Powiem tak, to co mnie przeraża w ED, to brak chwilii wytchnienia, oczywiście nie wiem ile pracuje twój mąż, czy masz kogoś do pomocy, ale tak przy dwuletnich blizniakach próba uczenia się z pierwszoklasistką wydaje mi się ostrym hardkorem...
Eeee tam, mam nadzieję, że dziecko w ED chodzi jak zegareczek i umie samo sobie radzić, gdy młodsze rodzeństwo rozrabia.
Bogna, damy radę!
Też będę mieć dziecko z 2005 w I kl. + dwoje młodszych. Nie wiem, jaki zamęt robią Twoje bliźniaki, ale taka I-klasistka też straszliwie dużo uczyć się jeszcze nie musi.
Powiem tak, to co mnie przeraża w ED, to brak chwilii wytchnienia, oczywiście nie wiem ile pracuje twój mąż, czy masz kogoś do pomocy, ale tak przy dwuletnich blizniakach próba uczenia się z pierwszoklasistką wydaje mi się ostrym hardkorem...
Niektórzy to sobie wyobrażają, że dziecko w ED i to jeszcze w nauczaniu początkowym uczy się pod okiem rodzica przez 14 godzin, a resztę doby śpi. Przecież koń by tego nie wytrzymał. (mam na myśli dziecko).
[cite] Bogna:[/cite]Po prostu wymiękam. Mam córę rocznik 2005/ Startowała do szkoły chóralnej, ale się nie dostała, bo preferują 7-latki. Niby decyduje test na słuch muzyczny, ale sama będąc wykonawcą muzyki potrafię ocenić zdolności muzyczne mojego dziecka. Ma słuch, głos, talent, wszystko co chcecie, ale jestem jednak przekonana, że przy 6 kandydatach na miejsce dostają się krewni i znajomi królika, a info o obiektywnym teście to ściema dla naiwnych. Soryy, jestem cyniczna.
Mam dylemat, bo mam w tej chwili dwa wyjścia:
1) Posłać córę do rejonówki do 1 klasy z psipsiaciółką z przedszkola, a za rok znowu próbować do skzoły chóralnej (znów do pierwszej klasy - świetnie, będzie jakby co powtarzać pierwszą klasę??? Czy tak w ogóle można???
2) Uprzeć się przy ED - papiery od psychologa mam odebrać w piątek, mogę też w piątek wybrac się na pogawędkę do dyrektor rejonówki - ufam, że mając nadmiar (po 30 dzieci) w obu klasach pierwszych z ulgą przyjmie info, że nie musi kolejnego dziecka przyjmować? Z ED mam na razie taki problem, że dwuletnie bliźnięta zajmują 100% mojego czasu, inaczej rozwalają wszystko i mam wrażenie, że nie uciągnę zajmowania się starszą córką, więc się będzie de facto kisić w domu.
Wiem, że musze sama ten dylemat rozwiązać, ale powiedzcie, co byście wy radzili?
A nie ma opcji, żeby za rok przepisać/wpisać do klasy drugiej tej szkoły chóralnej?
A ja Bognę z tą chwilą wytchnienia rozumiem. Powiem szczerze, ze gdybym miała być z moją czwórką 24/dobę, 7 dni w tygodniu, to bym pewnie szybko wylądowała w zakładzie zamkniętym.
Rozumiem, ze pewnie dużo zajęć macie poza domem, pewnie macie inne zaprzyjaźnione rodziny, które tez uczą w systemie ED, ale jak często takie spotkania się udają?
Ja niestety potrzebuję kontaktu z innymi dorosłymi, mając do godz 14 jedno małe dziecko, mogę robić miliard rzeczy, w rożnych częściach miasta, gdybym jeszcze miała moich starszych, z którymi miałabym się uczyć, to chyba musiałabym się poświęcić tylko temu. Myśle, ze do ED trzeba mieć specjalne warunki psuchiczne...
@Anka - ja tam w domu nie uczę, więc niech się wypowiedzą praktycy, ale po 6 godzinach w szkole, to mam dziecko bardzo pobudzone i niespokojne. I wolę spokojne (względnie) dziecko przez cały dzień niż wściekłe przez kilka godzin.
Jak jest wolne parę dni od szkoły to dziecko jest inne zupełnie...
A kontaktu z dorosłymi nie mam i jakoś żyję. A tak, to przynajmniej jakiś sens by dzień miał, jakby wszystkie dzieci były w domu. Bo póki co dwoje małych, ale gdyby wszystkie były w szkole, to po co ja mam w domu siedzieć?
Oj tam, oj tam, możecie się nabijac do woli, ale ja wygodnicka jestem i lubię mieć w ciagu dnia trochę luzu.
@szczurzysko, moje na tyle często opuszczają szkole, ze czasem odmiana im się przyda, a dla mnie wakacje:))).
Przenoszę teraz dzieciaki wszystkie do innej szkoły, gdzie zajęcia bedą kończyć o 13.30, do tej pory była to 15-16, zdecydowanie za długo.
A co do uzasadnienia dla "siedzenia w domu", to mi jakoś szybko nie grozi, żebym miała wszystkie szkolne dzieci:)
Dzis idę do dyrektor szkoły, która o ED słyszała tylko raz (w kontekście dziecka niepełnosprawnego), jakie mam argumenty, żeby ją przekonać (córę chcę edukować na poziomie zerówki)?
Dostają subwencję - szkoła - za moje dziecko, a nie muszą go uczyć, jak rozumiem?
Czy mają jeszcze jakieś korzyści?
Mogą uzupełnić stan klasy, w praktyce proponując wyższy standard reszcie grupy.
Z resztą - to jest bez sensu, żeby dyrektora trzeba przekonywać do przyjęcia dziecka ED w zerówce. Jak marudzi - idziesz gdzie indziej, jego strata. On nawet nie musi egzaminu przygotować temu dziecku, bo w "0" nie ma minimum, którego ten egzamin mógłby dotyczyć.
Komentarz
Eeee tam, mam nadzieję, że dziecko w ED chodzi jak zegareczek i umie samo sobie radzić, gdy młodsze rodzeństwo rozrabia.
Bogna, damy radę!
Też będę mieć dziecko z 2005 w I kl. + dwoje młodszych. Nie wiem, jaki zamęt robią Twoje bliźniaki, ale taka I-klasistka też straszliwie dużo uczyć się jeszcze nie musi.
:gi:
Niektórzy to sobie wyobrażają, że dziecko w ED i to jeszcze w nauczaniu początkowym uczy się pod okiem rodzica przez 14 godzin, a resztę doby śpi. Przecież koń by tego nie wytrzymał. (mam na myśli dziecko).
A nie ma opcji, żeby za rok przepisać/wpisać do klasy drugiej tej szkoły chóralnej?
Pewnie nie.
Rozumiem, ze pewnie dużo zajęć macie poza domem, pewnie macie inne zaprzyjaźnione rodziny, które tez uczą w systemie ED, ale jak często takie spotkania się udają?
Ja niestety potrzebuję kontaktu z innymi dorosłymi, mając do godz 14 jedno małe dziecko, mogę robić miliard rzeczy, w rożnych częściach miasta, gdybym jeszcze miała moich starszych, z którymi miałabym się uczyć, to chyba musiałabym się poświęcić tylko temu. Myśle, ze do ED trzeba mieć specjalne warunki psuchiczne...
no i domowe... duże mieszkanie, biurka, dużo drogich pomocy naukowych itd.
Z deklem coś mieć nie teges...jak mawiała mamusia ma
Jak jest wolne parę dni od szkoły to dziecko jest inne zupełnie...
A kontaktu z dorosłymi nie mam i jakoś żyję. A tak, to przynajmniej jakiś sens by dzień miał, jakby wszystkie dzieci były w domu. Bo póki co dwoje małych, ale gdyby wszystkie były w szkole, to po co ja mam w domu siedzieć?
:tooth:
@szczurzysko, moje na tyle często opuszczają szkole, ze czasem odmiana im się przyda, a dla mnie wakacje:))).
Przenoszę teraz dzieciaki wszystkie do innej szkoły, gdzie zajęcia bedą kończyć o 13.30, do tej pory była to 15-16, zdecydowanie za długo.
A co do uzasadnienia dla "siedzenia w domu", to mi jakoś szybko nie grozi, żebym miała wszystkie szkolne dzieci:)
@Bogna, wybacz OT
To podpucha Taw
Nie trzeba rano wstawać, starszaki zajmą się maluchem, i można cały dzień siedzieć na forum.
Dostają subwencję - szkoła - za moje dziecko, a nie muszą go uczyć, jak rozumiem?
Czy mają jeszcze jakieś korzyści?
Z resztą - to jest bez sensu, żeby dyrektora trzeba przekonywać do przyjęcia dziecka ED w zerówce. Jak marudzi - idziesz gdzie indziej, jego strata. On nawet nie musi egzaminu przygotować temu dziecku, bo w "0" nie ma minimum, którego ten egzamin mógłby dotyczyć.