Chciałam Was prosić o pomoc w rozwiązaniu problemu.
Wiele lat byłam praktykująca niewierząca, potem niepraktykująca niewierząca, a potem nawróciłam się. Teraz jestem wierząca praktykująca. Dodam, że kończę właśnie teologię.
Mam jednak problem - co dalej?
Próbuję na różne sposoby wprowadzić w życie modlitwę i zwyczaje katolickie. Przystępuję do spowiedzi i komunii. Kupiłam sobie Brewiarz dla świeckich.
Poradzono mi abym znalazła jakąś wspólnotę, która narzuciłaby mi jakieś praktyki.
Z Oazą zetknęłam się w młodości - było to dla mnie ciężkie przeżycie.
Moja babcia wystąpiła z neokatechumenatu po 17 bardzo zaangażowanych latach Byłam na kilku spotkaniach i to też nie jest miejsce dla mnie.
Czy moglibyście zaproponować mi jakieś rekolekcje/metodę/wspólnotę, która nie jest zbyt "odjechana", a która pomogłaby mi żyć bliżej Boga?
Jestem z Warszawy.
Komentarz
Moze tu?Znam tam kogośhttp://wpraga.oaza.pl/domowy-kosciol/dk-rejony
my z mezem nie chodzimy na te osobne rekolekcje. mamy po prostu przyjaciol z Opus (numerariuszy, tzn. osob zyjacych troche jak w takim swieckim zakonie) i jednego bardzo zaprzyjaznionego ksiedza, ktorzy jest troche takim naszym wspolnym przewodnikiem duchowym.
Powinnaś się utwierdzić w przekonaniu że jesteś wierząca. Albo że nie jesteś. Targana wątpliwościami będziesz się męczyć, a przecież niedługo będziesz miała dziecko i co innego będzie zajmowało Twoje myśli.
Na moje oko nie rzucaj się od razu w jakąś wspólnotę. Poznaj i przekonaj się do samej "czystej" nauki KK i dogmatów. A potem wybierz to, co odpowiada Twoim zainteresowaniom, charakterowi.
Ważna rzecz, w własnym rozmyślaniach nie zapominaj o mężu.
---
Rekolekcje Ignacjańskie - spokój i bardzo duuuuuuużo czasu na spotkanie z Bogiem na osobistej modlitwie. Ostatnio znajomi byli na 1-ym stopniu takich rekolekcji i byli pod wielki wrażeniem - był to dla nich naprawdę owocny czas.
Co do meritumu, ja podobnie jak przedmówcy - Dzieło (ja też nie należę, ale poważam i powiedzmy, że kręcę się w orbicie wpływów), rekolekcje ignacjańskie. Oprócz tego dobre książki, zależnie od tego, co do Ciebie przemawia - pisma ascetyczne, żywoty Świętych, listy i "autobiografie" Świętych. Ja uwielbiam czytać brytyjskich konwertytów (Bł. kard. Newman, Bruce Marshall, Chesterton itd.), wiele pożytku odnoszę i dobrze się bawię przy okazji.
Do tego Fronda i Zawsze wierni. Poważnie :bigsmile:, w takim właśnie zestawie. Christianitas.
Generalnie staraj się nie tracić czasu na czytanie byle czego, tylko czytaj to, co czujesz, że pomaga, utwierdza, uspokaja albo odwrotnie - pobudza do zmian i doskonalenia.
Może nie powinnam o ruchach katolickich się wypowiadać ale się wypowiem, bo wiele dobrego o nich mogę powiedzieć W wielu mam znajomych / także wśród księży/ ....Warszawa to duża aglomeracja a w związku z tym też wiele różnych ruchów, wspólnot...
Czasami z Mężem / jest katolikiem/ zachodzimy na spotkania "Chemin Neuf "do Jezuitów , do kościoła św. Andrzeja Boboli, spotkania we wtorki o godz. 20 w salce parafialnej http://www.chemin-neuf.pl/ Na stronie internetowej wszelkie informacje Mam też koleżankę we Wspólnocie Emmanuel...Wiele o Wspólnocie mi opowiada i byłam też raz na kawałku ewangelizacji ulicznej , którą ta wspólnota prowadziła . Podaję adres strony internetowej , bo tam zapewne znajdziesz ważne informacje http://emmanuel.info.pl/main/index.php Zetknęłam się również ze Wspólnotą Przymierze Rodzin http://www.przymierze.org.pl/ , a także z prowadzoną przez Siostry św. Rodziny z Bordeaux Wspólnotą dla świeckich , dla rodzin . Z pewnością jak skontaktujesz się z Siostrami udzielą Ci potrzebnych informacji Siostry prowadzą nieszpory dla małżeństw na które serdecznie zapraszają http://www.rodzinasfb.warszawa.opoka.org.pl/news.php
Serdecznie pozdrawiam i życzę Haku byś odnalazła swoją Wspólnotę w Kościele i kroczyła dzielnie po ścieżkach wiary!
Ale reszta rad jak najbardziej aktualna.
Myślę, że wtedy ubawiłam Pana Boga najbardziej.
A potem przyszło wraz z dziećmi życie. I coraz głębsze przekonanie, że uczciwe życie sakaramentem małżeństwa - z jego trudami, ofiarami i dosadnością wyborów - jest nawiększą aktywnością duchową, jakiej dotąd doświadczałam.
Oczywiście bez codziennej modlitwy, Pisma choćby od czasu do czasu, mszy i regularnej spowiedzi powyższe nie jest możliwe. Ale przynajmniej uwolniłam się od wewnętrznej presji, że życie duchowe musi być oszałamiające.
Powodzenia! Pytaj Boga, czego pragnie od Ciebie.
Z teologią to trochę tak jest, że jak człowiek poczyta dużo czasu, że dziewictwo "jest jak kwiat na pustyni" to te wszystkie sformułowania strasznie go w pewnym momencie wkurzają. :devil: I już nie mogę tego wszystkiego czytać. Nawet mój ulubiony KKK momentami jest tak szalenie nie-wprostny. Ja akurat robię magisterkę z teologii dogmatycznej - z kardynała de Lubac w dodatku "chrześcijaństwo doktryną przemiany" i tak mi brakuje na co dzień czegoś - takich rytuałów. Jakoś tak łatwiej jak codziennie odmawiam różaniec, wówczas sobie kontempluję - te Rekolekcje Ignacjańskie to świetny pomysł (zwłaszcza, że trzeba wyłączyć telefon komórkowy!)
Kinga - masz rację, że pewnie samo małżeństwo i jego trudy będą dobrą szkołą. Myślę, że samo pojawienie się dziecka już dużo zmieni.
Mnie bardzo w moim małżeństwie brakuje, żeby pojawiła się u nas wspólna modlitwa, bo na razie modlimy się sami - tyle, że przed posiłkami modlimy się razem. Ponoć jak żona się nawróci 70% rodzin się nawraca, a jak mąż 94%*
I tak sobie teraz pomyślałam, że będę wieczorem wyłączać telefon komórkowy i zaczynać dzień od Pisma Św.
(* wg badań z netu, które średnio pamiętam)
Bo wtedy diabeł szczególnie o nas walczy. Wtedy często znikają radości na modlitwie, entuzjazm wiary... Zaczyna się orka na ugorze. Ale nie trzeba się tym martwić. Trzeba robić swoje, trzeba trwać - nawet wbrew swoim pragnieniom.
Niby prosta rzecz, a tak ważna i niesamowita.
oddaj swoja wole duchowi św jak to zrobiła Maryja on będzie ciebie dalej prowadził
duch
http://pl.gloria.tv/?media=137218
Włóż cały wysiłek w to by WSPÓLNIE się modlić... Modlitwa małżeńska, a potem rodzinna z dziećmi, jest tak samo niezbędna jak indywidualna !
Wiesz, może właśnie w jakiejś wspólnocie Twój mąż spotkałby mężczyzn, którzy zachęciliby go swoim świadectwem życia...
Mój mąż ma jednego przyjaciela, który ma na niego duży wpływ, ale on jest mało dzielący się przeżyciami ze swojego małżeństwa - podejrzewam, ze gdyby opowiedział mojemu mężowi o zaletach wspólnej modlitwy, zaraz byśmy ją razem praktykowali.
Na razie próbuję się na głos modlić przy mężu - powierzając swoje i nasze problemy, może go to przekona.
Bo we własnych poszukiwaniach nie zatrać się - bo jeśli kiedyś powiesz mężowi "ja sobie tak wymyśliłam i tak ma być, mamy być w tej wspólnocie, przy tym spowiedniku" itd to opór murowany.
Poza tym ma lefebrystyczne skrzywienie i jak jest msza np. z bębnami czy niedopuszczonymi do liturgii instrumentami czy obrzędami, to będzie całą mszę strzelał fochy, a potem jeszcze w domu księdza zjedzie za sprzeczne z dogmatami kazanie.
Teraz nad nim pracuję, żeby poszedł do spowiedzi, bo praktycznie od ślubu nie był :sad:
Różaniec ja odmawiam na głos przy nim.
Ja bym, Haku, próbowała różnych sposobów.... Wiesz, taki męski wyjazd np.
Ktoś tu kiedyś o jakimś Domu, Dworku czy czymś takim pisał... Choć może nie chciałby Twój małżonek sam na początek jechać... Dlatego zachęcam do spotkań z jakąś wspólnotą dla rodzin...
U nas też są spotkania dla mężczyzn i wiem z relacji różnych sióstr , że ci mężczyźni, którzy początkowo kiepsko praktykują wspólną modlitwę małżeńską i rodzinną, wspólne studium biblijne, dialog małżeński - po takich spotkaniach w męskim gronie , zachęceni świadectwem życia innych braci bardzo się zmieniają
Ze spowiedzią nie zmuszałabym dorosłego chłopa. Sam musi chcieć.
Wyobraźcie sobie jak mi było trudno przed ślubem - ostatnie trzy miesiące. Mąż potrzebował "czułości", ja ze wszystkich sił starałam się zachować jak największą czystość. Było mi niezwykle trudno, bo on się obrażał, denerwował, szantażował.
Któregoś dnia się popłakałam, bo naprawdę bardzo trudno było to znieść. Potem poszedł do spowiedzi przedślubnej i zrozumiał dlaczego ta czystość jest tak ważna. Od tamtej pory było bardzo łatwo. Nie naciskał, nie przymuszał. Duch działał.
My dosyć dużo rozmawiamy o duchowości.
Teraz będą rekolekcje z naszym znajomym księdzem, którego on bardzo ceni - namawiam go, żeby ze mną poszedł. Mam nadzieję, ze to przyniesie efekty.
A wyjazd z innymi mężczyznami - jak najbardziej, tylko najpierw trzeba jakiśch poznać
Ja z mężem mamy taki sam pogląd na wiarę (ateiści) i czuję jaki mi to daje wielki komfort. Na forach tyle żali wylanych gdy różnice są w małżeństwie na tym polu. Szczególnie jeśli chodzi o młode małżeństwa.
Haku, głupie pytanie, ale czy Ty też zamierzasz być tak "otwarta" jak ludzie z forum? Twój mąż na to przystał? Czy na razie o tym nie rozmawiacie?
Nie kryję, że tego chrztu to Ci bardzo zazdroszczę. Miałam ogromny żal do swoich rodzicieli, o to, że zostałam ochrzczona w wieku niemowlęcym.