Byłam singielka od urodzenia do 19rz.. Bokiem mi wyszło... 8-X Mieszkalam sama dwa lata i najpierw było bosko a potem.... gdzie się dało zostawalam na noc bo nie chciałam wracać do pustego domu... masakra. Tak pragnelam mieć rodzinę, dzieci.... Już nawet chciałam się oświadczyć jednemu niesmialemu mężczyźnie.... ale potem poznałam mego męża i po 3 mies. straciłam rozum
Jak bum cyk cyk, nic nie stracilam po slubie, a mialam jak na te czasy "zaledwie" 23 lata. Wszelkiej meskiej adoracji mialam dosc, w porownaniu ze szczerym zlotem meterowej milosci tamto bylo jak plastikowe paciorki.
Założyciel mojej wspólnoty, o.Kentenich mawiał, że naturą kobiety* jest: "poświęcać się, poświęcać się, poświęcać się". Myślę, że miał rację Z tym że nie zawsze poświęcamy się temu, co jest tego warte.
*Nie wiem, niestety, co jest naturą mężczyzny, bo nigdy nie należałam do Szensztackiej Młodzieży Męskiej )
Dla mnie takie odwlekanie małżeństwa to chęć bycia dzieckiem tak długo, jak się da. Po co dorastać, kiedy można się bawić i nie trzeba za nic odpowiadać... Na wszystko przychodzi swój czas, dobry czas i warto spokojnie z tego korzystać, a nie trzymać się kurczowo tego, co już znamy. Nie byłam nigdy mocno nastawiona na to, że koniecznie muszę mieć męża, bo nie wiedziałam, jak będzie. Ale jak pomyślę, że umawiałabym się z wieloma i każdemu od początku bym mówiła to samo, te same historie, pasje, przeżycia, to robi mi się niedobrze. No ile można... Nie ma dla mnie w tym nic ekscytującego, tylko nuda i powtarzalność.
Ja wiele singielek znałam i słuchałam ich opowieści o samorealizacji,ze żadne pieluchy,ze mężczyźni niedojrzali itd...do czasu...spotkania mężczyzny,który sie zainteresował ;-) Samotnych osób znam kilka- raczej nie z wyboru, wiele spraw sie nałożyło- albo specyficzne środowisko- wspólnota gdzie większość kobiet czy małżeństw, otyłość, czy tez niedojrzałość do małżeństwa.Kiedys myślałam,ze to tylko kwestia naszej decyzji ,ze skoro chce małżeństwa...ale znam osoby, które obiektywie nie nadają sie do małżeństwa- z wielu przyczyn .
Żeby było jasne. Nie napisałam że straciłam rozum i zalozylam rodzinę tylko że odebrało mi rozum w momencie gdy trzeba było się dobrze do małżeństwa przygotowywać...
Nie płakałam z braku nart, bo się dowiedziałam po fakcie, tylko z ogólnych okoliczności , które tego dnia się plotły wyjątkowo irytujaco. Mąż byl w pracy, a ja jestem w 9. miesiącu, wiec obiektywnie żadnych nart, choćbym miała ochotę. Musieliby użyć podnośnika, żeby mnie na nie wsadzić
No to swoją drogą też oczywiście. Ciekawe czy się w ogóle da chwycić równowagę z takim brzuchem :-D Spoko Nika76, stanowczo się nie wybieram próbować. Ale nagle urosła ta możliwość dla mnie do rangi symbolu szczęśliwego singielstwa :-)
Monia - gwiazdy? W czym one mogą być dla mnie inspiracją, czym moga mnie pociągać? Wiele z tych osób ma ptasi móżdżek albo zero zasad moralnych i tyle ich zasług. Ich życie to brać dla siebie ile się da. Świat gwiazd nigdy mnie nie pociągał, bo tam nie ma żadnych dla mnie wartości. I tak, uważam, że skakanie z kwiatka na kwiatek to nuda i wielka pustka. A dlatego, że nie dochodzi się do sedna życia, wiedzy, nie dociera się do tego, co jest najwartościowsze, inspirujące i najciekawsze, do głębi. Do tego, co rozwija. Tylko jest ciągle ślizganie się po powierzchni. Jesli komuś to odpowiada, to jego sprawa. Lubię czytać rózne wspomnienia i nie pamiętam, czy były osoby tak spełnione i szcześliwe z powodów zdrad, rozstań, wskakiwania w ciągle nowe związki. Czy szczęściem jest to, że nowy, kolejny mąż czy kochanek szybko umawia się z inną kobietą? To takie wspaniałe i ciekawe, że się nie zna dnia ani godziny? Jak czytam o ludziach to ważna jest dla mnie całość - ich wiedza, ich pasje i ich zasady moralne. Nie da się tego oddzielić. A szukanie ciągle kogoś nowego to niedojrzałość i tyle.
@MartynaN na nartach w ciąży da się Nie w 9 mies. ale w 6 na pewno - sprawdzone. Na łyżwach też. Jeszcze starszych dzieciaczków jednocześnie pilnując. Tylko trzeba ostrożnie i lepiej nie wywracać się.
@MartynaN w ciąży też tak mam. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Wszystkie są piekniejsze, zgrabniejsze, mają ciekawsze życie. Potem przechodzi. Ja już bym chciała następne dziecko w drodze. Najlepiej płci męskiej bo mi się podoba. Duża liczba dziewczyn mnie nieco przerasta. Zwlaszcza z mocną osobowością.
@Daga wszędzie jest trochę radości albo Radość ale i Krzyż
Tyle, że to pewnie sprawa indywidualna i powołaniowa... W samotności byłam trochę bardziej nieszczęśliwa w małżeństwie jestem trochę bardziej szczęśliwa
Po prostu jak byłam sama z niezrealizowanym powołaniem, to cały czas był ten smutek niezrealizowania, pewnie, ze bywały radosne i szczęśliwe godziny, ale chodzi mi o ogólny wektor...
Mnie relacja z Panem Jezusem nie zapełniała tego braku. Może jako siostrze zakonnej by zapełniła, ale tak nie. Nie wyobrażałam sobie samotnego życia "w świecie".
Komentarz
Bokiem mi wyszło...
8-X
Mieszkalam sama dwa lata i najpierw było bosko a potem.... gdzie się dało zostawalam na noc bo nie chciałam wracać do pustego domu... masakra.
Tak pragnelam mieć rodzinę, dzieci....
Już nawet chciałam się oświadczyć jednemu niesmialemu mężczyźnie.... ale potem poznałam mego męża i po 3 mies. straciłam rozum
*Nie wiem, niestety, co jest naturą mężczyzny, bo nigdy nie należałam do Szensztackiej Młodzieży Męskiej )
Nie byłam nigdy mocno nastawiona na to, że koniecznie muszę mieć męża, bo nie wiedziałam, jak będzie. Ale jak pomyślę, że umawiałabym się z wieloma i każdemu od początku bym mówiła to samo, te same historie, pasje, przeżycia, to robi mi się niedobrze. No ile można... Nie ma dla mnie w tym nic ekscytującego, tylko nuda i powtarzalność.
Samotnych osób znam kilka- raczej nie z wyboru, wiele spraw sie nałożyło- albo specyficzne środowisko- wspólnota gdzie większość kobiet czy małżeństw, otyłość, czy tez niedojrzałość do małżeństwa.Kiedys myślałam,ze to tylko kwestia naszej decyzji ,ze skoro chce małżeństwa...ale znam osoby, które obiektywie nie nadają sie do małżeństwa- z wielu przyczyn .
Sedno!
Nie napisałam że straciłam rozum i zalozylam rodzinę tylko że odebrało mi rozum w momencie gdy trzeba było się dobrze do małżeństwa przygotowywać...
Spoko Nika76, stanowczo się nie wybieram próbować. Ale nagle urosła ta możliwość dla mnie do rangi symbolu szczęśliwego singielstwa :-)
@Agnicha
Można.być szczęśliwym w małżeństwie
A można cierpieć
Można odnaleźć się
I.przyjmować pokornie i radosnie samotność
Może to kwestia Boga w sercu?
Wtedy wszystko ma inny wymiar
Wszędzie.coś się zyskuje
A coś się traci
Nie ma inaczej
I tak serio to chyba chodzi o to
Aby dziękować Bogu za to co jest
..i prosić o to czego sie pragnie
I wierzyć, że to co On nam daje
Jest dla nas najlepsze
Choć często nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego
.
Jak czytam o ludziach to ważna jest dla mnie całość - ich wiedza, ich pasje i ich zasady moralne. Nie da się tego oddzielić. A szukanie ciągle kogoś nowego to niedojrzałość i tyle.
Potem czlowiek dmucha na zimne
Potem przechodzi. Ja już bym chciała następne dziecko w drodze. Najlepiej płci męskiej bo mi się podoba. Duża liczba dziewczyn mnie nieco przerasta. Zwlaszcza z mocną osobowością.
"dopuściła"?
Tyle, że to pewnie sprawa indywidualna i powołaniowa...
W samotności byłam trochę bardziej nieszczęśliwa
w małżeństwie jestem trochę bardziej szczęśliwa
Po prostu jak byłam sama z niezrealizowanym powołaniem, to cały czas był ten smutek niezrealizowania, pewnie, ze bywały radosne i szczęśliwe godziny, ale chodzi mi o ogólny wektor...
Dzięki za to, co napisałyście
Pragnelam i dostałam.
Mlodzienczosc miałam obfita w przygody, górskie przygody.
Nie czuję niedosytu