Qrka, ostatnio tak miałam z 5-letnią córą na basenie. Rzeczywiście była spokojna, tak po części zanurzona, delikatnie ruszała rękami. Podpłynęłam, uniosłam. Brakowało jej powietrza. Byłam przekonana, że chciała podpłynąć do grzybka i nie miała juz siły i dalej próbowała, ale że wszystko było w miarę ok. Po przeczytaniu tego już nie jestem taka pewna.
Czytalam to dzisiaj po niemiecku i nawet chcialam przetlumaczyc. bo daje do myslenia. Zreszta sama sie topilam kiedys w basenie po nieudanym skoku, obok bylo mnostwo ludzi i dopiero po jakiejs chwili jedna dziewczyna zauwazyla i mi pomogla (wyciagnela mnie lapiac pod pachami).. Nawet trenerka gadala sobie spokojnie obok, a ja rzeczywiscie nie bylam w stanie jej zawolac... ona potem powiedziala, ze nie widziala samego skoku i myslala, ze ja cos cwicze z obrotami... a ja mialam uszkodzony kregoslup i wlasnie konczylam kariere basenowa, gdyz nastepnego dnia juz mialam gorset i potem pol roku rehabilitacji... Ale pamietam picie wody i bezsilna obrone przed tym, koszmar...
Mam własne doświadczenia walki z rzecznym prądem. Wynurzałam się i zaraz ściągało mnie pod powierzchnię. Nie krzyczałam, myśląc, że zawołam następnym razem, jeśli nie uda mi się wydostać z feralnego miejsca (ach, ta obawa przed "obciachem", wokół tylu znajomych). Gdyby koleżanka nie wyciągnęła mnie stamtąd, zainteresowana, co się tak miotam i tak pewnie nie zdołałabym krzyknąć. Potwierdzam, to nie czas na artykułowanie: "pomocy" czy "ratunku".
Dodam jeszcze - nikt nie widział, że się topiłam. Koleżanka, która mi pomogła, też tego nie wiedziała, ale szczęśliwie podpłynęła, by zobaczyć, co właściwie robię.
Bardzo pouczające. Ja przeżyłam straszne chwile, kiedy mój Michu poszedł pływać w morzu, a po chwili nie mogliśmy go nigdzie zlokalizować. Do tej pory pamiętam to uczucie paniki i bezradności. Wynurzył się ok. 150-200 m dalej. Mój mąż też tak pływa, ze go tracę z oczu. Przez ostatnie kilka dni byłam tu nad morzem sama z dwoma 12-letnimi chłopcami (swoim i chrześniakiem). Zrobiłam z siebie na plaży widowisko, a im dziką awanturę, bo poszli bardzo daleko w morze i skakali na falach. Na tyle daleko, że nie słyszeli, gdy wolałam. Dodam, ze plaża nuestrzezona. Nie wiem, dlaczego, bo zawsze była w tym miejscu. Chyba dlatego, że mało ludzi.
Ja też dziękuję. Nie wierzyłam w to, co tam było napisane, aż posłałam mojemu J, i potwierdził. Mam taką refleksję - zamiast uciszać dzieci w wodzie, powinniśmy się cieszyć, że hałasują. Bo jak rzeczywiście ucichną... I już rozumiem, jak paręlat temu syn koleżanki J z ogólniaka mógł się utopić pół metra od brzegu i trzy metry od rodziców.
W podstawówce chodziłam na basen i na korekcyjną. Na tymże basenie mogłam się utopić na oczach mamy, która siedziała w kawiarence na górze i piła herbatę... Dobrze, że instruktor się połapał, podał mi jakiś drąg i szybko mnie wyciągnął... nic nie mówił, ale wyrazu jego oczu nie zapomnę.
Później, mimo że przez dwa lata musiałam na ten basen chodzić, nie byłam w stanie położyć się na wodzie, żeby nauczyć się pływać, brrr.
Teraz jest ok, ale jeśli pływam w jeziorze, to uważam na siebie.
W tym domu było kilkoro dzieci, niepracująca mama, dom był na wsi. Najstarszy chłopiec za zgodą mamy nadmuchał ogrodowy basenik, by maluchy miały frajdę. Woda miała się nagrzać. Najmłodsza, dwulatka, gdy nikt nie patrzył podeszła, potknęła się i upadła twarzą w wodę. Gdy ją znaleziono, już nie żyła.
Wiecie co, o takich rzeczach wszyscy powinni wiedziec. Dlaczego nie ucza tego w szkolach - tak samo jak za malo jest wciaz nauki pierwszej pomocy - kazdy takie rzeczy powinien miec opanowane na zawsze.
W tym domu było kilkoro dzieci, niepracująca mama, dom był na wsi. Najstarszy chłopiec za zgodą mamy nadmuchał ogrodowy basenik, by maluchy miały frajdę. Woda miała się nagrzać. Najmłodsza, dwulatka, gdy nikt nie patrzył podeszła, potknęła się i upadła twarzą w wodę. Gdy ją znaleziono, już nie żyła.
brat Raya Charlesa utopił sie na jego oczach, a on sie nawet nie zorientował
Komentarz
Przez ostatnie kilka dni byłam tu nad morzem sama z dwoma 12-letnimi chłopcami (swoim i chrześniakiem). Zrobiłam z siebie na plaży widowisko, a im dziką awanturę, bo poszli bardzo daleko w morze i skakali na falach. Na tyle daleko, że nie słyszeli, gdy wolałam. Dodam, ze plaża nuestrzezona. Nie wiem, dlaczego, bo zawsze była w tym miejscu. Chyba dlatego, że mało ludzi.
Chłopaki szaleją na maksa w wodzie,zupełnie się nie boją,umieją pływać.
Dzięki za ten artykuł.
Myślę, że warto wyciągnąć wątek i pamiętać o bezpieczeństwie nad wodą podczas wakacyjnych wypadów nad rzeki, jeziora, morze.