Zostaliśmy z mężem poproszeni o poprowadzenie konferencji przedmałżeńskiej drogi i bezdroża małżeństwa. Może chcielibyście podzielić się waszymi przemyśleniami na ten temat, jaka jest wasza wspólna droga, jeśli jest? Celem naszej wspólnej drogi jest Bóg, drogą realizacji rodzina i świętość w codzienności, trudna droga... czasami krzyżowa, ale piękna...
Komentarz
No i oczywiście: ilu współwędrowników (dzieci) ZAPLANOWAĆ? :tooth:
rodzicielstwo
wypełnianie powołania dodatkowego
jednosc
wspolnota
miłosc
przebaczenie
indywidualnosc
cierpliwosc.....
Bezdroza:
rozwod
egoizm
pornografia
zdrada
kłamstwo
nuda
lenistwo.......
A, i jeszcze bym zwróciła wielką uwagę na to, że tej drogi nie umiemy przewidzieć, że nie widzimy dalszego ciągu i nie wiemy, co nas spotka. Całość widzi tylko Bóg i dlatego warto Mu zaufać.
W sensie - droga do Boga i bezdroze bez celu
ja mowie - sliczne
maz - ladne
i potem awantura, bo jemu sie srednio podoba, a on:shocked: przeciez powiedzial ze ladne:bigsmile:
Według mnie, czas narzeczeństwa cechuje się tym, że, niewiele osób uświadamia sobie fakt, że po ślubie, prędzej czy później może nastąpić kryzys. Nawet wtedy, gdy wydaje się narzeczonym, że ich to nigdy nie spotka.
Dobrze już wtedy wiedzieć, że kryzys nalezy po prostu przetrwać i nie robić wtedy nic, czego mogłoby się później żałować.
A najlepiej zapobiegać, przez rozmowę, szczerość, wspólną modlitwę, Sakramenty Św., wspólnie spedzany czas itd.
Dobrze, gdy narzeczeni są uniezależnieni od swoich rodziców. I nie są zbyt podatni na "sugestie" z ich strony. Przez "dobre chęci" rodziców/ teściów, co do "pomocy młodym" też może nastąpić niepotrzebny rozłam między małżonkami.
Mamy przyjechać???
właściwie to ferie są...
:crazy:
A tak serio, to bardzo podoba mi się wpis E.milii o bagażu wyniesionym z domu rodzinnego. Czas nnarzeczeństwa jest na to odpowiedni, chociaż wiadomo, że nie wszystko da się przegadać i wiele rzeczy wyjdzie w praktyce po ślubie. Ale i tak warto.
Mamy przyjechać???
właściwie to ferie są...
:crazy:
no nie myślałam żeby tak od razu i dużo, ale oczywiście zapraszam
Ona cieszy się, że się mu podoba.
święte słowa!
Cieszy, że młodzi ludzie chcą maksimum a nie minimum i że ufają w tym Bogu
Trudno mi nawet wyobrazić sobie taką okropną sytuację, gdy rozjeście traktuje się jako coś lepszego niż bycie razem. Przecież nawet trudne bycie razem jest lepsze od bycia oddzielnie?