Jest karnawał, najmłodsze dziecko u dziadków, trójka najstarszych będzie pod opieką sąsiadów, wolny sobotni wieczór i brak pomysłu na wspólną zabawę z małżonką. Macie jakieś pomysły? Kino nie, teatr - za późno na kupno biletów...
Magg mówi że wieczór przy świecach mamy co drugi dzień jak ja krzyczę "gasimy światło idziemy spać!" a źona próbuje dokończyć kolację.
Chodzi o zrobienie czegoś na zawnątrz mieszkania.
Prayboy, jakbyśmy mieli wolny wieczór, to byśmy pewnie wybrali się z flachą gorącej herbatki na kilkukodzinny wyjazd rowerowy po nocy, ale wiem, że to nietypowy pomysł.
Właśnie sobie siedzę i myślę, gdzie ja w takiej sytuacji chciałabym pójść. Gdyby ktoś zabrał mi dzieci na cały wieczór to...
w samochód i do Krakowa na Kazimierz na Szeroką... tam zawsze coś się dzieje, kameralne koncerty, dobre jedzenie...
To takie moje wspomnienie z narzeczeństwa...:cool:
Prayboy, a teatr, ale nie na bilety, tylko na wejściówki?
Czasami się udaje, w Teatrze Wielkim na przykład byliśmy już kilka razy, czasem się siedzi na schodach, a czasem w pierwszych rzędach, tyle że trzeba mieć plan awaryjny... no ale T.Wielki jest koło Starówki, więc tam można już coś sobie znaleźć...
[cite] Adela:[/cite]Dlaczego za późno na kupno biletów do teatru?
Takie macie oblężenie? No, no, nie spodziewałabym się.
To prawda... bilety trzeba kupować z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem, bo duża ich ilość wykupiona jest przez firmy (w ramach jakiegoś abonamentu dla pracowników, czy co? nie wiem). Efekt jest taki, że chociaż biletów fizycznie nie ma, to jednak miejsca wolne i owszem, bo nie każdy taki pracownik przyjdzie -> można wejść na wejściówkę, zapłacić mniej, a mieć fajne miejsce
Apropos teatrów. Moja mama chciała pójść do teatru Dramatycznego z Alą na "Tygryski". Bilety można tylko w przedsprzedarzy 2 tyg przed przedstawieniem. Poszła więc 15 min. przed otwarciem kas o 11:00. Kolejka - 15 osób. Kasy otwarto. Po 4 osobach bilety się skończyły... było ich 60 a każdy wziął 15 :shocked::shocked::shocked:
Na szczęście moja mama tak sobie tam stała i nie wiem na co czekała. W końcu ludzie skończyli się oburzać i sobie poszli, a mama znalazła się przy kasie. Wtedy kasjerka powiedziała, że ma jeszcze 5 biletów na inny dzień (nie sobotę) i mama wzięła 2 a pani za nią 3. I po biletach! :bigsmile:
my wychodzimy zazwyczaj na kolację, do znajomych, czasem do klubu - ale ostatnio rzadko. Nie wiem jakiej muzyki słuchacie i jakie klimaty wam są bliskie, ale niestety (dla was) większość miejsc z bardziej ambitną muzyką jest gayfriendly... Taki lajf, chociaż osobiście w klubach niehomo nie widziałam tańczących par gayowskich.
Na NW od Prayboya to ja mieszkam na przykład, i to bliziutko, więc Maćka miłe słowa biorę do się
Już zapraszałam na kawę, skoro tak przejeżdżacie koło nas w tę i z powrotem. Jednakowoż nie wiem, czy siedzenie z nami wieczorem i mówienie półgłosem, żeby nie obudzić naszych (nie mamy ich gdzie wysłać) jest idealnym pomysłem na wolny wieczór :bigsmile:
Zupełnie nie rozumiem, jak można w Warszawie nie mieć, dokąd pójść.
I litości, Prayboy, też, gdy przeczytałam tytuł wątku miałam skok ciśnienia.
Raz zdarzyło nam się odkąd mamy dzieci, że teściowie zabrali je na noc do siebie. Szukaliśmy gorączkowo "czegoś" w gazetach, nic nam nie pasowało, potem pojechaliśmy "do miasta" i po prostu spędziliśmy tam wieczór. Nic specjalnego, fantastycznie było bez sączyć piwo i gapić się na przechodniów, rozmawiać bez świadków i pośpiechu.
Komentarz
Magg mówi że wieczór przy świecach mamy co drugi dzień jak ja krzyczę "gasimy światło idziemy spać!" a źona próbuje dokończyć kolację.
Chodzi o zrobienie czegoś na zawnątrz mieszkania.
De Press bym posłuchala)
27.01.2010 - Warszawa - Palladium - koncert Myśmy Rebelianci
To i ja zapraszam do Warszawy
Się przestraszyłam, bo myślałam, że Was wywalili!
zawsze to coś oryginalnego
przestańcie - żona to zmarzlak
lodowisko jest w planie ale w dzień
(też nie lubię bo nie umiem)
Takie macie oblężenie? No, no, nie spodziewałabym się.
A może jakiś kabaret, albo wyjścia do galerii.
Czasem w pubach są jakieś kameralne koncerty. Różne, od szant do muzyki poważnej.
Potem nocny spacer po starówce, może jakaś lampka wina po drodze.
Po takich hasłach szukałabym w swoim rodzinnym mieście.
Powodzenia!
PS. Oj zazdroszczę takiego wieczoru )
w samochód i do Krakowa na Kazimierz na Szeroką... tam zawsze coś się dzieje, kameralne koncerty, dobre jedzenie...
To takie moje wspomnienie z narzeczeństwa...:cool:
masażyk taki:bigsmile:
Czasami się udaje, w Teatrze Wielkim na przykład byliśmy już kilka razy, czasem się siedzi na schodach, a czasem w pierwszych rzędach, tyle że trzeba mieć plan awaryjny... no ale T.Wielki jest koło Starówki, więc tam można już coś sobie znaleźć...
To prawda... bilety trzeba kupować z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem, bo duża ich ilość wykupiona jest przez firmy (w ramach jakiegoś abonamentu dla pracowników, czy co? nie wiem). Efekt jest taki, że chociaż biletów fizycznie nie ma, to jednak miejsca wolne i owszem, bo nie każdy taki pracownik przyjdzie -> można wejść na wejściówkę, zapłacić mniej, a mieć fajne miejsce
Apropos teatrów. Moja mama chciała pójść do teatru Dramatycznego z Alą na "Tygryski". Bilety można tylko w przedsprzedarzy 2 tyg przed przedstawieniem. Poszła więc 15 min. przed otwarciem kas o 11:00. Kolejka - 15 osób. Kasy otwarto. Po 4 osobach bilety się skończyły... było ich 60 a każdy wziął 15 :shocked::shocked::shocked:
Na szczęście moja mama tak sobie tam stała i nie wiem na co czekała. W końcu ludzie skończyli się oburzać i sobie poszli, a mama znalazła się przy kasie. Wtedy kasjerka powiedziała, że ma jeszcze 5 biletów na inny dzień (nie sobotę) i mama wzięła 2 a pani za nią 3. I po biletach! :bigsmile:
Zobacz 1500 mkw http://www.muno.pl/kluby/1500m2-warszawa/#krotki_opis_klubu,
zobacz też co dzieje się na Pradze: http://www.przystanekpraga.pl/
A jak chcecie tylko kolacje, miło kameralnie, bez lanserki to wybierzcie coś na Saskiej, czy na Żolo (gucio Domagoj, Da Aldo)
Już zapraszałam na kawę, skoro tak przejeżdżacie koło nas w tę i z powrotem. Jednakowoż nie wiem, czy siedzenie z nami wieczorem i mówienie półgłosem, żeby nie obudzić naszych (nie mamy ich gdzie wysłać) jest idealnym pomysłem na wolny wieczór :bigsmile:
Już lepiej za dnia i z pełną obstawą.
I litości, Prayboy, też, gdy przeczytałam tytuł wątku miałam skok ciśnienia.
Raz zdarzyło nam się odkąd mamy dzieci, że teściowie zabrali je na noc do siebie. Szukaliśmy gorączkowo "czegoś" w gazetach, nic nam nie pasowało, potem pojechaliśmy "do miasta" i po prostu spędziliśmy tam wieczór. Nic specjalnego, fantastycznie było bez sączyć piwo i gapić się na przechodniów, rozmawiać bez świadków i pośpiechu.
Sprawdź w szafie. Może da się wejść. Albo może jakiś ładny obrazek na ścianie masz?:bigsmile:
To chodzi o wieczór bez dzieci...
mam za to gitare klasyczna i wlasna :dz: