Dobrze Ci się wydaje. Kiedy ja wraz z rodzicami przeniosłam się z miasta na wieś miałam 15 lat. Dla mnie było to bardzo trudne. Moje dzieci w tym samym miejscu wychowują się od małego i to całkiem inna sytuacja.
my jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że najstarszy ma na razie 3,5 roku, więc jakby nam się jednak odmieniło z ED, to zdążymy wrócić do Polski. Pracujemy głównie prze internet, więc też jest łatwiej. No ale czas pokaże, czy to była dobra decyzja. Na razie wychodzi, że taki był plan z Góry, jakby się okazało, że plan się zmienia albo źle usłyszeliśmy, to się poczyni odpowiednie kroki.
no więc maluchy znoszą to świetnie, szczególnie że w tej samej wsi mamy polskich znajomych z dziećmi w tym samym wieku. No i dzieciaki przez 3 tygodnie mieszkania razem tak się zżyły, że wytrzymać bez siebie nie mogą dłużej niż 2 dni:) Znamy już burmistrza, który jest strasznie dumny, że się nowi wprowadzają, chociaż żadna w tym jego zasługa. Dom przypomina mi polski dworek, ma parę świetnych cech, jeszcze więcej roboty, bo tu się sypie, tam się kurzy itd. Internetu jeszcze nie mam, więc chodzę z miotłą i ścierą i sprzątam po jednym pokoju i po jednej szafce w kuchni:) Z zalet wsi widać przede wszystkim zupełnie inne życie dzieci: są bardziej samodzielne, więcej im wolno, mogą chodzić brudne (z czego korzystają namiętnie) i cały dzień spędzać na dworze. Poobdzierane w związku z tym i opalone mocniej niż kiedykolwiek, i urosły tak, że z ciuchów wychodzą. Co chwila dostajemy coś od sąsiadów, jakby liczyć razem ze znajomymi, to dostaliśmy 3 wózki, łóżeczko dla dzieci, łóżka piętrowe, pościel, świeżo złowionego karpia, mnóstwo warzyw:p Zgodnie uznaliśmy, że najlepszym wynalazkiem XX wieku jest... lep na muchy! No a Bronka nauczyła się mówić bzzzzzz i machać rączkami, jest w tym bardzo przekonująca. Odległość od sklepów ma swoje zalety, wymusza większe planowanie (na razie w wersji mini, ale mam zamiar się za to zabrać poważniej i uzupełniać spiżarnię logicznie i tanio). Tyle wyzwierzeń na razie. Jak się znów dorwę do netu, to może coś jeszcze mi wyjdzie. Pozdrawiam i polecam się modlitwie, żebym nauczyła się języka do porodu:)
zamierzamy zmienić dom, w związku z tym nasz dom na wsi można uznać za "wystawiony na sprzedaż". Wieś, ale do W-wy się jedzie 25 min. Dom murowany 3 pokoje działka śliczna 900m. SZCZEGÓŁY NA PRIV
@MAłgorzato32, ja się przperowadziłam na wieś jako późna nastolatka i w sumie się cieszyłam, ale faktycznie rodzic musi zrozumieć, że dowiezienie dziecka na wieczorne wyjście to dla niego naprawdę ważna sprawa.
Ja sie niecały rok temu wyprowadziłam z Poznania na wieś obok mniejszego miasta - same zalety, dojeżdżam do pracy w mgnieniu oka, mimo , że to 10km. Pierwsze kilka miesięcy zawsze przyjeżdzaliśmy wszędzie zbyt wcześniej, bo zbyt dużo czasu zwykliśmy planować na dojazd. Dziecko szaleje na dworze. Nie wyobrażam sobie powrotu do bloków, tego zwożenia wózka z piętra, zastanawiania, się czy nie hałąsujemy sąsiadą, bądź czy wezwać policję, bo studenci robią techniawę o 23. Plus owoce, warzywa itd. Jeszcze bym się chciałą kiedyś rolniczo rozwinąć
@quoda, jak mieszkanie, wynajęte? Jak dzieci porozumiewają się z miejscowymi?
wytłumaczcie mi proszę, dlaczego siedząc po nocy i zastanawiając się, jak rozwiązać sprawy urzędowe, żeby jednak móc tu mieszkać po zmianie prawa, i słysząc chlupotanie, wchodzę do kuchni i w duuuużym garnku z wodą stojącym w zlewie widzę... mysz? jak ona się tam dostała? po szafce musiałaby wejść, potem jakoś przelecieć do garnka i wlecieć do wody? Czy to jakaś latająca była? Zastanawiam się od wczoraj. Szczerze, pierwszym moim odruchem było ją tam zostawić, ale wróciłam i wylałam ją z wodą na dwór. Przeżyła, widać oprócz latania umie jeszcze pływać. Nie wiem tylko co z garnkiem zrobić: miał się odmoczyć, bo dżem przypaliłam trochę, a teraz chyba cały w wybielaczu wymoczę, co?
Na myszy nie działa chyba grawitacja - mąż widział mysz wędrującą nad oknem nogami do góry, a sąsiadka mówiła ze tylko jeszcze nie widziała chodzących myszy po szybie, więc co to dla nich garnek!
A nie zdążyła się utopić, za szybka jesteś
Współczuję - może zagotować wodę z octem? a potem przetrzeć spirytusem?
podobno w tym roku jest plaga myszy, a cwane są bo nie chcą łapać się w pułapki, nawet koty nie nadążają ich jeść...
W pierwszym roku życia na wsi łapałam w żywołapki i wynosiłam na pole (uprawne).
Potem się poddałam i w newralgicznych miejscach wysypujemy trutkę mumifikującą. Mam wrażenie, że myszy posiadły umiejętność teleportacji, z tak wydawałoby się szczelnych szafek sprzątałam ślady ich bytności AAAAAAAAAA!!!
A u mnie dwie "żywe łapki" biegają i zupełnie zero myszy w domu. W pierwszym roku były wszędzie, po 5 latach jest ok w temacie myszy. Za to w tym roku full pająków.
Myszki i do mnie przyszły w gości. Jako dobra gospodyni, porozstawiałam im wszędzie miseczki z jadłem- niestety zaprawione trucizną. Bo albo ja, albo one.
Mój syn ostatnio ma manię fotografowania nietoperzy. Strzelał tymi fleszami na podwórku to ludzie myśleli, że burza się zbliża.Są przesłodkie, jak się tak człowiek przyjrzy.Mają beżowe futerko- dopiero na zdjęciu to widać i nieco chomicze pyszczki. Nieduże uszka. Muszę sprawdzić jaki to gatunek.Pomimo grasujących kotów one oswoiły się o tyle, że przyfruwają całkiem blisko człowieka a nawet piszczą głośno, tak, że ludzkie ucho jest w stanie je usłyszeć.
No ja właśnie zjechałam do miasta. My własnie problem, który nurtuje i wiekszosc z Was (dowozy, zajęcia dzieci, koledzy, nasze zajecia i sprawy w miescie) załatwilismy póki co w sposób taki- wieś od wiosny do wczesnej jesieni, a na resztę czasu mieszkanie w miescie. Trochę finansowo się utopilismy...ale myślę,ze to jednak Boży plan i wyjdziemy jakos niedługo na prostą:) Dom na lato-to takie nasze marzenie było od wielu lat .Trafił nam sie ładny kawałek ziemi (jesteśmy juz rolnikami) z chałupina wiejską do remontu (żadna rewelacja- dwie izby, kuchnia, łazienka) Podremontowaliśmy i fajnie nam. Dla gosci zakupilismy właśnie domek holenderski, bo nie bardzo było jak ich nocować:)musimy go przytargać jeszcze.
Tak na swieżo powiem, że na razie jestesmy wszyscy zachwyceni. To taka prawdziwa , malutka, polska wieś otoczona lasami. Tylko 9 domów. Na przeciwko młodzi sąsiedzi z dzieckiem malutkim, kaczki, kury, świnki, koty, psy itd Nasza M. by tam spędzała 24 godziny na dobę. Przeszczęśliwa! Wczoraj po powrocie przeżyła lekką blokowa depresję;-)))) no i pierwsze co rano robi...to bierze wiaderko i idzie do drzwi:D Chłopcy tam maja luz- piłka, basen, rowery, budowanie szałasów. Dużo gości nas odwiedzało z dziećmi (miedzy innymi nasza Katarzyna z ekipą całą), nasza Anczi z mężczyznami - chłopcy chyba paradoksalnie wiecej czasu spędzali z rówieśnikami niż w bloku. I na pewno bardziej twórczo.
Na pewno nie jest proste prowadzenie dwóch domów- dopiero się wdrazamy. Ale myślę,ze damy radę. Zycie pokaże czy to wszystko sie sprawdza i czy chłopcy niedługo moze nie bedą chcieli jeździć?... Ale zawsze mogą wziąć kumpli do domku holenderskiego i odciac sie od starych;-) Poza tym nasza mała M. jeszcze wiele lat będzie z nami
A plaga myszy i u nas:( Załamana byłam na początku- ale chyba po prostu takie uroki.Nawet sama już je wynoszę... Jak to mówią plusy i minusy wszystkiego...ale na wsi dla rodzin z dziećmi na pewno zdecydowanie więcej plusiorów. I żyje sie duzo wolniej. No-inaczej po prostu!
Mój syn ostatnio ma manię fotografowania nietoperzy. Strzelał tymi fleszami na podwórku to ludzie myśleli, że burza się zbliża.Są przesłodkie, jak się tak człowiek przyjrzy.Mają beżowe futerko- dopiero na zdjęciu to widać i nieco chomicze pyszczki. Nieduże uszka. Muszę sprawdzić jaki to gatunek.Pomimo grasujących kotów one oswoiły się o tyle, że przyfruwają całkiem blisko człowieka a nawet piszczą głośno, tak, że ludzkie ucho jest w stanie je usłyszeć.
my obserwowaliśmy jak nam nietoperze tańczyły nad demode, w którym puściliśmy luxtorpedę. świetnie tańczą, zwołały się i chyba ze 4 były na raz:)
A my ostatnio mieliśmy nietoperza w domu. Wlazł sobie do remontowanego pokoju i pomieszkał w nim kilka dni, tylko wieczorami wylatywał i dziecko straszył. W końcu go wygoniłam, ale ładny był, taki puszysty przy łebku.
Tylko jedna córa do dziś płacze, że go nie zdążyła obejrzeć i jak ja mogłam go tak wygonić, zanim ona go zobaczyła...
A co do wsi: przedmieścia, które bardziej przypominają wieś, też są niezłe. Tylko ogród mógłby być większy.
A my właśnie mieszkamy na wsi , ale tuż za miastem. Taki układ bardzo mi pasuje. Chociaż , jak się człowiek naczyta o takich , co to wynieśli się do domu w Toskanii , Prowansji czy innej Hiszpanii , to żal ...
Ja już kiedyś pisałam , ale wszystkim mieszczuchom marzącym o wsi polecam dwumiesięczniki "Weranda Country" i "Sielskie życie" - o ludziach , którzy wynieśli się na wieś lub kontynuują tradycję , są przepisy , porady dotyczące ekologicznego życia. I jest też portal "Kocham wieś".
A my właśnie mieszkamy na wsi , ale tuż za miastem. Taki układ bardzo mi pasuje. Chociaż , jak się człowiek naczyta o takich , co to wynieśli się do domu w Toskanii , Prowansji czy innej Hiszpanii , to żal ...
Co do przeprowadzek za granicę - ile czasu będziesz zachwycona sielskością? Z dala od bliskich szybko dojdziesz, że krajobraz to nie wszystko.
Komentarz
Znamy już burmistrza, który jest strasznie dumny, że się nowi wprowadzają, chociaż żadna w tym jego zasługa.
Dom przypomina mi polski dworek, ma parę świetnych cech, jeszcze więcej roboty, bo tu się sypie, tam się kurzy itd. Internetu jeszcze nie mam, więc chodzę z miotłą i ścierą i sprzątam po jednym pokoju i po jednej szafce w kuchni:)
Z zalet wsi widać przede wszystkim zupełnie inne życie dzieci: są bardziej samodzielne, więcej im wolno, mogą chodzić brudne (z czego korzystają namiętnie) i cały dzień spędzać na dworze. Poobdzierane w związku z tym i opalone mocniej niż kiedykolwiek, i urosły tak, że z ciuchów wychodzą. Co chwila dostajemy coś od sąsiadów, jakby liczyć razem ze znajomymi, to dostaliśmy 3 wózki, łóżeczko dla dzieci, łóżka piętrowe, pościel, świeżo złowionego karpia, mnóstwo warzyw:p
Zgodnie uznaliśmy, że najlepszym wynalazkiem XX wieku jest... lep na muchy! No a Bronka nauczyła się mówić bzzzzzz i machać rączkami, jest w tym bardzo przekonująca.
Odległość od sklepów ma swoje zalety, wymusza większe planowanie (na razie w wersji mini, ale mam zamiar się za to zabrać poważniej i uzupełniać spiżarnię logicznie i tanio).
Tyle wyzwierzeń na razie. Jak się znów dorwę do netu, to może coś jeszcze mi wyjdzie.
Pozdrawiam i polecam się modlitwie, żebym nauczyła się języka do porodu:)
Wieś, ale do W-wy się jedzie 25 min. Dom murowany 3 pokoje działka śliczna 900m. SZCZEGÓŁY NA PRIV
@MAłgorzato32, ja się przperowadziłam na wieś jako późna nastolatka i w sumie się cieszyłam, ale faktycznie rodzic musi zrozumieć, że dowiezienie dziecka na wieczorne wyjście to dla niego naprawdę ważna sprawa.
Ja sie niecały rok temu wyprowadziłam z Poznania na wieś obok mniejszego miasta - same zalety, dojeżdżam do pracy w mgnieniu oka, mimo , że to 10km. Pierwsze kilka miesięcy zawsze przyjeżdzaliśmy wszędzie zbyt wcześniej, bo zbyt dużo czasu zwykliśmy planować na dojazd. Dziecko szaleje na dworze. Nie wyobrażam sobie powrotu do bloków, tego zwożenia wózka z piętra, zastanawiania, się czy nie hałąsujemy sąsiadą, bądź czy wezwać policję, bo studenci robią techniawę o 23. Plus owoce, warzywa itd. Jeszcze bym się chciałą kiedyś rolniczo rozwinąć
@quoda, jak mieszkanie, wynajęte? Jak dzieci porozumiewają się z miejscowymi?
a dzieciaki - Jarema bez stresu gada do wszystkich po polsku, nawet się nie dziwi, że nie rozumieją, ważne, że on powie:)
My własnie problem, który
nurtuje i wiekszosc z Was (dowozy, zajęcia dzieci, koledzy, nasze zajecia i sprawy w miescie) załatwilismy póki co w sposób taki- wieś od wiosny do wczesnej jesieni, a na resztę czasu mieszkanie w miescie. Trochę finansowo się utopilismy...ale myślę,ze to jednak Boży plan i wyjdziemy jakos niedługo na prostą:)
Dom na lato-to takie nasze marzenie było od wielu lat .Trafił nam sie ładny kawałek ziemi (jesteśmy juz rolnikami) z chałupina wiejską do remontu (żadna rewelacja- dwie izby, kuchnia, łazienka)
Podremontowaliśmy i fajnie nam. Dla gosci zakupilismy właśnie domek holenderski, bo nie bardzo było jak ich nocować:)musimy go przytargać jeszcze.
Tak na swieżo powiem, że na razie jestesmy wszyscy zachwyceni. To taka prawdziwa , malutka, polska wieś otoczona lasami. Tylko 9 domów.
Na przeciwko młodzi sąsiedzi z dzieckiem malutkim, kaczki, kury, świnki, koty, psy itd
Nasza M. by tam spędzała 24 godziny na dobę. Przeszczęśliwa!
Wczoraj po powrocie przeżyła lekką blokowa depresję;-)))) no i pierwsze co rano robi...to bierze wiaderko i idzie do drzwi:D
Chłopcy tam maja luz- piłka, basen, rowery, budowanie szałasów. Dużo gości nas odwiedzało z dziećmi (miedzy innymi nasza Katarzyna z ekipą całą), nasza Anczi z mężczyznami - chłopcy chyba paradoksalnie wiecej czasu spędzali z rówieśnikami niż w bloku. I na pewno bardziej twórczo.
Na pewno nie jest proste prowadzenie dwóch domów- dopiero się wdrazamy.
Ale myślę,ze damy radę.
Zycie pokaże czy to wszystko sie sprawdza i czy chłopcy niedługo moze nie bedą chcieli jeździć?...
Ale zawsze mogą wziąć kumpli do domku holenderskiego i odciac sie od starych;-)
Poza tym nasza mała M. jeszcze wiele lat będzie z nami
A plaga myszy i u nas:(
Załamana byłam na początku- ale chyba po prostu takie uroki.Nawet sama już je wynoszę...
Jak to mówią plusy i minusy wszystkiego...ale na wsi dla rodzin z dziećmi na pewno zdecydowanie więcej plusiorów.
I żyje sie duzo wolniej. No-inaczej po prostu!
http://sielskie-klimaty.blogspot.com