Najwyższy już czas, aby polskie MSZ za ten problem się zabrało. Niemieckie urzędy robiły co chciały z dziećmi rodzin przybyłych z Polski.
Rzecznik Praw Dziecka wystąpił do Konsulatu RP w Monachium o szczegółowe wyjaśnienia, dotyczące odebrania trzydniowego niemowlęcia, a także o zbadanie sprawy toczącej się przed sądem i obecność na najbliższej rozprawie, którą zaplanowano na 24 sierpnia. Ministerstwo Spraw Zagranicznych już 18 sierpnia przekazało Rzecznikowi informacje o dotychczasowych ustaleniach w sprawie.
W sprawę włączyło się od razu Ministerstwo Sprawiedliwości. Na polecenie ministra Zbigniewa Ziobry wszczęto w Ministerstwie Sprawiedliwości postępowanie w tej sprawie, które będzie nadzorować min. Michał Wójcik" – poinformował na Twitterze rzecznik resortu.
"Niemieccy urzędnicy powiadomili nas o narzuceniu dziecku niemieckiego obywatelstwa wbrew naszej woli"
http://telewizjarepublika.pl/rzecznik-praw-dziecka-interweniuje-ws-niemowlecia-odebranego-polce-w-niemczech,36946.html
Komentarz
Nie do wiary.
Jednak gwoli uczciwości należy dodać, że w wielu wypadkach odebranie dziecka matce (Polka) odbywało się w ramach walki rodziców pomiędzy sobą. Najczęściej Niemiec dziecko zabierał, bo wolał je mieć przy sobie, choćby z racji uniknięcia płacenia alimentów. Dziecko z rodziny, w której jeden z rodziców jest Niemcem, automatycznie, według prawa, jest obywatelem niemieckim - tutaj obowiązuje prawo krwi.
Był jednak jeden czub, to on udzielał się intensywnie w RM, chyba nazywał się Kraszewski - odebranie mu dziecka było konieczne, bo wychowywał syna w nadmiernym Polskim patriotyzmie, czyli wpajał synowi nienawiść do Niemców. Przy tym facet był wyraźnie psychicznie zaburzony - na salon24 miał bloga, to co tam wypisywał urągało wszelkim standardom. On wziął niemieckie pochodzenie, tym samym deklarując swoje korzenie niemieckie, a później poczuł się Polakiem; pieniacz jakich mało, dawał niemieckim urzędnikom ostro popalić.
Syn, gdy już dorósł nie chciał mieć z ojcem żadnych kontaktów i nie dlatego, że mamusia go tak nastawiła.
PS: Nasz wnuk jest obywatelem niemieckim, w prostej linii, bo zarówno jego biologiczny ojciec, jak i mama są obywatelami Niemiec. Córka nabywając niemieckie obywatelstwo musiała zrzec się polskiego.
Można mieć podwójne dopiero od czasu, gdy Polska weszła w unijne struktury.
Podwójne obywatelstwo mają tzw. pochodzeniowcy, ale oni z kolei - na terenie Niemiec podlegają prawu niemieckiemu (czyli są uważani za Niemców), a na terenie Polski podlegają prawodawstwu polskiemu.
Co do mojej córki - ja byłam uznanym azylantem, ona miała tylko zezwolenie na pobyt jako dziecko azylanta. Gdy dorosła, to teoretycznie mogli odesłać ją do kraju pochodzenia - w Polsce nie miała nikogo z rodziny, poza ojcem alkoholikiem, więc wolała nabyć niemieckie obywatelstwo. Warunkiem uzyskania powyższego, było zrzeczenie się obywatelstwa kraju pochodzenia.
I tak na marginesie - w Polsce także obowiązuje "prawo krwi", a nie ziemi. Dowiedziałam się o tym wtedy, gdy pojawił się problem dzieci urodzonych w Polsce, których rodzice byli obcokrajowcami.
Mnie na takie wieści brutalnego odbierania matce dziecka cierpnie skóra.
No nie mogę,że takie rzeczy dzieją się w cywilizowanym kraju.
Niemcy podobno w ciągu roku ok 40 000 tysięcy dzieci,nie tylko polskich, odbierają rodzicom.
Nie wydaje mi się żeby te dziesiątki tysiecy to była taka patologia żeby trzeba było dzieci matkom z rąk wyrywać.
Dobrze,że mamy takich rządzących,dla których to jest problem godny uwagi. Ktoś jest wteszcie w stanie pomóc w takich dramatach.
Nie wklejam tego czego nie rozumiem
Czasami zdarza ze jestem po stronie tych %70.pozdrawiam
Dzięki interwencji polskiego rządu, postawiono na opcję drugą.
Taki już mogło być znacznie wcześniej, ale poprzednie ekipy olewały tego typu sprawy.