Wdałam sie w awanturę na kocim forum. Poszło o poważną sprawę karmienia kotów kurzęcią wątróbką.
Moje koty uwielbiają wątróbkę - ja za nią nie przepadam, ale ponieważ te koszmarki są innego zdania, wiec ją kupuję. Kupuję też serca. Sam zapach wspaniałego, surowego ochłapa powoduje to, ze w kuchni zaczyna sie roić. One sobie na głowy włażą, żeby dorwać się do tego cymesu. Dostają wątróbkę surową. Taką lubią najbardziej. Opychają się nią tak, ze wyglądają jak ogromne włochate żuki. Gówniakowi udało się nawet kiedys zasnąć z kawałkiem ochłapa w paszczy, bo nie zmieścił mu sie do żołądka, a był taki pyszny...
Jak się okazuje, dawanie kotom wątróbki to zbrodnia. Należy im dawać sklepową karmę. Sklepowa karma jest najzdrowsza - tu padły jakieś nazwy, ktorych w życiu nie słyszałam - bo jest szykowana zgodnie z wymaganiami dietetycznymi kotow. Nie twierdzę, ze jest inaczej, ale za każdym razem jak czytam zawartość miesa w tej karmie, to zastanawiam się, czy ono w ogóle tam jest. Kupuje im saszetki, raczej z wyższej półki i przyznam, ze ja tego bym nie zjadła. Mają też kocie chrupki, które najczęściej zjadaja kundle, bo koty odnoszą się do nich ze wzgardą.
Nieopatrznie przyznałam się, że daję kotom ryby. Najczęściej z naszego jeziora, surowe, bo tylko takie jedzą. Dowiedziałam się, ze narażam je na niebezpieczeństwo (zadławienie ością, pasożyty, mogą sie pokaleczyć...), poza tym w rybach sa metale ciężkie. Na forum zapanowała histeria - trafiono na morderczynię wrednych futer i trzeba sprawę załatwić, a mnie wbić pod trotuar. Ponieważ ryby i nieszczęsną watrobkę (najprawdopodobniej z fermy, a nie od kur od chłopa!) daję kotom od zawsze i jakoś nic im się nie stało, wiec cała zainteresowana zaczęłam dopytywać, czy dają ryby i wątrobke swoim dzieciom. Większość zapalonych kociar dzieci nie ma, ale jakaś się przyznała, ze daje. Zrobił się dym - jak mogę porównywać biedne, bezbronne kociątka do jakichś bachorów! To jest skandal! Tym powinny się zająć odpowiednie instytucje (chyba specjalizujące się w tych wątrobkach...). Jak się przyznałam, ze czasami dostają tak straszną rzecz jak kurzęcie skrzydełka, panie wpadły w szał.
Komentarz
Moja nieżyjącą już kotka była jedna z pierwszych w Polsce żywioną w hodowli właśnie barfem. To było prawie 18 lat temu, od tego czasu sama dieta ewoluowała ale i też rozmaite opinie są o niej, bo i też nie jest jednolita i identyczna wszędzie. I choć oparta głównie o surowe mięso, kości, ścięgna to zawiera też suplementy i dodatki, np krew czy mikroelementy. A bywa różnie z jakością tychże. Co jakiś czas pojawiają się rozmaite rzuty chorobowe dziwnych przypadłości, które niektórzy wiążą właśnie ze składnikami barfa
Jak wszystko, przesada w każdą stronę jest zła.
I tak jak w przypadku żywienia dzieci, różnych diet, metod wychowawczych itp tak wśród zwierzolubow też ścierają się rozmaite frakcje. Nihil novi
Dachowiec. Chodzi za nami Jak pies. Jak najmłodsza bawi się na dworze z sąsiadami to zawsze widzę Jak biegnie córka a za nią kot choć normalnie nie przepada za jej czułościami
u kota urasta do wyjątkowej zalety
Ale kot jest poprostu mniej wymagający - nie potrzebuje spacerów, wystarczy uchylić mu drzwi
i nie narzucający się człowiekowi a to cenne
Czasem się poociera ale szanuje naszą przestrzeń;)
ale oczywiście co kto lubi, niektórzy cenią właśnie tę psią miłość i wierność!
też kota zostawiamy, sąsiedzi wypuszczą i nakarmią
ale stęskniony był ostatnio bardzo - do tego stopnia że kładł się na mnie wieczorami przez 3 dni po powrocie potem mu przeszło
dziękuję za oświecenie
i w przypadku kota i w przypadku psa, chodzi o przewiezienie się małym kosztem przez życie,
w przypadku psa, mamy z tego konkretne korzyści
miałem z 8 psów, dwa od szczeniaka, były dla nas jak dzieci, miałem też przybłędę ze sznurkiem na szyi, który kulił się od podniesionej ręki - po roku mu przeszło i był kochanym, bardzo odpowiedzialnym psem.
A teraz mam niby od szczeniaka, ale podrzutka, ze skrzywionym charakterem, nie ma za grosz zaufania do nas, uważa, że musi się nieustannie przymilać, co jest bardzo irytujące