szczerze mówiąc punkty odniesienia, które prezentujesz, są dla mnie dziwaczne. Naprawdę nie wiem, co ma wnosić przywoływanie w tej dyskusji skrajnych momentów dziejowych, nazistów i bolszewików. Mamy cieszyć się że nie jesteśmy masowo mordowani i tym się zadowalać?
Tracimy szansę na to, by mieć dobrze wykształcone, zamożne i fajnie rozwijające się pod względem kulturalnym społeczeństwo.
Mam na myśli, że bycie nauczycielem nigdy nie było szczególnie dochodowym fachem. Nauczyciel, czyli człowiek wykształcony, powinien o tym wiedzieć. Więc decydując się na ten fach, podjął określoną decyzję życiową.
Akurat dzisiejsze czasy stwarzają ludziom młodym pewne możliwości: podjęcia pracy w określnych branżach, zmiany branży, wyjazdów zarobkowych, powrotów.
Człowiek z jedną nogą jest szczęśliwcem w porównaniu z tymi, którzy nóg nie mają w ogóle, a kaleką w porównaniu z tymi, którzy mają dwie nogi. Odnośnie zarobków.
@Coralgol dlaczego tracimy? Mamy wybór i możliwości zdobywania wiedzy i umiejętności jak chyba nigdy wcześniej! Tylko chcieć i brać. Albo chcieć i kupować. Wszystko jest i czeka gotowe.
Tracimy przez niedofinansowanie i niekompetencję. Owszem, na poziomie jednostkowym sporo się da (jeżeli ktoś jest zdeterminowany i ma jakieś zaplecze finansowe). Ale mówię o szerszym kontekście społecznym.
ja się nie odnoszę w ogóle do sytuacji eksterminacji czy innych skrajnych, bo uważam, że to nie ma sensu. Sens jest porównywać np. do krajów sąsiednich, na przykład spójrz na statystyki czytelnictwa, rankingów uniwersytetów, osiągnięcia kulturalne.
Za niszczenie edukacji i kultury uważam niszczenie instytucji, stawianie na ich czele ludzi skrajnie niekompetentnych jak Czarnek czy Gliński, obcinanie i marnowanie środków, wymaganie od ludzi pracujących za niewiele ponad pensję minimalną że będą robili mnóstwo dodatkowych rzeczy po godzinach, ideologizację, a czasami wręcz jawną pogardę.
Niska pensja + olbrzymia odpowiedzialność wkurza. 18 godzin pracy to mit, żaden nauczyciel nie pracuje od do. Od kilku lat pracuje jako nauczycielka, bo po prostu lubię swoją pracę. Lubię jak dzieciakom otwierają się szufladki w glowach, lubię z nimi rozmawiać i tworzyć. Fakt są klasy które lubię mniej gdzie nie idę z przyjemnością. Mam nadzieję że po moich lekcjach szkoła będzie trochę bardziej przyjaznym miejscem. No tekst dziecka- jest pani moją ulubioną panią - bezcenny. Takie perełki są w młodszych klasach , czwartych piątych i szóstych co wynagradza mi duży wysiłek włożony w pracę tam. Za to praca w liceum i technikum to zupełnie inna bajka- tam nie ma zwierzeń, lekcje prowadzi się łatwo ale mam wrażenie że to nowe nieodkryte lądy dla młodzieży.
Napiszę parę spostrzeżeń bo po studiach przez 6 lat pracowałem w rożnych szkołach państwowych i prywatnych więc jakiś ogląd mam. - zawód nauczyciela jest niedofinansowany podobnie jak 80% budżetówki, zarobki nie są tajemnicą i każdy kto zatrudnia się wie ile będzie zarabiał. Większość nauczycieli sobie dorabia i bardzo dobrze, chcesz mieć więcej to więcej pracuj.
- dużą zaletą jest stabilność zatrudnienia i prawa wynikające z karty nauczyciela (urlop dla podratowania zdrowia, itp.
- co do czasu pracy, to owszem, część pracy nauczyciel zabiera do domu ale biorąc pod uwagę etat to mniej więcej się równoważy, zwłaszcza, że w innych zawodach też nieraz trzeba odrobić swoje w domu.
- nauczyciele mają mnóstwo zadań poza lekcjami i papierkowej roboty jednak papierów jest mnóstwo w każdej dziedzinie i nie jest to nic wyjątkowego.
- nauczyciel nauczycielowi nierówny - zupełnie inne jest obłożenie pracą i odpowiedzialności nauczyciela plastyki, muzyki i WF a inna polonisty, anglisty i matematyka. Każdy z tych nauczycieli za coś odpowiada ( np. plastyk ma sporo pracy przy uroczystościach, ale na samych zajęciach może mieć wywalone).
Zapraszam na moje zajęcia plastyki. Uwierz to nie jest wywalone. Fakt niezaprzeczalny że to nie jest przedmiot egzaminacyjny. I fakt drugi; uczę tez plastyki w liceum i jak pytam dzieciaków o jednego twórcę dwudziestego wieku to na ponad 330 uczniów jeden powiedział Picasso. Wniosek, albo nauczyciele, albo uczniowie mieli wywalone.
I później uważa się taka plastykę czy muzykę za michalka i zupełnie się nie docenia wpływu dobrego nauczania tych przedmiotów na rozwój mózgu, rozwój kreatywności która przekłada się bezpośrednio na sukcesy w innych dziedzinach.
No jednak nie. Macierzyństwo to inna misja, niż praca zawodowa.
Ale przy okazji można zauważyć, że szkoły są również placówkami opiekuńczymi dla dzieci, których oboje rodzice pracują zawodowo. I kto wie, czy nie jest to ich najważniejsza funkcja.
Ani też nie można przygotować się do niego na jakimś kursie czy studiach, tj. nie da się przewidzieć wszystkich wyzwań przed którymi stanie człowiek, który założy rodzinę. I są one nieporównywalny, gdyż ciężar nie polega jedynie sumie obowiązków.
W przypadku nauczyciela wprawdzie ciężar też nie kończy się na sumie obowiązków. Ale to jest cecha pracy z ludźmi. Kosmetyczka mówiła mi kiedyś, że wiele klientek traktuje ją jak psychoterapeutkę i zwierza się jej, co ją obciąża psychicznie.
Ludzie nie chcą przyjąć do wiadomości, że gdy sytuacja nauczycieli się poprawi, lepiej będzie też uczniom. Na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim będzie miał kto uczyć.
Nauczyciel to zawód. Zawód wybiera się kierując osobistymi preferencjami. Zawód można zmienić.
Dzięki Kaczyńskiemu, którego tak nie lubicie, mamy w Polsce niskie bezrobocie i rynek pracy jest rynkiem pracownika. Jeżeli komuś nie podoba się min. Czarnek i uważa, że płace są za niskie, to bez trudu znajdzie lepszą pracę, z lepszym szefem i wyższą pensją. Jeżeli tego nie robi, to widać narzeka tylko dla fasonu, bo w sumie bycie nauczycielem bardziej mu się opłaca.
> gdy sytuacja nauczycieli się poprawi, lepiej będzie też uczniom
Tak było w PRL, ale teraz mamy rynek usług edukacyjnych i uczeń jest klientem, a nie chłopem pańszczyźnianym. Jest wybór szkół różnego rodzaju i w różnej cenie. Jest edukacja domowa, którą na poziomie podstawówki może prowadzić bez trudu każdy rodzic.
I oczywiste jest, że większość rodziców, zapisuje dzieci do szkół publicznych, aby mieć darmową opiekę w czasie pracy. Ale to nie jest tak, że nie mają alternatywy.
I oczywiste jest, że większość rodziców, zapisuje dzieci do szkół publicznych, aby mieć darmową opiekę w czasie pracy. Ale to nie jest tak, że nie mają alternatywy.
Tak, ci z kasą mają, szkoly prywatne . Można też wejść w ed. Większość jednak musi polegać na edukacji publicznej. Chyba warto, by ci, którzy w niej pracują, byli godnie opłacani. Gorsi od nas w krajach UE jeśli chodzi o zarobki nauczycieli są tylko w Rumunii i w Bułgarii. Czy o takie standardy nam chodzi?
W interesie pracodawcy jest to, aby płacić jak najmniej. W interesie pracownika jest to, aby zarabiać jak najwięcej. Gdzieś to się z sobą spotyka i stąd wynika wysokość pensji.
Zwróć uwagę, że im bardziej nauczyciele postrzegają swoją pracę jako misję, albo powołanie, tym mniej można im płacić. Dlaczego? Bo poczucie, że robią coś wyjątkowego rekompensuje im niższe zarobki. Jeżeli ja robię strony internetowe, co nie ma sobie żadnego romantyzmu, ani ideałów, to sprawa jest prosta. Wyceniam swoją pracę na x złotych, albo klient chce tyle zapłacić, albo się rozstajemy. Mogę oczywiście obniżyć swoje ceny, kiedy brakuje mi pieniędzy, ale to jest moja własna decyzja.
W interesie pracodawcy jest by praca była wykonywana dobrze. Kiedyś mąż miał działalność i miał pracownice. Wolał płacić więcej i nie tracić klientów. Teraz, gdy zatrudniamy tylko nauczycielkę niemieckiego, tez za godzinę płacimy jej tyle, ile życzy, nie szukamy kogoś, kto by wziął mniej, bo płacimy za konkret. To, co robi nam się podoba.
@DaddyPig, otóż im lepiej będzie nauczycielom w szkołach państwowych, tym lepiej tez będzie uczniom w prywatnych. Bo pensje w prywatnych są uzależnione od państwowych. Nie zawsze, ale zazwyczaj.
Edukacja jest towarem i zawsze będzie dostępna w różnych gatunkach za różną cenę. Ponieważ istnieje obowiązek nauki, państwo musi zapewnić edukację bezpłatną. Zgadzam się z Wami, że jakość edukacji publicznej będzie przedmiotem propagandy, bo w interesie państwa jest wydać jak najmniej i udawać, że się za to zyskało jako najwięcej. Ale ani nauczyciele ani rodzice nie muszą w tej grze uczestniczyć.
Jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej w małej wiejskiej szkole. Wybrałam pracę w szkole po 6 latach pracy w ośrodku dla kobiet po przemocy. Głównie z powodu posiadania dzieci. Szkoła faktycznie daje możliwość zaopiekowania się dziećmi, gdy inni idą do pracy i szukają rozwiązań. No i praca z dziećmi, ludźmi była priorytetem. Lubię swoją pracę, dzieci. Nie mamy problemów wielkich miast. Chciałam jednak sprostować kilka rzeczy. W wiejskich szkołach jest problem z etatami. Nasi nauczyciele 4-8 często pracują w 2, 3 szkołach żeby mieć goły etat. Chętnie wzięłabym nadgodziny, żeby dorobić, ale często ich nie ma w małych szkołach. W tym wieku nie daje się również korepetycji Wielu z naszych nauczycieli szuka dodatkowej pracy np. wf ista jest też kierowcą autobusów. Mam już duże dzieci i myślę nie nad zmianą pracy, ale znalezieniem dodatkowego zajęcia od września. W wolne między świętami pracujemy w świetlicy. W ferie zimowe i letnie mamy 1 tydzień i 2 katem zajęć połkolonii.
Jeszcze dodam, że akurat w klasach 1-3 dodatkowe zajęcia jest trudne do połączenia z inną pracą bo jest wiele imprez ruchomych, które wymagają dyspozycyjności przez cały dzień. Wycieczki, popołudniowe występy, pikniki, bale. Nie mówię żeby się skarżyć, przyjmuję to jako element pracy. Tylko szukałam dodatkowych godzin np. w domu dziecka czy ośrodku pomocy społecznej, ale tam też chcą pełnej dyspozycyjności.
Komentarz
Niewysokie zarobki w sytuacji, gdy wolno zmienić miejsce pracy, to jednak inna rzeczywistość.
szczerze mówiąc punkty odniesienia, które prezentujesz, są dla mnie dziwaczne. Naprawdę nie wiem, co ma wnosić przywoływanie w tej dyskusji skrajnych momentów dziejowych, nazistów i bolszewików. Mamy cieszyć się że nie jesteśmy masowo mordowani i tym się zadowalać?
Tracimy szansę na to, by mieć dobrze wykształcone, zamożne i fajnie rozwijające się pod względem kulturalnym społeczeństwo.
Akurat dzisiejsze czasy stwarzają ludziom młodym pewne możliwości: podjęcia pracy w określnych branżach, zmiany branży, wyjazdów zarobkowych, powrotów.
Niszczenie inteligencji to zarzut przesadzony.
Tylko chcieć i brać.
Albo chcieć i kupować.
Wszystko jest i czeka gotowe.
Tracimy przez niedofinansowanie i niekompetencję. Owszem, na poziomie jednostkowym sporo się da (jeżeli ktoś jest zdeterminowany i ma jakieś zaplecze finansowe). Ale mówię o szerszym kontekście społecznym.
Jak to stare powiedzenie mówi, możesz zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz, żeby się napił.
ja się nie odnoszę w ogóle do sytuacji eksterminacji czy innych skrajnych, bo uważam, że to nie ma sensu. Sens jest porównywać np. do krajów sąsiednich, na przykład spójrz na statystyki czytelnictwa, rankingów uniwersytetów, osiągnięcia kulturalne.
Za niszczenie edukacji i kultury uważam niszczenie instytucji, stawianie na ich czele ludzi skrajnie niekompetentnych jak Czarnek czy Gliński, obcinanie i marnowanie środków, wymaganie od ludzi pracujących za niewiele ponad pensję minimalną że będą robili mnóstwo dodatkowych rzeczy po godzinach, ideologizację, a czasami wręcz jawną pogardę.
czego ludzie nie chcą?
Od kilku lat pracuje jako nauczycielka, bo po prostu lubię swoją pracę. Lubię jak dzieciakom otwierają się szufladki w glowach, lubię z nimi rozmawiać i tworzyć. Fakt są klasy które lubię mniej gdzie nie idę z przyjemnością. Mam nadzieję że po moich lekcjach szkoła będzie trochę bardziej przyjaznym miejscem.
No tekst dziecka- jest pani moją ulubioną panią - bezcenny. Takie perełki są w młodszych klasach , czwartych piątych i szóstych co wynagradza mi duży wysiłek włożony w pracę tam.
Za to praca w liceum i technikum to zupełnie inna bajka- tam nie ma zwierzeń, lekcje prowadzi się łatwo ale mam wrażenie że to nowe nieodkryte lądy dla młodzieży.
I też nie jednostki tylko masa.
I później uważa się taka plastykę czy muzykę za michalka i zupełnie się nie docenia wpływu dobrego nauczania tych przedmiotów na rozwój mózgu, rozwój kreatywności która przekłada się bezpośrednio na sukcesy w innych dziedzinach.
Ale przy okazji można zauważyć, że szkoły są również placówkami opiekuńczymi dla dzieci, których oboje rodzice pracują zawodowo. I kto wie, czy nie jest to ich najważniejsza funkcja.
Ani też nie można przygotować się do niego na jakimś kursie czy studiach, tj. nie da się przewidzieć wszystkich wyzwań przed którymi stanie człowiek, który założy rodzinę. I są one nieporównywalny, gdyż ciężar nie polega jedynie sumie obowiązków.
W przypadku nauczyciela wprawdzie ciężar też nie kończy się na sumie obowiązków. Ale to jest cecha pracy z ludźmi. Kosmetyczka mówiła mi kiedyś, że wiele klientek traktuje ją jak psychoterapeutkę i zwierza się jej, co ją obciąża psychicznie.
Dzięki Kaczyńskiemu, którego tak nie lubicie, mamy w Polsce niskie bezrobocie i rynek pracy jest rynkiem pracownika. Jeżeli komuś nie podoba się min. Czarnek i uważa, że płace są za niskie, to bez trudu znajdzie lepszą pracę, z lepszym szefem i wyższą pensją. Jeżeli tego nie robi, to widać narzeka tylko dla fasonu, bo w sumie bycie nauczycielem bardziej mu się opłaca.
Tak było w PRL, ale teraz mamy rynek usług edukacyjnych i uczeń jest klientem, a nie chłopem pańszczyźnianym. Jest wybór szkół różnego rodzaju i w różnej cenie. Jest edukacja domowa, którą na poziomie podstawówki może prowadzić bez trudu każdy rodzic.
Zwróć uwagę, że im bardziej nauczyciele postrzegają swoją pracę jako misję, albo powołanie, tym mniej można im płacić. Dlaczego? Bo poczucie, że robią coś wyjątkowego rekompensuje im niższe zarobki. Jeżeli ja robię strony internetowe, co nie ma sobie żadnego romantyzmu, ani ideałów, to sprawa jest prosta. Wyceniam swoją pracę na x złotych, albo klient chce tyle zapłacić, albo się rozstajemy. Mogę oczywiście obniżyć swoje ceny, kiedy brakuje mi pieniędzy, ale to jest moja własna decyzja.
Kiedyś mąż miał działalność i miał pracownice. Wolał płacić więcej i nie tracić klientów.
Teraz, gdy zatrudniamy tylko nauczycielkę niemieckiego, tez za godzinę płacimy jej tyle, ile życzy, nie szukamy kogoś, kto by wziął mniej, bo płacimy za konkret. To, co robi nam się podoba.
Chciałam jednak sprostować kilka rzeczy.
W wiejskich szkołach jest problem z etatami. Nasi nauczyciele 4-8 często pracują w 2, 3 szkołach żeby mieć goły etat.
Chętnie wzięłabym nadgodziny, żeby dorobić, ale często ich nie ma w małych szkołach. W tym wieku nie daje się również korepetycji
Wielu z naszych nauczycieli szuka dodatkowej pracy np. wf ista jest też kierowcą autobusów.
Mam już duże dzieci i myślę nie nad zmianą pracy, ale znalezieniem dodatkowego zajęcia od września.
W wolne między świętami pracujemy w świetlicy. W ferie zimowe i letnie mamy 1 tydzień i 2 katem zajęć połkolonii.