[cite] Malgorzata:[/cite]ja mam wielką złość , same wydzieranki mi nie pomogą
To wydzieraj, rób z tego kulki i naklejaj na kartkę.
Zajęcie na długie zimowe wieczory i złość Ci minie nie wiesz kiedy.
Moja "wyobraźnia plastyczna" podpowiada mi cichutko, że takie kulki najlepiej by wyszły z papieru toaletowego po...no wiesz...po użyciu....
:crazy:
Z prac ręcznych nie jestem najlepsza. Może dlatego nie powiedziałabym dziecku, że ktoś je bije, bo kocha. Może raczej o tym, że jak dziecko jest niesforne i zdenerwuje rodzica, to ten wtedy bije. I OK. Tu widać, że klapsy nie są złe, o ile OBIE strony nad sobą pracują:tongue:
Kaśka, mi właśnie o to chodzi: przestaliśmy negować bicie, bo klapsy nie są złe, więc stwierdzenie "bić wolno" automatycznie też nie jest złe. BIĆ nie wolno. Klaps jest czymś zupełnie innym, chyba że Wasze dzieci po nich mają ślady albo zaczynają się Was bać. Wtedy kwestia jest do przemyślenia.
Korczak nie stronił od trzepania po łapach, krzyku i stawiania do kąta. Jednocześnie zabraniał naruszać dziecięce tajemnice, szperać po kieszeniach i w łóżku, podsłuchiwać szeptów w kątach - bo człowiek ma prawo do tajemnic. Do własnego zdania też, o ile nie żąda czegoś, co mu zagraża.
No co ja się tu będę wygłupiać - prawdopodobnie to są rzeczy i dla Was oczywiste. Chodzi mi o to, że przez nieadekwatne reakcje na takie nadużycia jak ta powyżej akcja, negujemy również coś, co jest dobre.
Maćku,
moje przekonanie co do miejsca dzieci na mszy wywołało zainteresowanie ks. Tarnowskim. Ale to nie moja opcja, pomimo wspólnej idei wyjściowej - że tak to ujmę.
Kinga, tak ogólnie to się zgadzam z Tobą. Chcę tylko wykazać, że takie uproszczone podejście do zagadnienia bicia powoduje, że dzieci nabywają wątpliwości czy ich rodzice robią dobrze, jak w przypadku tego chłopaka. A ostatnio to nawet zbaraniałam jak mi młodszy syn przedszkolak powiedział: ty nie możesz mi czegoś kazać! W przedszkolu to usłyszał czy sam wymyślił?
I muszę się ze wstydem przyznać, że ja to nawet taka niechętna klapsom jestem, już wolę postawić do kąta (skuteczne). Tylko bronię tych klapsów dlatego, bo mi tak żal mojej mamy, która na skutek tych kampanii popada w jakieś chore wyrzuty sumienia.
No ale stawianie w kącie i inne tego typu kary to tylko zamienniki dla klapsów, które zawsze są narzucane. Ja tylko chcę aby przekaz był jasny i czytelny co jest złe: znęcanie się, katowanie, krzywdzenie. W takich słowach nie ma wątpliwości. :shamed:
ups pomyłka, karabin tej samej średnicy co lornetka. Nabijamy go kredką i strzelamy do podoglądających, a papier? no co z nim zrobić? oddać na makulaturę, po wycięciu motylków będzie mało przydatny.
[cite] Kaśka:[/cite]Kinga, tak ogólnie to się zgadzam z Tobą. Chcę tylko wykazać, że takie uproszczone podejście do zagadnienia bicia powoduje, że dzieci nabywają wątpliwości czy ich rodzice robią dobrze, jak w przypadku tego chłopaka. A ostatnio to nawet zbaraniałam jak mi młodszy syn przedszkolak powiedział: ty nie możesz mi czegoś kazać! W przedszkolu to usłyszał czy sam wymyślił?
I muszę się ze wstydem przyznać, że ja to nawet taka niechętna klapsom jestem, już wolę postawić do kąta (skuteczne). Tylko bronię tych klapsów dlatego, bo mi tak żal mojej mamy, która na skutek tych kampanii popada w jakieś chore wyrzuty sumienia.
No ale stawianie w kącie i inne tego typu kary to tylko zamienniki dla klapsów, które zawsze są narzucane. Ja tylko chcę aby przekaz był jasny i czytelny co jest złe: znęcanie się, katowanie, krzywdzenie. W takich słowach nie ma wątpliwości. :shamed:
No ja nie mam wątpliwości, że się w tej kwestii zgadzamy. Gwoli ścisłości piszę. Ale to może zrezygnować ze słowa BICIE zarówno w odniesieniu do katowania, jak i klapsów? Będzie po problemie.
A z tym "nie możesz mi niczego kazać", to może od ojca albo matki usłyszał?
do jakiego wieku klapsy są dozwolone? a czy dawanie klapsów nie jest dla was...nie wiem jak to opisać...może że to poniża dającego klaps i tego który go otrzymuje?
czy klapsy nie doprowadzą do tego, że dzieci nawzajem będą sobie wymierzać sprawiedliwość też poprzez bicie ?
mi też się zdarza...czasami dzieci wyprowadzają mnie z równowagi, ale potem mam wyrzuty sumienia i jest mi wstyd za to że jestem dorosła i straciłam panowanie nad sobą (bo wróciłam z pracy zmęczona, stałam zbyt długo na przejeździe kolejowym:devil: zdenerował mnie ktoś wcześniej...); mam uczucie że gdybym była zrelaksowana zareagowałabym na daną sytuację spokojniej
Ja Frankowi klapsów nie daję, bo: - jest IMHO za mały (ma trzy lata), - kiedy mam ochotę mu strzelić w zadek, jest to sygnał MOJEJ złości, braku kontroli i głupiej chęci odwetu.
Jest dyscyplinowany za pomocą dywanika, na którym odsiaduje te swoje trzy minuty. To jest też czas dla mnie, na moje ochłonięcie i sformułowanie zarzutu. Franek idzie na miejsce kaźni z wielkim wyciem, poczym po chwili cichnie io informuje "już uspokoiłem się". I można rozmawiać.
też próbuję z kącikiem "sumienia", wychodzi tylko przy średnim, na starszą nie działa, na małą też (nawet do łóżeczka za karę jej nie wkładam bo i tak zaraz wyjdzie sama)
Kingo, nie sądzę aby od nas usłyszał. Brak mi kontekstu w którym mógłby to usłyszeć. Jednak nawet gdyby to było od nas, to jest to bardzo zastanawiające, że mu się to zapamiętało.
Ale jak go znam to kiedy to usłyszał to na pewno sobie po cichutku powtarzał aby zapamiętać. On mnie okrutnie i boleśnie łapie na każdej nieścisłości i nielogiczności. Nie ma lekko... A tu taki prosty sposób na wywinięcie się od nakazów:nie możesz mi niczego kazać. Byłam zmuszona do tłumaczenia się z tego dlaczego jednak nieraz muszę mu coś kazać. :wink:
Aż się boję co to będzie dalej...
Komentarz
:tooth:
przykleić na karton, polakierować i już:D
Zajęcie na długie zimowe wieczory i złość Ci minie nie wiesz kiedy.
Moja "wyobraźnia plastyczna" podpowiada mi cichutko, że takie kulki najlepiej by wyszły z papieru toaletowego po...no wiesz...po użyciu....
:crazy:
Kaśka, mi właśnie o to chodzi: przestaliśmy negować bicie, bo klapsy nie są złe, więc stwierdzenie "bić wolno" automatycznie też nie jest złe. BIĆ nie wolno. Klaps jest czymś zupełnie innym, chyba że Wasze dzieci po nich mają ślady albo zaczynają się Was bać. Wtedy kwestia jest do przemyślenia.
Korczak nie stronił od trzepania po łapach, krzyku i stawiania do kąta. Jednocześnie zabraniał naruszać dziecięce tajemnice, szperać po kieszeniach i w łóżku, podsłuchiwać szeptów w kątach - bo człowiek ma prawo do tajemnic. Do własnego zdania też, o ile nie żąda czegoś, co mu zagraża.
No co ja się tu będę wygłupiać - prawdopodobnie to są rzeczy i dla Was oczywiste. Chodzi mi o to, że przez nieadekwatne reakcje na takie nadużycia jak ta powyżej akcja, negujemy również coś, co jest dobre.
moje przekonanie co do miejsca dzieci na mszy wywołało zainteresowanie ks. Tarnowskim. Ale to nie moja opcja, pomimo wspólnej idei wyjściowej - że tak to ujmę.
I muszę się ze wstydem przyznać, że ja to nawet taka niechętna klapsom jestem, już wolę postawić do kąta (skuteczne). Tylko bronię tych klapsów dlatego, bo mi tak żal mojej mamy, która na skutek tych kampanii popada w jakieś chore wyrzuty sumienia.
No ale stawianie w kącie i inne tego typu kary to tylko zamienniki dla klapsów, które zawsze są narzucane. Ja tylko chcę aby przekaz był jasny i czytelny co jest złe: znęcanie się, katowanie, krzywdzenie. W takich słowach nie ma wątpliwości. :shamed:
lornetkę
syn był taaaaaki dumny - miał 4 lata
No ja nie mam wątpliwości, że się w tej kwestii zgadzamy. Gwoli ścisłości piszę. Ale to może zrezygnować ze słowa BICIE zarówno w odniesieniu do katowania, jak i klapsów? Będzie po problemie.
A z tym "nie możesz mi niczego kazać", to może od ojca albo matki usłyszał?
czy klapsy nie doprowadzą do tego, że dzieci nawzajem będą sobie wymierzać sprawiedliwość też poprzez bicie ?
mi też się zdarza...czasami dzieci wyprowadzają mnie z równowagi, ale potem mam wyrzuty sumienia i jest mi wstyd za to że jestem dorosła i straciłam panowanie nad sobą (bo wróciłam z pracy zmęczona, stałam zbyt długo na przejeździe kolejowym:devil: zdenerował mnie ktoś wcześniej...); mam uczucie że gdybym była zrelaksowana zareagowałabym na daną sytuację spokojniej
Jak nie chcesz dawać klapsów, to nie dawaj.
- jest IMHO za mały (ma trzy lata),
- kiedy mam ochotę mu strzelić w zadek, jest to sygnał MOJEJ złości, braku kontroli i głupiej chęci odwetu.
Jest dyscyplinowany za pomocą dywanika, na którym odsiaduje te swoje trzy minuty. To jest też czas dla mnie, na moje ochłonięcie i sformułowanie zarzutu. Franek idzie na miejsce kaźni z wielkim wyciem, poczym po chwili cichnie io informuje "już uspokoiłem się". I można rozmawiać.
Ale jak go znam to kiedy to usłyszał to na pewno sobie po cichutku powtarzał aby zapamiętać. On mnie okrutnie i boleśnie łapie na każdej nieścisłości i nielogiczności. Nie ma lekko... A tu taki prosty sposób na wywinięcie się od nakazów:nie możesz mi niczego kazać. Byłam zmuszona do tłumaczenia się z tego dlaczego jednak nieraz muszę mu coś kazać. :wink:
Aż się boję co to będzie dalej...