@Malgorzata, myślę sobie także, że wiele małżeństw ma wykrzywiony potem obraz seksu w małżeństwie własnie - najpierw to tępienie pożądania pt. "NPR dla każdego bez wyjątku", potem takie kwiatki co rusz - że jak się pragnie tego drugiego, to zwierzę jesteś (nie mówiąc już o mężu ).
Ja w dużej mierze rozumiem, że generalnie świat teraz jest "wolnym seksem" przesiąknięty, więc może tak dla pokazania, że miłość to daleko więcej niż seks. I ok.
Tylko wydaje mi się, że zapomina się o całej rzeszy młodych, fajnych ludziach, którzy by mogli dać siebie w małżeństwie dużo więcej, gdyby im ideolo NPR nie ułożyło w głowie, że MUSI - TAK -BYĆ. (Ideolo, bo samo narzędzie, jak używane do tego, co trzeba, jest ok. Tylko wiemy, że nadużycia są i były. Mniej więcej od 20 lat, jak z moich rozmów wynika). Dobrzy, pobożni i fajni ludzie. Czekają na to życie małżeńskie, a tu zonk, bo to TRZEBA myśleć i rozważać czy już, czy nie już z tym dzieckiem. Zamiast żyć, bo obiektywnie nie ma przeszkód.
Plus jeszcze taka mała fałszywa myśl, czasem serwowana przez rodziców - że "najpierw trzeba się sobą (w sensie - bez dzieci) nacieszyć". Tylko trzeba się cieszyć jakimś ersatzem, bo inaczej będą dzieci...
Nie wiem, czy się z takim myśleniem spotkaliście, ale ja tak.
Z innego artykułu (artykuł ok.) autorki (pogrubienie moje): Jakiś czas temu usłyszałam od młodej mężatki: „seks jest przereklamowany. Najpierw czekasz na nie wiadomo co, a potem nawet jak możesz, to nie możesz, bo dni płodnei jeszcze do tego tyle niejasności, jeden ksiądz mówi to, drugi tamto. Bez sensu”.
Czego się tym razem czepiacie? Bo w temacie npr to albo, ze stosowany z mentalnością czysto antykoncepcyjna i w ogóle zamknięty na Boga, albo (jak już druga strona barykady, jak w tyn artykule), ze rozbuchany seks, źle dobrane słówka i w ogóle do kitu, bo lepiej wiecie, o co w tym chodzi. A potem się jeszcze chwilę najlepiej użalać, że te kursy npr i przygotowania młodych małżonków takie do kitu i nie tak powinno być. Kurde to zamiast krytykować kolejna osobę, która robi spory i odważny krok, żeby złamać wspomniana pierwsza postawę, to weźcie napiszcie coś swojego? Może zacznijcie te kursy przedmałżeńskie dawać, bo nie każdy wie gdzie szukać i że w ogóle może szukać czegoś innego. Tylko ustalcie, czy się kompetencje ma od jednego, trójki czy ósemki dzidci...
Wchodzę w temat i od razu wiem, kto pierwszy będzie krytykował, do znudzenia, a poza tą krytyka z nutką wyższości, to nic więcej w świat nie idzie. Słabo. Trochę się kisicie już w tym swoim czepialstwie tych tematów.
Ja nawet kiedyś chciałam coś napisać w temacie ale potem dotarło do mnie że każdy ma swoją drogę i zadne doradztwo nie jest potrzebne. Może poza tym, że to każde małżeństwo samo decyduje o sprawach intymnych i ewentualnej otwartości. Warto znać metody npr w celu zapobiegania ciąży ale ich używanie niekoniecznie musi być ciągłe ani w ogóle zaistnieć potrzeba używania tych metod.
Ja mam wrażenie że autorka młoda jeszcze, a poza tym zapewne w stosunku do tego co słyszała to jej postawa i jej samej i większości czytających wydaje się naprawdę postawą otwartości i kroku dalej niż to co przyjmuje się aktualnie za poprawną postawę małżeństwa katolickiego (formalnie ). Może zamiast tu ją objechać lepiej ci co mają jakieś konkretne uwagi do sformułowań napisali by bezpośrednio do niej, może oprócz opisanego otwarcia na życie ma też otwarcie na krytykę...
Autorka tekstu pisze chyba o swojej drodze. O Ich luzie. Nie widzę tam nachalnego 'ja mam racje'. Za to tu dwie strony wątku i proszę jakie święte rację.
I kluczowa kwestia jak dla mnie nie leży w liczbie dzieci ale w odpowiedzialności za swoje wybory w tej kwestii. Bo liczba dzieci to nie wyścig żaden ani też kompetencje nie rosną jako rodziców wraz z liczbą dzieci. Jeśli ktoś realizuje rodzicielstwo tak że chce wychowywać piątkę dzieci tak samo jak dwoje to powinien sobie zadać pytanie czy jest zdrowy na umyśle. Bo fizycznie się nie da. I w sumie nie trzeba.
A czy to nieszczęsne podejście pt "zwierzęce instynkty" nie jest wyprowadzone z teologii ciała św Jana Pawła II? Bo ono jest wszechobecne, choć pewne jaskôłki zmian widzę.
Nigdy nie miałam takich przemyśleń jak w tej dyskusji.. Czasem aż się dziwię skąd niektórzy biorą takie problemy. Dla mnie akurat ta sprawa jest prosta, ale może gówniara jestem, życia nie znam, a problemy dopiero przede mną..
A czy to nieszczęsne podejście pt "zwierzęce instynkty" nie jest wyprowadzone z teologii ciała św Jana Pawła II? Bo ono jest wszechobecne, choć pewne jaskôłki zmian widzę.
Zwierzęce instynkty to pojęcie zrozumiałe bez św. Jana Pawła.
@Monira ja bym Cię chętnie w przekazie medialnym posluchała! @Dorotak skąd wiesz, że nic nie robią i tylko narzekają? Wiem, że ludzie, którzy się tu wypowiadają angażują się bardzo w pomoc młodym przed zawarciem małżeństwa i potem również. Gdzieś w humane vitae jest chyba o tym, że muszą być słuszne powody do odłożenia poczęcia, a o tym mówi się mało, słuszny jest każdy byle powód. Mam trochę wrażenie, że jedyną alternatywą dla antykoncepcji jaką sugeruje się, że Kościół ma dla ludzi jest NPR. Podejrzewam, że artykuł jest w stronę mojej generacji, ale do mnie też nie trafia, pomijając fakt, że jest niespójny.
@Hope, pisałam o wątku. Mamy tu artykul w całkiem poczytnym portalu, przedstawiający jedna, konkretną drogę autora tekstu i wiecznie mardzace, piszące z wyższością i czepiające się słówek koleżanki z forum. O ile artykuł jest napisany o jednym konkretnym przypadku i nie widzę w nim postawy na zasadzie 'moja racja jest najsłuszniejszą, wy jesteście w błędzie i w ogóle źle używacie słów, nie rozumiecie i do kitu takie pisanie' o tyle tu nie padło nic bardziej konstruktywnego.
@Berenika, chodzi mi o pewne podejrzliwe podejście do ludzkiej seksualności, które narzuca konieczność pewnej sublimacji i uduchowienia tej sfery życia.
Dla mnie artykuł jest ok., do akapitu o instynktach. Można by go wyrzucić i artykuł by zyskał. Teraz nie mam czasu, ale jak go znajdę, to napiszę do autorki. k.
A osobisty fragment, to jest przecież tylko ten z leadu, który pojawia się jako podsumowanie.
@Ida - no właśnie taka - jak ufasz tak dostajesz. Jaka wiara takie cuda. Zawsze jak mam dylemat to pytam sama siebie: czy Bóg o tym nie wie? Czy nie jest od tego większy?
Czy to znaczy, że ludzi, którzy ufają, nigdy nie spotyka nic złego?
Oczywiście, że spotyka - ale właśnie w zawierzeniu, w ufności można taką próbę przejść, razem z Bogiem, jak np. Hiob.
@Hope, cóż nie mamy parcia na szkło, a ja wciąż za bardzo się przejmuję publicznymi wystąpieniami, chociaż widzę progres. Wciąż ktoś chce z nami jakieś wywiady robić z racji skautingu choćby. Ostatnio mąż znów podziękował jednej dziennikarce. Może kiedyś.
Kursy dla narzeczonych Przed nami małżeństwo są całkiem sensowne. Wiadomo, raz wychodzą lepiej, raz gorzej ale przekaz i konstrukcja kursu jest przemyślana i dopracowana. To kursy weekendowe, skierowane dla tych, którzy nie mają czasu na dłuższe przygotowanie. I byłoby świetnie, gdyby też poza naszą archidiecezja mogłyby się odbywać.
Poczytałam więcej artykułów p. Natalii, i pooglądałam ich razem na youtube - bardzo mi się podobają. 5 lat po ślubie, dwójka dzieci na ziemi, jedno bliżej Pana Boga (http://pl.aleteia.org/2017/04/10/macierzynstwo-za-mgla-kiedy-masz-ochote-uciec/). Weseli, uśmiechnięci, z poczuciem humoru i dystansem do siebie nawzajem.
Nie jestem ich targetem, bo wiek i takie inne, ale do innych młodych mogą docierać - dlatego właśnie warto im zwrócić uwagę (tekst), żeby ta spójność była jak największa.
Komentarz
Tylko wydaje mi się, że zapomina się o całej rzeszy młodych, fajnych ludziach, którzy by mogli dać siebie w małżeństwie dużo więcej, gdyby im ideolo NPR nie ułożyło w głowie, że MUSI - TAK -BYĆ. (Ideolo, bo samo narzędzie, jak używane do tego, co trzeba, jest ok. Tylko wiemy, że nadużycia są i były. Mniej więcej od 20 lat, jak z moich rozmów wynika).
Dobrzy, pobożni i fajni ludzie. Czekają na to życie małżeńskie, a tu zonk, bo to TRZEBA myśleć i rozważać czy już, czy nie już z tym dzieckiem. Zamiast żyć, bo obiektywnie nie ma przeszkód.
Plus jeszcze taka mała fałszywa myśl, czasem serwowana przez rodziców - że "najpierw trzeba się sobą (w sensie - bez dzieci) nacieszyć". Tylko trzeba się cieszyć jakimś ersatzem, bo inaczej będą dzieci...
Nie wiem, czy się z takim myśleniem spotkaliście, ale ja tak.
Jakiś czas temu usłyszałam od młodej mężatki: „seks jest przereklamowany. Najpierw czekasz na nie wiadomo co, a potem nawet jak możesz, to nie możesz, bo dni płodne i jeszcze do tego tyle niejasności, jeden ksiądz mówi to, drugi tamto. Bez sensu”.
http://pl.aleteia.org/2017/01/28/w-seksie-nie-musisz-byc-szyty-na-miare/
Bo w temacie npr to albo, ze stosowany z mentalnością czysto antykoncepcyjna i w ogóle zamknięty na Boga, albo (jak już druga strona barykady, jak w tyn artykule), ze rozbuchany seks, źle dobrane słówka i w ogóle do kitu, bo lepiej wiecie, o co w tym chodzi. A potem się jeszcze chwilę najlepiej użalać, że te kursy npr i przygotowania młodych małżonków takie do kitu i nie tak powinno być.
Kurde to zamiast krytykować kolejna osobę, która robi spory i odważny krok, żeby złamać wspomniana pierwsza postawę, to weźcie napiszcie coś swojego? Może zacznijcie te kursy przedmałżeńskie dawać, bo nie każdy wie gdzie szukać i że w ogóle może szukać czegoś innego. Tylko ustalcie, czy się kompetencje ma od jednego, trójki czy ósemki dzidci...
Wchodzę w temat i od razu wiem, kto pierwszy będzie krytykował, do znudzenia, a poza tą krytyka z nutką wyższości, to nic więcej w świat nie idzie. Słabo. Trochę się kisicie już w tym swoim czepialstwie tych tematów.
@Dorotak skąd wiesz, że nic nie robią i tylko narzekają? Wiem, że ludzie, którzy się tu wypowiadają angażują się bardzo w pomoc młodym przed zawarciem małżeństwa i potem również. Gdzieś w humane vitae jest chyba o tym, że muszą być słuszne powody do odłożenia poczęcia, a o tym mówi się mało, słuszny jest każdy byle powód. Mam trochę wrażenie, że jedyną alternatywą dla antykoncepcji jaką sugeruje się, że Kościół ma dla ludzi jest NPR.
Podejrzewam, że artykuł jest w stronę mojej generacji, ale do mnie też nie trafia, pomijając fakt, że jest niespójny.
O ile artykuł jest napisany o jednym konkretnym przypadku i nie widzę w nim postawy na zasadzie 'moja racja jest najsłuszniejszą, wy jesteście w błędzie i w ogóle źle używacie słów, nie rozumiecie i do kitu takie pisanie' o tyle tu nie padło nic bardziej konstruktywnego.
Teraz nie mam czasu, ale jak go znajdę, to napiszę do autorki.
k.
A osobisty fragment, to jest przecież tylko ten z leadu, który pojawia się jako podsumowanie.
k.
Oczywiście, że spotyka - ale właśnie w zawierzeniu, w ufności można taką próbę przejść, razem z Bogiem, jak np. Hiob.
Nie jestem ich targetem, bo wiek i takie inne, ale do innych młodych mogą docierać - dlatego właśnie warto im zwrócić uwagę (tekst), żeby ta spójność była jak największa.
k.
@Dorotak, jak tak odbierasz moje pisanie, to już trudno, nie poradzę.
A akapitu czepiam się, bo odbiera artykułowi dobry przekaz.
Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach - znamy to.
Warto ten kamień ułożyć jeszcze dokładniej.