlatego się zdziwiłem, że Droga sięga przecież do doświadczeń pierwszych wieków chrześcijaństwa, a wtedy ceniono siwe skronie i mądrość życiową. Kult młodości i spontaniczności to raczej współczesna moda.
Posoborowe mity
"Ustawienie ołtarza tak, aby umożliwiał odprawianie "twarzą do ludu" jest z pewnością czymś pożądanym przez obecne przepisy liturgiczne. Niemniej nie jest to wartość absolutna, ponad wszystkie inne ... Bardziej wierne duchowi liturgii w tych przypadkach [gdy jest już "stary" ołtarz] jest celebrowanie przy istniejącym ołtarzu z plecami zwróconymi ku ludowi niż utrzymywanie dwóch ołtarzy w tym samym prezbiterium. Zasada "jednego ołtarza w prezbiterium" jest teologicznie ważniejsza niż praktyka celebrowania "w kierunku ludu".
Komentarz KKBiDS ad altare, Nr 3.
Cytat za: Pismo urzędowe Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Notitiae Nr. 29 (1993 r.) s. 24"
Miłość jest , doświadczenie bycia w kościele jest; czyli myślisz ,że wszyscy ludzie na Drodze nie posiadają wiedzy ?
profesorowie , biskupi , księża , kolejni papieże ?
zresztą to jest dyskusja woda
dobrze,że odnajdują się w kościele pogubieni ; bo Droga na pewno jest w Kościele
Chodziło mi o to podejście, tę żarliwość, ten dziecięcy zachwyt Bogiem.
Natomiast wiary należy się uczyć od tych, którzy mają ją większą, doskonalszą niż my, czyli świętych i błogosławionych.
Jakoś opacznie zrozumiałeś moje słowa...
Patrząc na Hiszpanię z perspektywy dłuższej, niż nasz koniec nosa można dość do wniosku, że Pan Bóg wiedząc, że będą takie ciężkie czasy jak teraz, powołał aż dwa wielkie ruchy (hmmmm...) odnowy Kościoła w tym kraju- Opus i Drogę.
One są jak drożdże w cieście- pomału, pomału i zakwaszą całość.
W Kościele, jeśli coś się dzieje szybko- to zazwyczaj okazuje się płytkie. Dobre dzieła wymagają czasu. A Kościół jest wieczny....