Ja ma skrzyżowaną i nigdy nie potrafiłam trafiać do celu rzucając czymś. Mam silniejsze lewe oko i prawą rękę. Nie potrafię ładnie napisać na kartce czy w zeszycie w momencie jak leży prosto na stole. Zawsze góra kart zeszytu musiała być skierowana w lewo, żebym napisała i narysowała coś prosto i ładnie. W terenie orientuję sie bardzo dobrze. Nie zdarzyło mi się jeszcze nigdzie zgubić, ale nie potrafię zorientować się w rysunkach technicznych. Często mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o potrzymanie czegos we właściwy sposób o co mój mąż ma nieustannie miewa pretensje, bo czasem mu pomagam przy skręcaniu i klejeniu różnych rzeczy. Niecierpię robić na drutach i nie dlatego że mi nie wychodzi tylko że muszę się bardzo skupiać na robótce a i tak bez przerwy sie mylę. Mylę strony i zawsze muszę sprawdzić która jest prawa ręką a i tak potrafię się pomylić. Nie mam prawa jazdy ale jak jadę na rowerze to sie boję samochodów, tak samo mam trudności z przechodzeniem przez ulicę bo nie zauważam odległości.
Już nie pamiętam co to było, ale kiedyś zaniosłam jakis nieczytelny tekst do apteki i Pani odczytała bez problemu.
Oni tam na farmacji to chyba mają pięć lat grafologię
To ja jestem ofiara takiego przestawiania i naprawde prosze, nie robcie tego dzieciom. Jestem z urodzenia leworeczna. Do tego lewooczna (co ma znaczenie o tyle, ze na prawym oku mam wieksza wade wzroku, a w dodatku przestawiam 6 cm na metrze i nie wiedze trojprzestrzeni). Ale trafilam do szkoly w takim momencie, ze jeszcze co bardziej tradycyjni nauczyciele uwazali leworecznych za synonim uposledzenia i bardzo mocno sie starali (lacznie z wysmiewaniem) zrobic z nich praworecznych. Zreszta w przedszkolu bylo tak samo, np. pamietam, ze wycinalam najladniejsze kwiatki, ale robilam to pod stolem, bo inaczej kto przyuwazyl, ze trzymam nozyczki w lewej, ten ze mnie kpil. Moja babcia tez sie mojej leworecznosci wstydzila, na tyle, zeby mi np. nie pozwalac jesc samej, tylko mnie karmila w kuchni, zeby nasi goscie nie zobaczyli, ze trzymam odwrotnie sztucce (czyli "szmajam", jak to nazywano; nie brzmialo to bynajmniej jak komplement). W efekcie umiem poslugiwac sie lyzka i prawa i lewa reka, z nozem i widelcem, jako przedmiotami ostrymi, dali mi spokoj. W szkole byl juz absolutny horror, ale cos kolo trzeciej klasy bylam juz "zreedukowana", do dzisiaj pisze prawa. Tyle ze polykam litery, pisze w lustrzynym odbiciu (np. myle b i d tak bardzo, ze musialam sie nauczyc pisac d jakby od konca). Mam kilka charakterow pisma, tyle ze zaden nie jest tak naprawde "moj". Na matmie bezustannie oddawalam klasowki z kwiatkami w stylu 20+18=83 (oczywiscie przez cala moja polska edukacje nikt nie wpadl na pomysl, ze jesli ktos przestawia litery i cyfry oraz nie lapie geometrii, rysunku technicznego i modeli chemicznych, a z calej reszty przedmiotow jest w scislej klasowej czolowce i wygrywa olimpiady, to moze to sprawa oczu, a nie jakiejs punktowej glupoty... niestety moje liceum lubowalo sie tylko w wysylaniu do budowlanki, a do okulisty juz nie).
A ja, dla odmiany, jestem osobliwością oburęczną. Choć raczej byłam, do czasu... Kilkanaście lat temu złamałam lewy obojczyk i spędziłam 3 miesiące w gipsie z lewą ręką kompletnie unieruchomioną. Od tamtej pory jestem głównie praworęczna, choć pozostały mi jeszcze czynności które lepiej mi wychodzą lewą ręką (np. "falbankowanie" pierogów) i takie, gdzie mi obojątne (np. posługiwanie się sztućdami). Pozostałe narządy mam raczej z przewagą prawej strony. A problemy miewam podobne jak opisywane przez wiele z Was: w podstawówce fatalna dysgrafia (bazgrałam okropnie, każda litera nachylona w inną stronę, liniatura ignorowana) i dysortografia (błędy charakterystyczne dla takich problemów - pisanie tych samych wyrazów na różne sposoby, zamieniania liter podobnych - b i d, d i g, b i p, n i u itp, robienie przerw w środku wyrazu albo sklejanie wyrazów ze sobą), problemy z czytaniem (do tej pory - przestawianie liter w wyrazach i cyfr w dużych liczbach), niezdolność do zachowania stałego charakteru pisma (trudno mi się nawet dwa razy tak samo podpisać). Na szczęście nie mam żadnych problemów z wyobraźnią przestrzenną i z orientacją w terenie raczej też nie - choć lepiej orientuję się na mapie niż w realu.
Teraz u mojego średniaka stwierdzono skrzyżowaną lateralizację (leworęczność i prawooczność). A ja nie mam przekonania, że on jest leworęczny. I to nie tylko dlatego, że pisze, rysuje, czy je prawą ręką. No, nie do końca mi ta leworęczność pasuje... Może on oburęczny, jak mamusia? Tak, czy inaczej, z pisaniem ma poważne kłopoty.
Moj maz leworeczny ale z tych niegnebionych, zwlaszcza w domu okazali mu wiele wsparcia, i w szkole widzac nastawienie rodziny sie nie czepiali, wiec pisze tylko lewa reka, natomiast duzo innych rzeczy robi jedna lub druga.
Kierunki myli potwornie, ale nawet sie niezle orientuje w przestrzeni (choc czasem kazdemu zdarzy sie jakas wpadka hehehe).
Nasza pierwsza corka tez jest leworeczna i bylo to widac juz jak miala pare miesiecy, nawet jak miala cos blizej prawej reki, chwytala to lewa. Nie bedziemy jej w zaden sposob "nawracac", ale wiedzac to wszystko o czym tu piszecie, przyjrzymy sie zawczasu czy nie ma tez jakis "skrzyzowan", zeby w razie czego jej pomoc :bigsmile:
Naprawde wielkie dzieki za zalozenie tego watku!!!!
Mnie przestawiono na prawą rękę, jeśli chodzi o pisanie - i mam z nim tak jak Aga czy Katarzyna, to znaczy piszę brzydko, jakby niewprawnie i trudno mi dwa razy napisać takie samo "a".
dla mnie to najtrudniejszy temat - określenie lateralizacji. Niby proste, jeżeli chodzi o badanie i "zadaniA do wykonania". Ale nauczyciele lub rodzice oczekuja jakiejś decyzji, co robić z dzieckiem, przestawiać czy nie. Najczęściej zbieram od rodzica dokładne dane, co dziecko robi lewą i prawą ręką, obserwuję dziecko przy różnych czynnościach, a i tak decyzję podejmuję z rodzicem. Mam poczucie takiej odpowiedzialności, że jak źle napiszę w opinii, to dzieciak może mieć problemy.
Napiszę przy okazji, że najtrudniej podejmować mi decyzje w stosunku do własnych dzieci, inne obserwuję z jakimś dystansem i niektóre sprawy są takie "oczywiste", jasno układaja się w całość. Przy własnych dzieciach mam jakąś zaćmę i tracę grunt pod nogami. Np. decyzja czy posłać nasza 6-latkę do szkoły była dla mnie koszmarnie trudna.... narazie jest zapisana do pierwszej klasy, chociaż jeszcze zostawiam sobie taką furtkę, że jak wyczuję na zebraniu, że pani wychowawczyni jest nieprzychylna 6-latkom w I klasie to ją jednak przepiszę do zerówki (która zresztą jest w szkole). Zresztą postawa nauczyciela jest chyba największym problemem w nauczaniu małych dzieci, są przyzwyczajeni, że po przedszkolu dzieciaki lepiej lub gorzej, ale jednak znały literki i umiały czytać, a tu teraz muszą zaczynać od zera.
Nasza 6-latka sprawnie czyta (o dziwo, bo nikt z nią nie siedział nad książkami, poprostu pytała o literki, raz była ze mną na zajęciach w poradni, kiedy uczyłam pierwszoklasistów czytać sylabami), natomiast pisanie to masakra - pisze od prawej do lewej, przestawia litery, pisze je odwrotnie (WG WSZELKICH NORM MA DO TEGO PRAWO W TYM WIEKU, ALE POWIEDZCIE TO PRZEWRAŻLIWIONEJ MATCE)
[cite] Aneta:[/cite]Nasza 6-latka sprawnie czyta (o dziwo, bo nikt z nią nie siedział nad książkami, poprostu pytała o literki, raz była ze mną na zajęciach w poradni, kiedy uczyłam pierwszoklasistów czytać sylabami), natomiast pisanie to masakra - pisze od prawej do lewej, przestawia litery, pisze je odwrotnie (WG WSZELKICH NORM MA DO TEGO PRAWO W TYM WIEKU, ALE POWIEDZCIE TO PRZEWRAŻLIWIONEJ MATCE)
Mój prawie siedmiolatek kończący właśnie pierwszą klasę (właśnie ten od problemów z lateralizacją) ma całkiem podobny problem. Czyta w zasadzie płynnie i ze zrozumieniem, choć nikt go tego jakoś szczególnie nie uczył. Za to pisanie, pomimo żmudnych ćwiczeń, to tragedia - mylą mu się litery małe i wielkie, pisane i drukowane, pisze lustrzane odbicia, nie trzyma się liniatury. Szkoła jakoś nie robi z tego problemu - uważają, że w końcu się nauczy. Za to pani w pradni pp była zdegustowana takim opóźnieniem u inteligentnego, skądinąd, dziecka.
Katarzyno, to podziękowania dla szkoły, u nas czasami przewrażliwione nauczycielki posyłają na badania do poradni już dzieci w pierwszej klasie :shocked: A dziecko ma 3 pełne lata na opanowanie płynnego czytania i dobrego pisania tekstów z wyrazami potocznymi. Ostatnio przyszło do nas dziecko nabadania - powód robi błędy. Oglądam zeszyt dyktand, a tam wyrazy trudne jak cholera dla tak małego dziecka (koniec drugiej klasy np. zżyci), oczywiście w badaniu nie widać było zagrożeń dysleksją, błędów w potocznym pisaniu nie było.
Jeżeli dziecko dobrze czyta, rozumie co czyta, nie ma innych problemów w nauce to chy7ba bym poczekała z opiniami, tak do końca 3-ciej albo nawet do 4-tej klasy. Życzę spotkania mądrej osoby w poradni, mądrych nauczycieli
@Aneto - my byliśmy w poradni, bo potrzebowaliśmy opinie do zgody na nauczanie domowe. W innym wypadku wcale byśmy się tam nie wybierali.
Mój pierworodny (9 lat, III klasa), z kolei, zgorszył panią w poradni ilością błedów ortograficznych które robi. Moim zdaniem (jak porównuję ze sobą na poziomie szkoły podstawowej), to z tymi jego błędami nie jest tak tragicznie - robi ich na stronę tyle, co ja robiłam w jednej linijce. Ale pani się przejęła i poleciła nam zaopatrzenie się w książki "Ortograffiti" i ćwiczenie w domu. Pewnie mu nie zaszkodzi
Tylko najmłodszy (prawie 5 lat) nie wzbudził żadnych podejrzeń. Może dlatego, że badała go inna pani? Dziwne to dla mnie o tyle, że w porównaniu ze starszymi braćmi w tym samym wieku jest zapóźniony - z trudem pisze drukowanymi swoje imię, nie zna liter, cyfry rozpoznaje od 1 do 5, trochę tylko dodaje na palcach w zakresie 1-10 ale odejmować już nie potrafi, kolorowanie obrazków jest dla niego za trudne (nie mieści się w ramkach) i zbyt nudne. Za to w innych dziedzinach widać, że to bystry i oblatany dzieciak, tyle, że nauka czytania, pisania i liczenia na razie go nie zainteresowała.
Mój 4 latek (i 4 miesiące) był badany w poradni pp (w grudniu kończy 5 lat) bo chcemy nauczanie domowe. Pisze, je zazwyczaj lewą ręką sporadycznie prawą ale lateralizacja wyszła prawostronna, prawe oko, ucho, noga i w poradni była także prawa ręka. I nie wiem czy mam mu przestawiać na prawą rękę, bo nawet jak weźmie łyżkę w prawą to zazwyczaj przełoży do lewej. Koloruję bardzo ładnie lewą ręką a kiedy mówię aby przełożył do prawej to mówi, że mu lewą wygodniej. Może ma jeszcze czas na zdecydowanie się. Wzrok badaliśmy jest w porządku.
Może ktoś coś poradzi.
@Katarzyna
To ja z kolei taki dziwolag, ktory zawsze zbieral pochwaly za charakter pisma Swoja droga, jak przeczytalam, co napisalam powyzej, to straszna ofiare systemu z siebie zrobilam. A jako zywo cos innego w zyciu tez robie, a nie tylko uzalam sie na leworecznosc:bigsmile: Orientacje w terenie mam swietna, czytanie map tez, jezdze samochodem bez zadnych problemow (inna sprawa ze udalo mi sie jezdzic kilka lat zanim sie skapnieto, ze bez odpowiednich okularow nie widze trojprzestrzeni...). Gra w siatkowke jest za to masakra, za nic nie rozumiem, skad i gdzie ta pilka leci, a odruchowo sie przed nia bronie. Za to moge namietnie ogladac mecze koszykowki i tam nie mam najmniejszych problemow z rozumieniem gry.
Tylko zastanawia mnie, co napisalas o Twoim prawie 5-latku. Moja corka konczy piec pod koniec sierpnia. Tez nie pisze, a uzywa naprawde prostego zdrobienia swojego imienia. Pare razy juz pisala, ale teraz zaprzestala zupelnie, nawet szlaczkow nie chce robic. Liczy i dodaje w zakresie 10, nie odejmuje. A jakos nie wydaje mi sie zapozniona, ani tak ogolnie ani w porownaniu z kolezankami. Chwilowo jej cala energia tworcza idzie w balet oraz przebieranie sie za panne mloda (obowiazkowo brzuch wypchany balonem). Jesli chodzi o powazne plany zawodowe, to ostatnio na topie dentysta dzieciecy (fakt, ze od zawsze mowi tylko i wylacznie o zawodach medycznych, inne ignoruje).
@Aga - ja nie zarzuca mojemu prawie pięciolatkowi jakiś obiektywnych zapóźnień. Po prostu, widzę, że w porównaniu z braćmi w analogicznym wieku jest daleko za Murzynami. Mój pierworodny znał wszystkie litery (także te z kropkami, kreskami i ogonkami) mając trzy lata, bo bardzo go to ciekawiło od kiedy gadać tylko zaczął, średniak składał słowa zanim opanował znajomość liter, bo bardzo chciał czytać. Nawet dwuletnia córcia zna w tej chwili kilka liter, bo ją zainteresowały magnesy na lodówce. A ten luzak wcale się tym nie interesuje. Tymczasem, do starszych się pani psycholog przyczepiła a ten dostał taką laurkę, że wyszło, że geniuszem jakimś jest nad wiek rozwiniętym. I tylko u wszystkich panie badające zaobserwowały nadaktywność psychoruchową - a oni tam się tak grzecznie zachowywali...:bigsmile:
[cite] Aga:[/cite] Gra w siatkowke jest za to masakra, za nic nie rozumiem, skad i gdzie ta pilka leci, a odruchowo sie przed nia bronie. Za to moge namietnie ogladac mecze koszykowki i tam nie mam najmniejszych problemow z rozumieniem gry.
O tak, wszelkie gry zespolowe z pilka to byl koszmar, a ze w podstawowce i liceum nic innego sie nie robilo, nienawidzilam w-fu szczerze i doglebnie, nawet z niego wagarujac.
Na studiach mialam wybor i okazalo sie, ze lubie ruch!!!
Ja myśle, że na dziecko trzeba patrzeć całościowo - coś widzą rodzice, coś innego (czasem) nauczyciele, a jeszcze pani w poradni może zobaczyć jakiś inny mały wycinek. To może być jakaś wskazówka dla rodziców, ale raczej nie wyrocznia. No i są różne panie w poradniach - takie zmęczone pracą, inne pełne entuzjazmu i chęci, inne jeszcze podchodzą do pracy zadaniowo (zrobić coś dobrze w ramach obowiązków i tyle). A rodzic i tak zostaje sam z problemami dnia codziennego....
AB - dziecko z FAS to codzienna praca matczyną miłością, szukałabym wsparcia w organizacjach pozarządowych, w stowarzyszeniach, u ludzi z misją i pasją. W swojej pracy zawodowej poznałam jedną taką panią, która dla swoich dzieci (tych z pracy) robi naprawde wiele - zapędza swoich rodziców, teściów do budowaniu im pomocy rozwojowych, wymyśla nowe ćwiczenia stymulujące, a dodatkowo wspiera całą rodzinę.
[cite] AB:[/cite]ech... też wymyslam... rzecz w tym, że w większości przypadków nauczyciele/pedagodzy/inni specjaliści w ogóle o tym pojęcia nie mają... a FAS plus cos jeszcze, to 'w ogóle nic z niego nie będzie"... A ja widze ogromne zmiany na plus po tych trzech latach... teraz troche sie obawiam szkoły... że jak zwykle będziemy my+mały contra reszta świata... że sami będziemy musieli nadal go prowadzic, że w dodatku w opozycji do szkoły...
@AB
tak myślałam o Tobie. Rzeczywiście w tym wypadku najbardziej trzeba obawiać się szkoły:sad:. Szkoda, że nie możesz go wziąć na ED, bo wtedy obyłoby się z tą opozycją do szkoły, tzn. nie traciłabyś tak potrzebnej energii.
Obiecuję +++
Moj drugi syn zawsze siedzial przy biurku i patrzyl jak leworeczny starszy brat uczy sie pisac litery..
Kiedy rozpoczal pisanie (jest praworeczny) okazalo sie, ze nie rozumie dlaczego on nie moze pisac prawa reka od prawej do lewej...... skoro brat pisze lewa reka od lewej do prawej......
Z trudem, ale zrozumial....
Dzis jest w drugiej klasie i zdarza mu sie odwracac N, Z, S, laske w T itp.....
Potrafi robic trzy bledy w czteroliterowym slowie.
Wtedy nie czekam, az "sie nauczy" tylko go ucze....
Pisze dwie linijki "N, N, N...." i za kazda pomylke dochodzi mu kolejna linijka z N.
Tak go uczylam - cwiczac pisaniem tak dlugo, az wejdzie mu w nawyk wlasciwe pisanie... Kiedys musial napisac osiem czy dziesiec linijek, ale to byl rekord...
Dzieki temu pisze te tzw "poprawy" bardzo starannie i zazwyczaj konczy sie na dwoch linijkach.
Tez stara sie w szkole przepisywac starannie z tablicy, bo kazdy blad w domu poprawia. "Nie ma ze boli".
Tak robila moja polonistka w SP i dzieki temu malo kto nie umial w klasie pisac.
Zdarzaja sie nawet trzy-cztery dni takie, ze nie ma potrzeby robic zadnej poprawy. Tak wiec cwiczenie czyni mistrza.
Jednym przychodzi to szybciej a innym wolniej, ale kazdy moze sie nauczyc.
Gdybyscie widzieli jak on potrafi ladnie pisac :bigsmile:
Ratunku! Niby spec od lateralizacji jestem (znaczy widze ze sie powyzej wymądrzałam), ale pytam specjalstów wiekszej rangi - bo moje półtoraroczne dziecię sie zabrało za samodzielne jedzenie. Własnie konczy zupę jesc łyżką.... Zaczela lewą ręką (już po raz drugi) a teraz je prawą..... Mam ją jakoś sterować czy niech sobie robi co chce która chce ręką?
Niech sbie rbi co chce, Moze byc oburęczna . U mnie w rodzinie to kazdy ma inaczej - ja na krzyż, mąż prawy. Pierwsze dziecko na krzyż, drugie prawe, ale w badaniach wyszło że nie dominuje zadna ręka, młodsza leworeczna lewooczna
Nika, kiedyś czytałam, że do ukończenia piątego roku życia lateralizacja może się mieszać, zmieniać i w ogóle. Jedyne, co należy robić, to nie ingerować.
Może być tak, że trzylatek dotąd wszystko robił lewą i nagle zaczyna prawą i to też jest normalne.
Jak tu są spece, to może ktoś mi wytłumaczy z kolei mój problem. Prócz głębokiego rozbratu z ortografią, moją największą bolączką było zawsze pisanie tego, co ktoś mi dyktuje. Co trzecie słowo zaczynam pisać od którejś kolejnej litery w tym wyrazie, bądź od akcentowanej sylaby. Lub piszę odruchowo same spółgłoski, zamieniając je często miejscami żeby było jeszcze gorzej. Co to takiego?
Z tym zamienianiem stron przy prawie jazdy , to ponoć bardzo popularne, zwłaszcza u kobiet
Ja echolalię znam tylko jako ciężki objaw psychiatryczny, więc w tym znaczeniu to nie to ( mam nadzieję) . Ale może w pedagogice rozwojowej to ma jeszcze inne znaczenie. Ktoś wie?
Ratunku! Niby spec od lateralizacji jestem (znaczy widze ze sie powyzej wymądrzałam), ale pytam specjalstów wiekszej rangi - bo moje półtoraroczne dziecię sie zabrało za samodzielne jedzenie. Własnie konczy zupę jesc łyżką.... Zaczela lewą ręką (już po raz drugi) a teraz je prawą..... Mam ją jakoś sterować czy niech sobie robi co chce która chce ręką?
:-?
lateralizacja ustala się do szóstego roku życia dziecka
Komentarz
Nie potrafię ładnie napisać na kartce czy w zeszycie w momencie jak leży prosto na stole. Zawsze góra kart zeszytu musiała być skierowana w lewo, żebym napisała i narysowała coś prosto i ładnie.
W terenie orientuję sie bardzo dobrze. Nie zdarzyło mi się jeszcze nigdzie zgubić, ale nie potrafię zorientować się w rysunkach technicznych. Często mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o potrzymanie czegos we właściwy sposób o co mój mąż ma nieustannie miewa pretensje, bo czasem mu pomagam przy skręcaniu i klejeniu różnych rzeczy.
Niecierpię robić na drutach i nie dlatego że mi nie wychodzi tylko że muszę się bardzo skupiać na robótce a i tak bez przerwy sie mylę.
Mylę strony i zawsze muszę sprawdzić która jest prawa ręką a i tak potrafię się pomylić.
Nie mam prawa jazdy ale jak jadę na rowerze to sie boję samochodów, tak samo mam trudności z przechodzeniem przez ulicę bo nie zauważam odległości.
Oni tam na farmacji to chyba mają pięć lat grafologię
Teraz u mojego średniaka stwierdzono skrzyżowaną lateralizację (leworęczność i prawooczność). A ja nie mam przekonania, że on jest leworęczny. I to nie tylko dlatego, że pisze, rysuje, czy je prawą ręką. No, nie do końca mi ta leworęczność pasuje... Może on oburęczny, jak mamusia? Tak, czy inaczej, z pisaniem ma poważne kłopoty.
Moj maz leworeczny ale z tych niegnebionych, zwlaszcza w domu okazali mu wiele wsparcia, i w szkole widzac nastawienie rodziny sie nie czepiali, wiec pisze tylko lewa reka, natomiast duzo innych rzeczy robi jedna lub druga.
Kierunki myli potwornie, ale nawet sie niezle orientuje w przestrzeni (choc czasem kazdemu zdarzy sie jakas wpadka hehehe).
Nasza pierwsza corka tez jest leworeczna i bylo to widac juz jak miala pare miesiecy, nawet jak miala cos blizej prawej reki, chwytala to lewa. Nie bedziemy jej w zaden sposob "nawracac", ale wiedzac to wszystko o czym tu piszecie, przyjrzymy sie zawczasu czy nie ma tez jakis "skrzyzowan", zeby w razie czego jej pomoc :bigsmile:
Naprawde wielkie dzieki za zalozenie tego watku!!!!
Napiszę przy okazji, że najtrudniej podejmować mi decyzje w stosunku do własnych dzieci, inne obserwuję z jakimś dystansem i niektóre sprawy są takie "oczywiste", jasno układaja się w całość. Przy własnych dzieciach mam jakąś zaćmę i tracę grunt pod nogami. Np. decyzja czy posłać nasza 6-latkę do szkoły była dla mnie koszmarnie trudna.... narazie jest zapisana do pierwszej klasy, chociaż jeszcze zostawiam sobie taką furtkę, że jak wyczuję na zebraniu, że pani wychowawczyni jest nieprzychylna 6-latkom w I klasie to ją jednak przepiszę do zerówki (która zresztą jest w szkole). Zresztą postawa nauczyciela jest chyba największym problemem w nauczaniu małych dzieci, są przyzwyczajeni, że po przedszkolu dzieciaki lepiej lub gorzej, ale jednak znały literki i umiały czytać, a tu teraz muszą zaczynać od zera.
Nasza 6-latka sprawnie czyta (o dziwo, bo nikt z nią nie siedział nad książkami, poprostu pytała o literki, raz była ze mną na zajęciach w poradni, kiedy uczyłam pierwszoklasistów czytać sylabami), natomiast pisanie to masakra - pisze od prawej do lewej, przestawia litery, pisze je odwrotnie (WG WSZELKICH NORM MA DO TEGO PRAWO W TYM WIEKU, ALE POWIEDZCIE TO PRZEWRAŻLIWIONEJ MATCE)
Mój prawie siedmiolatek kończący właśnie pierwszą klasę (właśnie ten od problemów z lateralizacją) ma całkiem podobny problem. Czyta w zasadzie płynnie i ze zrozumieniem, choć nikt go tego jakoś szczególnie nie uczył. Za to pisanie, pomimo żmudnych ćwiczeń, to tragedia - mylą mu się litery małe i wielkie, pisane i drukowane, pisze lustrzane odbicia, nie trzyma się liniatury. Szkoła jakoś nie robi z tego problemu - uważają, że w końcu się nauczy. Za to pani w pradni pp była zdegustowana takim opóźnieniem u inteligentnego, skądinąd, dziecka.
Jeżeli dziecko dobrze czyta, rozumie co czyta, nie ma innych problemów w nauce to chy7ba bym poczekała z opiniami, tak do końca 3-ciej albo nawet do 4-tej klasy. Życzę spotkania mądrej osoby w poradni, mądrych nauczycieli
Mój pierworodny (9 lat, III klasa), z kolei, zgorszył panią w poradni ilością błedów ortograficznych które robi. Moim zdaniem (jak porównuję ze sobą na poziomie szkoły podstawowej), to z tymi jego błędami nie jest tak tragicznie - robi ich na stronę tyle, co ja robiłam w jednej linijce. Ale pani się przejęła i poleciła nam zaopatrzenie się w książki "Ortograffiti" i ćwiczenie w domu. Pewnie mu nie zaszkodzi
Tylko najmłodszy (prawie 5 lat) nie wzbudził żadnych podejrzeń. Może dlatego, że badała go inna pani? Dziwne to dla mnie o tyle, że w porównaniu ze starszymi braćmi w tym samym wieku jest zapóźniony - z trudem pisze drukowanymi swoje imię, nie zna liter, cyfry rozpoznaje od 1 do 5, trochę tylko dodaje na palcach w zakresie 1-10 ale odejmować już nie potrafi, kolorowanie obrazków jest dla niego za trudne (nie mieści się w ramkach) i zbyt nudne. Za to w innych dziedzinach widać, że to bystry i oblatany dzieciak, tyle, że nauka czytania, pisania i liczenia na razie go nie zainteresowała.
Może ktoś coś poradzi.
To ja z kolei taki dziwolag, ktory zawsze zbieral pochwaly za charakter pisma Swoja droga, jak przeczytalam, co napisalam powyzej, to straszna ofiare systemu z siebie zrobilam. A jako zywo cos innego w zyciu tez robie, a nie tylko uzalam sie na leworecznosc:bigsmile: Orientacje w terenie mam swietna, czytanie map tez, jezdze samochodem bez zadnych problemow (inna sprawa ze udalo mi sie jezdzic kilka lat zanim sie skapnieto, ze bez odpowiednich okularow nie widze trojprzestrzeni...). Gra w siatkowke jest za to masakra, za nic nie rozumiem, skad i gdzie ta pilka leci, a odruchowo sie przed nia bronie. Za to moge namietnie ogladac mecze koszykowki i tam nie mam najmniejszych problemow z rozumieniem gry.
Tylko zastanawia mnie, co napisalas o Twoim prawie 5-latku. Moja corka konczy piec pod koniec sierpnia. Tez nie pisze, a uzywa naprawde prostego zdrobienia swojego imienia. Pare razy juz pisala, ale teraz zaprzestala zupelnie, nawet szlaczkow nie chce robic. Liczy i dodaje w zakresie 10, nie odejmuje. A jakos nie wydaje mi sie zapozniona, ani tak ogolnie ani w porownaniu z kolezankami. Chwilowo jej cala energia tworcza idzie w balet oraz przebieranie sie za panne mloda (obowiazkowo brzuch wypchany balonem). Jesli chodzi o powazne plany zawodowe, to ostatnio na topie dentysta dzieciecy (fakt, ze od zawsze mowi tylko i wylacznie o zawodach medycznych, inne ignoruje).
O tak, wszelkie gry zespolowe z pilka to byl koszmar, a ze w podstawowce i liceum nic innego sie nie robilo, nienawidzilam w-fu szczerze i doglebnie, nawet z niego wagarujac.
Na studiach mialam wybor i okazalo sie, ze lubie ruch!!!
AB - dziecko z FAS to codzienna praca matczyną miłością, szukałabym wsparcia w organizacjach pozarządowych, w stowarzyszeniach, u ludzi z misją i pasją. W swojej pracy zawodowej poznałam jedną taką panią, która dla swoich dzieci (tych z pracy) robi naprawde wiele - zapędza swoich rodziców, teściów do budowaniu im pomocy rozwojowych, wymyśla nowe ćwiczenia stymulujące, a dodatkowo wspiera całą rodzinę.
tak myślałam o Tobie. Rzeczywiście w tym wypadku najbardziej trzeba obawiać się szkoły:sad:. Szkoda, że nie możesz go wziąć na ED, bo wtedy obyłoby się z tą opozycją do szkoły, tzn. nie traciłabyś tak potrzebnej energii.
Obiecuję +++
Kiedy rozpoczal pisanie (jest praworeczny) okazalo sie, ze nie rozumie dlaczego on nie moze pisac prawa reka od prawej do lewej...... skoro brat pisze lewa reka od lewej do prawej......
Z trudem, ale zrozumial....
Dzis jest w drugiej klasie i zdarza mu sie odwracac N, Z, S, laske w T itp.....
Potrafi robic trzy bledy w czteroliterowym slowie.
Wtedy nie czekam, az "sie nauczy" tylko go ucze....
Pisze dwie linijki "N, N, N...." i za kazda pomylke dochodzi mu kolejna linijka z N.
Tak go uczylam - cwiczac pisaniem tak dlugo, az wejdzie mu w nawyk wlasciwe pisanie... Kiedys musial napisac osiem czy dziesiec linijek, ale to byl rekord...
Dzieki temu pisze te tzw "poprawy" bardzo starannie i zazwyczaj konczy sie na dwoch linijkach.
Tez stara sie w szkole przepisywac starannie z tablicy, bo kazdy blad w domu poprawia. "Nie ma ze boli".
Tak robila moja polonistka w SP i dzieki temu malo kto nie umial w klasie pisac.
Zdarzaja sie nawet trzy-cztery dni takie, ze nie ma potrzeby robic zadnej poprawy.
Tak wiec cwiczenie czyni mistrza.
Jednym przychodzi to szybciej a innym wolniej, ale kazdy moze sie nauczyc.
Gdybyscie widzieli jak on potrafi ladnie pisac :bigsmile: