Parafia Maryi Królowej na Rynku Wildeckim w Poznaniu, której proboszczem jest ks. Marcin Węcławski, informuje na swojej stronie internetowej, że za zgodą i błogosławieństwem ks. arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, w każdą II niedzielę miesiąca o godz. 15:00 Msza św. w kościele parafialnym będzie odprawiana w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.
Tym samym, w porze przewidzianej w niedzielnym grafiku na Mszę św. w formie zwyczajnej, odprawiana będzie od tej pory regularnie Tridentina. Pierwsza taka celebracja będzie miała miejsce
13 września br.
Info:
Komentarz
To już wiemy, dlaczego.:cool:
Mnie nadal łacina nie kojarzy się wcale z chudym księdzem...
Swoją drogą na określeniu łacinnicy można się przejechać, jak na skórce od banana.
To Msza Św. tak samo dla nich, jak dla Ormian, Koptów, Grekokatolików. Nie dzielmy więc, a jednoczmy. Jak ktoś ma sentyment do łaciny to polecam książki po łacinie.
Pod względem duszpasterskim - kula w płot.
w Poznaniu jest Msza św. tzw. indultowa (jeszcze z czasów JP2) o... 14.00 odprawiana przez księży wyznaczonych przez biskupa, którzy raczej nie kryją się z tym, że tylko z posłuszeństwa biskupowi to robią, a woleliby nie.
Ks. Marcin od motu proprio odprawia nieregularnie Mszę św. trydencką w ciągu tygodnia. W końcu udało mu się uzyskać zgodę na niedzielną.
Do tej pory w jedną niedzielę w miesiącu był NOM po łacinie - teraz zastąpiony tridentiną. Byłoby super (i jako parafianie liczymy na to), gdyby udało się by tridentina była co niedziela. Na razie cieszymy się tym, co jest.
A ksiądz Marcin tak celebruje tridentinę, że serce rośnie (zresztą NOM też) więc mój zachwyt jest niebotyczny.
Nasz ,,nie widzi potrzeby duszpasterskiej":( Poza tym nie wiem jakie są Wasze doświadczenia, ale ciekawym i wymownym zjawiskiem jest to,że chętni księża boją się...
Nakaz daje żałosne rezultaty (duszpastersko).
Wybłagana Msza Trydencka, może być upragnionym owocem modlitw i starań.
Ot, co.
Jeśli Biskup ma "duszpasterskiego nosa" nie będzie przeszkadzał w naturalnym szerzeniu NFRR. Niestety sporo naszych Pasterzy nie ma proboszczowskich doświadczeń, część zagrożeń sobie "wyobrażają" i stosują obstrukcję wobec "tradsów". Czy jest to jednak tylko ich "wina"?
Dla wiernych, którzy pragną tej Mszy intencja biskupa nie ma wielkiego znaczenia. W Polsce każda Msza trydencka to sukces, często poparty miesiącami / latami?/ starań. I co to jest nieprzeszkadzanie w naturalnym szerzeniu NFRR,skoro zezwala się/ choć zainteresowani wiedzą,że zgoda nie jest wg prawa potrzebna/ na Mszę dwa razy w miesiącu.
Więc należy się pokora. I domniemanie słusznych intencji.
Mam to szczęście być dzieckiem przed- i posoborowej formacji liturgicznej. Fascynacje Tridentiną (jakąś idealną, wyśnioną) i gorączkowe domaganie się jej powrotu ochłodziłbym nieco relacjami z rzeczywistości liturgicznej lat 60-tych (bo te pamiętam).
"Setki lat" i "owoce" pachną mi Sienkiewiczem. To już historia... Liczy się krew męczenników, a nie liturgiczna estetyka (czy prawdziwa?).
Mówiąc o Mszy Św. wszechczasów ugryzłbym się potężnie w język z szacunku do tego co (realnie) działo się przez stulecia z liturgią, a o czym mało wiemy. My mamy swoje "dziś".
Pisząc to mam na względzie aspekt duszpasterski.
A więc sukces?????... Taa...
Jedną i drugą widziałem "w praniu". I o tym mówię.
Nie trzeba pytać tych, co czegoś dowodzą, tylko sięgać do pamięci, prosić o świadectwo. Większość mówi z wdzięcznością o zmianach w liturgii. I nikt nie pilnował "przerabiania". Po prostu brało się udział w zmienionej liturgii. Ojciec Św. słusznie piętnuje skrajne postawy
Co do schizofrenii - kiedy szwankuje rodzicielski przekaz i wiedza religijna, nie oskarżajmy liturgii Kościoła o braki w tym względzie. O tym skąd się świat wziął i dokąd zmierza mówią dzieciom rodzice. Postawę wobec świata wbija się w kręgosłup w domu i wtedy żadna liturgia Ci nie zaszkodzi.
Lepiej zamiast się realizować w tym, czy innym rycie pomyśleć już o dzieciach i ich wiedzy religijnej (pozaliturgicznej), bo jak przesiąkną konfrontacją to z tego zrobią sobie religię.
Więc cieszmy się, że ludzie modlą się o tą czy inną liturgię DLA SIEBIE, a biskup nie chowa głowy w piasek. I tyle.
Wracając do sprawy -
...Dla wiernych, którzy pragną tej Mszy intencja biskupa
nie ma wielkiego znaczenia...
Nazywanie sukcesem postawienia na swoim oraz ignorowanie intencji Biskupa to jakieś wewnątrzkościelne kuriozum. Duchownych, aby lubili tę, czy inną liturgię, trzeba do tego wychować, a to praca pokoleń. Życzę szczęścia. Oprócz powołania trzeba jeszcze wzbudzić sympatię do liturgii. Zaiste zadanie dla Ducha Św.
Biskup nie chowa głowy w piasek, ale prośbę wiernych do szuflady często tak.
i znów chodzi o "wygląd liturgii"?
To stawianie wozu przed koniem. Liczy się świadectwo, a nie estetyka. Kapłan w każdym rycie może "oddawać swoje życie za bliźnich" lub odwalać chałę.
Chyba nie powiesz mi,że najważniejsze w wychowywaniu dzieci jest to żeby były takie jak wszystkie? Dodam,że nie uważam się za dziwaka, pisałam tylko jak niektórzy to postrzegają. Jeśli zaś moje dzieci mają nie czuć się wyobcowane to powinnam np. nie przykładać zbyt wielkiej wagi do nauki paciorka, odpuszczać czasami Mszę, bo jest np.fajna zabawa- bo inni tak robią. Dla mnie wyobcowanie to żaden argument. Zresztą, jak zauważył Maciek, dziś na Mszy Trydenckiej są głównie młodzi i ich dzieci też.
Ale wiarygodność świadectwa ma związek z estetyką. Jeżeli dbamy o swój wygląd, o mieszkanie, o samochód, a Służba Boża jest sprawowana w prostacki sposób, to nikt nie uwierzy, że Bóg jest najważniejszy. Współcześnie zwykło się usprawiedliwiać bylejakość liturgii tym, że najważniejsze jest to, co w sercu. Ale rolą liturgii jest także to, aby żar serca rozniecać i jeżeli tego zaniedbamy, to wiara będzie słabła.
Ale nie sprowadzajmy błagam wszystkiego do porównywania liturgii, bo od razu wygonimy z tego forum Ormian, Grekokatolików i innych. Rzecz w tym, by kochać swoją tradycję zachowując jedność w sprawach najważniejszych.
Mona: kochaj swego ojca, ale ...kto przykłada rękę do pługa , a wstecz się ogląda...
Młodzieńcze zaangażowanie niejedno ma imię, Twój Ojciec miał swoje, Ty miej swoje i nie odmawiaj go również Twoim dzieciom. Tęsknoty zamknijmy w albumie ze zdjęciami.
Po prostu widzą co jest i co było. MająÂ porównanie, ja nie mam... Nie mówię tylko o moim ojcu, ale i o mamie chrzestnej, wujku i wielu innych.
Reszty z Twojego posta nie rozumiem. Młodzieńcze zaangażowanie, pług, wyganiania Ormian, jedności, nakryć na stół :shocked: Czego mam nie odmawiać swoim dzieciom?
Co do reszty - nie mam sił tłumaczyć. Wciąż piszesz o porównywaniu z czymś co było kiedyś...
Troszkę mi Kościołem otwartym zapachniało. Jeżeli jakiś grekokatolik ma się obrazić dlatego, że chwalimy bogactwo liturgiczne Kościoła łacińskiego, to niech idzie, nie będę zatrzymywał.