Znam taki przypadek z bliskiego otoczenia, że matka zostawiła swoją córkę z dziadkami (ojciec zmarł) i 30 lat nie było z nią kontaktu ..tzn ta corka nie miała bo dziadkowie to moze jakies wiesci co jakiś czas mieli ...a teraz wróciła bo nie ma się gdzie podziać
Najpierw obowiązki wg stanu (czyli wobec męża I dzieci) a dopiero ponadto wszystko inne. Wydaje mi się że w normalnych rodzinach gdzie są bliskie relacje to samo wynika z miłości i nie trzeba obowiązku, ale kiedy dochodzi do tego że przez opiekę nad starszym rodzicem rozwala się rodzina to jest wtedy duży dylemat.
@M_Monia Czasami ludzie mogą nie miec siły, aby samodzielnie zaopiekować się rodzicem, szczególnie jeśli jest ich np dwoje a dzieci rozjechały się po swiecie, nie daja rady psychicznie… Moim zdaniem w tym temacie powinna jak najbardziej byc pomoc od państwa, opieka pielęgniarek aby dzieci tez mogły odpocząć psychicznie. Lecz to moje teoretyczne rozważanie.
Wiele osób w rodzinie było starszych i różne historie z tym związane pamiętam.
Ostatnio prosiłam córkę, by - jak dojdzie do tego, że będzie trzeba mnie pilnować 24/7 - oddała mnie do domu opieki.
Odpowiedziała mi, że za dużo wymagam. "Nas jest czworo, mamo, jakoś sobie poradzimy."
Ale nie chciałabym, by któreś z moich dzieci ryzykowało swoje małżeństwo, pracę, życie rodzinne dla mnie. Nie chciałabym, żeby wspominali mnie w tej najgorszej wersji, która jeszcze może nadejść.
Kumpela zajmowała się swoimi rodzicami z wielkim oddaniem. Kupiła dla mamy z Alzheimerem kawalerkę blisko swojego mieszkania i zatrudniła panią, by mamy pilnowała. Ale w końcu trzeba było pilnować 24/7, mama była już leżąca i oddała ją do zakładu. Zachodziła do niej codziennie po swojej pracy przez pół roku, które zostały do śmierci.
Z ciekawostek, krewny, który wiele lat temu wstępował do jezuitów, musiał przedstawić oświadczenie od mamy. Ona, wdowa, rezygnuje z należnego jej ze strony jedynego syna prawa do opieki. Wie, że ten wstępuje do zakonu, ma świadomość, co to oznacza.
Napisała to oświadczenie, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć na drodze powołania. Miała też córkę, ta wyszła za mąż i również wcześnie owdowiała, więc mama pomagała jej w wychowaniu synów. Później ta córka zajmowała się matką.
Zmarła w wieku 90 lat, a syn prowadził jej pogrzeb od pierwszego do ostatniego znaku krzyża. Wygłosił homilię, którą zapamięta każdy, kto słuchał jej uważnie (należę do tego grona).
Jak byłam dzieckiem najbardziej przerażały mnie właśnie wieści o ciotkach, które opiekują się swoimi sparaliżowanymi od lat mężami... Jedna z nich zmarła po ok. 30 latach takiej opieki, jak byłam już dorosła osoba. Przed mężem. I jak mam generalne przeświadczenie, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście... tak tutaj moja głowa tego nie obejmuje
Wydaje mi się że wiele osób nie potrafi się zająć swoim rodzicem na starość. Nie są w stanie podołać temu obowiązkowi. I to najczęściej ze względu na własną psychikę. Druga sprawa, że tacy starsi ludzie potrafią być niesamowicie przykrzy.
Chociaż znam przypadki, gdy te starsze osoby są niesamowicie życzliwe i pomimo tego żyją w osamotnieniu. Wystarczy ich odwiedzić, aby dostać olbrzymią dawkę życzliwości.
Nie jest to łatwa sprawa. Mieliśmy babcie, wychuchaną przez moją mamę, zadbaną. A jak się z nią poszło do lekarza, to mówiła - a jak ja mam się czuć jak mnie zamkną w pokoju i jeść nie dają (a miała zabierane ciastka, bo potrafiła je jeść aż nie zwymiotowała) Teraz moja mama- postępujący alzhaimer - wszystkiemu winny mój tata. W ogóle zachorowała przez niego, bo dla niego liczy się tylko praca (tata 75 lat, inżynier, czasami bierze jakieś zlecenia, żeby, jak mówi, oderwać myśli od domu i nie zwariować, ale pracuje z domu i cały czas nasłuchuje czy mama go nie potrzebuje) No i w kwestii umycia rodzica, itp. Łatwo jest osądzać. Jeszcze w relacji kobieta- kobieta, mezczyzna-mezczyzna jest łatwiej. Na razie zdarza mi się konieczność obsłużenia mamy, natomiast gdyby mój tata potrzebował takiej opieki to byłoby to dla bardzo zawstydzające i wymagałoby oswojenia się z tym. A co do mamadu - te artykuły są tak napisane, że specjalnie się pewne kwestie wyolbrzymia, żeby poprawić humor czytelnikowi i wywołać święte oburzenie - jakim to ja jestem dobrym człowiekiem, mądrym, nie tak jak groteskowo przedstawiony antybohater opowieści. Co do pytania - dziecko ma obowiązek zaopiekować się rodzicem. Jak ma rodzeństwo to wszyscy mają obowiązek się w sprawę zaangażować - czy finansowo, czy fizycznie. Według własnych możliwości, uczciwie.
@M Monia zapraszam na grupę alzheimer i demencja na fejsbooka zanim osądzisz od czci i wiary osoby umieszczające swoich bliskich w dps czy domach spokojnej starości. A najlepiej przygarnij jakąś chorą umysłowo osobę starszą do domu, poopiekuj się nią choćby z miesiąc. Naprawdę wiele osób opiekujących się chorymi z alzheimerem marzy choćby o chwili wytchnienia nad opieką nad swoimipodopiecznymi. To nie jest to samo co opieka nad dzieckiem , w żadnym wypadku. Wiem z autopsji, bo miałam pod swoją opieką mamę z tą chorobą plus małe dzieci i psychika siada, nie mówiąc już o szkodzie dla dzieci i dla rodziny. Na miejsce w domu opieki czeka się do dwóch lat, może w prywatnym szybciej. Cena koło 5-6 tyś. za miesiąc plus rodzina dokupuje leki , pampersy itp. kogo na to stać? A i DPS to nie samo zło. Bo są i domy na poziomie gdzie podopieczny odzyskuje pełnie kontaktów towarzyskim i ma szereg zajęć animacyjnych, który opiekun nie jest w stanie zapewnić. A najczęściej, co osoby opiekujące się osobami z demencją otrzymują, to wykluczenie społeczne, krytyka od osób z rodziny, która wie lepiej jak powinno się opiekować i broń Boże do domu opieki, a sami jakoś nigdy żadnej pomocy nie zaproponują. Po śmierci podopiecznego opiekunowie często zostają z depresją i zniszczona psychiką, wymagają terapii. Moja mama sama opiekowała się swoją mamą i taki miała hyde -park z nią, że zaraz po jej śmierci zapadła na demencję w wieku niewiele ponad 60 lat (stres związanych z opieką przyczynił się do znacznego przyśpieszenia choroby). Reszta rodzeństwa za granicą i każdy tylko kibicował. Nie ma dobrego systemu opieki nad takimi osobami ani wsparcia. Opieka w domu sprowadza się oprócz pielęgnacji do podawania silnych leków psychotropowych, aby pacjent był tylko posłuszny, łagodny i wycofany, ale zanim się takie leki uda ustawić często rodzina przechodzi gehennę.
Z ciekawostek, krewny, który wiele lat temu wstępował do jezuitów, musiał przedstawić oświadczenie od mamy. Ona, wdowa, rezygnuje z należnego jej ze strony jedynego syna prawa do opieki. Wie, że ten wstępuje do zakonu, ma świadomość, co to oznacza.
Napisała to oświadczenie, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć na drodze powołania. Miała też córkę, ta wyszła za mąż i również wcześnie owdowiała, więc mama pomagała jej w wychowaniu synów. Później ta córka zajmowała się matką.
Zmarła w wieku 90 lat, a syn prowadził jej pogrzeb od pierwszego do ostatniego znaku krzyża. Wygłosił homilię, którą zapamięta każdy, kto słuchał jej uważnie (należę do tego grona).
Dla mnie jednak straszna ta historia. Nieludzka Czemu przed ślubem się nie prosi rodziców, by podpisali takie oświadczenia.
Z ciekawostek, krewny, który wiele lat temu wstępował do jezuitów, musiał przedstawić oświadczenie od mamy. Ona, wdowa, rezygnuje z należnego jej ze strony jedynego syna prawa do opieki. Wie, że ten wstępuje do zakonu, ma świadomość, co to oznacza.
Napisała to oświadczenie, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć na drodze powołania. Miała też córkę, ta wyszła za mąż i również wcześnie owdowiała, więc mama pomagała jej w wychowaniu synów. Później ta córka zajmowała się matką.
Zmarła w wieku 90 lat, a syn prowadził jej pogrzeb od pierwszego do ostatniego znaku krzyża. Wygłosił homilię, którą zapamięta każdy, kto słuchał jej uważnie (należę do tego grona).
Dla mnie jednak straszna ta historia. Nieludzka Czemu przed ślubem się nie prosi rodziców, by podpisali takie oświadczenia.
Dla mnie budująca, co w tym strasznego? Liczymy na opiekę ze strony dzieci, ale nie wychowujemy dzieci dla siebie! Wychowujemy je do przyszłego życia.
Małżonkowie nie składają ślubu ubóstwa ani posłuszeństwa, ani nadzwyczajnego posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej (jak jezuici).
Komentarz
Praktycznie jak ma się rodzinę, to wszystkie obowiązki rzutują na całość
Są.
Nie dość, że praca często ciężka fizycznie, to dodatkowo niewdzięczna.
Brak chętnych, to zapłacić mniej?
Na pewno tłumy chętnych dobrze wykonującyxh pracę się znajdzie.
Jak to łatwo oskarżać.
Wiele osób w rodzinie było starszych i różne historie z tym związane pamiętam.
Ostatnio prosiłam córkę, by - jak dojdzie do tego, że będzie trzeba mnie pilnować 24/7 - oddała mnie do domu opieki.
Odpowiedziała mi, że za dużo wymagam. "Nas jest czworo, mamo, jakoś sobie poradzimy."
Ale nie chciałabym, by któreś z moich dzieci ryzykowało swoje małżeństwo, pracę, życie rodzinne dla mnie. Nie chciałabym, żeby wspominali mnie w tej najgorszej wersji, która jeszcze może nadejść.
Kumpela zajmowała się swoimi rodzicami z wielkim oddaniem. Kupiła dla mamy z Alzheimerem kawalerkę blisko swojego mieszkania i zatrudniła panią, by mamy pilnowała. Ale w końcu trzeba było pilnować 24/7, mama była już leżąca i oddała ją do zakładu. Zachodziła do niej codziennie po swojej pracy przez pół roku, które zostały do śmierci.
Napisała to oświadczenie, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć na drodze powołania. Miała też córkę, ta wyszła za mąż i również wcześnie owdowiała, więc mama pomagała jej w wychowaniu synów. Później ta córka zajmowała się matką.
Zmarła w wieku 90 lat, a syn prowadził jej pogrzeb od pierwszego do ostatniego znaku krzyża. Wygłosił homilię, którą zapamięta każdy, kto słuchał jej uważnie (należę do tego grona).
I jak mam generalne przeświadczenie, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście... tak tutaj moja głowa tego nie obejmuje
Chociaż znam przypadki, gdy te starsze osoby są niesamowicie życzliwe i pomimo tego żyją w osamotnieniu. Wystarczy ich odwiedzić, aby dostać olbrzymią dawkę życzliwości.
Teraz moja mama- postępujący alzhaimer - wszystkiemu winny mój tata. W ogóle zachorowała przez niego, bo dla niego liczy się tylko praca (tata 75 lat, inżynier, czasami bierze jakieś zlecenia, żeby, jak mówi, oderwać myśli od domu i nie zwariować, ale pracuje z domu i cały czas nasłuchuje czy mama go nie potrzebuje)
No i w kwestii umycia rodzica, itp. Łatwo jest osądzać. Jeszcze w relacji kobieta- kobieta, mezczyzna-mezczyzna jest łatwiej. Na razie zdarza mi się konieczność obsłużenia mamy, natomiast gdyby mój tata potrzebował takiej opieki to byłoby to dla bardzo zawstydzające i wymagałoby oswojenia się z tym.
A co do mamadu - te artykuły są tak napisane, że specjalnie się pewne kwestie wyolbrzymia, żeby poprawić humor czytelnikowi i wywołać święte oburzenie - jakim to ja jestem dobrym człowiekiem, mądrym, nie tak jak groteskowo przedstawiony antybohater opowieści.
Co do pytania - dziecko ma obowiązek zaopiekować się rodzicem. Jak ma rodzeństwo to wszyscy mają obowiązek się w sprawę zaangażować - czy finansowo, czy fizycznie. Według własnych możliwości, uczciwie.
Czemu przed ślubem się nie prosi rodziców, by podpisali takie oświadczenia.
Małżonkowie nie składają ślubu ubóstwa ani posłuszeństwa, ani nadzwyczajnego posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej (jak jezuici).