Ja się dotychczas nie przejmowałam czy coś zdrowe czy nie... po prostu rzeczy takie jak zupki w proszku, czy MD zaczęły mi coraz mniej smakować a coraz bardziej... "przypominać". Tylko w ciąży i w czasie karmienia uważam żeby Coli nie pić itp. Pizzę lubimy i tak raz na miesiąc jak już mi się zupełnie nie chce myśleć o gotowaniu, to zamawiamy sobie na obiad. Jednak domowa jest o wiele lepsza...
Tymczasem św. Mikołaj przyniósł mi 3 książeczki "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie". Przeczytałam jednym tchem... i się przejęłam...
Od tej pory więcej jemy kasz, pijemy kefiry, odstawiliśmy margarynę i staramy się odstawić cukier, zaczęliśmy wyciskać soki z warzyw i owoców (pycha! i wychodzi taniej, no i zdrowiej, niż kupne), mam zamiar piec mięso, żeby nie kupować wędlin i pewnie chleb też będę piekła, ale to na razie plany...
Mąż pracował w kuchni i teraz już mam wątpliwości, czy mogę w jakiejkolwiek restauracji czy nawet MD zamówić zwykłą sałatkę... Obawiam się, że nie, po tym, co robili tam z sałatą i warzywami:devil:
Okazuje się, że nie wystarczy umyć warzyw, ale moczy się je w roztworze jakiś związków chloru. Mąż jako chemik powiedział, że to coś w rodzaju znanej bielinki.
Hmm, jakoś u mnie te nowe emotikonki nie działają...
Ja chodzę do MC wyłącznie skrorzystać z toalety i tego uczę Pawełka - że to miejsce nie nadaje się do niczego innego. Patrzę ze smutkiem na siedzące przy stolikach młode osoby, które mają miny, jakby złapały Pana Boga za nogi. Pełnia szczęścia.
Uważam, że nie powinno się zaprowadzać tam dzieci, to wdrukowuje się im połączenie tego miejsca ze wspomnieniem dzieciństwa, radości, zabawy. Po to właśnie jest Ron (czy jak mu tam), by dzieciak wracały do tego miejsca jako nieletni i letni, potem, też. Jestem za zaprowadzaniem dzieci w różne miejsca, gdzie można coś zjeść. My bywamy w restauracji chińskiej i barach czy restauracjach wege (takich, gdzie warto). chcemy pokazać dziecku, że może być ciekawa alternatywa dla czegoś, co w MD sprzedaje się jako jedzenie.
Jeśli sam potem wybierze MD, będąc starszy, to jego wola. My na pewno nie będziemy uczyć dzieci, że tam można coś zjeść i sami nigdy tam nic nie jadamy.
Ulga, ale frytki można też zrobić inaczej. Można je pokroić, dobrze wytrzeć na ściereczce, położyć na wysmarowane olejem blaszce, posypać bardzo obficie słodką papryką i jeszcze trochę skropić olejem. Wymieszać, wstawić do piekarnika. W trakcie pieczenia wymieszać. nie solić, chyba, że dopiero na talerzu.
Takie frytki kupowane gdzieś tam smażone są na oleju, który ma wiele tygodni. W polskich barach nie wymienia się często oleju, bo to kosztuje...
Przed świętami na zajęciach szachowych Kuby był poczęstunek: pierniczki w czekoladzie, kruche ciastka i paluszki, a do picia cola, fanta, sprajt i woda gazowana. Kuba mówi: mama, zobacz, nie ma nic do picia...
Komentarz
Tymczasem św. Mikołaj przyniósł mi 3 książeczki "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie". Przeczytałam jednym tchem... i się przejęłam...
Od tej pory więcej jemy kasz, pijemy kefiry, odstawiliśmy margarynę i staramy się odstawić cukier, zaczęliśmy wyciskać soki z warzyw i owoców (pycha! i wychodzi taniej, no i zdrowiej, niż kupne), mam zamiar piec mięso, żeby nie kupować wędlin i pewnie chleb też będę piekła, ale to na razie plany...
mi troche nie pasuje ze zacheca do picia kranówki...
Hmm, jakoś u mnie te nowe emotikonki nie działają...
Ale już przynajmniej jest jakiś porządek.
Maćku, odwalasz wielki kawał dobrej roboty!
:clap::clap::clap:
A przy okazji, czy ten nie powinien być w kategorii grateful?
a mi się ciągle te dwa nie podobają...
Ale za emotikony i ich kategorie szacun nad szacuny Maćku! :ay::bt::ih:
Master Yoda has spoken through you.
Uważam, że nie powinno się zaprowadzać tam dzieci, to wdrukowuje się im połączenie tego miejsca ze wspomnieniem dzieciństwa, radości, zabawy. Po to właśnie jest Ron (czy jak mu tam), by dzieciak wracały do tego miejsca jako nieletni i letni, potem, też. Jestem za zaprowadzaniem dzieci w różne miejsca, gdzie można coś zjeść. My bywamy w restauracji chińskiej i barach czy restauracjach wege (takich, gdzie warto). chcemy pokazać dziecku, że może być ciekawa alternatywa dla czegoś, co w MD sprzedaje się jako jedzenie.
Jeśli sam potem wybierze MD, będąc starszy, to jego wola. My na pewno nie będziemy uczyć dzieci, że tam można coś zjeść i sami nigdy tam nic nie jadamy.
Takie frytki kupowane gdzieś tam smażone są na oleju, który ma wiele tygodni. W polskich barach nie wymienia się często oleju, bo to kosztuje...
Uwaga - nieprzyzwoite słownictwo!...
http://gregpio.blox.pl/resource/wilq10_przykl2.gif