Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ranking szpitali/porodówek

1356712

Komentarz

  • wg mnie by pozwolili. Przecież po porodzie sn mama trzyma dziecko wtedy kiedy położna szyje krocze.




    No tak, tylko dziecko trzyma się na brzuchu wtedy a tu mamy tylko mała powierzchnie klatki piersiowej. Chyba bez pomocy cieżko byłoby samemu trzymać. No nic, jak kiedyś bed musiała o to zapytać to zapytam, ale mam nadzieje ze nie prędko wrócę na stół operacyjny ;)
  • wg mnie by pozwolili. Przecież po porodzie sn mama trzyma dziecko wtedy kiedy położna szyje krocze.
    to wcale nie jest takie oczywiste, wiele szpitali deklaruje ze zabieraja dziecko na czas szycia krocza.

    a wracajac do cc - w ciechanowie podobno praktykuja sts na stole operacyjnym
  • edytowano czerwiec 2013
    @OlaOdPawla - na siłę nie dokarmiali, potajemnie też raczej nie, bo zawsze można iść wszędzie z dzieckiem :) ale można było usłyszeć, że dziecko takie szczuplutkie, wygląda, jakby się nie najadało (mimo, że spadek wagi i późniejszy wzrost na to nie wskazywały). Tam też raczej są pro-karmieniu piersią, położne krzywo patrzyły na mamę, która zażyczyła sobie od początku mm, ale lekarze chyba nie są zbyt cierpliwi w oczekiwaniu na rozkręcenie się laktacji u mam.
    Aha - jeśli już ktoś się zgodził na dokarmianie lub była potrzeba to podawali mleko z kubeczka (choć tyle :P ).

    Co do kąpieli - kąpią codziennie rano poza dniem wypisu, no chyba, że ktoś sobie nie życzy. A po porodzie mi małą chyba tylko trochę przetarli, bo nie wyglądała na wykąpaną.
  • Ja rodziłam w Krk w Narutowiczu dwa razy i raz MSWIA Galla i różnica jak dla mnie ogromna- Narutowicz ma śliczne ściany i fajne wyposażenie ale personel niemiły a położne wredne, natomiast kameralny oddzialik w MSWIA choć nie jest super nowoczesny to czyściutki i przytulny no i na 3 rodzące przypadają 2 położe (w sumie jest 9 łóżek na oddziale ale jak ja rodziłam tylko 3 były zajęte) więc tak jakby się miało prywatną położną. Z Galla mam jakieś dobre wspomnienia ;) i mam nadzieję ze tym razem też tam właśnie wyląduje (niestety najbliżej mam do Narutowicza wiec jakby się dzidziusiowi spieszyło to mogę nie dojechać)
  • I wlaśnie mam zupełnie inne ogczucia niż Agula. Mnie w Narutowiczu kazali rodzić na fotelu i nie było innej opcji a na galla położna się pyta czy chce kucać czy stać, czy na fotel i jak mi wygodniej. Zaskoczyła mnie tym pytaniem. W dodatku byla przewspaniała- zostawiła mnie w świetym spokoju ale cały czas stała kołonmnie i patrzyła a ja sobie mogłąm korzystac z prysznica, piłki itd nie wtrącała się wcale a mi tego było potrzeba- cichego kącika dla mnie i dziecka bez zbędnych pytań, dotykania itd.
    Co do sprzetu to nie wiem ale salka do rodzinnego byla porównywalna z tą z Narutowicza więc chyba aż tak źle nie jest (rodziłam 2 lata temu) no i opieka po porodzie bajkaaa.
  • edytowano czerwiec 2013
    W Galla rodziłam prawie 4 lata temu, więc pewnie się pozmieniało. Mam nadzieję, że po prostu ja tak źle trafiłam i większość porodów wygląda tak jak opisujesz :)
  • Agula kurcze ja też mam nadzieję bo się zdecydowanie tam wybieram :)
    Może tez jest ważne to że miałam lekarza z tego szpitala wtedy i poród wywoływany i lekarz cały personel ustawil odpowiednio ze "ta pani ma szybko urodzić". Serio czułam się dobrze i mialam wrazenie że wszyscy się o mnie i dziecko troszczą no i jak na poród wywolywany to raczej szybko mi poszło- pierwsze skurcze po godzinie od zastrzyku a poród po niespełna 40 minutach od pierwszych skurczy.
  • Z tego, co mi wiadomo, to kontakt STS i karmienie na sali operacyjnej po cc są możliwe w Toruniu.
    Toruń i Malbork: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,13946639,Noworodek_na_piersi____ojca___Wystarczy__ze_rozepnie.html
  • edytowano czerwiec 2013
    kontakt z dzieckiem po cesarce mógłby być jeszcze na sali operacyjnej. 
    Tego można zażądać przed wyrażeniem zgody na cc i w trakcie. Raczej nie sądzę aby odmówiono,(tam gdzie ja miałam ostatnią cesarkę dobrych parę lat temu to było możliwe , bo pewnej pani połozyli dziecko bo tak chciała tylko ktoś to dziecko trzymał- to był Wrocław) chyba, że jest krwawa jatka a matka dogorywa na tym stole .
    A teraz apel do osób, które mają jakiś wpływ być może na decyzje ministerstwa zdrowia. Załatwcie coś takiego jak jest w innych krajach zachodnich, że przy przyjęciu do szpitala, bez wywierania jakiejkolwiek presji pyta się kobietę jak chce rodzić, czego sobie życzy a czego nie, jakie ma plany odnośnie karmienia i opieki nad noworodkiem, szczepień. I oczywiście uwzględnia jej prośby, to w końcu jej dziecko nie lekarza. Bo są kobiety, które wściekają się jak się dzidzię umyje a są takie , które żądają aby było po urodzeniu umyte. I tutaj pielęgniarki dostają czasem wciry z obu stron. To faktycznie może nie być dla nich przyjemne. Od razu będzie na porodówkach życzliwszy klimat.
  • edytowano czerwiec 2013
    Dziewczyny, a czy ten doktor D., jeśli akurat jest na dyżurze lub można się z nim umówić, przyjmuje poród? Zastępuje wtedy położną czy przekonuje ją do większej elastyczności?
    Chyba najwięcej wie @Sylwia, ja z dr D nie rodziłam, ale jestem od dawien dawna jego pacjentką. Myślę, że co najmniej jest tak, że czuwa nad porodem, często się pojawia i nim kieruje, może nie zastępuje położnej całkowicie, ale ma sytuację pod kontrolą i na pewno jego zalecenia będą na pierwszym miejscu, a jest nastawiony naprawdę na pomoc kobiecie a nie swoją wygodę. Dowolne pozycje, ochrona krocza itd to u niego normalne sprawy.
    Jeśli to o tego dr D chodzi, to @Tez Kura sporo wie.
  • No proszę, a ja myślałam, że to standard... Czterokrotnie rodziłam przez cc w moim powiatowym szpitalu, z małym oddziałem położniczym. Dziecięcia wprawdzie nie przytulałam na sali op. ale mógł to robić mój mąż - był przy dzieciach cały czas do momentu, gdy byłam odstawiona na pooperacyjną. Potem już dzieci były cały czas ze mną - leżały przy mnie, położne przychodziły i pytały czy próbujemy przystawiać do piersi. Wieczorem w dzień cc też pytały, czy życzę sobie żeby zabrały dziecię, czy wolę je mieć przy sobie. Dzieci więc zostawały przy mnie, wtulone i było nam dobrze razem :)
  • edytowano czerwiec 2013
    Mój mąż pierwsze dziecko też wziął na ręce i przytulał, nie musiał wcale skin to skin, mały i tak był zachwycony tatusiem, sam zaniósł go na górę na noworodki i chciał nakarmic ale pielęgniarki mu nie dały butelki tylko same to zrobiły ( miały moją zgodę ustną tak więc pytali już wtedy czy matka wyraża zgodę na dokarmienie dziecka po cc butelką), miał wielką niechęć do oddania go pani pielęgniarce...Wszystko było super dopóki ktoś nie wyciągnął z niego, że nie chodził do szkoły rodzenia. No to zabrali mu synka i do widzenia panu, pan się nie zna, pan to dziecko lepiej odda i opuści ten oddział.
  • No tak, tylko dziecko trzyma się na brzuchu wtedy a tu mamy tylko mała
    powierzchnie klatki piersiowej. Chyba bez pomocy cieżko byłoby samemu
    trzymać.

    W ogóle się da trzymać samej dziecko mając sparaliżowane ręce, owinięte jakimiś drutami ? A metr niżej są kafelki.
  • Nie polecałabym Kraśnickich w Lublinie absolutnie. Słaby personel, jest go poza tym mało. Dla mnie to najgorszy z tych szpitali, gdzie byłam i gdzie rodziłam. Leżałam jeszcze w ciąży na Kraśnickich, potem rodziłam. Za nic tam bym nie wróciła. Oczywiście w każdym szpitalu można trafić na lepsze i gorsze położne, lekarzy, ale tam jest po prostu b. słabo.
    Moja bratowa zadowolona. I co ważne  tam można rodzić w wannie , do końca, a to podobno fajne jest.
  • Kraśnickie - byłam dwa razy, raz w ciąży, raz rodziłam. Na pewno można trafić na dobry personel, jak wszędzie, ale wiele osób tam pracujących jest b. słabych. Wanna - nie dla każdego i wcześniej było tak, ze nie można rodzić do końca. O sporo rzeczy pytałam przełożoną położnych, która trochę wiedzy ma, ale b. mocno rodziela się tam to, co jest wygodne dla personelu i to, co jest dobre dla rodzącej. Najważniejsze jest to, by położnej było dobrze. Nie wróciłabym tam za nic. Nie rodziłabym też na Jaczewskiego. Teraz, gdybym miała rodzić, to wybrałabym Staszica. Byłam też na Lubartowskiej. Trafiłam na b. dobrą, przyjazną położną. Ogólnie jest to pierwszy szpital z 4 które znam, gdzie się przyjaźnie odnosi personel do rodzących (potem już pediatrzy nie, są nadęci, niechętni bardzo do rozmów i uważający, że rodzic nie nadaje się do opieki na dzieckiem, bo nie wie nic). Ja nie oczekuję nigdy, by mnie ktoś szczególnie traktował, ale zwykły szacunek i normalne podejście do drugiego człowieka jest czymś dla mnie oczywistym. A w szpitalach w większościa nie traktuje się z szacunkiem pacjetnów, tylko jak maszymy, przy których trzeba coś zrobić. Na Lubartowskiej miło mnie zaskoczyła dyrektorka, traktująca przyjaźnie rodzące. Najgorzej pod tym względem jest na Jaczewskiego, ale jaki pan, taki kram (ale też tam są wyjątki). Jak dyrekcja jest na poziomie, dobrze odnosi się do pacjentów, to większość lekarzy i pielęgniarek też robi to samo. Jak dyrekcja lekceważy i źle traktuje - to również personel na więcej sobie pozwala.
    Tak się czasami zastanawiam wspominając te b. dobre i te fatalne położne dlaczego można w sobie mieć taką niechęć do drugiego człowieka i tak paskudnie go potraktować.  Na Kraśnickich byłam świadkiem b. złych zachowań położnych względem dziewczyn.
  • No tak, tylko dziecko trzyma się na brzuchu wtedy a tu mamy tylko mała
    powierzchnie klatki piersiowej. Chyba bez pomocy cieżko byłoby samemu
    trzymać.

    W ogóle się da trzymać samej dziecko mając sparaliżowane ręce, owinięte jakimiś drutami ? A metr niżej są kafelki.



    Ja nie miałam sparalizowanych rak.
  • edytowano czerwiec 2013
    Czyli nie na każdego znieczulenie działa tak samo....
  • edytowano czerwiec 2013
    A miałaś maskę tlenową i jakieś druty z przyssawkami na klatce ?
  • edytowano czerwiec 2013
    wiecie co jest najgorsze?


    w rankingu szpitali... więcej jest postów o tym, gdzie NIE RODZIĆ, niż u gdzie można rodzić...


    to mnie przeraża.
  • wiecie co jest najgorsze?


    w rankingu szpitali... więcej jest postów o tym, gdzie NIE RODZIĆ, niż u gdzie można rodzić...


    to mnie przeraża.
    A urodzić i tak trzeba :))
  • A miałaś maskę tlenową i jakieś druty z przyssawkami na klatce ?



    Maskę miałam ale drutow nie pamietam? :-?
  • Aniu D. choć pochodzę z Lublina, nie mam osobistych doświadczeń, rodzę w innym mieście . Bratowa rodziła na Kraśnickich w wannie już w 1999r. To była wtedy  pika i awangarda na skalę kraju. Może dostęp do porodu w wodzie zależał od lekarza prowadzącego-nie wiem. 

  • @Sylwia, a jak Ty to zrobiłaś, że on był akurat obecny? Miałaś wywoływany ten poród w Trzciance? Byłaś umówiona z nim na konkretny dzień, czy coś? 
    Bo mi wciąż po głowie chodzi ta Trzcianka, ale przecież jak poród zacznie się samoistnie to po pierwsze boję się, że nie zdążę, to jednak kawałek drogi, nie wiem jaka będzie sytuacja - mąż musiałby mnie zawieźć, dziecko do babci oddać itd., a ja po cc, nie chcę, żeby w międzyczasie coś się stało.
    No i druga ważna rzecz to obecność dr D., przecież duża szansa, że akurat go nie będzie. 
    Napisz proszę jak to z nim ustalałaś? Bo głupio mi trochę poruszyć ten temat u niego nie wiedząc jak to działa.
    Tak Bianka...
    Dwie moje ostatnie ciąże były cukrzycowe i było wskazanie do przeprowadzenia porodu w 37 tygodniu...więc i w Trzciance i Grodzisku byłam indukowana...

    Co do różnych zwyczajów....zmieniają się zależnie od sytuacji...ja u Raszei byłam raz tydzień, gdy mój syn miał podawany antybiotyk...nie wypisano mnie, mimo, że wskazań ginekologicznym do zostania w szpitalu nie było ( słyszałam, ze na Polnej wyrzucają mamy, gdy dzieci zostają, ale nie u Raszei...chyba, że mamuśka wypisuje się na żądanie, a po dwóch dobach dziecko wraca z żółtaczką - wtedy przyjmują tylko dziecko...Ale ja u Raszei byłam ostatnio ponad 6 lat temu...mogło się wiele wydarzyć w tym czasie...

    Natomiast nigdy nie miałam swojej zamówionej położnej...a porody z D to zupełnie inne porody niż bez niego ( mam porównanie...)
  • Kraśnickie - byłam dwa razy, raz w ciąży, raz rodziłam. Na pewno można trafić na dobry personel, jak wszędzie, ale wiele osób tam pracujących jest b. słabych.

    moje:
    jest jeszcze jedna kwestia - owszem wszedzie mozna trafic lepszy i gorszy personel, lepszy i gorszy dzien, ale sa miejsca gdzie po prostu systemowo jest słabo. bo programowo nacinają, bo programowo kłada do rodzenia, bo podpinaja na stałe ktg
  • Elmo, miałam zajęcia z Lidką, która tym wszystkim się zajmowała (przełożona) i jako początkująca matka czytałam b. dużo i o dużo rzeczy pytałam. Owszem, porody w wannie były i są. Na początku b. im zależało, by cała Polska wiedziała jacy są postępowi i jaki mają sprzęt. Pokazywała z dumą film o wannie, pokoju gdzie ona jest etc etc. Ale to nie zmienia faktu jak jest na co dzień. Lidka była słaba jeśli chodzi o wiedzę i nie zależało jej, by położne dbały o komfort rodzenia. Dla niej ważne było, by położne nie męczyły sobie kręgosłupa (to jej słowa).  Położne - tylko jedna, miała na imię Jola, była normalna i pomocna. inne były albo opryskliwe albo wprost niegrzeczne, jedna chamska (a pracowała tak od lat, bo pamiętały ją dziewczyny rodzące już wcześniej). Ja nie wymagam nie wiadomo czego, ale są rzeczy, z którymi pierworódka może mieć problem. Ja miałam z karmieniem, nie potrafiłam przystawić dziecka. Nie miałam specjalnej pomocy - chodziło mi o technikę, nie o wsparcie. Gdyby nie to, że zacisnęłam zęby, mąż siedział kilka dni na necie i potem sama wypracowałam sobie wszystko, to dziecko byłoby na butelce. A tego nie chciałam. Pamiętam położną która nakrzyczała na koleżankę, którą bolały piersi. Itd idt. To nie jest dobry szpital wg mnie. Do tego od lat ma fatalną sytuacje finansową i widać to po wszystkim, oszczędza się na czym się da.
  • Ale życzliwość nic nie kosztuje.

    Ze się tak wtrące;)bo ja nie stamtąd.
  • Nie wiem, czy to juz tam standard, ale ostatni poród w Pruszkowie był absolutnie-nic-do-zarzucenia-nie-mający. Inna rzecz, że pediatrów tamtejszych od ośmiu lat niezmiennie nie lubię...
  • edytowano styczeń 2016

    :)
  • I dziecko - Karowa, medykalizacja, procedury itp (ale uważam, ze mają tam świetną patologie, byłam w czwartej ciąży)
    II prywatny szpital, mniejsza medykalizacja, warunki jak w hotelu, ale i tak tak sobie,

    III, IV, V - sw Zofia, szczegolnie IV i V poród fantastyczny, prawie jak w domu, pełna natura :)

    W czwartej ciąży byłam tez na patologii na Inflankiej - masakra.
  • @agn - Brochów wypada lepiej od domu???
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.