Moja najstarsza 6 letnia córka jest poza domem b. nieśmiała . Ma duże (wg. mnie) możliwości umysłowe , zdolności ale nie umie się "sprzedać". Ciągle się obawia , że ktoś będzie się z niej śmiał. Czy ktoś z Was miał taki problem z dzieckiem ? Czy coś w tej sprawie robiliście , czy może samo minęło to z wiekiem ? Dodam , że my dzieci staramy się dowartościowywać , chwalić , nie jesteśmy nadmiernie krytykujący. Do tego Matylda jest dzieckiem naprawdę ładnym , zgrabnym i rozgarniętym.
Komentarz
Faktem jest,że był to problem w szkole.Na szczęscie istnieją różne formy wypowiedzi i wiedza mogła sie jakos objawić:wink:
Niektóre typy tak mają!:bigsmile:Jak córcia bedzie pewna,że kochacie nawet jej niesmiałość-to da sobie radę!
Jak moje dziecko może się stać pewne siebie?
Myślę, że dziecko nieśmiałe uczy rodziców pewnej pokory; wiem z autopsji, że rodzice chcą, aby ich dziecko błyszczało, było docenione, ale nie każdy przecież musi mówić wierszyki na akademiach.
Mój mąż również był człowiekiem nieśmiałym i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, nie zamieniała bym go za nic w świecie na żadnego z tych przebojowych chłopaków, którzy kiedyś wydawali mi się atrakcyjni.
Wartość człowieka mierzy się zupełnie inną miarą.
"Jezu cichy i pokornego serca..."
"[...] strącił władców z tronu a wywyższył pokornych [...]"
a co?
Co im zaśpiewałeś?:crazy:
Pewność siebie + najważniejsze przykazanie i będzie jak należy.
Uwaga: w najważniejszym przykazaniu jest też mowa o miłowaniu siebie samego.
A traktowanie dziecka tak jak kotka młotkiem na pewno nie da nic dobrego, chociaż niektórzy dla niepoznaki mówią, że "chcą dobrze".
Uważam, że to rozwojowe.
Moi rodzice byli dla mnie zawsze wsparciem, dużo mnie chwalili i wiem że byli ze mnie dumni, więc nie wiem skąd ta nieśmiałość... Z drugiej strony u mnie może to wynikać z takiej nadopiekuńczości mojej mamy, bo ja od małego uczepiona byłam jej spódnicy i nawet z tatą albo babcią nie chciałam sama zostawać - mama była ta naj naj najlepsza...
Zawsze koszmarem było dla mnie nowe środowisko, szczególnie źle wspominam pierwsze miesiące w LO - zostałam tam przygarnięta do paczki, która nijak nie pasowała do mojego systemu wartości itp, a byłam zbyt nieśmiała, by zagadać do kogoś innego, teraz utrzymuję kontakt z kilkoma osobami, ale są to głównie dziewczyny z którymi przez całe LO prawie nie rozmawiałam a z "moją paczką" kontakt się urwał...
Przełamałam się dopiero na studiach, kiedy powiedziałam sobie, że nie chcę powtarzać koszmaru z LO i chcę na studiach poznać jak najwięcej osób, by spośród nich wybrać na przyjaciół te, które najbardziej mi odpowiadają a nie te, które same się jakoś tak napatoczą .
Pierwszy rok studiów zaowocował też poznaniem Opus Dei i nawróceniem - to dało mi dużego kopa i na kilka lat w zasadzie pozbyłam się nieśmiałości... To był jeden z takich cudów, których wtedy doświadczyłam.
Obecnie nieśmiałość daje jeszcze o sobie znać: mam telefoniczną traumę - śmieszne to ale też prawie jak kalectwo - bardzo dużo wysiłku kosztuje mnie załatwienie czegoś przez telefon, wolę już iść osobiście się umówić (np. do banku, dentysty) niż zadzwonić. :shamed:
Nasza córeczka (2,5 roku) póki co nie zdradza cech nieśmiałości, bardzo się staramy w żaden sposób jej nie straszyć, nie zarażać naszymi traumami i uczyć samodzielności...
szkoda, ze nie chodziłam do tej szkoły bo nie znam tej piosenki...
nie satysfakcjonuje mnie przeczytanie
Idą sobie misie śmieją im się pysie
misie miłe sympatyczne bo kapitalistyczne.
Idzie sobie żaba brzydka i plugawa
żaba brzydka apatyczna bo komunistyczna.
Idzie sobie krowa ogon jej się chowa
krowa brzydka i łaciata bo z trzeciego świata.
Nie było oklasków...
przeczytałam, ale przekonana jestem, że litery nie oddają całej głębi wyrazu wysoki poziom artystyczny przeczytanego dzieła sprawia, że uszy me odczuwają niedosyt...:bigsmile:
:cool:
----------------------------------------------
BTomGlxCdJY