Nie lubimy.
Mój brat chciał kiedyś zabrać moich chłopaków do MD. A oni na to "Bleee, wujek, my nie lubimy, tam śmierdzi..."
Nie wiem natomiast, czy pizzę z pizzerii też można podciągnąć pod junkfoody?
Jeśli tak, to nałogowcy jesteśmy.:crazy:
Zwłaszcza w jednej gliwickiej, maleńkiej pizzerii, która ma szczęście być blisko naszego domu- pizza ze szpinakiem stamtąd to poezja!
Czasem frytki ,pizza ,no i kebab,ale taki prawdziwy turecki z ryzem i salata.Jednak jest to raczej raz na dwa miesiace, no i moze czesciej na wakacjach.
Przychodzi pijany Reakcjonista do domu o 2:00 w nocy i od progu informuje: Monirko... hep!... byłem w makdonaldzie.... hep! i tej wersji będę się trzymał...
Pizzę robię sama, bo mąż uznał, że te ze sklepu są niezjadliwe. Robię bez drożdży, by było szybciej. Frytki - jak sami zrobimy.
Do MD nie chodzimy, bo nie mamy w okolicy. Zresztą, w Pl jak bywaliśmy, to syn kupował sobie frytki w MD czy zjadał samą bułkę z hamburgera.
Ale mamy taki sklep z frytkami i rybą (okropną, tłustą). Raz kupiliśmy i jedliśmy w samochodzie, obsiadły nas mewy (jak z filmu Hitchcock'a), wreszcie mąż, który wziął kurczaka, rzucił udko (z grubsza ogryzione) ptakom i nie spodziewaliśmy się ,że mewa połknie tak wielką kość w całości....:shocked: Ptaki zjadły też frytki i resztę ryby.. Nie zdechły.
Normalnie nie jemy śmieci. Czasem piję colę, ale to w ciąży tylko, bo pomaga na mdłości
:bigsmile:
Zupek z proszku syfiastych nie lubię... Ola jedynie barszcz czerwony, ale choćby go robili ze starych kaloszy, jeśli smakowałby jak barszcz to i tak go będzie jadła...
MD - czasem, jak po pracy idziemy do miasta to jemy tam "rodzinny obiad" - frytki, lody (Ola), cheesburgery, shake (ja).
U nas w podróży sprawdzają się dwie rzeczy:
Albo schaboszczak w bułce z sałatą, albo smażone skrzydełka+ bagietka do przegryzania.
Pierwszy sposób jest lepszy w zimie, gdy trzeba jeść bez wychodzenia z samochodu.
[cite] emotoli:[/cite]McDonalds 3 razy w tygodniu 1 z rodzicami drugi raz z ciocią i kuzynem trzeci raz z koleżanką...pizzy raczej nie jem.jemy tam bo mama raczej nie ma za dużo czasu żeby zrobić obiad.ale często robi a jak nie to jemy na mieście.:bigsmile::bigsmile:
pysznie smacznie i zdrowo:bigsmile:
Super Size Me
Dokument przedstawia efekt eksperymentu, jaki Spurlock przeprowadził na samym sobie - zdecydował się przez 30 dni jeść posiłki tylko i wyłącznie w restauracjach sieci McDonald's
[cite] krzysztof12:[/cite]Super Size Me
Dokument przedstawia efekt eksperymentu, jaki Spurlock przeprowadził na samym sobie - zdecydował się przez 30 dni jeść posiłki tylko i wyłącznie w restauracjach sieci McDonald's
my jemy śmieciowe jedzenie MD albo KFC - zwłaszcza w ciąży mam takie zachciewajki:bigsmile:
ale teraz coraz częściej wygrywa pizza, znaleźliśmy koło nas fantaystyczną pizzerię:boogie:
Zaraz tu przyjdzie Ania D. i zejdzie na zawał mimo weganizmu :bigsmile:
Na co dzień jemy raczej zdrowo. Dużo warzyw. Kasze. Pełnoziarnisty makaron. Ekologiczny chleb (pieczony przez Teściową albo z piekarni, którą szczęśliwie mamy pod blokiem). Jajka od wolnych kur (dosłownie, łażą po polach wokół gospodarstwa). Dużo ryb. Meter ma niestety słabość do coli, a ja do słodyczy - staramy się tego nie trzymać w domu.
ALE kiedy jedziemy na Śląsk, to w połowie drogi wypada przybytek z dużym żółtym "M". Meter tortillę, sałatkę i kawę, ja jakąś aktualnie reklamowaną bułę, frytki niestety i kawę, a Franek teoretycznie zestaw dla dzieci, ale zjada z niego jabłko i cztery frytki. Zabawka zapewnia rozrywkę na drugą połowę drogi
Nigdy nie byliśmy w Makdonaldzie ani innych, serwujących dania, lokalach. Moje dzieciaki nie lubią śmieciowego jedzenia. Pizzę robimy sami, frytki też. Nie jemy zup w proszku, chińskich itp.
Przyznaję wprost nie lubię gotowych posiłków gotowanych przez obce osoby.
Komentarz
Mój brat chciał kiedyś zabrać moich chłopaków do MD. A oni na to "Bleee, wujek, my nie lubimy, tam śmierdzi..."
Nie wiem natomiast, czy pizzę z pizzerii też można podciągnąć pod junkfoody?
Jeśli tak, to nałogowcy jesteśmy.:crazy:
Zwłaszcza w jednej gliwickiej, maleńkiej pizzerii, która ma szczęście być blisko naszego domu- pizza ze szpinakiem stamtąd to poezja!
Pizzę uwielbiamy - najbardziej smakuje nam własna reakcjonistyczna.
:crazy:
w pierwotnej włoskiej wersji był placek drożdżowy z cebulą i oliwką z oliwek o ile dobrze mi się wydaje. Inne dodatki to już wariacje na temat.
Jak to nie jemy?
Dzieci uwielbialą MD a ja też przynajmniej raz w miesiącu odwiedzam ten przybytek.
Do MD nie chodzimy, bo nie mamy w okolicy. Zresztą, w Pl jak bywaliśmy, to syn kupował sobie frytki w MD czy zjadał samą bułkę z hamburgera.
Ale mamy taki sklep z frytkami i rybą (okropną, tłustą). Raz kupiliśmy i jedliśmy w samochodzie, obsiadły nas mewy (jak z filmu Hitchcock'a), wreszcie mąż, który wziął kurczaka, rzucił udko (z grubsza ogryzione) ptakom i nie spodziewaliśmy się ,że mewa połknie tak wielką kość w całości....:shocked: Ptaki zjadły też frytki i resztę ryby.. Nie zdechły.
Normalnie nie jemy śmieci. Czasem piję colę, ale to w ciąży tylko, bo pomaga na mdłości
:bigsmile:
MD - czasem, jak po pracy idziemy do miasta to jemy tam "rodzinny obiad" - frytki, lody (Ola), cheesburgery, shake (ja).
Pizza - DrOetker z mikrofali.
BTW na coś trzeba umrzeć
Albo schaboszczak w bułce z sałatą, albo smażone skrzydełka+ bagietka do przegryzania.
Pierwszy sposób jest lepszy w zimie, gdy trzeba jeść bez wychodzenia z samochodu.
przeżuć się na same baby będzie zdrowiej
Mac-shita unikam jak ognia choć niestety smakują mi czisburgery
a mama ma na imię Waldemar?
Dokument przedstawia efekt eksperymentu, jaki Spurlock przeprowadził na samym sobie - zdecydował się przez 30 dni jeść posiłki tylko i wyłącznie w restauracjach sieci McDonald's
http://www.youtube.com/watch?v=m9IvLOutZyk
No przynajmniej jeden pochwalił żonę...
czym się różni baba od ke-baba?
(ogłaszam konkurs na dowcip, nagrodą bedzie kebab na cienkim cieście w Palmirze)
oglądałam - filmik żałosny i robiony "pod tezę"
niczym z tym i tym nie pogadasz
ale teraz coraz częściej wygrywa pizza, znaleźliśmy koło nas fantaystyczną pizzerię:boogie:
Na co dzień jemy raczej zdrowo. Dużo warzyw. Kasze. Pełnoziarnisty makaron. Ekologiczny chleb (pieczony przez Teściową albo z piekarni, którą szczęśliwie mamy pod blokiem). Jajka od wolnych kur (dosłownie, łażą po polach wokół gospodarstwa). Dużo ryb. Meter ma niestety słabość do coli, a ja do słodyczy - staramy się tego nie trzymać w domu.
ALE kiedy jedziemy na Śląsk, to w połowie drogi wypada przybytek z dużym żółtym "M". Meter tortillę, sałatkę i kawę, ja jakąś aktualnie reklamowaną bułę, frytki niestety i kawę, a Franek teoretycznie zestaw dla dzieci, ale zjada z niego jabłko i cztery frytki. Zabawka zapewnia rozrywkę na drugą połowę drogi
:bigsmile:
jestem chudy to mogę.
Przyznaję wprost nie lubię gotowych posiłków gotowanych przez obce osoby.