Małgosia, no co Ty?
Nie poznaję Cię (na tyle, na ile znam Cię z forum)
Bardzo Ci współczuję, też znam ten ból...
Pisząc o nadziei miałam też na myśli całą Twoją piąteczkę i męża, oni są Twoją nadzieją i podporą, a nie ci, którzy Ci źle życzą
Małgosiu, szczerze Ci współczuję i życzę, by jak najszybciej znów zajaśniało ci Światło Chrystusowe. Choćby wszyscy Cię przeklęli, to przecież nikt nie jest mocny, tylko sam Bóg. Ufam, że jest w tym sens. Krzyż nie jest lekki to prawda, ale to Jego Krzyż. Jeszcze raz +++
Małgosiu...
To trudny okres, te pierwsze dni i tygodnie.
Nie poddawaj się zwątpieniu, bo na tym najbardziej zależy diabłu. Za jakiś czas Bóg zacznie leczyć rany, zobaczysz! Zresztą, przecież Ty to już wiesz, tylko teraz emocje wzięły górę. Płacz i żal się, wołaj do Boga, do Tego, który jest Panem rzeczy niemożliwych! On wysłuchuje i pociesza.
Lekarze widzą tylko ciało i jego możliwości.
Dobrze, że Abrahamowa Sara nie chodziła do lekarzy, bo by ją wyśmiali.
Modlę się za Ciebie gorąco, bo sam przeszłam tylko przez ułamek tego, co Ty a podnosiłam się bardzo długo....
Niech Maryja otoczy Cię swoją matczyną opieką.
Ciebie i Twoje zmarłe dzieci...
Małgosiu +++
współczuję Wam, bo mąż też na pewno to przeżywa, tylko często faceci uciekają w pracę czy inne zajęcia, by zapomnieć. to ich sposób na radzenie sobie z trudnościami.
myślę o was modlitewnie
Małgosiu otaczamy Cie i twoją rodzinę modlitwą,nie znamy Twego bólu,pocieszać nie umiem,ale tak jak umiem tak się pomodlę,Bóg ma swój w tym plan ,którego może nigdy nie będzie dane nam poznać.Wierze że ten plan posłuży ku czyjemuś zbawieniu.
Małgorzata. Właśnie wróciłam od lekarza. U mnie nie jest dobrze, dziecko wg lekarzy na 100% umrze po porodzie, jeśli nie wcześniej. Może urodzić się nieżywe, lub żyć jeszcze kilka minut. Na dodatek nie będzie śliczny, ma obustronny rozszczep wargi, ale to nic i tak go kocham. Wierzę, że kiedyś w niebie się spotkamy i tam będzie piękny. Tyle dobra już tutaj na ziemi zrobił. Ma też poważną wadę serca, jak powiedział Pan doktor: serce ma za wielkie... To taki symbol Małogrzata, poszukaj wsparcia u patronów, o których pisałam wcześniej http://wielodzietni.org/comments.php?DiscussionID=5705&page=2#Item_19 Polecam szczególnie św. Stanislawa Papczynskiego, św. Dominika Savio, św. Gerarda Majellę, św. ojca Pio i św. Ignacego, od którego zaczął się ten wątek... Nawet Joanna Beretta Molla też straciła dziecko... Wiem, że to trudne w tej chwili modlić się, ale Twoja ofiara, ofiara Twojego cierpienia jest być może ważna dla kogoś kto tego potrzebuje, może to ktoś z rodziny.... W tej chwili cały czas muszę leżeć, bo trochę przeholowałam tydzień temu i sama wyrwałam się do kościoła do spowiedzi i Komunii św. Znalazłam ukojenie w sakramentach (POLECAM), ale niestety przestałam chodzić na kilka dni, bo coś mi się stało, że po wyjściu z kościoła nie mogłam zrobić kroku. Najśmieszniejsze, że sakramenty dały mi taką radość, że defekt w postaci leżenia w łóżku i niemożności zrobienia kroku wydał mi się mało znaczącym detalem )) To taka łaska dana od Boga. Teraz już mogę chodzić powolutku, w sobotę już mogłam, ale nie mogę za dużo, jeśli chcę jeszcze pochodzić w ciąży. Dziękuję Panu Bogu za wszystkie cierpienia i za łaskę ich przyjęcia. To dzięki modlitwom forumowym i wszystkim modlitwom ofiarowywanym za nas, bo normalnym jest, że przy przeciwnościach można się załamać.
I za Ciebie też będę się modlić, żebyśÂ nie zwątpiła w BożąÂ Miłość i Opatrzność. Czasem nie rozumiemy wielu rzeczy, które nas spotykają, ale z Bożej perspektywy mogą być dla nas dobre...
"Rano z chwilą przebudzenia dusza wznosi się ku Bogu, ofiaruje Mu całą swą istotę, prosząc, by nią dowolnie rozporządzał. Ten akt zastępuje jej długie modlitwy. Jest to przyjęcie z miłością wszystkiego, co ją spotka w ciągu dnia: słodkiego czy gorzkiego, miłego czy przykrego. Jest to radosna gotowość spełnienia wszystkiego dla przypodobania się Bogu."
"Jeżeli chcesz podobać się Jezusowi, zdobyć Jego Serce na zawsze i zniewolić Go do działania cudów w tobie, bądź małym dzieckiem, bez wymagań, bez żadnego oparcia się na sobie."
Małgorzato, ja Cię rozumiem, wbrew pozorom, i że nie o mnie tu chodzi. Przeczytałam to co wcześniej napisałaś. Masz rację. Nie wiem czym zasłużyłam na tę szczególną Łaskę i wcale nie chciałam porównywać naszych sytuacji. Chciałam Tobie tylko powiedzieć, że jeśli wszystko powierzy się Chrystusowi to "jarzmo staje się słodkie, a brzemię lekkie" i to jest cud! Moja sytuacja rozwija się bez mojej ingerencji tak, że staję się tylko obserwatorem tego, co zaplanował Bóg w swojej nieskończonej dobroci. Wydaje mi się, że mój bunt przeszkadzałby Mu w działaniu, ale ja nic nie wiem... Staję się bezwolnie świadkiem Jego małych i wielkich cudów!!! Nie wiem teżÂ jakbym zachowywała się w obliczu jakiegokolwiek innego nieszczęścia. Mnie się wydaje, że jestem tak słaba, że nic więcej nie potrafiłabym unieść... Wiem, że potrzeba Tobie modlitwy. Znajoma siostra z IDP jużÂ modli się za Ciebie i ja do niej dołączam. +++ Przepraszam za mój mentorski ton. Trzymaj się.
Dziękuję za modlitwę i wszystkie wasze słowa. I wciąż się polecam...
Rzeczywiście mam czas buntu i negacji wszystkiego. I baaaaardzo wiele agresji w sobie, która gdzieś musi znaleźć ujście. Ale po wielogodzinnej wymianie zdań z mężem (wzajemnym obwinianiu się i wyciąganiu zaszłości z kilkusnastu lat) emocje nieco opuściły. Tylko, że sen nie przychodzi praktycznie od wczoraj...
Widzę, jak bardzo zaskakuję sama siebie w swoim doświadczaniu straty. Za każdym razem ma to nieco inny przebieg...
I chyba muszę sobie trochę odpuścić to forum, bo w niektóre dydkusje wchodzę zbyt emocjonalnie...
Mona, dla mnie jesteś wielka!
To wielkie serce dzidziuś niewątpliwie odziedziczył po mamie.
Komentarz
Mona
+++
Małgorzato 32 +++
Nie poznaję Cię (na tyle, na ile znam Cię z forum)
Bardzo Ci współczuję, też znam ten ból...
Pisząc o nadziei miałam też na myśli całą Twoją piąteczkę i męża, oni są Twoją nadzieją i podporą, a nie ci, którzy Ci źle życzą
i +++
To trudny okres, te pierwsze dni i tygodnie.
Nie poddawaj się zwątpieniu, bo na tym najbardziej zależy diabłu. Za jakiś czas Bóg zacznie leczyć rany, zobaczysz! Zresztą, przecież Ty to już wiesz, tylko teraz emocje wzięły górę. Płacz i żal się, wołaj do Boga, do Tego, który jest Panem rzeczy niemożliwych! On wysłuchuje i pociesza.
Lekarze widzą tylko ciało i jego możliwości.
Dobrze, że Abrahamowa Sara nie chodziła do lekarzy, bo by ją wyśmiali.
Modlę się za Ciebie gorąco, bo sam przeszłam tylko przez ułamek tego, co Ty a podnosiłam się bardzo długo....
Niech Maryja otoczy Cię swoją matczyną opieką.
Ciebie i Twoje zmarłe dzieci...
Bóg Cię rozumie.
My możemy tylko stać przy tobie i wspierać.
I pozwól nam to robić, bo płynie to z naszych serc.
mocno przytulam:ir:
sama straciłam dwa razy ciąże ok. 6-8 tyg. - ostatni raz w czerwcu
przyczyna okazała się banalna, ale trudna do zdiagnozowania
współczuję Wam, bo mąż też na pewno to przeżywa, tylko często faceci uciekają w pracę czy inne zajęcia, by zapomnieć. to ich sposób na radzenie sobie z trudnościami.
myślę o was modlitewnie
Małogrzata, poszukaj wsparcia u patronów, o których pisałam wcześniej
http://wielodzietni.org/comments.php?DiscussionID=5705&page=2#Item_19
Polecam szczególnie św. Stanislawa Papczynskiego, św. Dominika Savio, św. Gerarda Majellę, św. ojca Pio i św. Ignacego, od którego zaczął się ten wątek... Nawet Joanna Beretta Molla też straciła dziecko...
Wiem, że to trudne w tej chwili modlić się, ale Twoja ofiara, ofiara Twojego cierpienia jest być może ważna dla kogoś kto tego potrzebuje, może to ktoś z rodziny....
W tej chwili cały czas muszę leżeć, bo trochę przeholowałam tydzień temu i sama wyrwałam się do kościoła do spowiedzi i Komunii św. Znalazłam ukojenie w sakramentach (POLECAM), ale niestety przestałam chodzić na kilka dni, bo coś mi się stało, że po wyjściu z kościoła nie mogłam zrobić kroku. Najśmieszniejsze, że sakramenty dały mi taką radość, że defekt w postaci leżenia w łóżku i niemożności zrobienia kroku wydał mi się mało znaczącym detalem )) To taka łaska dana od Boga. Teraz już mogę chodzić powolutku, w sobotę już mogłam, ale nie mogę za dużo, jeśli chcę jeszcze pochodzić w ciąży. Dziękuję Panu Bogu za wszystkie cierpienia i za łaskę ich przyjęcia. To dzięki modlitwom forumowym i wszystkim modlitwom ofiarowywanym za nas, bo normalnym jest, że przy przeciwnościach można się załamać.
I za Ciebie też będę się modlić, żebyśÂ nie zwątpiła w BożąÂ Miłość i Opatrzność. Czasem nie rozumiemy wielu rzeczy, które nas spotykają, ale z Bożej perspektywy mogą być dla nas dobre...
"Rano z chwilą przebudzenia
dusza wznosi się ku Bogu, ofiaruje Mu całą swą istotę, prosząc, by nią
dowolnie rozporządzał. Ten akt zastępuje jej długie modlitwy. Jest to
przyjęcie z miłością wszystkiego, co ją spotka w ciągu dnia: słodkiego
czy gorzkiego, miłego czy przykrego. Jest to radosna gotowość spełnienia
wszystkiego dla przypodobania się Bogu."
"Jeżeli chcesz podobać się Jezusowi, zdobyć Jego Serce na zawsze i
zniewolić Go do działania cudów w tobie, bądź małym dzieckiem, bez
wymagań, bez żadnego oparcia się na sobie."
Mona , jesteś wielka +++
+++
Moja sytuacja rozwija się bez mojej ingerencji tak, że staję się tylko obserwatorem tego, co zaplanował Bóg w swojej nieskończonej dobroci. Wydaje mi się, że mój bunt przeszkadzałby Mu w działaniu, ale ja nic nie wiem... Staję się bezwolnie świadkiem Jego małych i wielkich cudów!!! Nie wiem teżÂ jakbym zachowywała się w obliczu jakiegokolwiek innego nieszczęścia. Mnie się wydaje, że jestem tak słaba, że nic więcej nie potrafiłabym unieść...
Wiem, że potrzeba Tobie modlitwy. Znajoma siostra z IDP jużÂ modli się za Ciebie i ja do niej dołączam. +++
Przepraszam za mój mentorski ton. Trzymaj się.
+++
Mona to będzie najpiękniejsze dziecko na świecie...
nasz Pan na krzyżu ze zmasakrowaną twarzą i z za wielkim sercem które mu przebito...
Basia cały czas pamięta na modlitwie o dzidziusiu.
Rzeczywiście mam czas buntu i negacji wszystkiego. I baaaaardzo wiele agresji w sobie, która gdzieś musi znaleźć ujście. Ale po wielogodzinnej wymianie zdań z mężem (wzajemnym obwinianiu się i wyciąganiu zaszłości z kilkusnastu lat) emocje nieco opuściły. Tylko, że sen nie przychodzi praktycznie od wczoraj...
Widzę, jak bardzo zaskakuję sama siebie w swoim doświadczaniu straty. Za każdym razem ma to nieco inny przebieg...
I chyba muszę sobie trochę odpuścić to forum, bo w niektóre dydkusje wchodzę zbyt emocjonalnie...
Mona, dla mnie jesteś wielka!
To wielkie serce dzidziuś niewątpliwie odziedziczył po mamie.