Sobota:
Muzeum żywych motyli. Wstęp 13 zł dla dorosłego, 9 zł dla dziecka.
Wystawa interaktywna z klocków lego: 12 zl bilet ulgowy, 15 dorosły. rodzinny 12 zl dla każdego z czlonkow rodziny.
Czyli wejście dla rodziny: 2 + 3 (tylko) powyżej 50 zł
I tak jest stale mimo kart dużej rodziny itp.
Niedziela: jedna pani ma na sobie w kościele szorty. Inna pomarańczowe obcisłe spodnie kończące się przed kolanem. Jeszcze inna sukienkę kończącą się na udzie. Mężczyźni w spodniach do kolan.
O sukienkach bez ramion nie wspominam, bo gdy wszystkie panie je noszą, odkryte ramiona przestały robić wrażenie.
Kiedyś do teatru nie wpuszczano bez krawata.
Przed Bazyliką Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach jest straż. Na własne oczy widziałam, jak pan zatrzymał panią w bluzeczce na ramiączkach. Była zbulwersowana, że się czepia.
Komentarz
Co do wiernych - niestety obserwuję prawidłowość, że im większa okazja, tym panie bardziej rozgogolone. Chrzty i Komunie zwłaszcza mam na myśli. Kiecki w zamyśle "wytworne".
Panów w szortach i to takich dość gimnastycznych też widziałam, ale to w "zwykłą" niedzielę.
Ale przebiła go pani lat 60+ kładąca dla siebie i męża foliowe torebki na ławkach pod 4 litery - co prawda na ławki na dworze, ale mimo to było to dziwne.
Inna sprawa że ja bym weszła do kościoła a nie kladla woreczka.
U nas tak jest, że do kościoła się zakłada najlepsze co się ma. Tylko to najlepsze w dzisiejszych czasach na wsi to niestety często-gęsto np. obcisła skórzana miniówa (z obowiązkową fałdą tłuszczu) i prześwitująca bluzka
jak na wesele w remizie,za przeproszeniem. Tylko mi to się śmiać chce,bo to taka francja-elegancja....
https://youtube.com/watch?v=Lp_yE2i0ViQ
Komunie rozdawal wraz z pania w krociutkim spodnium, na ramiaczkach.
Natezenie absurdu mnie w jakims momencie rozsmieszylo, ale to byl smiech przez lzy.
Co to jest NOM ?
------
Tylko że tu dochodzi jeszcze inny problem: panie, które na chrzcie występują w mini, ubrały się tak właśnie dlatego, że uważają taki strój za elegancki i odświętny.
Odprawial mlodziutki ksiadz z Nigerii. I bardzo slabo sobie radzil z niemieckim. Jak czytal czesci stale, to bylo to ledwo zrozumiale, mysle, ze osoba, ktora nie zna ich na pamiec by nie zrozumiala, zreszta wlasnie moje dzieci nie rozumialy. Kazanie zaczal od siebie, dokladnie rzecz biorac, powaznie zaczal, ze trudno zyci i szczegolnie trudno byc chrzescijaninem w jego ojczyznie, o masakrach Boko Haram. Wygladalo, jakby chcial swiadczyc czy wolac o pomoc. Ale brakowalo mu wyraznie niemieckiego i podeszla do niego pani w spodnium i wyraznie miala ochote przejac kazanie, niby chciala pomoc, ale to bylo zdecydowanie bardziej skarcenie (nie wiem, moze w wakacje maja byc wesole kazania...). I ksiadz w ramach wybronienia sie powiedzial mieszanka angielsko-niemiecka, ze jest taka piosenka, ktora Niemcy powinni znac, a opowiada o strachu, tak jak musza czuc ludzie w Nigerii. I zaspiewal, tyle ze troche przy tym poplynal, jak na europejskie standardy.
A mi bylo tak szkoda, jak sobie obserwowalam to z kruchty (najmlodsza miala glupawke i wyjcawke, wiec musialam sie ewakuowac z nia gdzies, gdzie nie bedzie przeszkadzac). Piekny, odrestaurowany oltarz. Wystarczyloby, zeby ksiadz stanal do niego przodem i mogl sie skupic. Zeby mogl odprawic Msze w sposob, w jaki sie nauczyl, a nie w obcym jezyku. Zeby ta kobieta usiadla sobie w lawce, chocby i pierwszej, ale z wiernymi i mu sie nie wtracala. Zeby ministrantki zdjely komze i rowniez usiadly z wiernymi i nie zaczely wyginac smialo cialo, bo leci cos, co im sie kojarzy z dyskoteka...
Mam nadzieje, ze bede dobrze zrozumiana, to nie jest przeciwko ksiedzu. On sobie probowal radzic, jak umial, czy raczej nie umial. Ale w takich sytuacjach (a ksiezy z importu coraz wiecej, bo powolan praktycznie brak) jeszcze bardziej widac jaka paranoja wychodzi z promowanej formy liturgii.
Do tego ksiadz pewnie dlugo nie myslal, tylko sie bronil, jak umial przed natretna pania referentka pastoralna vel szafiarka.
Ale to pokazuje wszystko, ze sami sobie narobili problemow. Jakby wszedzie uczyc celebracji Mszy trydenckiej i laciny, to by sobie ksiadz poradzil bez stresu, a powaga Mszy zostalaby zachowana. Odwrocilby sie przodem do pieknego, inkrustowanego oltarza i moglby sie bez problemu skoncentrowac i robic swoje. Pani szafiarka moglaby siedziec chocby w pierwszej lawce, ale w lawce z wiernymi, a nie skakac niczym na scenie. Ministrantki to samo. Do tego jakby ludziom co tydzien przypominac, a Tridentina przypomina cala soba, ze to ofiara przeblagalna, to i nastroj i stroje bylyby inne. Takie moje refleksje z wczoraj, ze nie ma zadnego plusa z wygonienia Tridentiny, a sa widoczne minusy.