Wlać do garnka 3 szkl wody i zagotować. Pęczak opłukać w zimnej wodzie i wrzucić do wrzątku. Gotować do miękkości. Odcedzić przez sito i odstawić.
Mak
Do garnka wlać mleko, wsypać mak, cukier, miód i gotować na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Tak przygotowany mak zemleć trzykrotnie w maszynce. . Składniki wymieszać, dodać bakalie . Wyłożyć na salaterkę.
Gotujemy kaszę gryczną na półtwardo. Cebulę pokrojoną w drobną kosteczkę smażymy na patelni, dodajemy kaszę gryczaną i chwilę dusimy . Wlewamy na patelnię rozmieszane jajka i mieszając podsmażamy wszystko. doprawiamy do smaku solą, pieprzem, słodką papryką i majerankiem.
Kapustę pekińską rozbieramy na liście. Wycinamy grube i twarde łodygi. Na każdym liściu układamy farsz ( 1- 2 łyżki w zależności od wielkości liścia). Zawijamy ciasno i układamy w żaroodpornym naczyniu. Na koniec polewamy wszystko sosem pomidorowym.
Przygotowanie sosu rozpoczynamy od przysmażenia na patelni mąki na oliwce. Następnie wlewamy ok 1 szklanki wody i wkładamy kostke rosołu warzywnego. Do tego wywaru wlewamy zagęszczony sok pomidorowy z kartonika lub dodajemy przecier pomidorowy. Doprawiamy wszystko solą i przyprawami. Naczynie z gołąbkami zalanymi sosem przykrywamy i wstawiamy do gorącego piekarnika na ok. 40-50 minut ( temp 200-230 stopni w zalezności od piekarnika).
@Skatarzyno, moja babcia mówila.... u nas na Wilii ...
a tu takie wspomnienia kresowe znalazlam .. :
Janina Sawicka pochodząca z Drohobycza, miasta znajdującego się w obwodzie lwowskim opowiada o Wigilii w jej domu: W pokoju ustawiano choinkę, na stole pod białym obrusem rozkładano siano. Po podzieleniu się opłatkiem i odmówieniu krótkiego pacierza, siadano do stołu. Na stole musiało być 12 potraw - mówi Janina Sawicka. - Przy każdym nakryciu leżał jeden ząbek czosnku i dopiero po zjedzeniu czosnku, symbolu zdrowia, przystępowano do świątecznej wieczerzy - dodaje. Wszystkie potrawy musiały być postne. Tradycyjnie podawano barszcz czerwony, uszka z grzybami, zupę grzybową, pierogi ruskie i z kapustą, kapusta z grzybami, karp smażony i ryba w galarecie, gołąbki z kaszą i grzybami. Na końcu podawano lekko schłodzoną "kutię", była to pszenica z miodem, makiem i bakaliami. - Z kutią związana jest pewna tradycja - mówi Janina Sawicka. - Najstarszy z uczestników nabierał na łyżkę kutię, wychodził do siewni (korytarz) i rzucał kutią o sufit. Jeżeli się przykleiła to wróżyło szczęście temu domowi - dodaje. Na świątecznym stole zawsze stały dwa wolne nakrycia.- Jedno nakrycie wolne dla osoby, która mogła się tego wieczoru pojawić. Takiemu przygodnemu gościowi nie można było odmówić posiłku - opowiada Janina Sawicka. - Drugie nakrycie dla bliskich, którzy już na zawsze odeszli. Każdy z uczestników kolacji, część swojej porcji wsypywał do tego talerza - kontynuuje.- Jeżeli w domu były zwierzęta, również z nimi dzielono się opłatkiem. Krążyła taka legenda, że zwierzęta w Wigilię mówią ludzkim głosem - mówi Janina Sawicka. - W tym dniu również szło się na grób zmarłych i symbolicznie dzieliło się z nimi opłatkiem, zostawiając go na grobie - dodaje. Oczywiście od domu do domu chodzili kolędnicy poprzebierani za różne postacie, począwszy od świętej rodziny, aniołków, pastuszków, królów i diabła, a skończywszy na śmierci z kosą (kostuchą).
Józef Zając z Jazłowca k/Buczacza z obwodu tarnopolskiego.tak zapamiętał tradycje związane z wieczorem wigilijnym w swoim domu: Choinka była tam, gdzie były dziewczęta, tam, gdzie byli tylko chłopcy, nie było choinki. Tak było w moim domu, ponieważ nas było dwóch synów, nie mieliśmy choinki do czasu, aż pojawiła się nasza siostra - wspomina Józef Zając. - Myśmy nie przywieźli tradycji, one przyjechały z nami - dodaje.Tradycją było również wspólne robienie ozdób choinkowych. A uroczysta kolacja odbywała się u najstarszego członka rodu. To właśnie u niego wszyscy się spotykali. W tym dniu obowiązkowo podłoga musiała być pokryta słomą, a na stole również rozkładano siano i przykrywano obrusem. (…) - W tym dniu nie spaliśmy w łóżkach tylko na podłodze na słomie, w której były ukryte orzechy. Starsi szli o północy na pasterkę, dzieci nie zabierało się, ponieważ były bardzo duże mrozy - mówi Józef Zając.[2]
Boże Narodzenie w dzieciństwie w Mościskach ( pod Lwowem) wyglądało tak: "Wigilia - to choinka (u nas nazywana drzewkiem) - pachnąca, jeszcze trochę ośnieżona, którą przywoził mój Tatuś prosto z lasu, to ciche kolędy nucone przez Mamusię przy zapachu smażonych na domowym oleju pączków, pieczonego makowca, gotowanych grzybów i oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. (...) Dla nas, dzieci, to był wieczór najcudowniejszy w roku - zapachy najcudowniejsze, stół nakryty bielutkim obrusem, pod obrusem sianko, na stole kutia, pierogi z kartoflami, pierogi z kapustą, gołąbki z tartej kartofli, kapusta z grochem... I pachnące siano pod stołem - jedyny dzień w roku, kiedy nam, dzieciom, można było tak na tym sianku szaleć w pokoju. Dziadzio powtarzał: »Niech się cieszą, bo Jezus Dziecina się rodzi«. Choinka przystrojona ozdobami szklanymi na malutkich blaszanych spinaczach, papierowymi łańcuszkami, kawałeczkami rozpuszczonej waty i nawet cukierkami! A na samym wierzchołku - piękny Anioł: główka malowana a skrzydła i suknia wycinane i układane z lekkiej bibułki - jaki on był śliczny!"
te placuszki nie są z pieczarkami tylko z leśnymi grzybami - najlepsze prawdziwki. Oczywiście grzyby suszone, dzień wcześniej warto je namoczyć i przed wmieszaniem w ciasto ugotować i odsączyć na sicie, pokroić w drobne kawałki. Pzrepis podałam wyżej - ale dokładne proporcje poszukam w moim notatniku, jak znajdę≤ dam znać, nie mam go jeszcze wyciągniętego.
Też robię grzyby w cieście, ale inaczej - suszymy same kapelusze maślaków, przed wigilią moczę je i wstępnie podgotowuję, a potem zanurzam w autorskim cieście piwnym i smażę, jak nas mało dorosłych, to jemy prosto z patelni, ale jak drzewiej przygotowywałam wilię dla większej ilości luda, to smażyłam wcześniej, a przed podaniem odgrzewałam w piekarniku - tez pyszne.
U nas w domu tego nie było, królowała ryba po grecku, karp w galarecie (zawsze ktoś się zakrztusił ością), makowce w ilościach nieskończonych, śledzie wszelakie...
Kutię chcę zrobić w tym roku, patrzyłam po przepisach i coś mi się uroiło, że tam jest mleko.
Od kilku lat było leżakujące, bardzo nam smakowało. I odpowiadało mi to, ze można zrobić dużo i trzymać na balkonie, zużywając po kawałku. Ale zrobię jutro może.
ze sprzątaniem, to i u nas krucho ale pierogi lubię lepić i chetnie bym pomogła, gdyby było blisko! dla nas już pomrożone, ewentualnie przyjeżdżajcie, się podzielimy!
Komentarz
składniki:
przygotowanie
Wlać do garnka 3 szkl wody i zagotować. Pęczak opłukać w zimnej wodzie i wrzucić do wrzątku. Gotować do miękkości. Odcedzić przez sito i odstawić.
Mak
Do garnka wlać mleko, wsypać mak, cukier, miód i gotować na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Tak przygotowany mak zemleć trzykrotnie w maszynce. . Składniki wymieszać, dodać bakalie . Wyłożyć na salaterkę.
- 2 woreczki kaszy gryczanej
- 2 cebule
- 2 jajka
- 2 łyżki oliwy
- sól, pieprz, majeranek
- słodka papryka
oraz 1-2 główki kapusty pekińskiejna sos:
przygotowanie:
Gotujemy kaszę gryczną na półtwardo. Cebulę pokrojoną w drobną kosteczkę smażymy na patelni, dodajemy kaszę gryczaną i chwilę dusimy . Wlewamy na patelnię rozmieszane jajka i mieszając podsmażamy wszystko. doprawiamy do smaku solą, pieprzem, słodką papryką i majerankiem.
Kapustę pekińską rozbieramy na liście. Wycinamy grube i twarde łodygi. Na każdym liściu układamy farsz ( 1- 2 łyżki w zależności od wielkości liścia). Zawijamy ciasno i układamy w żaroodpornym naczyniu. Na koniec polewamy wszystko sosem pomidorowym.
Przygotowanie sosu rozpoczynamy od przysmażenia na patelni mąki na oliwce. Następnie wlewamy ok 1 szklanki wody i wkładamy kostke rosołu warzywnego. Do tego wywaru wlewamy zagęszczony sok pomidorowy z kartonika lub dodajemy przecier pomidorowy. Doprawiamy wszystko solą i przyprawami. Naczynie z gołąbkami zalanymi sosem przykrywamy i wstawiamy do gorącego piekarnika na ok. 40-50 minut ( temp 200-230 stopni w zalezności od piekarnika).
Janina Sawicka pochodząca z Drohobycza, miasta znajdującego się w obwodzie lwowskim opowiada o Wigilii w jej domu: W pokoju ustawiano choinkę, na stole pod białym obrusem rozkładano siano. Po podzieleniu się opłatkiem i odmówieniu krótkiego pacierza, siadano do stołu. Na stole musiało być 12 potraw - mówi Janina Sawicka. - Przy każdym nakryciu leżał jeden ząbek czosnku i dopiero po zjedzeniu czosnku, symbolu zdrowia, przystępowano do świątecznej wieczerzy - dodaje. Wszystkie potrawy musiały być postne. Tradycyjnie podawano barszcz czerwony, uszka z grzybami, zupę grzybową, pierogi ruskie i z kapustą, kapusta z grzybami, karp smażony i ryba w galarecie, gołąbki z kaszą i grzybami. Na końcu podawano lekko schłodzoną "kutię", była to pszenica z miodem, makiem i bakaliami. - Z kutią związana jest pewna tradycja - mówi Janina Sawicka. - Najstarszy z uczestników nabierał na łyżkę kutię, wychodził do siewni (korytarz) i rzucał kutią o sufit. Jeżeli się przykleiła to wróżyło szczęście temu domowi - dodaje. Na świątecznym stole zawsze stały dwa wolne nakrycia.- Jedno nakrycie wolne dla osoby, która mogła się tego wieczoru pojawić. Takiemu przygodnemu gościowi nie można było odmówić posiłku - opowiada Janina Sawicka. - Drugie nakrycie dla bliskich, którzy już na zawsze odeszli. Każdy z uczestników kolacji, część swojej porcji wsypywał do tego talerza - kontynuuje.- Jeżeli w domu były zwierzęta, również z nimi dzielono się opłatkiem. Krążyła taka legenda, że zwierzęta w Wigilię mówią ludzkim głosem - mówi Janina Sawicka. - W tym dniu również szło się na grób zmarłych i symbolicznie dzieliło się z nimi opłatkiem, zostawiając go na grobie - dodaje. Oczywiście od domu do domu chodzili kolędnicy poprzebierani za różne postacie, począwszy od świętej rodziny, aniołków, pastuszków, królów i diabła, a skończywszy na śmierci z kosą (kostuchą).
Józef Zając z Jazłowca k/Buczacza z obwodu tarnopolskiego.tak zapamiętał tradycje związane z wieczorem wigilijnym w swoim domu: Choinka była tam, gdzie były dziewczęta, tam, gdzie byli tylko chłopcy, nie było choinki. Tak było w moim domu, ponieważ nas było dwóch synów, nie mieliśmy choinki do czasu, aż pojawiła się nasza siostra - wspomina Józef Zając. - Myśmy nie przywieźli tradycji, one przyjechały z nami - dodaje. Tradycją było również wspólne robienie ozdób choinkowych. A uroczysta kolacja odbywała się u najstarszego członka rodu. To właśnie u niego wszyscy się spotykali. W tym dniu obowiązkowo podłoga musiała być pokryta słomą, a na stole również rozkładano siano i przykrywano obrusem. (…) - W tym dniu nie spaliśmy w łóżkach tylko na podłodze na słomie, w której były ukryte orzechy. Starsi szli o północy na pasterkę, dzieci nie zabierało się, ponieważ były bardzo duże mrozy - mówi Józef Zając.[2]
Boże Narodzenie w dzieciństwie w Mościskach ( pod Lwowem) wyglądało tak: "Wigilia - to choinka (u nas nazywana drzewkiem) - pachnąca, jeszcze trochę ośnieżona, którą przywoził mój Tatuś prosto z lasu, to ciche kolędy nucone przez Mamusię przy zapachu smażonych na domowym oleju pączków, pieczonego makowca, gotowanych grzybów i oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. (...) Dla nas, dzieci, to był wieczór najcudowniejszy w roku - zapachy najcudowniejsze, stół nakryty bielutkim obrusem, pod obrusem sianko, na stole kutia, pierogi z kartoflami, pierogi z kapustą, gołąbki z tartej kartofli, kapusta z grochem... I pachnące siano pod stołem - jedyny dzień w roku, kiedy nam, dzieciom, można było tak na tym sianku szaleć w pokoju. Dziadzio powtarzał: »Niech się cieszą, bo Jezus Dziecina się rodzi«. Choinka przystrojona ozdobami szklanymi na malutkich blaszanych spinaczach, papierowymi łańcuszkami, kawałeczkami rozpuszczonej waty i nawet cukierkami! A na samym wierzchołku - piękny Anioł: główka malowana a skrzydła i suknia wycinane i układane z lekkiej bibułki - jaki on był śliczny!"
Za czasów mojego dzieciństwa robił mój ojciec. Kiszony, kwaśny, czysty. Pity z barszczówek, zagryzany słonymi paluchami.
U teściowej był inny: łagodniejszy z uszkami z grzybami.
W tym roku po raz pierwszy będę zmuszona zrobić sama.
Ktoś chce mnie pouczyć?
jukaa, pogłaskać?
jutro wlasnie barsz nastawiam do kiszenia i mase makowa robie.
Gwiazdki przybrały formę koła, a misie-Buki, ew. Barbapapy..... 8-}
co za ulgaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!