Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przekroczenie Masy krytycznej człowieka na metr kwadratowy mieszkania.

145791015

Komentarz

  • edytowano listopad 2017
    Eee, prawie całe życie mieszkam w domu.  Dusilam się w mieszkaniu na 35 metrach już z jednym dzieckiem, mąż również.  No nie umiem,  czuję się jak w więzieniu. Pewnie powiecie że w dupie mi się poprzewracalo. Bardzo was wszystkich podziwiam i kibicuję.


    Co do nastolatków,  w liceum najlepsze imprezy były zawsze w moim domu. Połowa liceum się schodzila. Do dzisiaj nie wiem, jak rodzice to wytrzymywali, ale do nich też mnóstwo znajomych przychodziło. 
    W te wakacje mieszkaliśmy u koleżanki w mieście dwa tygodnie.  Dzieci przyjechały na krótko, nie umiały uwierzyć że ktoś z własnej woli wybiera bloki i że za to mieszkanie można by kupić z dwa domy obok nas. Wyprowadziliśmy się z dużego miasta.
  • Elunia powiedział(a):
    Taa @Tola i pół życia na placach zabaw, a latem w bloku z maluchami to rozkosz normalnie.
    Zgadzam się i to wcale nie ironicznie. Latem w bloku mamy chłód, bo okna od północy, a place zabaw bardzo lubię. I parki miejskie. W przeciwieństwie do siedzenia w ogórdku. Co kto lubi. 
    Podziękowali 3Joannna mamaw Katia
  • my sprzedaliśmy mieszkanie zanim spłaciliśmy kredyt na jego zakup i wzięliśmy drugi większy na budowę domu i jeszcze dłuuuuuugo będziemy spłacać i jest tego znacznie więcej niż 130 tys, ale i tak warto było.
    Podziękowali 2Agax4 wilejka
  • Anula, no i to jest niestety najboleśniejszy argument. :(
  • Akurat jeśli chodzi o spanie, to u nas jakoś tak jednak jest, ze jesli trzeba wstawac nieco po 6 rano (ja wstaję jeszcze wcześnej), to i nastolatkowie sami sie gonią do spania i gaszenia światła na górze góra o 10 - 10.30. To ja przesiaduje (lub przysypiam usiłując coś ogladac w TV) do 12-stej. Większośc mamy chłopaków, do tego trenujących, wiec nie maja nadmiernie duzo ubrań (tylko ogrome ilości butów przy wejściu), na tyle duzych, ze zabawki to gry, ksiażki. Nie mamy bardzo duzego domu jak na 7 osób, ostatnio dobudowaliśmy sobie jedno pomieszczenie zamiast tarasu i podzieliliśmy poddasze na oddzielne klitki ;) - do tego bez drzwi..., żeby choc w teorii powydzielac pokoje. A i tak musze zrobic akcje waranią chyba, bo robi sie strasznie :( Zaczełam od przegladania papierów i ugrzezłam :(, ale wysegregowałam dzieła plastyczne ;) i wywaliłam kupę neiaktualnych notatek itp. 
    Podziękowali 1Katanna
  • @asia @Elunia , może mam nietypowe nastolatki. Nie spędzają dużo czasu w łazience, córka ma jeden lakier, ciuchy ciągle mi oddają, bo w nich nie chodzą. W ich szafach hula wiatr. Rowery, rolki mają też maluchy. Po domu się snują, owszem, ale ich gonimy. Gości mają i albo wychodzą z nimi albo siedzą w swoich pokojach. Maluchy i tak najczęściej bawią się w salonie.
    Nie wiem, może wszystko przede mną, może mam za młode nastolatki, ale u @Prayboy niewiele starsze, więc pozwoliłam sobie porównać. U mnie chłopiec 14 lat i dziewczynka 12. A potem jeszcze czwórka od 2 lat do 8, w marcu kolejne. Dwa psy i kot. Mam dom, owszem, ale metraż też nie za duży (120 mkw użytkowej). Do tego, jak to w domu, sporo powierzchni "zjada" komunikacja, kotłownia, kominek. Sprzętu też więcej, wiadomo: kosiarka, narzędzia ogrodnicze, trampolina, meble na taras itd

  • Bagata powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    Taa @Tola i pół życia na placach zabaw, a latem w bloku z maluchami to rozkosz normalnie.
    Zgadzam się i to wcale nie ironicznie. Latem w bloku mamy chłód, bo okna od północy, a place zabaw bardzo lubię. I parki miejskie. W przeciwieństwie do siedzenia w ogórdku. Co kto lubi. 
    Siedzieć na placu mogę, jak jesteśmy gdzieś na wakacjach i sporadycznie sobie pójdziemy. Kiedy nie mam innych obowiązków. Dla mnie to strata czasu.
    W domu można dzieci wygnac do ogródka. 
    Podziękowali 2Kasik Felicyta
  • @Bagata , nie musisz siedzieć w ogrodzie. Dom ma ten plus, że wypuszczasz dzieci, a sama robisz to, co uważasz za konieczne. Nie tracisz czasu na siedzenie w piaskownicy pod blokiem.
  • Trochę przerasta mnie czasowo czytanie wątku, ale mam za to wnioski życiowe. Mieszkaliśmy w genialnym mieszkaniu - superustawne, z cegły, rewelacyjni sąsiedzi, dużo powierzchni dodatkowej na warany (suszarnia, piwnica, skrytka), niezbyt duże ale i nie małe - 2 pokoje, 54 m. Dopóki mieliśmy cztery małe córki była rewelka (no, może poza kompletną niemożliwością sprzątnięcia). Z roku na rok było jednak ciężej. Rozglądaliśmy się za możliwością kupienia czegoś większego, ale tonęliśmy w różnych "niedasiach" i "szkodabybyłach".
    Po tym jak urodził się do kompletu synek, a połowa córek osiągnęła wiek nastolęctwa (w tym ADHD-owiec) stwierdziliśmy, że przekroczyliśmy granicę zagęszczenia. Kredytu w żaden sposób nie dałoby się zaciągnąć, więc pomyśleliśmy o  wynajmie. Na wiosnę, po rodzinnym odmówieniu nowenny pompejańskiej nic się nie zadziało. Minęły wakacje i modlitwa "Jezu ty się tym zajmij" w intencji nowego lokum też nie przyniosła skutku. W wrześniu żaliłam się koleżance, że Pan Bóg wszystko może, to na co czeka???
    Nagle w październiku znaleźliśmy bardzo fajne ogłoszenie o wynajmie mieszkania (pół domku). W przeciągu jednego dnia je zaklepaliśmy, tydzień później podpisaliśmy umowę. W tym samym czasie okazało się, że nasz znajomy poszukuje lokum i odnajął od nas nasze mieszkanko, przez co mamy ponad połowę opłaty za nowe mieszkanie. Teraz dochodzimy do siebie po przeprowadzce. Są widoczne różne minusy (dalsze dojazdy w różne miejsca, wysokie wejście po zewnętrznej klatce schodowej, mocne zaciśnięcie pasa jeśli chodzi o jakiekolwiek inne wydatki itd.), ale wniosek jest jeden - superpomysł z tą zamianą.   Dzieci, zwłaszcza nastolatki odżyły. Liczba konfliktów spadła lawinowo. Póki co nie chorują, a normalnie w listopadzie to wszystkie już leżały. Niewątpliwie znajdziemy kolejne minusy i szykujemy się na trudności finansowe, ale na minutę nie żałowałam tego wymodlonego i wariackiego pomysłu.

    Podziękowali 3Agax4 sylwia1974 Rejczel
  • I tu jest własnie ta perspektywa - dziecko musi sie wywietrzyc codziennie na dworzu, i jak jest to to jedno, dwoje, to ok, jakoś mozna te kilka lat zabaw na placach zabaw przezyć. Ale przy kolejnych ma si enaprawde ogromne poczucie marnowania czasu, zwłaszcza, ze i obowiązków przybywa.
    Podziękowali 3Gosia5 Wiol Katia
  • Zawsze myślałam że nawet nie pomarzę o swoim małym domku pod lasem.
    Teraz coś się zmieniło zaczęłam właśnie marzyć...
    Bo mieć z kazdej strony sąsiadów alkoholików do ktorych 2 razy w tygodniu karetka zajeżdza z powodu padaczki męczące jest.

    Podziękowali 2ela99 formatka
  • No wiem, że nie muszę siedzieć w ogródku. Ale jak pisałam LUBIĘ place zabaw i parki. "Mamuśki", które spotykam, rzadko są rozhisteryzowane, ja tam lubię ludzi. A jak siedzę w parku, to nie przejmuję sie obowiązakami, po prostu się relaksuję.
    Ludzie mają różne potrzeby, nikogo przecież nie zmuszam do mieszkania w bloku, ale ma ono swoje zalety.

  • Jak nie ma domu i ogródka, a czas się spędza w parku to i obowiązków mniej :)
    Podziękowali 2Skatarzyna MagdaD
  • @anulaczarnula ostatnio jak się wczytywałam na stronie banku w zasady przewalutowania kredytu, to coś mi mignęło o ułatwieniach w przeniesieniu kredytu na większe mieszkanie, oferta coś jak dla was. Teraz banki są pozywane i wprowadzili dużo ułatwień w zamianach, przewalutowaniach. Spróbujcie się jeszcze raz rozpytać w banku, może będzie teraz coś korzystniej dla was.
  • @Prayboy - super, w jedności siła
  • @Zuzapola nikomu nie radze robic takuch rzeczy. Owszem mozna przeniesc kredyt na wieksze mieszkanie tylko w zamian za to w aneksie akceptujesz wirtualne saldo zadluzenia zamykajac sobie droge do odzyskania nadplaty w w sądzie i oprocz wydluzenia okresu kredytu bank ponosi np trzykrotnie marże. Jest to rozwiazanue typu z deszczu pod rynne. @anulaczarnula jesli macie do splaty tylko 130 tys to lepiej sprzedac mieszkanie i wziac wiekszy kredyt na kolejne, moze maz z pracy ma mozliwosc korzystnej pozyczki ?
    Podziękowali 1Zuzapola
  • matuleczka powiedział(a):
    @sylwia1974 , Jaki metraż jest dobry dla rodziców 7,8,9 dzieci na starość? Taki by na codzień było tanio i łatwo ogarnąć, czy taki by te dzieci jak przyjadą z rodzinami miały gdzie usiąść albo przenocować?
    Trzeba jednak zawsze patrzeć pod kątem tego jaka jest potrzeba na co dzień.
    Jak będzie mnie stać to chętnie taki z małą sypialnią i dużą kuchnio - jadalnią, a jak nie będzie mnie stać to mały.
    Mam 7 dzieci . Zakładam, że będą do nas wpadać...a nie mieszkać...Na zjazd rodzinny raz od wielkiego dzwonu lepiej wynająć wtedy miejsce, nie wierzę, że będzie wiele takich sytuacji, że zjedziemy się w komplecie. Albo będziemy do dzieci jeździć ;)
    Nie wiem jeszcze. Ale duży dom dla dwójki starszych ludzi i Wigilia dla całej familii to raczej fikcja literacka rodem z hamerykańskiego filmu typu "Kevin sam w domu" ( notabene oni tam na Święta wyjeżdżają i biedny Kevin sam w wielkim domu robi pułapki na złoczyńców)   B)

    No ale jeśli jakimś trafem , któreś dzieci z nami będzie chciało mieszkać to będzie inna sytuacja. To jeszcze odległy temat, a mnie życie nauczyło, że nie warto "planować na zapas", ja podchodzę do życia elastycznie i patrzę co ono ze sobą niesie. Plany bieżące dostosowuję do potrzeb w miarę możliwości najlepiej jak się da, a tego czego się nie da przeskoczyć, nie taranuję na siłę ;)
  • edytowano listopad 2017
    Chyba zacznę szukać...


    Większego mieszkania na sąsiedniej ulicy.
    Podziękowali 1Agax4
  • @Prayboy bardzo się cieszę,  że się dogadaliscie... 
    Podziękowali 1Adela
  • edytowano listopad 2017
    Z tego wątku wynika, że większe cuda się zdarzają.

    To było do mieszkań, nie do dogadywania się.
    Podziękowali 3Bridget hipolit Agax4
  • @Prayboy, świetnie. Tak mi się wydawało, że wątek powstał na bazie jakiegoś spięcia, ale zaraz się dogadacie. Powodzenia i +
    Podziękowali 3E.milia Bridget Katia
  • a może ja po prostu taka optymistka jestem, że zawsze podoba mi się to co mam :)

    1.zaraz po ślubie mieszkaliśmy w akademiku we dwoje - urocze gniazdko - tanio i wystarczająco wygodnie - centrum Poznania, blisko jeziora maltańskiego!
    2. Jak z akademika trzeba się było wynieść, a mąż dokańczał jeszcze dyplom, zamieszkaliśmy w starym domu po babci, która akurat zmarła...w Borku Wielkopolskim. Same plusy. Cisza, daleko od nachalnej cywilizacji - coś w sam raz dla młodego małżeństwa, tanie warzywa na targu, duży dom do robienia makiety dyplomowej męża.
    3. Kiedy miała się nam urodzić pierwsza córka wynajęliśmy w jednym domu suterenę. Małe i nieco ciemne mieszkanko, ale za to cena dobra i piękne miejsce pod lasem. 
    4. Druga  córka przyszły na świat, gdy mieszkaliśmy na poznańskim osiedlu w trzypokojowym mieszkanku w bloku z windą. Jeden pokój podnajęliśmy znajomemu ze studiów, co bardzo odciążyło nam koszty i było blisko do moich rodziców, co przy dwójce maluchów okazało się dobrym rozwiązaniem.
    5. Z trzecia maleńką córeczką przeprowadziliśmy się 30 km od Poznania, do niewielkich 16 - to rodzinnych bloków TBSów. Mieszkanko 50 m2, śliczne i nowiutkie,3 - blokowe, a potem już 6- cio blokowe osiedle z od razu zaplanowanymi parkingami i placami zabaw tuż pod nosem, dalej pusta przestrzeń , łąki i las. Idealne miejsce by odchować czwórkę dzieci niemal rok po roku. Całe dnie spędzałam na podwórku, wszyscy sąsiedzi się znali, wszyscy byli w podobnym wieku z dziećmi w wieku naszych dzieci. tam urodził się nam pierwszy syn - czwarte dziecko. Przestrzeń ta przy czwórce maluchów była wystarczająca.
    6. Gdy najstarsza córka  wkroczyła w wiek szkolny wróciliśmy do Poznania - akurat taka okazja - znajomy wynajmował w kamienicy 65 m2 mieszkanie. Lokalizacja bomba! Do kościoła 2 minuty, do podstawówki - 5 minut, wszędzie wokoło sklepy różnych maści, pod nosem Makro - super sprawa dla dużej rodziny.
    7. Kiedy urodził się nam drugi syn - piąte dziecko zaczęliśmy tęsknić za ciszą i przestrzenią, więc dwa lata później, gdy urodziło się szóste dziecko Bóg zesłał nam znajomych, którzy w Mosinie pod Poznaniem chcieli wynająć piętro w domu, ale koniecznie dobrym znajomym. Zamieszkaliśmy zatem na 80 m2 z dodatkowo wielkim strychem + 1000 m2 trawy ogrodzonej bezpiecznym płotem. Z jednej strony lasek, z drugiej Wielkopolski Park Narodowy. Do kościoła dalej i do szkoły też ok 1500 m, ale dzieci już większe i życzliwi sąsiedzi, z którymi dzieliliśmy obowiązki rozwożenia i odbierania gromady naszej i ichniej.
    Po 2 latach najstarsza córka zaczęła dojazdy do gimnazjum do Poznania, rok później dołączyła druga, a potem trzecia. Mnożyły się zajęcia dodatkowe , zaczęło Liceum. Urodziła się Julka - siódmy skarb. Starsze dzieci naciskały na powrót do Poznania.
    8. Ok 2,5 roku temu mąż dowiedział się, że Poznań wystawia do licytacji czynszu duże mieszkania do remontu w kamienicach. Od dwóch lat mieszkamy w Centrum Poznania w zabytkowej kamienicy, 160 m2 mieszkania - rejon Małgorzaty Musierowicz :)
    Wszędzie blisko, wszędzie autobusy i tramwaje. Teraz place zabaw już nie straszne, 8 czy 10 latek wyjdą sami na rower...z najmłodszą czasem się przejdę na jakiś placyk, ale ona ma już zerówkę, przedszkole i zapewnione atrakcje i ruch...podwórze nie jest niezbędne.

    Uważam się za szczęściarę :)
  • Ale rozumiem, że żadne z tych mieszkań nie było de facto wasze tylko wynajmowane? Nie musieliście wykładać pieniędzy na zakup? Niektórzy muszą, mieliście sporo szczęścia, że tak się układało.
  • J2017 powiedział(a):
    @sylwia1974 Rozumiem, że potem to chodziło Wam o zwiększanie metrażu ale czemu nie zostaliście od początku w tym domku po babci,   w tym Borku? Przecież domek fajny jest dla rodziny z dziećmi. 
    bo domek...to była ruina...miał wielu domniemanych właścicieli i był szykowany do wyburzenia... nam tam udało się zamieszkać na dwa miesiące - czas robienia dyplomu męża i po obronie magisterskiej się stamtąd wynosiliśmy
  • formatka powiedział(a):
    Ale rozumiem, że żadne z tych mieszkań nie było de facto wasze tylko wynajmowane? Nie musieliście wykładać pieniędzy na zakup? Niektórzy muszą, mieliście sporo szczęścia, że tak się układało.
  • tak żadne mieszkanie nie było naszą własnością, dlatego łatwo nam było podejmować decyzje o zmianie. Nowe mieszkanie zawsze samo nas znajdywało, wtedy, gdy było potrzebne.
    Podziękowali 2formatka Katia
  • Elunia powiedział(a):
    O matko tyle przeprowadzek to nie dla mnie.
    To jest ciemniejsza strona medalu...ale my tu na ziemi - pielgrzymami jesteśmy...

    Trochę wymuszone przez życie - ewangeliczne pielgrzymowanie ;) i nie przywiązywanie się zbytnio do miejsc...co akurat mnie dużo kosztuje.
    Ostatnia przeprowadzka...przerosła mnie bardzo ( bo w poprzednim miejscu byliśmy dluuugo, aż 6 lat...i sporo się wszystkiego nazbierało
    Podziękowali 1Pietruszka
  • też myślałam, że to nie dla mnie...
    a jednak okazało się być błogosławieństwem 
    Podziękowali 1ewaklara
  • @sylwia1974, od przeprowadzek az mi się w głowie zakręcilo. Sama juz w 5 miejscu mieszkam. Ale jednak to 5 miejsce od 1 ciąży, więc zerowe doświadczenie w przeprowadzkach z dziećmi. 
  • Ale ja to pisze tylko po to , by pokazać, że czasem jest możliwe takie elastyczne podejście do mieszkania. Nie jest to łatwe, dla wielu niemożliwe mentalnie - ale realne, bez masakrycznych nakładów finansowych i strasznych kredytów.

    Wszystko dzięki mężowi, który taka decyzję zaproponował i konsekwentnie realizował
    Podziękowali 2Bagata jan_u
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.