Paradoksem współczesnych relacji dziecko â?? rodzic na Zachodzie jest fakt, że przekonaniu o potrzebie wspomagania dzieci w największej możliwej samorealizacji towarzyszy paniczny strach o ich bezpieczeństwo. Ojciec Laury Dekker wydaje nam się tak nieprawdopodobnym szaleńcem między innymi dlatego, że jawnie się godzi na podjęcie przez swoją córkę ryzyka, którego każdy wolałby dziecku oszczędzić. Współczesny świat jest dla nas jak dżungla, w której sami nie potrafimy się odnaleźć, a nasze dziecko bez prowadzenia za rączkę 24 godziny na dobę niechybnie zginie pożarte przez groźne bestie.
Aleź u nas też jest to powszechne zjawisko. Wynika prawdopodobnie z tege źe człowiek który nie jest zakorzeniony w Chrystusie uważa ubóstwo, chorobę, cierpienie i śmierć za najgorsze rzeczy które mogą się nam przydarzyć.
Przypomniał mi się taki wierszyk, który przepisałam z gazetki szkolnej czekając na syna:
"Niech się wreszcie każdy dowie,
I rozpowie w świecie całym,
Że dziecko to także człowiek,
Tyle że jeszcze mały.
Dlatego ludzie uczeni
Którym za to należą się brawa,
Chcąc wielu dzieci los odmienić
Stworzyli dla was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta,
Spróbujcie dobrze zapamiętać
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego, krzywdzić bić wymuszać.
I każdego mogę na ratunek wzywać
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania,
Mam też prawo do tajemnic i włąsnego zdania.
Mogę żądać aby każdy uznał moje prawa
A gdy różnię się od innych to jest moja sprawa
Tak się te wiersze poukładały w prawa dla dziecka....(nieczytelne)
Byście w potrzebie z nich korzystały najlepiej.....(nie..)."
:wink:
Znalazłam... to było przy okazji takich zajęć (mój syn brał w nich udział z całą klasą):
http://www.edukacja.edux.pl/p-1833-scenariusz-zajec-zintegrowanych-dla-klasy.php
Na tej gazetce były też rysunki dzieci m.in. był rysunek przedstawiający dziecko siedzące przy komputerze a za nim dorosły pytający - co tam piszesz?
Na sąsiedniej tablicy było o równouprawnieniu. Na szczęście pod tytułem znajdowały się tylko fotki dzieci z różnych stron świata.
Zawsze takie zajęcia napawają mnie lękiem, co też tam im będą do głów kłaść.
Zastanawia mnie efekt tych wszystkich manipulacji: wykorzystywanie dobrego do złego, złego nazywanie dobrym...
Z tego, co wyżej, dziwnie brzmi tylko "I każdego mogę na ratunek wzywać
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami". Ale reszta? Dla zdrowo myślącego człowieka to nie są żadne prawa domagające się nadania, ale oczywistości. Kaśka, to co piszesz dalej o kontekście, w jakim wykorzystuje się te oczywistości, jest jakimś strasznym wypaczeniem. Tylko czy to nie absurd, że przez takie właśnie manipulacje wszyscy reagujemy tu jak jacyś ciemiężyciele małoletnich?
Jestem po lekturze książek ks. Janusza Tarnowskiego, ostatnia z nich to "Janusz Korczak dziś". Może dlatego mam takie "liberalne" myśli...
Mam też prawo do tajemnic i własnego zdania.
A można komuś zabronić mieć własne zdanie? Jak? Choćbym chciała nie potrafię - to jak zabronić myśleć lub oddychać. Może mieli na myśli, że dziecko ma prawo głosić swoje własne zdanie? No tu już przez wzgląd na zasady dobrego wychowania może być nieraz trudne.
Natomiast posiadanie tajemnic przez dziecko może być złe i dobre. Tajemnicą można okryć miłą niespodziankę jak i niecne czyny. Ja bym wolała mieć mało tajemnicze dzieci. Czy tego trzeba uczyć tak bezrefleksyjnie? Ech nie mam czasu...
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego, krzywdzić, bić, wymuszać.
Pierwsza część zdania do niczego, wyraz "krzywdzić" ratuje sytuację, a dalej to już kampania antyklapsowa. Niestety wyraz bicie oznacza klapsy oraz bicie prawie zabicie.
Jakiś czas temu kolega syna - możliwe, że wkrótce po tych warsztatach - poskarżył się: "a mój tata mnie biiijeee". Powiedział to tonem skarżącego przedszkolaka równocześnie szczerząc zęby. Odpowiedziałam, że: bo Twój tata Cię kocha i chce byś ..."
On przyjął to natychmiast i wrócił do swoich zajęć. Jednak takie ciągłe suszenie głowy ,że nie wolno bić i zmuszać chcemy czy nie chcemy przynosi efekty. Dzieci zaczynają się zastanawiać czy rodzice robią dobrze. Dorośli przestają dawać klapsy i wymagać posłuszeństwa, bo nie mają prawa zmuszać do niczego. Obawiam się jednak że tu gdzie miało to zadziałać czyli w rodzinach patologicznych to jednak nie zadziała, bo te dzieci są zbyt zamknięte w sobie aby zaczęły mówić. Ogólny obraz takiej kampanii na rzecz nie bicia jest więc opłakany. Chyba nie tędy droga...
O tyle o ile bez klapsów i tarmoszenia może i się da wychować o tyle bez wymuszania dobrego zachowania już się nie da. Bo jak się rodzeństwo bije i jest głuche na argumenty wtedy biorę za bary i rozdzielam przemocą.
Niestety wygląda na to że trzecioklasiści mają te same dylematy co my i nie można ich traktować ogólnikami.
A jak pisałam o moim lęku dotyczącym zajęć do których podałam linka to miałam na myśli wprowadzanie pojęć: dyskryminacja, równouprawnienie oraz tolerancja. Jakbym nagłówki gazet czytała. I zaraz narzuca mi się kontekst... Teraz to pewnie tylko są pojęcia wprowadzane, a przykłady to będą w starszych klasach.
Dobrze, następnym razem jak się będą bić moje maluchy zwrócę się do nich z prośbą aby narysowały tą swoją złość a następnie wyrzuciły ją do kosza. One zaś na pewno przerwą bijatykę, bo są przecież dobre i zabiorą się do rysowania. Uff ale proste:smile:
Komentarz
raczej - traktuje córkę jak osobę dorosłą, zdolną do podejmowania w pełni odpowiedzialnych decyzji dotyczących jej życia i śmierci.
No właśnie nie! I w tym sęk.
"Niech się wreszcie każdy dowie,
I rozpowie w świecie całym,
Że dziecko to także człowiek,
Tyle że jeszcze mały.
Dlatego ludzie uczeni
Którym za to należą się brawa,
Chcąc wielu dzieci los odmienić
Stworzyli dla was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta,
Spróbujcie dobrze zapamiętać
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego, krzywdzić bić wymuszać.
I każdego mogę na ratunek wzywać
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania,
Mam też prawo do tajemnic i włąsnego zdania.
Mogę żądać aby każdy uznał moje prawa
A gdy różnię się od innych to jest moja sprawa
Tak się te wiersze poukładały w prawa dla dziecka....(nieczytelne)
Byście w potrzebie z nich korzystały najlepiej.....(nie..)."
:wink:
http://www.edukacja.edux.pl/p-1833-scenariusz-zajec-zintegrowanych-dla-klasy.php
Na tej gazetce były też rysunki dzieci m.in. był rysunek przedstawiający dziecko siedzące przy komputerze a za nim dorosły pytający - co tam piszesz?
Na sąsiedniej tablicy było o równouprawnieniu. Na szczęście pod tytułem znajdowały się tylko fotki dzieci z różnych stron świata.
Zawsze takie zajęcia napawają mnie lękiem, co też tam im będą do głów kłaść.
Z tego, co wyżej, dziwnie brzmi tylko "I każdego mogę na ratunek wzywać
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami". Ale reszta? Dla zdrowo myślącego człowieka to nie są żadne prawa domagające się nadania, ale oczywistości. Kaśka, to co piszesz dalej o kontekście, w jakim wykorzystuje się te oczywistości, jest jakimś strasznym wypaczeniem. Tylko czy to nie absurd, że przez takie właśnie manipulacje wszyscy reagujemy tu jak jacyś ciemiężyciele małoletnich?
Jestem po lekturze książek ks. Janusza Tarnowskiego, ostatnia z nich to "Janusz Korczak dziś". Może dlatego mam takie "liberalne" myśli...
:confused:
A można komuś zabronić mieć własne zdanie? Jak? Choćbym chciała nie potrafię - to jak zabronić myśleć lub oddychać. Może mieli na myśli, że dziecko ma prawo głosić swoje własne zdanie? No tu już przez wzgląd na zasady dobrego wychowania może być nieraz trudne.
Natomiast posiadanie tajemnic przez dziecko może być złe i dobre. Tajemnicą można okryć miłą niespodziankę jak i niecne czyny. Ja bym wolała mieć mało tajemnicze dzieci. Czy tego trzeba uczyć tak bezrefleksyjnie? Ech nie mam czasu...
Pierwsza część zdania do niczego, wyraz "krzywdzić" ratuje sytuację, a dalej to już kampania antyklapsowa. Niestety wyraz bicie oznacza klapsy oraz bicie prawie zabicie.
Jakiś czas temu kolega syna - możliwe, że wkrótce po tych warsztatach - poskarżył się: "a mój tata mnie biiijeee". Powiedział to tonem skarżącego przedszkolaka równocześnie szczerząc zęby. Odpowiedziałam, że: bo Twój tata Cię kocha i chce byś ..."
On przyjął to natychmiast i wrócił do swoich zajęć. Jednak takie ciągłe suszenie głowy ,że nie wolno bić i zmuszać chcemy czy nie chcemy przynosi efekty. Dzieci zaczynają się zastanawiać czy rodzice robią dobrze. Dorośli przestają dawać klapsy i wymagać posłuszeństwa, bo nie mają prawa zmuszać do niczego. Obawiam się jednak że tu gdzie miało to zadziałać czyli w rodzinach patologicznych to jednak nie zadziała, bo te dzieci są zbyt zamknięte w sobie aby zaczęły mówić. Ogólny obraz takiej kampanii na rzecz nie bicia jest więc opłakany. Chyba nie tędy droga...
O tyle o ile bez klapsów i tarmoszenia może i się da wychować o tyle bez wymuszania dobrego zachowania już się nie da. Bo jak się rodzeństwo bije i jest głuche na argumenty wtedy biorę za bary i rozdzielam przemocą.
Niestety wygląda na to że trzecioklasiści mają te same dylematy co my i nie można ich traktować ogólnikami.
A jak pisałam o moim lęku dotyczącym zajęć do których podałam linka to miałam na myśli wprowadzanie pojęć: dyskryminacja, równouprawnienie oraz tolerancja. Jakbym nagłówki gazet czytała. I zaraz narzuca mi się kontekst... Teraz to pewnie tylko są pojęcia wprowadzane, a przykłady to będą w starszych klasach.
Miałem okazję poznać x. Tarnowskiego osobiście kilka lat temu. Darzę go wielkim szacunkiem, choć się z nim nie zgadzam w wielu kwestiach.