Mam bliską koleżankę, która jest ateistką, mąż także. Ich starszy syn w tym roku jest w drugiej klasie i bardzo chce przystąpic do komuni - chodzi na religię, bo sam chciał.
Koleżanka jest przeciwna, twierdzi, że powinien tę decyzję podjąc jak będzie starszy, że będzie żył w jakims totalnie niespójnym swiecie, itp. Chrzcząc dzieci, chcieli zrobic przyjemność rodzinie, na chrzestnych wybrali osoby bardzo letnie i w zasadzie nie praktykujące.
W każdym razie powiedziałam jej, że mogę jej syna co niedziela zabierac do Koscioła (bardzo chce chodzic i denerwuje się, że rodzice nie chodzą) i tez zaprowadzac na spotkania przed komunijne. Koleżanka powiedziała, że pójdzie to parafii, powie księdzu jak jest i żeby powiedział jak to wszystko widzi.
A jak Wam się wydaje, czy może się udac, aby dziecko niewierzącycyh rodziców wytrwało w wierze? I czy rzeczywiście nie nie odbije się na nim negatywnie taka niespójność???
Ci znajomi, choc niewierzący - nie prezentują postawy antykościelnej, nigdy nic złego na Kosciów nie mówią i gdyby byli wierzący stanowili by przykład niemal idealnego katolickiego małżęństwa.
Komentarz
(jestem w podobnej sytuacji, tylko dzieci małe i jeszcze nie przejawiaja chęci chodzić do kościoła)
Trzeba by też wybadać, czy dziecko chce do komunii, bo jest takie uduchowione, czy dlatego, że wszyscy z klasy idą... ten drugi przypadek rokuje nieco gorzej.
Oni ateiści praktykujący czasami |(chrzty, pogrzeby, śluby). Syn w 2. klasie, więc jego matka wybrała taki kościół, gdzie do I Komunii nie ma egznaminów z katechizmu i pacierza, po co się na chłopak stresować i wkuwać te formułki. Teraz narzeka, że synek strasznie się nudzi a ona z nim, jak chodzą co niedziela do kościoła. Ojciec natomiat poddaje krytyce to co przeczyta w synowym podręczniku do religii. Wiadomo, jako ateusz zna lepiej doktrynę od jakiegoś kolesia co się podpisał "Imprimatur".
Jednak rozmawialismy i jeszcze raz przypomnieliśmy, że to nie zmienia naszego stanowiska w kwestii religii itd.
Dziadkowie baaardzo sie ucieszyli i myśle, że dla samej tej radości warto było to zrobić.
Nie mamy nic przeciwko, by dziadkowie czasem zabrali dzieci do kościoła (jakos się do tego o dziwo nie palą, tłumaczą się, że dzieci w kościele trzeba pilnować!!! ).
Gdy zgłaszalismy dzieci do chrztu księdzu przedstawiłam nasze stanowisko, powody chrztu i przyjął to bez problemu.
Slub mamy cywilny.
"praktykować" nie "praktykujemy"- uważałabym coś takiego za życie w obłudzie.
księdza po kolędzie tez nie przyjmujemy (jeden taki sie nawet obraził ).
W naszym domu wisza obrazki z matka boską, ale to nie ma nic wspólnego z kościołem.
Ja rozdzielam wiarę od kościoła, czyli wg. kościoła jestem niewierząca i tak tez zawsze sie przedstawiam, jak ktoś pyta.
nieochrzczone, bo zmarłe przedwcześnie. Wydaje mi się jednak, że bardzo ważną rolę odgrywa tu uprzednia wola i gotowość rodziców do ich ochrzczenia.
Pan Bóg jest dżentelmenem - nie pcha się bez zaproszenia.
Ja jako osoba spoza KK patrze na to inaczej, dla mnie to jest absurdalne, że trzeba się zapisać (ochrzcić) do KK, żeby zaznac życia wiecznego i zbawienia (może chodzi o osobne "Niebo" lepsze niż dla innych- dla wyznawców KK ??? ) Wszystkie religie i ich przedstawicielstwa mówią "tylko z nami będziesz zbawiony" i dla mnie to jest argument by nigdzie sie nie "zapisywać". :bigsmile:
poza tym myślę ,ze Bóg w wielu religiach znaczy to samo czyli opiekun,wybawca,nadzieja.i jeśli droga która do niego prowadzi ,zmusza człowieka do tego by stawał sie lepszym w sensie moralnym dla innych i siebie i człowiek który wybiera tę drogę rzeczywiście jest wierny zasadom religii które wybral to myślę,ze taka reigia tez prowadzi do zbawienia.
chrześcijaństwo jest po prostu najprostsze,najbardziej przejrzyste,zrozumiałe,najbliższe naturze człowieka,bo Bóg którego przyjmujemy to nie jakiś tam wysoko ustwiony dostojnik ale Ten ,który zszedł do naszego poziomu,został człowiekiem.
dla nas,nie dla siebie.pokazał tak dosłownie,ze dosłowniej już się nie da -co to jest MIŁOŚĆ.
dla Ciebie, wychowanej w kulturze chrześcijańskiej, zapewne tak, ale np dla hindusa lub araba juz nie,
przypadkiem inne miejsce urodzenia i spojrzenie na świat się zmienia...
chociaż uważam,ze w ogóle trudno jest zmienić swoje spojrzenie na świat,jeśli się jest wychowywanym w konkretnych przekonaniach.tym większy mam szacunek dla tych ,którzy przyjmuja nową religię ,by stać się lepszymi ludzmi.
dlatego jak najbardziej czuję się uprawniona do dyskusji
to troszke tak jakbym ja powiedziała Tobie Tomaszu wojującemu KK, że powinienies być chłodny i obojętny wobec aborcji jesli dokonuje jej ateista lub agnostyk, bo co cię to obchodzi, zajmij się dziećmi chrześcijan
mało tego dodam, chyba jak dzieci ateistów i agnostyków będzie mniej to lepiej dla KK , nie ???
Jesli ktos jest zdeklarowanym KK a prowadzi swego rodzaju antyateizmat, to jego wiara musi mu strasznie uwierac. :rolling:
no własnie, nie wiem co się z nimi ma stać ?
do piekła? w niebyt?
a co z dziecmi tych , którzy wierzą w coś innego, tez do piekła, w niebyt?
czyli jednym słowem jednak jesli nie jesteś KK, to masz przechlapane?
Bóg kocha tylko dzieci KK ??? :shocked:
Po prostu, jesli prawie kazda religia tak twierdzi, oczywiście chwaląc swoją, to jest to zwykła loteria, to tak jakbyś wśród setek reklamowanych usług miał nie oglądajac sie na nic dokonac wyboru...
ja uważam, że nie mam żadnych podstaw, by jednej z wielu uwierzyć a innym nie.
Zadna jeszcze nie udowodniła swej słuszności, tutaj na ziemi, to się okaże po drugiej stronie...
Urodziłam się w Polsce, tu przeważa KK, to wszystko.
KK na przełomie wieków zmieniał wiele w swoich doktrynach, np jeszcze do bodajże XXIIw można było spokojnie popełniac samobójstwo, nie było to grzechem, teraz jest, być może za 150 lat się okaże, że KK dojdzie do wniosku, że jednak się mylił w kwestii zbawienia... W końcu KK to sa ludzie (księza, biskupi, papiez itd...), którzy prowadzą między soba nawet spory teologiczne.
Jehowi twierdzą, że tylko z nimi zbawienie, tez przytaczają pismo święte...
DLA MNIE wybór jest jeden, nie będę miotac się i śledzić, która religia jest tą "prawdziwą"
będę żyć tak, by mnie się dobrze żyło, i by innym było dobrze ze mną, starac się jak najmniej krzywdy wyrządzić na tym świecie, wiadomo, nie jest łatwo, nawet jedząc wyrządzamy krzywdę- zwierzętom, roślinom, bo je zabijamy.
Niezaleznie od religii miec szacunek dla wszystkiego.
A jesli jest Bóg, no trudno, w takim razie on juz mnie osądzi.
A jesli nie ma, to niech moje życie będzie choc tyle warte, że starałam sie by być dobrym człowiekiem i tego uczyłam swoje dzieci.
Jestem samotnikiem, zawsze byłam, mimo, że miałam sporo znajomych i przyjaciół, ale zawsze czułam, że "jestem z innej planety", idę ta drogą, na razie jest mi dobrze.
Swiat jest jednocześnie okrutny i piękny...
Myśle, że każdy sięga do tego, czego potrzebuje...
pozdrawiam :bigsmile:
Jest różnica decydująca o wszystkim.
Jezus Chrystus oddał swoje życie na krzyżu i po trzech dniach zmartwychwstał.
Ci co widzieli zaświadczyli. Bez wątpienia ich świadectwo było prawdziwe, bo płacili za to cenę najwyższą - życie. I to nie tylko przez pierwsze trzy wieki, ale także do dziś.
Nie czuję, się na siłach duchowych być przewodniczką religijną obcego dziecka, ale z drugiej strony jemu bardzo zależy, więc szkoda by było to zaprzepaścić.
Jest różnica decydująca o wszystkim.
Jezus Chrystus oddał swoje życie na krzyżu i po trzech dniach zmartwychwstał.
Ci co widzieli zaświadczyli. Bez wątpienia ich świadectwo było prawdziwe, bo płacili za to cenę najwyższą - życie. I to nie tylko przez pierwsze trzy wieki, ale także do dziś.[/quote]
A czy jednak nie jest to tak, że wiara jest łaską. Patrząc od strony niewierzących, to dlaczego mają wierzyć w świadectwo uczniów, a nie np Mahometa?
Ja jestem wychowana w bardzo religinym domu, ale z wiarą u mnie tak średnio. Zrobiłam jednak założenie Pascala, wiem, że nic nie stracę, ale mogę bardzo wiele zyskac. Co dzień jednak modlę się o łaskę wiary. Czasem na mszy czuję się jak oszustka, mam tyle wątpliwości, a stoję ramię w ramię z ludzmi, których wiara płynie prosto z serca. Juz kilka razy przy spowiedzi proponowano mi abym znalazła sobie kierownika (przewodnika?) duchowego, ale nie wiem dlaczego, jakoś od tego uciekam.
Też się łapię na takich wątpliwościch. Rozwiązuje to w ten sposób:
1. Wiara jest łaską i trzeba się o nią modlić, o to żeby była głębsza i przenikała nasze życie w całości nimuta po minucie. Dlatego nawt jeśli się uważa za wierzącego to trzeba wołać: "Panie, ale zaradź niedowiarstwu memu!" (Mk 9,24).
2. "Czasem na mszy czuję się jak oszustka, mam tyle wątpliwości" - pewnie dla naszego dobra Bóg dopusza na nas takie wątpliwości, zabyśmy nie popadli w pychę i samozadowolenie (Patrz Boże, jaki jestem prawy, chadzam do kościoła co niedziela, a nie jak ten Kazio ze służby celnej). Święci przeżywali poczucie pustki, ciemności, braku Boga, co zwykle nazywa się "nocą duchową", al to też może prowadzić do Boga. Rola spowiednika i kierownika duchowego jest tu nieoceniona.
3. Dlaczego mają porzucić Mahometa? A dlaczego miliony ludzi porzuciało swych bożków (zeus, światowid, lenin, telewizor) i wybrało Jezusa?
Z historycznego punktu widzenia statystyka wygląda tak
1. polityka
2. miecz
3. polityka-miecz
4. kasa
5. polityka -kasa
6. miecz-kasa
7. polityka-miecz-kasa
8. prawdziwa wiara
Smutne ale prawdziwe, pozostaje pytanie ile z pp. 1-7 przerodziło sie w 8 :peace:
a po drugie może ten mały chłopiec jest właśnie odpowiedzią na Twoje wątpliwości,bo zmuszjąc Cię do szukania odpowiedzi na pytania zmusza Cię do tego czego ,być może, nie zrobiłabyś sama dla siebie.
czasem lepiej mieć wątpliwości(tu zgadzam się z Teofilem),żeby nie popaść w samozachwyt i nie stać się Bogiem samym dla siebie(no jestem taka/taki super ,że klękajcie narody)
Możesz to jakoś dopasować do działalności Świętych Apostołów i Ojców Kościoła, albo Św. Wojciecha itd, Św. Patryka, Św.Św. Cyryla i Metodego?
i dla nich i ich działalności jest p. 8
A z naszego podwórka. Chrzest Polski - niejaki Mieszko. Toż to była czysta polityka
ale i tak zostaliśmy przedmurzem Chrześcijaństwa.
Plemiona słowian pomorskich, wycięta prawie w pień razem ze Świętowitem.
Św. Wojciech włócznią przebity a głowę jego na pal wbito przez one plemiona Pruskie później( nie mylić z Prusakami-Niemcami)
skutecznie nawrócone mieczem do prawie ostatniego żyjącego członka.
Kasa zagościła też i w Polszcze gdy onych panów kilku z protestantyzmu na wiarę chrześcijańską napowrót nawracano za spore profity a powroty na stare urzędy.
Przykładów na politykę i miecz i kasę możnaby mnożyć, niestety były to główne oręża.
Ale tak jak pisałem ważne jest ile z 1-7 przeszło do 8 ilu uwierzyło naprawdę.:peace:
A bożków ci u nas dostatek - mamona , władza, kariera , centra handlowe itp.
Może w dalekim krajau wśród gór jest 100% katolików, u nas wciąż trzeba pracować aby ich nie ubywało i przybywało nowych. :peace:
Więc postarajmy się własną pracą i przykładem aby ten niegodny dzisiaj jutro był godniejszym od nas. Aby chwalił Pana naszego jescze bardziej, jeszcze mocniej go pokochał niż my sami. Wypełniajmy naszą misyjność tu i teraz, w miejscu w którym żyjemy, w którym mieszkamy aby nas nie ubywało.