Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ostatni reżym w Europie.

2»

Komentarz

  • @pioszp54

    apropo mitu "dobrego Zachodu i złej Rosji", taki wpis z rebelki:

    "Bardzo ważny. Praktycznie lektura obowiązkowa dla każdego Polaka po pięćdzisiątce.
    Szkoda, że nie napisany 20-25 lat temu ale to już nie wina autora podejrzewam:)"


    Dla mnie tekst polecony na Rebelce jest nie do przebrnięcia.
    Może jednak jestem za mało inteligentna, a może dlatego, że ostatnio mam spadek formy - ostatnie wydarzenia trzepnęły mnie mocno, a ostatecznie pognębił sposób myślenia niektórych Polaków.
    Podsumowując - nie jestem w stanie przyswoić sobie polecanych treści.


    Klarcia wcale nie twierdzi, że Zachód to sam miód z boczkiem, ale nigdy, dobrowolnie nie zdecydowała by się na wyjazd na Wschód.
    Nigdy!!!

    Wystarczyło mi to, co przeżyły tam moje "kobietki", a o czym mogłam sobie poczytać w Pamiętniku babci.
    To co serwowano mi w komuszym "raju" równie mocno zalazło mi za paznokcie.

    A co do Niemiec - tutaj mogliśmy organizować różnego rodzaju inicjatywy przeciw rządom Jaruzelskiego, pomimo tego, że tutejszej władzy wcale to nie było po nosie.
    Tutaj drukowaliśmy (w Ośrodku działała drukarnia) kazania ks. Popiełuszki, które następnie były przemycane do kraju i tam kolportowane, wydawany był periodyk: "Prawda, Krzyż, Wyzwolenie", na terenie Carlsberga bywali dysydenci z Ukrainy i Białorusi.

    ***

    Jeżeli Ty jesteś uczulony na propagandę, to Klarcia jest perską księżniczką.
    Nie wiem w jakim środowisku się wychowywałeś, co Cię kształtowało, ale treści jakie prezentujesz są jakby żywcem ściągnięte z propagandówki PZPR.

    Moim zdaniem - jesteś typowym osobnikiem homo sovieticus, niewolnikiem komunistycznego systemu.
  • edytowano marca 2014
    ale w czym konkretnie jestem niewolnikiem (znaczy się homo sovieticus) ?
    konkrecik, Klarciu :)
  • apropo mitu "dobrego Zachodu i złej Rosji", taki wpis z rebelki:
    ------------------------------------

    za duży cytat wkleiłem,
    teraz tylko to, o co mi chodziło:

    "Rosja, owszem, historycznie reprezentuje wyuzdaną dzicz, wolną od cywilizacjnych norm, prawa i greckiej filozofi. Co reprezentują rozwinięte Niemcy (szczyty filozofii, humanizmu) czasów Hitleta, albo np. Wlk. Brytania, największa krzewicielka cywilizacji – o czym nie chcemy pamiętać – opartej na milionach trupów? Np.: Afrykanerom zafundowali pierwszy nowoczesny obóz zagłady. Podbój Indii też polegał na masowym mordowaniu tubylców, a nie inaczej odbywała się kolonizacja Ameryki Płn.; jedna wielka masakra – ludobójstwo.
    Owszem, niewielu carów umarło naturalną śmiercia. A ilu morderców zasiadło na tronie angielskim? Kapitalizm, praktykowany w straszliwym wyzysku własnych obywateli. (XIX w.) Potęga i dobrobyt budowany na krzywdzie milionów."

  • no rzeczywiście może nie być w najbliższych latach zbyt różowo na Białorusi,

    za lukasso z ff

    http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2014-02-05/kolejna-odslona-kryzysu-bialoruskiego-modelu-gospodarczego
  • a tu próba odpowiedzi na powyższe, także w komentarzach:

    http://prawica.net/37385
  • "Udało się wprawdzie uzyskać wzrost PKB o 0,9% (wobec zaplanowanych 8,5%), był to jednak drugi najgorszy wynik w ostatniej dekadzie, po roku 2009 będącym szczytowym okresem światowego kryzysu ekonomicznego (0,2%)."

    Popatrz, popatrz - a ja na jakimś filmiku z cyklu "Tego nie zobaczycie w telewizji" słyszałam, że na Białorusi wzrost PKB jest dwukrotnie wyższy, aniżeli w Chinach.

    ***

    To co prezentuje prawica.net jest tylko pobożnym życzeniem pewnego środowiska.

    Swoją drogą - prawica popierająca typowo socjalistyczny model gospodarczy, to swoiste kuriozum.

    Dodam jeszcze, że podobną sytuację gospodarczą do tej, jaka jest obecnie na Białorusi mieliśmy w Polsce, za czasów Gierka, politycznie zamordyzm był jednak znacznie mniejszy.
    Rządy Łukaszenki porównałabym do  czasów Gomułki.
  • edytowano marca 2014
    dodam jeszcze
    ________________

    1. za Gierka było w miarę (głownie trochę towarów z zachodu) przez jakieś 5-6 lat, potem (od kartek na cukier) był zjazd

    2. o, mniejszy zamordyzm za Gierka, ciekawe - np. paszporty w domu, partie i gazety opozycyjne, jawni agenci zagraniczni (np. "polski" ZPB) ?
    (to byłby już jakiś konkret odnośnie homo sovieticus)
    :)
  • Swoją drogą - prawica popierająca typowo socjalistyczny model gospodarczy, to swoiste kuriozum.
    -------------------------

    obawiam się, że to nie na twój rozum, ale spróbuję wytłumaczyć -

    dla konserwatysty najważniejsze są niezmienne (w jego mniemaniu) podstawy społeczeństwa, a więc rodzina, sąsiedztwo, parafia i wreszcie naród;

    jeżeli system polityczno - gospodarczy nie zapewnia tego prymatu, albo idzie w parze z propagandą i działaniami te podstawy niszczącymi to jest zwalczany
    a jednocześnie szuka się sojuszników w tej walce
  • @Pioszo

    Ja nie patrzę na to co było dawniej, a żyję czasami współczesnymi - pod uwagę biorę okres od roku 1945 do dziś.
    W Historii różnie bywało, nie mam możliwości sprawdzić na ile rzetelne są historyczne opracowania.
    W Rzeczpospolitej też nie było wszystko OK, w końcu nie bez przyczyny mieliśmy rozbiory.
    Często irytuję się widząc to, co się w Polsce dzieje (pisałam o tym nie jeden raz tutaj), bywają chwile, że wydaje mi się, iż za komuny było całkiem znośnie, ale .. wtedy popatrzę sobie na Białoruś i od razu przechodzą mi wapory.

    Na marginesie - gdy mieszkałam w Berlinie bardzo tęskniłam za krajem, często uczucie było tak dławiące, że chciało mi sią wyć.
    Najlepszym na to lekarstwem było wsiąść do UB-u i przejechać przez zonę NRD-wską na drugi koniec miasta - przechodziło jak ręką odjął.

    I jeszcze jedno nam w Polsce wydawało się, że w NRD jest luksus - gdy pojechaliśmy tam po zakupy, to niesamowicie zazdrościliśmy "niemiaszkom". Oni mieli praktycznie wszystko, nie znali, tak jak my niedoborów, a jednak nie mieli najważniejszego - wolności.
    W porównaniu do NRD, to w Polsce demokracja była.

    Dzisiaj żyję sobie spokojnie, w normalnym kraju, teoretycznie to mam biedę, ale w praktyce niczego mi nie brakuje.
    Nawet sobie popyszczyć mogłam - gdy podjęłam starania o to, aby wywalili wiceminister MSWiA (w Polsce), bo choć wiem, że wywiad ma długie ręce, to jednak wychodziłam z założenia, iż nie jest tak skuteczny w działaniu, jak rosyjski.

    Prawdą jest, że w krajach zachodnich wprowadzane jest barbarzyńskie prawo - eutanazja. Lecz dzieje się tak za społecznym przyzwoleniem, a nie pod lufami karabinów.
    Nikogo nie tłumaczy to, że ludzie mają wyprane mózgi działającą propagandą, bo - jak już mówiłam - Bóg dał człowiekowi rozum i zachęca, żeby ten z tego daru korzystał.
    Jeżeli dane społeczeństwo zadowala się pełnym korytkiem, to już jest tylko jego problem.

  • Pioszo54 napisał:

    > 1. za Gierka było w miarę (głownie trochę towarów z zachodu) przez jakieś 5-6 lat, potem (od kartek na cukier) był zjazd <

    Zjazd to był od roku 1980, gdy powstała Solidarność, wcześniej było całkiem OK.
    Jestem pewna, że początkowo niedobory na rynku zostały sprowokowane przez rząd, później (stan wojenny) to już mieliśmy efekt sankcji z Zachodu.

    > mniejszy zamordyzm za Gierka, ciekawe - np. paszporty w domu, partie i gazety opozycyjne, jawni agenci zagraniczni (np. "polski" ZPB) ? <

    W porównaniu do wcześniejszych czasów, zamordyzm był zdecydowanie mniejszy.
    Opowiem tutaj dowcip z początku lat osiemdziesiątych.
    Na granicy polsko-rosyjskiej spotykają się dwa pieski - rosyjski i polski.
    Rosyjski pyta - a ty Polak gdzie?
    Polski odpowiada - do was.
    R - a po co?
    P - mięsa trochę chciałbym pojeść.
    R - u nas mięsa nie ma.
    P - jak to nie ma, u nas mówią, że wszystko do was się posyła.
    R - ooo? A u nas, że do was nasze mięso idzie.
    Uzgodnili, że jak nie ma mięsa, to każdy do siebie wraca. Polski piesek odbiegł już spory kawałek, słyszy, że ktoś biegnie za nim, patrzy - rosyjski zasuwa.
    Polski - przecież ci mówiłem, że mięsa nie ma, nie masz po co iść.
    Rosyjski - ale za to poszczekać sobie będę mógł.

    Klarcia lubiła nawet kolejki, stojąc po kilka godzin miała możliwość prowadzić wykłady "lud uświadamiające". Mówiła m.in. o Katyniu i o innych białych kartach polskiej historii. na brak słuchaczy nie cierpiała.

    W czasie stanu wojennego pozwoliła sobie na inny numer - dorwała książkę: "Archipelag Gułag", przeczytała przez jedną noc (dwa grube tomy, ale następnego dnia musiała książki oddać), ciekawsze fragmenty nagrała na magnetofon kasetowy i .. puściła koleżankom w pracy. Pracowała na Poczcie Polskiej, w dziale, gdzie listonoszki wybierały się w rejon.
    Efekt był piorunujący - wszystkie pracownice (głównie proste przecież kobiety) zamieniły sią w słuch. Tę swoistą lekcję historii przerwała kierowniczka działu argumentując, że ludzie na przesyłki czekają. Magnetofon Klarci skonfiskowano, a następnego dnia została wezwana do dyrektora. Pani dyrektor była przyjaciółką zmarłej mamy Klarci, to tylko ją grzecznie poprosiła, żeby dziewczę nie robiło więcej takich numerów, bo "Poczta jest urzędem państwowym i za wywrotowe działanie należało by Klarcię zwolnić z pracy".*
    Tym razem więc się Klarci upiekło - wyleciała, po wizycie w Gdańsku i pobycie w mieszkaniu Wałęsy. Tym razem już zadziałało SB, Dyrekcja Poczty dostała kategoryczny nakaz wywalenia Klarci na zieloną trawkę.
    Klarcia z "wilczym biletem" już pracy znaleźć nie mogła, ale i tym razem spadła jak kot na cztery łapy, bo znajomi załatwili jej pracę sprzątaczki (na to stanowisko nie było potrzebne skierowanie z Urzędu zatrudnienia) w Miejskiej Bibliotece.
    Nawet na Studium Bibliotekarskie Klarcia poszła (miała zdaną maturę) - fajowsko wyglądało wzajemne przedstawianie się.
    Pierwsza osoba - pracuję w kadrach; druga - pracuję w archiwum, Klarcia - jestem sprzątaczką.
    Pewnego dnia, gdy byłam na wykładach, wszedł Klarciny mąż i wywołał żonę na chwilkę, bo ma ważną sprawę.
    Klarcia usłyszała: koniec studiowania, dostaliśmy paszporty w jedną stronę.

    *- jeszcze w latach 60 za podobny numer, to by Klarcię nie tylko z roboty wyrzucili, dostała by sankcję Prokuratora.
  • Nikogo nie tłumaczy to, że ludzie mają wyprane mózgi działającą propagandą, bo - jak już mówiłam - Bóg dał człowiekowi rozum i zachęca, żeby ten z tego daru korzystał.
    --------------------
    wydaje mi się, że nie całkiem masz rację;

    otóż jesteśmy stworzeniami społecznymi
    a to oznacza, że każdy z nas ma wbudowany silny przymus dostosowania się do ogółu - bez takiego mechanizmu jednostki nie mogą stworzyć społeczności;

    rozwój mediów, szczególnie wynalazek telewizji, dał ich właścicielom sposób na sterowanie działaniami i zachowaniem całych narodów przez pokazywanie im jaki ten ogół, czyli nasz świat jest - często przecież oglądający telewizję rozmawiają o serialach a nie o rzeczywistym życiu (a korzystający z fejsa np. o farmie), często też propagandowy przekaz dotyczy nie spraw głównych a pobocznych, np. szczegółów codzienności;

    dlatego też trwa na świecie walka o demokrację, gdyż jest ona łatwo sterowalna przez opisany mechanizm,
    i dlatego moje stwierdzenia o konieczności cenzury czy o wyższości rządów autorytarnych nie mają nic wspólnego z komunizmem
    a właśnie z tą władzą, której widoczną i jedynie dekoracyjną częścią jest demokracja
  • > dla konserwatysty najważniejsze są niezmienne (w jego mniemaniu) podstawy społeczeństwa, a więc rodzina, sąsiedztwo, parafia i wreszcie naród; <

    Wobec tego, proszę się nie dziwić Niemcom, że swego czasu poparli Hitlera.

    Co do szukania sojuszników - Rosja jest ostatnim państwem, które by się do tego nadawało.

    I ja bardzo przepraszam, ale na Zachodzie rodzina i system wyższych wartości nie są niszczone brutalną siłą.
    Bóg dał człowiekowi... - patrz wyżej.
    Natomiast brutalną siłą narzucony system "ochrony rodziny, itd" nic dobrego przynieść nie może. Tego rodzaju "ochrona" będzie tylko czasowa.

    PS: Na żaden typ reżymu się nie zgodzę, choćby nawet miał być kościelny.
    Bóg obdarzył człowieka wolnością wyboru i nawet Bóg naszą wolność szanuje.
  • W porównaniu do wcześniejszych czasów, zamordyzm był zdecydowanie mniejszy
    -----------------
    a co to ma wspólnego z tym co napisałaś w poprzednim poście, czyli z Białorusią ?
    jeszcze raz - czy za Gomółki były; paszporty w domu, partie i pisma opozycyjne, itd. ?
  • @Pioszo54

    " każdy z nas ma wbudowany silny przymus dostosowania się do ogółu"

    Jednak nie każdy, bo ja nie mam. A podobnych mnie jeszcze trochę by się znalazło.
    Owszem, media mają olbrzymią możliwość oddziaływania, ale.. znowu nie na wszystkich. Spokojnie można się temu przeciwstawić, poprzez odpowiednie działanie  - praca od podstaw się kłania.
    Nie wszyscy mają taką odporność, jak Klarcia. ;)

    Ja naprawdę nie jestem alfa i omega, inteligencję mam może wysoką, ale nie genialną.
    Jednak nie zrobiono mi wody z mózgu - jestem odporna na wszelkiego rodzaju propagandę.
    GW nie czytam, bo mi szkoda czasu - poprzestaję na: "W Sieci", "Gościu Niedzielnym" i bywaniu na różnych portalach.
    Oglądam (raczej słucham TV Republika, na RM też ostatnio czasu mi brakuje), zarazem chcąc mieć szeroko perspektywę widzenia otaczającej mnie rzeczywistości, gdy idę spać to nastawiam: Polsat Info, albo TVN24, albo TV Superstacja - śpię i słucham; jest to odbiór tzw. podprogowy, czyli treści sączone przez mainstream powinny przeprogramować mi mózg, a jednak...

    Chłopak, ja za komuny miałam do dyspozycji tylko: "Politykę" itp. czasopisma, ale potrafiłam "czytać pomiędzy wierszami" i byłam wojującą o demokrację opozycjonistką.
    Swoich nauczycieli przyprawiałam o ból głowy, np. na lekcje historii (chodziłam wtedy do Zasadniczej Szkoły Zawodowej, ale historię mieliśmy) przyniosłam i czytałam w klasie Pamiętnik z Sybiru - też była afera, matka wezwana do szkoły przez egzekutywę partyjną ("pomógł" jej Sybir, do PZPR w końcu się zapisała), po powrocie do domu wtłukła mi, jak kozie za obierki.
    LO robiłam systemem wieczorowym, uczniowie byli różni, zakonnica, ale i milicjant - dyrektor prawie ze łzami w oczach mawiał: "ja panią proszę, ja chciałbym spokojnie przepracować do emerytury."

    Mój były już mąż, pochodził z rodziny, którą można spokojnie nazwać komuszą. Jego ojciec był dyrektorem w Zjednoczeniu, był aktywnym działaczem PZPR, w niczym to młodemu nie przeszkodziło - podobnie jak ja pragnął demokracji i nie bacząc na nic zaangażował się w działalność opozycyjną.
    Fakt, że jednak do czasu się stawialiśmy - mając dwoje małych dzieci skorzystaliśmy z "propozycji nie do odrzucenia" i przyjęliśmy "paszporty w jedną stronę."
  • > a co to ma wspólnego z tym co napisałaś w poprzednim poście, czyli z Białorusią ?
    jeszcze raz - czy za Gomółki były; paszporty w domu, partie i pisma opozycyjne, itd. ?
    <

    1. Na Białorusi jest gorzej niż było za Gierka, a podobnie do tego co mieliśmy w Polsce, w czasach wcześniejszych.

    2. Paszportów w domu nie było - to mi akurat nie przeszkadzało, bo i tak nie było by mnie stać na wojaże.
    Tzw, "drugi obieg" już miałam od końca lat siedemdziesiątych.

    Czy usiłujesz mnie przekonać, iż na Białorusi są partie opozycyjne, które działają swobodnie? Ze swobodnie działają opozycyjne media?

    Aha - jeszcze coś mi się przypomniało. W Rumunii za Ceauescu zakazane były zarówno środki antykoncepcyjne, jak i aborcja. Zakazana była pornografia, nie było mowy o Loveparade - czy powiemy dziś, że tamten reżym dbał o wyższe wartości?
  • czy ty wogle czytasz, co się pisze,
    czy tylko snujesz wspomnienia o swej wspaniałej przeszłości ?
    :)
  • Czytam, czytam - wspomnienia pokazują tamtą rzeczywistość.

    Co do podatności na propagandę, to raczej Ty masz już sprany mózg.
    Jeżeli tak jak Ty myśli całe środowisko mieniące się konserwatywnym, to Klarcia przyszłość Polski w czarnych barwach widzi. :(
  • zdrowia życzę :)
  • @Pioszo54

    Tutaj masz tekst, w którym pokazuję medialne manipulacje ze strony Rosji.

    Obudźcie się! "Rycerzom" dedykowane.

    http://www.fronda.pl/blogi/bog-jest-miloscia/obudzcie-sie-rycerzom-dedykowane,38286.html
  • zaa leonem.leonem z rebelki:






    Jeśli nie wrócimy na Kresy, będzie ubywać Polski


    środa, 26, marzec 2014 11:12
    Agnieszka Piwar

    Jeśli nie wrócimy na Kresy, będzie ubywać PolskiZ Tomaszem A. Żakiem, reżyserem teatralnym, scenarzystą, aktorem, twórcą Teatru Nie Teraz, organizatorem i współorganizator festiwali teatralnych i zdarzeń artystycznych, m.in. Festiwali Niepodległości w Tarnowie oraz publicystą rozmawia Agnieszka Piwar.



    Na rynku wydawniczym ukazała się niedawno Pana książka „Dom za żelazną kurtyną. Listy do pani S.”. Publikacja powstała w efekcie podróży na Kresy Północno-Wschodnie, ziemie leżące dzisiaj w granicach Republiki Białoruskiej. Skąd w ogóle potrzeba takiej wyprawy?


    - Każde podróżowanie jest „takie”, czyli wypełniające naszą potrzebę bycia gdzie indziej, ale – przynajmniej w moim przypadku – bycia w efekcie bliżej siebie. Odnajdywanie siebie w podróży, w określonym pejzażu. I ten pejzaż ja rozumiem tak, jak to sformułował wielki polski pisarz Józef Mackiewicz, skądinąd wywodzący się z tamtych północno-wschodnich Kresów naszej Ojczyzny, o które Pani pyta.



    Chodzi zatem o patriotyzm pejzażu, w którym łączy się niebo i ziemia, ptaki i zwierzęta, zapachy i dźwięki, kościoły i domy, ale także ludzie w tym pejzażu żyjący ze wszystkimi ich radościami i smutkami... A dlaczego tam? Bo byłem i na Kresach południowo wschodnich i na północnych, byłem też w Rosji, a na tych naszych Kresach jeszcze nigdy nie byłem. I jeszcze dlatego, bo bardzo mnie od lat do tej podróży zachęcała córka tamtej ziemi - pani Stanisława Wiatr-Partyka. To ta pani, która była adresatem kolejnych rozdziałów - listów, co przywołuje podtytułu mojej książki. Osoba jak najbardziej rzeczywista i - dziękować Bogu, wciąż inspirująca i twórcza.



    Jak wygląda życie religijne mieszkających tam Polaków?


    - Pytanie brzmi dość egzaminacyjnie, a ja przecież tam żadnych studiów na ten temat nie robiłem. Tak, bywałem w kościołach; uczestniczyłem w Mszach św., widziałem jak ludzie się modlą, np. na cmentarzu. Widziałem również znaki wiary w tym pejzażu obecne – w domach, przy drogach, czy osobiste, jak choćby święte medaliki.


    Ale powiedzmy tak: polskość kojarzy się słusznie z katolicyzmem, co wcale dzisiaj nie musi oznaczać, że praktykujący wiarę obywatel Białorusi to Polak właśnie. Również nie wiemy, czy obywatel Białorusi polskiego pochodzenia, który uczęszcza do cerkwi, to bardziej nasz czy obcy (w tym odwoływaniu się do definicji, że jak Polak to katolik). Pomieszkiwałem np. w Nieświeżu u Białorusinów rosyjskiego pochodzenia – katolików, a w Mińsku poznałem prawosławnego Polaka.
    Jedno jest pewne – na Kresach współczesny ekumenizm się nie sprawdza. Granica pomiędzy obrządkami jest bardzo wyraźna, a moskiewskie prawosławie ekspansywne i ortodoksyjne.


    Co do katolików natomiast, to ich życie religijne tam niewiele się różni od tego po tej stronie granicy - ten sam rytm roku kościelnego, te same święta i ci sami kapłani. Ci sami, bo przecież parafie kresowe funkcjonują dzięki posłudze księży wychowanych w seminariach po tej stronie granicy.



    Na pewno wierni obrządku rzymsko-katolickiego na Białorusi łatwiej odzyskują swoje świątynie zabrane im w czasach komunizmu sowieckiego, niż to ma miejsce na Ukrainie czy na Litwie. Mam jednak i gorzką refleksję – tam także kościoły pustoszeją, a średnia wieku na nabożeństwach jest coraz wyższa. Ludzie źle też odbierają tzw. nowinki liturgiczno-obrzędowe wprowadzane przez młodych kapłanów (np. takie jak Komunia św. na stojąco), co skutkuje nawet odchodzeniem od Kościoła. Smutne to, bo przecież właśnie Kościół był zawsze dla tych ludzi egzemplifikacją polskości i patriotyzmu, ostoją życia rodzinnego. I dzisiaj tam także wciąż jeszcze najłatwiej spotkać Polaków koło świątyni lub przy różnych inicjatywach przez Kościół pilotowanych.



    W książę pisze Pan o Kresach: „Jeżeli tutaj nie wrócimy (...) poprzez ludzi, to także tam, w III RP będziemy się kurczyć. Będzie nas ubywać, będzie ubywać Polski”. Z czego wysunął Pan taki wniosek?


    - Najłatwiej byłoby mi teraz odesłać wszystkich do lektury mojej książki. Jestem przekonany, że bardzo dobrze na to pytanie w niej odpowiadam. Ale Pani pewnie oczekuje na jakąś kompilację, jakiś skrót. Wniosek, o który Pani pyta, nie tyle wysnułem podczas tej białoruskiej kresowej wyprawy, co on mi się tam ostatecznie zdefiniował. Może pomógł ów pejzaż, o którym mówiliśmy, a może powietrze, którym oddychałem.



    Posłużę się porównaniem: niech każdy z nas wyobrazi sobie, że ze swej pamięci wyrzuca dziadka i babcię; że przy kolejnych domowych porządkach na śmietniku ląduje stary album ze zdjęciami naszych przodków; że w ramach jakiejś europejskiej mody zmienimy nazwisko na brzmiące bardziej z niemiecka lub francuska; i jeszcze, że w czas Wszystkich Świętych nie pójdziemy zapalić światełek na grobie naszych rodziców… Ot, i będzie nas ubywać, aż znikną jacyś Kowalscy czy Malinowscy. Znikną na zawsze. I dokładnie tak jest z Polską.



    Jak współżyją Białorusini z mieszkającymi tam Polakami?


    - Normalnie. Nie ma tam litewskiego szowinizmu, ani nie ma tam ukraińskiej nienawiści do Polaków. Moi znajomi bywają co najmniej zaskoczeni, gdy mówię im, iż Białoruś, to najbardziej przyjazne Polakom państwo, z którymi sąsiadujemy. I jeżeli by nie liczyć tej głupiej politycznej „zadymy” z wykreowaniem drugiego Związku Polaków na Białorusi i także z uznaniową Kartą Polaka dla Polaków - obywateli białoruskich, to w ogóle nie byłoby pola do jakichś konfliktów międzyludzkich. Bo nie narodowych, gdyż nie ma w tym, jak dotąd - dziękować Bogu - nacjonalistycznej trucizny.


    Tam ludzie żyją nie bogato, co nie znaczy, że „klepią biedę”. Wielu, bardzo wielu z nich uczy się i pracuje w Polsce. To naturalny pęd ku poprawieniu sobie standardu życia, lepszym zarobkom. Przecież robiliśmy i robimy to samo. Często wiąże się to z łączeniem się w nowe rodziny. Bardzo wiele jest takich związków białorusko – polskich i one najlepiej budują relacje pomiędzy nami. Powiem nawet, że o niebo lepiej, niż politycy.



    Skoro przywołał Pan polityków – co obecnie musiałoby się zmienić w administracji obu państw, aby zarówno Polakom jak i Białorusinom ułatwić budowanie wzajemnych pozytywnych relacji?


    - To chyba najtrudniejsze pytanie z tych, które Pani mi zadała. Nie dlatego, że nie potrafię na nie odpowiedzieć, ale dlatego, że obecna narracja rządzących nie daje nam szans na budowanie tych pozytywnych relacji, o które Pani pyta. Moje i wielu innych ludzi przekonanie o tym, że obecne stosunki polityczne Rzeczypospolitej z Republiką Białoruską mijają się z polską racją stanu, prowadzi więc tylko do frustracji i tzw. bezsilnego zaciskania pięści. I jeszcze jedna gorzka refleksja. Wbrew schematowi, także w tym przypadku, prawda nie leży pośrodku. Wyciągnięcie z tego wniosków, to jest dopiero wyzwanie dla nas wszystkich; nie tylko tych, którzy rozumieją, o co chodzi z tymi Kresami.


    Być może będziemy to mogli kiedyś zmienić przy urnach wyborczych, starając się przy okazji uwierzyć jeszcze raz w „mądrość demokracji”.



    Dziękuję za rozmowę.



    Źródło: ksd.media.pl

    http://www.prawy.pl/wiara/5407-jesli-nie-wrocimy-na-kresy-bedzie-ubywac-polski
  • Karwecki: Realpolitik Łukaszenki
    26.03.2014



    Pierwszym symptomem wchodzenia w nowy etap jest usuwanie pomników Lenina z placów białoruskich miast. Pod pozorem remontów. One już nie wrócą, to moim zdaniem pewne. Innym znakiem jest fakt, że w przeciwieństwie do lat poprzednich oficjalnie zaczęto przy okazji ważnych wydarzeń politycznych na Białorusi używać języka białoruskiego. Przykład? Ostatnia rocznica niepodległości Białorusi obchodzona uroczyście i z pompą. W Mińsku odbywała się z rozpostartymi na centralnym placu transparentami z napisami Dień Niezależnasti zamiast, jak było wcześniej, po rosyjsku - Dień Niezawisimosti... Szczegół niewarty uwagi? Nic podobnego - pisze Piotr Kawecki.

    całość, b. ciekawa, tutaj:

    http://rebelya.pl/post/5922/karwecki-realpolitik-ukaszenki
  • Faktycznie - interesujące.

    Jednak tę wypowiedź: "ograniczona przemoc wobec opozycji oraz odrobina zamordyzmu wobec własnych obywateli "- uważam za bardzo ogładzoną.
    Tam jest zamordyzm (a co najmniej był jeszcze do niedawna) pełną gębą, a walka z opozycją bezpardonowa.

    "Ciekawe, że białoruski rząd korzysta z pomocy niemieckich agencji doradczych przy reformowaniu gospodarki i prywatyzacji wszystkich sektorów. Nie polskich i nie rosyjskich..."

    To akurat jest zrozumiałe - proces prywatyzacji w Polsce wypadł na dwa z plusem.
    Wręcz mnie rozbawiło, gdy usłyszałam w jakimś programie, że z Polski wybierają się na Ukrainę ludzie, którzy mają pomóc odbudowującemu się krajowi w zwalczaniu korupcji.

    "Jeśli proces tworzenia się białoruskiego państwa zakończy się trwałym sukcesem, na co wszystko wskazuje, to mimo patologii w jego trakcie Łukaszenka po latach być może będzie miał takie same miejsce w białoruskiej historii, jakie ma Piłsudski w polskiej."

    Co daj mu Boże - Amen.

    http://rebelya.pl/post/5922/karwecki-realpolitik-ukaszenki

    Niejako na marginesie - "Czyż Mieszko I i jego syn Bolesław Chrobry nie kazali wybijać zębów i ścinać głów, kiedy wprowadzali na ziemiach Polan chrześcijaństwo mające być podporą ich władzy,"
    A tak pyszczą niektórzy tradsi, gdy im się powie, że chrześcijaństwo wprowadzane na terenach Polski (nie tylko zresztą tutaj) nie miało nic wspólnego z przesłaniem Ewangelii. ;)


  • Jeżeli Piotr Karwecki  nie myli się w swojej publikacji i Baćka rzeczywiście stopniowo wprowadzi Białoruś w ustrój demokratyczny, a jednocześnie zachowa niezależność kraju,  będzie mu się to chwalić i może nawet w dużym stopniu usprawiedliwi to wiele lat reżymu.
    Białorusini byli by wtedy w zdecydowanie lepszej sytuacji, aniżeli Polacy, bo ich majątek narodowy przynajmniej pozostał by "w rodzinie". To, że biznes dostał się w ręce komunistycznej nomenklatury, być może jest nieodzownym symptomem ustrojowej transformacji.

    Jednak twierdzę, że wszyscy ci, którzy obecnie wspierają tyrana, bo ten rzekomo jest gwarantem szeroko rozumianych zasad moralnych - tkwią w tzw. myśleniu życzeniowym.

    Za rządów Łukaszenki, na Białorusi jest dostępna aborcja na "życzenie" do 12 tyg. ciąży; jedyne zmiany jakie zostały wprowadzone to te, że zaostrzono kryterium dostępu do terminacji ciąży dokonywanych do 22 tyg. życia płodowego dziecka. Obecnie tego typu aborcji można dokonać jedynie w dwóch przypadkach:
    1. Kobieta zajdzie w ciążę w wyniku gwałtu,
    2. Decyzją sądu zostanie pozbawiono praw rodzicielskich - nie muszę chyba dodawać, że ta okoliczność obecnie daje władzom możliwość przeprowadzenia aborcji u opozycjonistek skazanych na pozbawienie wolności.

    Dzisiejsze media donoszą, że jeden ze Szpitali Rejonowych (miasteczko Oktiabrski w obwodzie homelskim) ogłosił... promocję na przerwanie ciąży. Do dn. 1 kwietnia kobiety mają możliwość poddać się aborcji farmakologicznej już za 856 tys. rubli białoruskich (262 zł). Przeciętna pensja w dużym mieście wynosi ok. 1200 zł, na prowincji często nie przekracza 700 zł.
    Jedynym pocieszeniem przeciwników zabijania dzieci nienarodzonych może być to, że "usługa" jest jednak płatna i jej koszt, jak na tamte warunki, wysoki.
    Na Białorusi (pomimo rozpowszechniania środków antykoncepcyjnych)  jest zabijanych ok. 30 tys. nienarodzonych dzieci.
    Zwracam uwagę, że ten kraj liczy sobie zaledwie 9, 5 mln ludności.

    Na Białorusi również doskonale ma się prostytucja, z usług prostytutek bardzo często korzystają tamtejsi milicjanci - jest raczej prawdopodobne, że za "uciechy" nie płacą.


    Co do praw osób o nieheteronormatywnej orientacji seksualnej - w tym kraju nie ma przepisów ograniczających ich prawa, ale jak skarżą się działacze LGBT: panuje tam nietolerancja, bo osoby homoseksualne nie mają praktycznie możliwości adoptować dzieci".
    Biorąc jednak pod uwagę to, że środowisko LGBT systematycznie się rozwija. Co prawda organizacje społeczne propagujące w/w ruch nie są zalegalizowane, ale i nie spotykają się - w przeciwieństwie do działań innych środowisk opozycyjnych - z represją rządzącej ekipy.

    Tak więc twierdzenie, że na Białorusi porubstwo nie będzie miało szans bytu, uważam za przedwczesne.

  • Świetne wykresy.
    Ale zjeżdżają wszyscy, tylko niektórzy z 7 na 4, a niektórzy z 3 na 1,5. Europa generalnie masakra.

  • @Pioszo

    Co do tego wykresu jest jednak zasadnicza różnica.
    W Polsce mniej kobiet zachodzi w ciążę, na Białorusi zabija się dziesiątki tysięcy dzieci nienarodzonych.
    W Polsce aborcja jest prawnie karana, pozwala się na nią tylko w ściśle określonych przypadkach .
    Jestem zdania, że - ponieważ polski rząd ma problemy z zapewnieniem opieki zdrowotnej, powinna zostać wprowadzona odpowiednia ustawa, na mocy której  przerwanie ciąży nie było by finansowane z NFZ.
    Jeżeli już, to niech ludzie sami za to płacą.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.