A bez chleba sie ukisi? Nastawilam dzis buraki na kwas, dalam chleb zytni, ale nie wiem czy na zakwasie robiony i nie wysuszony, to ide go wyjac...
Jest też inna szkoła kiszenia zakwasu. Bez chleba, natomiast dolewa się gotowych bakterii kwasu mlekowego. Można ten specyfik kupić w sklepach ze zdrową żywnością. Chyba nazywa się Avit, czy jakoś podobnie. Zakwas taki jest zdecydowanie bardziej kwaśny. Można też spróbować z żurkiem, takim jak do wielkanocnego żuru.
kluska, ja bym zaryzykowała i nie wyjmowała już chleba. Może zakwas wyjdzie dobry. Przy świeżym chlebie jest większe ryzyko pleśni. Prawidłowa fermentacja zależy też od czystości słoja (trzeba wyparzyć) i buraków. Ważne, żeby się bakterie gnilne nie przyplątały.
Dzięki za wyciągnięcie wątku i przypomnienie, że najwyższy już czas zrobić kwas buraczany. A BabUska przypomniała mi, że mam buteleczkę kwasu mlekowego w szufladzie.
Przy okazji przypomnę moją metodę na wigilijny barszcz. Zetrzeć lub pokroić drobno buraki (co najmniej 2 kg) i zalać wodą. Doprowadzić do wrzenia i gotować, nie przejmując się niczym (np. tym, że straci kolor) przez 5 minut, ale nie więcej. Zestawić z ognia, dodać to, co każdy dodaje (ja: sól, pieprz, duuużo czosnku, liść laurowy, kwas buraczany, ugotowany grzybek wraz z wywarem z gotowania). Żadnej włoszczyzny, bo to tylko rozmywasmak buraków. Odstawiamy na noc. Nazajutrz jest cudownie aromatyczny, nasycony smakami, a kolor jest wprost nieziemski. Wtedy też na zimno można uzupełnić przyprawy (dlatego też lepiej nie przesadzić poprzedniego dnia), bo lepiej można ocenić, czego brakuje, gdy barszcz jest zimny. Przed podaniem przecedzamy i podgrzewamy (uważając, by się nie zagotował). Dodatkowa korzyść jest taka, że pozostałe po odcedzeniu barszczu buraki nie są wygotowane, odbarwione i pozbawione smaku, ale wprost przeciwnie. Czerwone, jędrne, ale nie surowe, przesycone smakami - doskonałe na sałatkę, jako dodatek, albo po starciu na drobnej tarce do wymieszania z chrzanem. Podsumowując, tak jak lubię - roboty niewiele, a efekt doskonały
Wystarczy 5 minut. Barszcz przegotowany traci kolor i wartościowe składniki. Buraki jemy też na surowo, więc pewnie dlatego nie trzeba długo gotować. Ja wczoraj gotowałam taki barszczyk i bardzo nam wszystkim smakował, ale robiłam go z buraczków z mojej działki i pewnie dlatego był pyszny.
No to zazdroszczę Ci tych buraków. Gdzieś ostatnio kupowałam buraki eko i nie pamiętam gdzie. Nie wyglądały ładnie, ale smak! Chyba to było w Leclercu, ale to za daleko.
Dostałam dziś w Lidlu małą książeczkę z wigilijnymi przepisami Okrasy i okazuje się, że on nawet 5 minut nie gotuje barszczu. 2 kg buraków pokrojonych w plastry zalewa 4 litrami zimnej wody. Dodaje 1/2 kg jabłek, 200g marchwi, 4 ząbki czosnku (wszystko pokrojone), majeranek, liście laurowe, ziele angielskie i ocet balsamiczny. Zagotowuje i od razu zdejmuje z ognia! Zostawia do następnego dnia i już. Koniec
Tartych w słoikach (na buraczki zasmażane - mniam!) mam całą półkę w garażu. A oprócz tego mam skrzynkę takich brudnych z ziemią - wtedy nie wysychają tak bardzo. Też stoją w garażu, bo tam zimno i nie porastają.
Dzięki za wyciągnięcie wątku i przypomnienie, że najwyższy już czas zrobić kwas buraczany. A BabUska przypomniała mi, że mam buteleczkę kwasu mlekowego w szufladzie.
Przy okazji przypomnę moją metodę na wigilijny barszcz. Zetrzeć lub pokroić drobno buraki (co najmniej 2 kg) i zalać wodą. Doprowadzić do wrzenia i gotować, nie przejmując się niczym (np. tym, że straci kolor) przez 5 minut, ale nie więcej. Zestawić z ognia, dodać to, co każdy dodaje (ja: sól, pieprz, duuużo czosnku, liść laurowy, kwas buraczany, ugotowany grzybek wraz z wywarem z gotowania). Żadnej włoszczyzny, bo to tylko rozmywasmak buraków. Odstawiamy na noc. Nazajutrz jest cudownie aromatyczny, nasycony smakami, a kolor jest wprost nieziemski. Wtedy też na zimno można uzupełnić przyprawy (dlatego też lepiej nie przesadzić poprzedniego dnia), bo lepiej można ocenić, czego brakuje, gdy barszcz jest zimny. Przed podaniem przecedzamy i podgrzewamy (uważając, by się nie zagotował). Dodatkowa korzyść jest taka, że pozostałe po odcedzeniu barszczu buraki nie są wygotowane, odbarwione i pozbawione smaku, ale wprost przeciwnie. Czerwone, jędrne, ale nie surowe, przesycone smakami - doskonałe na sałatkę, jako dodatek, albo po starciu na drobnej tarce do wymieszania z chrzanem. Podsumowując, tak jak lubię - roboty niewiele, a efekt doskonały
Kusił mnie ten barszcz już w ubiegłym roku i teraz znów sobie o nim przypomniałam. Zawsze gotowałam barszcz, dodając włoszczyznę i zakwas. Czy później do tego barszczu można dodać własny zakwas burakowy?
Tak, chociaz jak masz taki zakwas to juz nie trzeba calego barszczu gotowac, tylko wywar z wloszczyzny i suszonych grzybow, do tego wlewasz zakwas razem z burakami i masz juz bardzo esencjonalna zupe.
W tym roku nastawilam zakwas juz tydzien temu i wyszedl mi (pierwszy raz) naprawde dobry. Jakos u mnie slabo sie kisi, zakwasy potrzebuja zwykle dluzstego czasu.
Wcześniej kisiłam buraczki na bieżąco. W tym roku zrobiłam eksperyment i w jesieni ukisiłam buraczki podobnie do ogórków. Sprawdzałam niedawno - zakwas buraczany super, a słoiki czekają w spiżarni, bez konieczności bawienia się w kiszenie co jakiś czas.
Mój zakwas chyba sie -ze tak powiem z czeskiego- poruchal Jakiś taki glutowaty, No jeden wielki glut Nie przypominam sobie, żeby w ub roku był taki Wszystko zrobiłam jak trzeba ( chyba ) a tu taki numer Jutro byłby tydzień jak stoi A bede musiała gotować chyba jakiś szybki barszcz
Komentarz
Nastawilam dzis buraki na kwas, dalam chleb zytni, ale nie wiem czy na zakwasie robiony i nie wysuszony, to ide go wyjac...
W tym roku pierwszy raz wigilia u nas i stres mnie łapie ze nic mi sie nie uda, buuu
Jak sie nie ukisi to najwyzej zrobie drugi raz, o!
Przy okazji przypomnę moją metodę na wigilijny barszcz. Zetrzeć lub pokroić drobno buraki (co najmniej 2 kg) i zalać wodą. Doprowadzić do wrzenia i gotować, nie przejmując się niczym (np. tym, że straci kolor) przez 5 minut, ale nie więcej.
Zestawić z ognia, dodać to, co każdy dodaje (ja: sól, pieprz, duuużo czosnku, liść laurowy, kwas buraczany, ugotowany grzybek wraz z wywarem z gotowania). Żadnej włoszczyzny, bo to tylko rozmywasmak buraków.
Odstawiamy na noc. Nazajutrz jest cudownie aromatyczny, nasycony smakami, a kolor jest wprost nieziemski. Wtedy też na zimno można uzupełnić przyprawy (dlatego też lepiej nie przesadzić poprzedniego dnia), bo lepiej można ocenić, czego brakuje, gdy barszcz jest zimny.
Przed podaniem przecedzamy i podgrzewamy (uważając, by się nie zagotował).
Dodatkowa korzyść jest taka, że pozostałe po odcedzeniu barszczu buraki nie są wygotowane, odbarwione i pozbawione smaku, ale wprost przeciwnie. Czerwone, jędrne, ale nie surowe, przesycone smakami - doskonałe na sałatkę, jako dodatek, albo po starciu na drobnej tarce do wymieszania z chrzanem.
Podsumowując, tak jak lubię - roboty niewiele, a efekt doskonały
Jak zawsze, na oko i do smaku. Zanim zaczęłam robić kwas, to zakwaszałam sokiem cytryny albo właśnie kwasem mlekowym (zdrową alternatywa octu)
,
Wierz mi, ileś lat temu też miałam wątpliwości. Tym bardziej, że przepis dała mi teściowa
Ale naprawdę wystarczy!
Wystarczy 5 minut. Barszcz przegotowany traci kolor i wartościowe składniki. Buraki jemy też na surowo, więc pewnie dlatego nie trzeba długo gotować. Ja wczoraj gotowałam taki barszczyk i bardzo nam wszystkim smakował, ale robiłam go z buraczków z mojej działki i pewnie dlatego był pyszny.
Chyba to było w Leclercu, ale to za daleko.
Bardzo bym się cieszyła. Będziesz w piątek?
Wszystko jedno. I tak je pokroję. A ile? Ze 2-3 kg wystarczyłoby mi. Wielkie dzięki!
Jakiś taki glutowaty, No jeden wielki glut
Nie przypominam sobie, żeby w ub roku był taki
Wszystko zrobiłam jak trzeba ( chyba ) a tu taki numer
Jutro byłby tydzień jak stoi
A bede musiała gotować chyba jakiś szybki barszcz
Octem, sokiem z cytryny, kwasem mlekowym
Właśnie wyszłam z blogu Ireny to mogę sie pomundrzyc )
@manka, trzymaj kciuki.
Grzybowa tez będzie, bo u nas lubimy i tą i tą .