Tata Jurka napisał dziś rano na FB: Jurek po operacji o której można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem że się udała. Teraz jego stan może ulec polepszeniu
Ja nie mogę przestać myśleć o tym dziecku.
Ostatnio też poznaliśmy Tatę Jureczka. Niesamowici ludzie! Ich zawierzenie Bogu, ich wiara powala na kolana
:whorship::whorship::whorship::whorship::whorship:
Dobrze byloby zrobić cos,by pomóc tej rodzinie finansowo.Gdy Jureczek bedzie już zdrowy,potrzebne bedą pieniądze na rehabilitacje.
Mysle o tym,żeby zorganizować jakąś akcję w Poznaniu.
Poprzednia(dla Renaty) bardzo sie udała.
Koncert+loteria fantowa.Co o tym myslicie?
Nie znam tej rodziny,mógłby ktos dać do nich namiary?
Mój mail w profilu.
Kochani!
Mam już 10 miesięcy. 18 października zostałem wypisany z Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci. Dziwicie się?
Cieszycie? To również dzięki Wam!! Dziękuję. Kulisy wszystkich wydarzeń od początku wakacji do dziś są bardzo
skomplikowane, niezrozumiałe i niewyjaśnione. Dorośli chcieliby wszystko wiedziećâ?? Lekarze mówili, że już po
mnie, że to nie będą nawet tygodnie. Mimo to spełniło się marzenie Zuzi, by pokazać mi morze i plażę. Byliśmy
razem dwa tygodnie w Białogórze! Po powrocie pogorszyło się. Od połowy lipca byłem w stanie głębokiej
sedacji i podawano mi morfinę. 13 sierpnia wieczorem, gdy Mama z Tatą wyjeżdżali do Częstochowy przywitać
pielgrzymkę, samo opadło mi ciemię. Wreszcie rodzice się uparli i zrobili mi tomografię. Pod koniec sierpnia
wróciłem do szpitala. Okazało się, że guz nie powiększa się a głowa mi rosła od nadmiaru płynów. Najbardziej
podobał mi się okrzyk: â?žMacie dziecko!â? - To tak, jakbym się dopiero urodził.
Preparaty guza badane są w kilku miejscach, lekarze oglądają moje tomografie i każdy widzi co innego.
Amerykański profesor uważa, że guz był łagodny - DIA, CZD podtrzymuje swoje pierwotne diagnozy, Niekłańska
i biegli radiolodzy hospicyjni mówią, że pozostałość guza jest łagodna a nawet, że się rozpada. A dla mnie i nas
wszystkich to CUD! Moja chrzestna ciocia Dorota cieszy się i powtarza, że z Hospicjum się tak nie wychodzi, to
znaczy w tę stronę. Moja Mama ciągle dzwoni, pisze maile, gdzieś mnie wozi albo macha moimi nogami i
rękami (to się nazywa rehabilitacja). Mierzy mi głowę, zdarza się, że pakuje walizkę i Tata wiezie nas na
Niekłańską. Tam czasami zostaję, a czasami wracamy do domu. Mam dużą głowę i chciałbym ją dźwignąć ale
gdy wydaje się, że jest dobrze i zaczynamy normalne życie, powikłania choroby dają się we znaki i lądujemy w
szpitalu ze wzmożonym ciśnieniem śródczaszkowym. Nie czuję się wtedy dobrze. Wszyscy mamy nadzieję, że
kiedyś komuś uda się zapanować nad hydrauliką mojej główki. Może za granicą. Wujek Kula zrobi mi zdjęcia i
będę miał paszportâ??
Jest nadzieja, walczymy dalej. Na początku października rodzice zawieźli mnie na Jasną Górę i tak zaczęliśmy
nowy etap życia. Cała rodzina chodzi w pstrokatych albo biało czarnych ubraniach, założyli mi okulary i dziwią
się, że wraca mi wzrok. Słyszę jak nietoperz, poznaję głosy domowników, lubię dźwięki i muzykę. Sygnalizuję
wszystkie potrzeby. Mam 8 zębów i muszę powiedzieć, że pewne rzeczy mi smakują a inne nie. Umiem
przekręcić się na lewy bok, prawą stronę mam jak szermierz, nad lewą trzeba sporo popracować. Byłem
niedawno pod osłoną gondoli, w której ledwie się mieszczę na placu zabaw Wiewiórek i Koników, może będę
chodził kiedyś do Waszego przedszkola.
Od kiedy trafiłem pod opiekę hospicjum zostałem oddany Kardynałowi Wyszyńskiemu. Jego piuska była w
moim domu dwukrotnie. Przeżyłem beatyfikację Księdza Jerzego 6 czerwca 2010, choć byłem wtedy pod
sercem Mamy, i Jana Pawła II, byłem wtedy na onkologii i czekałem na operację neurochirurgiczną. Wiem, że
obaj Błogosławieni pragną, by Kardynał był też wywyższony na ołtarze. Mam spore szanse to zobaczyć, bo
jestem jeszcze mały, a może Pan Bóg się mną posłuży, żeby to przyspieszyć. Każdy dzień mojego życia to cud:
to, że widzę, słyszę, śmieję się i ruszam, nie mam żadnych niedowładów i duży potencjał rozwojowy. Wszystko
to jest sprzeczne z obrazem tomograficznym mojego mózgu, a właściwie tego, co z niego zostało. Podobno
jestem ładny a na pewno moje długie rzęsy nie mieszczą się za szybkami okularów.
Przesyłam Wam mój najlepszy i najweselszy uśmiech. Czuję nieustanną Waszą obecność i proszę byście dalej
byli ze mną.
Wasz Jurek
Maćku, dziękuję za ten list...
Do łez wzruszają mnie listy od Jurka, są tak napisane, że chwytają za serce do głębi...
Nie ma dnia, ani poranka, ani wieczoru, abym Jurka i jego Rodziny nie wspominała na modlitwie.
Jest mi bliski, jak moje własne dzieci, a sam fakt, że mogę się za niego modlić już jest dla mnie cudem!
Oby było ich jak najwięcej według woli Bożej!!!
Nadal z modlitwą.
Komentarz
To ten, dokładnie ten sam. Ale nazwisko piotoru pomyliłeś.
Jurek po operacji o której można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem że się udała. Teraz jego stan może ulec polepszeniu
Ostatnio też poznaliśmy Tatę Jureczka. Niesamowici ludzie! Ich zawierzenie Bogu, ich wiara powala na kolana
:whorship::whorship::whorship::whorship::whorship:
nieustająco+++
Mysle o tym,żeby zorganizować jakąś akcję w Poznaniu.
Poprzednia(dla Renaty) bardzo sie udała.
Koncert+loteria fantowa.Co o tym myslicie?
Nie znam tej rodziny,mógłby ktos dać do nich namiary?
Mój mail w profilu.
https://docs.google.com/open?id=1ycadf8Ni4P5TaqhOhSO1StYnRJ2q-IsMqzsLRPPe6Bno43CpJFQFymx2GnPD
Da się, tylko trzeba się zalogować w Google'u.
Dzięki, Maćku!
Kochani!
Mam już 10 miesięcy. 18 października zostałem wypisany z Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci. Dziwicie się?
Cieszycie? To również dzięki Wam!! Dziękuję. Kulisy wszystkich wydarzeń od początku wakacji do dziś są bardzo
skomplikowane, niezrozumiałe i niewyjaśnione. Dorośli chcieliby wszystko wiedziećâ?? Lekarze mówili, że już po
mnie, że to nie będą nawet tygodnie. Mimo to spełniło się marzenie Zuzi, by pokazać mi morze i plażę. Byliśmy
razem dwa tygodnie w Białogórze! Po powrocie pogorszyło się. Od połowy lipca byłem w stanie głębokiej
sedacji i podawano mi morfinę. 13 sierpnia wieczorem, gdy Mama z Tatą wyjeżdżali do Częstochowy przywitać
pielgrzymkę, samo opadło mi ciemię. Wreszcie rodzice się uparli i zrobili mi tomografię. Pod koniec sierpnia
wróciłem do szpitala. Okazało się, że guz nie powiększa się a głowa mi rosła od nadmiaru płynów. Najbardziej
podobał mi się okrzyk: â?žMacie dziecko!â? - To tak, jakbym się dopiero urodził.
Preparaty guza badane są w kilku miejscach, lekarze oglądają moje tomografie i każdy widzi co innego.
Amerykański profesor uważa, że guz był łagodny - DIA, CZD podtrzymuje swoje pierwotne diagnozy, Niekłańska
i biegli radiolodzy hospicyjni mówią, że pozostałość guza jest łagodna a nawet, że się rozpada. A dla mnie i nas
wszystkich to CUD! Moja chrzestna ciocia Dorota cieszy się i powtarza, że z Hospicjum się tak nie wychodzi, to
znaczy w tę stronę. Moja Mama ciągle dzwoni, pisze maile, gdzieś mnie wozi albo macha moimi nogami i
rękami (to się nazywa rehabilitacja). Mierzy mi głowę, zdarza się, że pakuje walizkę i Tata wiezie nas na
Niekłańską. Tam czasami zostaję, a czasami wracamy do domu. Mam dużą głowę i chciałbym ją dźwignąć ale
gdy wydaje się, że jest dobrze i zaczynamy normalne życie, powikłania choroby dają się we znaki i lądujemy w
szpitalu ze wzmożonym ciśnieniem śródczaszkowym. Nie czuję się wtedy dobrze. Wszyscy mamy nadzieję, że
kiedyś komuś uda się zapanować nad hydrauliką mojej główki. Może za granicą. Wujek Kula zrobi mi zdjęcia i
będę miał paszportâ??
Jest nadzieja, walczymy dalej. Na początku października rodzice zawieźli mnie na Jasną Górę i tak zaczęliśmy
nowy etap życia. Cała rodzina chodzi w pstrokatych albo biało czarnych ubraniach, założyli mi okulary i dziwią
się, że wraca mi wzrok. Słyszę jak nietoperz, poznaję głosy domowników, lubię dźwięki i muzykę. Sygnalizuję
wszystkie potrzeby. Mam 8 zębów i muszę powiedzieć, że pewne rzeczy mi smakują a inne nie. Umiem
przekręcić się na lewy bok, prawą stronę mam jak szermierz, nad lewą trzeba sporo popracować. Byłem
niedawno pod osłoną gondoli, w której ledwie się mieszczę na placu zabaw Wiewiórek i Koników, może będę
chodził kiedyś do Waszego przedszkola.
Od kiedy trafiłem pod opiekę hospicjum zostałem oddany Kardynałowi Wyszyńskiemu. Jego piuska była w
moim domu dwukrotnie. Przeżyłem beatyfikację Księdza Jerzego 6 czerwca 2010, choć byłem wtedy pod
sercem Mamy, i Jana Pawła II, byłem wtedy na onkologii i czekałem na operację neurochirurgiczną. Wiem, że
obaj Błogosławieni pragną, by Kardynał był też wywyższony na ołtarze. Mam spore szanse to zobaczyć, bo
jestem jeszcze mały, a może Pan Bóg się mną posłuży, żeby to przyspieszyć. Każdy dzień mojego życia to cud:
to, że widzę, słyszę, śmieję się i ruszam, nie mam żadnych niedowładów i duży potencjał rozwojowy. Wszystko
to jest sprzeczne z obrazem tomograficznym mojego mózgu, a właściwie tego, co z niego zostało. Podobno
jestem ładny a na pewno moje długie rzęsy nie mieszczą się za szybkami okularów.
Przesyłam Wam mój najlepszy i najweselszy uśmiech. Czuję nieustanną Waszą obecność i proszę byście dalej
byli ze mną.
Wasz Jurek
Do łez wzruszają mnie listy od Jurka, są tak napisane, że chwytają za serce do głębi...
Nie ma dnia, ani poranka, ani wieczoru, abym Jurka i jego Rodziny nie wspominała na modlitwie.
Jest mi bliski, jak moje własne dzieci, a sam fakt, że mogę się za niego modlić już jest dla mnie cudem!
Oby było ich jak najwięcej według woli Bożej!!!
Nadal z modlitwą.
Niech będzie uwielbiony Bóg, dawca życia!
:whorship::whorship::whorship:
Bóg jest Wielki i jak bardzo nas ludzi zaskakuje :whorship::whorship:
Nieprzerwanie +++
Gloria in excelsis Deo!