Parafia, to jest jedna z przyczyn dla których ciężko nam się ruszyc stąd gdzie mieszkamy. Mimo, ze synowie nie służą do Mszy świętej, to parafię mamy prezna, duszpasterzy zaangażowanych i fantastycznego księdza Proboszcza.
@sylwia1974 , nie wiem, jak u Was, ale w Warszawie wynajem jest drogi. Nam się opłaca kredyt spłacać, niż za wynajem płacić i jeszcze czynsz. Skończy nam się kredyt i dom zostaje na sprzedaż, dla dzieci, dla nas, a tak po latach wynajmu zostajesz z niczym.
@sylwia1974 To chyba jest jednak kwestia psychiki. Takie zmiany otoczenia to również nie dla mnie. Nawet jak w przyszłości zmienimy na większe, to tylko w pobliżu, żeby była ta sama szkoła, ta sama przychodnia i ta sama parafia:-) Pewnie z duszą wędrowca jest jakoś łatwiej.
Czasem rzeczywistość wymusza zmiany. I nawet, jak się nie ma duszy wędrowca, to się wędruje, bo innego wyjścia nie ma. Gdyby ktoś mnie pytał 5 lat temu, czy się przeprowadzę, to bym go wyśmiała. Wydawało mi się bowiem, że wreszcie osiadłam tam, gdzie moje miejsce. O naiwności! Rok później, z 8 dzieckiem w drodze, pakowałam się do największej przeprowadzki, 3000 km dalej. W nowym miejscu jesteśmy już prawie 4 lata. I jedno jest pewne : nie ma pewności, ile razy jeszcze w życiu przyjdzie nam wędrować. Pogodziłam się z tym. Trzeba być gotowym na zmiany.
@sylwia1974 To chyba jest jednak kwestia psychiki. Takie zmiany otoczenia to również nie dla mnie. Nawet jak w przyszłości zmienimy na większe, to tylko w pobliżu, żeby była ta sama szkoła, ta sama przychodnia i ta sama parafia:-) Pewnie z duszą wędrowca jest jakoś łatwiej.
u mnie ta dusza wędrowca nie wynika z natury...bardzo mnie psychicznie kosztuje, przywiązuję się do ludzi i miejsc
ale zauważyłam w tym też łaskę i pewną łatwość z czasem...dzieci poradziły sobie ze zmianami lepiej niż się spodziewałam
@sylwia1974 , nie wiem, jak u Was, ale w Warszawie wynajem jest drogi. Nam się opłaca kredyt spłacać, niż za wynajem płacić i jeszcze czynsz. Skończy nam się kredyt i dom zostaje na sprzedaż, dla dzieci, dla nas, a tak po latach wynajmu zostajesz z niczym.
no i tu własnie dotykaliśmy cudu...zawsze wynajmowaliśmy od znajomych po bardzo dobrej cenie, TBSy były tanie, a teraz mamy miejski czynsz...
Parafia, to jest jedna z przyczyn dla których ciężko nam się ruszyc stąd gdzie mieszkamy. Mimo, ze synowie nie służą do Mszy świętej, to parafię mamy prezna, duszpasterzy zaangażowanych i fantastycznego księdza Proboszcza.
Edit: poprawiłam jedno slowo
Ale do parafii też jesteśmy posłani...czasem , by to nam było dobrze ( mieliśmy już takie dwie parafie) a czasem, by dać coś z siebie dla innych...wszystko ma swój czas...
Synowie ministranci przywiązują rodzinę do parafii.
U nas tez to.
u nas dzieci zaangażowane muzycznie...zawsze znalazły sobie zajęcie... ministrantem też jest się wszędzie...wiadomo, że są łatwiejsze i trudniejsze parafie my byliśmy dwa razy w parafiach akademickich, gdzie poziom samych kapłanów był nieprzypadkowy w Mosinie mieliśmy proboszcza - ojca - gospodarza teraz jesteśmy w parafii garnizonowej, kapłani bardzo ok...ale ogólnie to pustynia podwyższamy statystyki na Mszach i obniżamy znacznie średnią wieku parafian... taka misja ( nie trzeba jechać do Afryki)
@sylwia1974, tylko, że dopiero mieszkamy 7 rok, więc to nie jest jakoś bardzo długo.... A parafia się uaktualnia i z każdym rokiem coraz lepiej. jasne, że może powinniśmy gdzie indziej zadziałać, ale nie mam pewności, że tu gdzie jesteśmy jesteśmy niepotrzebni, wręcz przeciwnie.
Trudno było z 4. dzieci dom do wynającia zanaleźć i potworne pieniądze kosztował, a ani dom, ani wynajmujący w porządku nie byli... Do wynajmu trzeba mieć dużo szczęścia, nam jakoś się nie składało.
@matuleczka, nie wiem, gdzie i jak wynajmowalas mieszkania ale widać miałaś dużo szczęścia. Nikt nigdy Ci nie podniósł ot tak znienacka.czynszu? Zawsze miałaś jasna umowę? Żadnych akcji w stylu 'podpisujemy umowę co miesiąc na kolejny'? Albo żądań kaucji w wysokości dwóch pensji męża? Farciara. Ja skacze pod sufit, że przywiązałam się do małego, zadłużonego mieszkania na naście lat. Bo jak wbije se q ścianę gwóźdź to... To wbije i już
Nie to abym narzekała- choć mamy też wcale nie dużo więcej na łebka niż to 10 m;)
Każdy ma swój kąt, mamy sypialnie i wspólną jadalnie.
Ja to chyba skrzywiona jestem, bo mieszkałam z rodzicami w ogromnym domu, w którym często byłam sama...
Często przechodząc koło bloków wpatrywałam się w okna i zawsze wzruszało mnie to życie dużych rodzin (dużych to dla mnie było chociaż 2+2)
Ja tam lubię jak u nas jest ruch i gwar(na szczęście konflikty są b rzadko)
Lubię jak przychodzi młodzież, jak grają na instrumentach
Do najstarszego zaczęła przyjeżdżać dziewczyna i jakoś nadal się mieścimy;)
Poza tym moja obserwacja z nastolatkami jest taka, że...w domu jest ich mało
Często siedzimy sami z Małą, a wtedy cicho, że aż smutno
Swoją drogą w każdej chwili się stąd wyprowadzamy (myślimy o jakimś segmencie)
ale niestety nasze dzieci tak są przywiązane do tego mieszkania i miejsca, że nie ma o czym mówić...ale jeszcze chwila i chłopaki pójdą w świat pewnie;)
@Natalia Wszystko jest kwestią osobistych decyzji. Zdecydowaliście z mężem o wyprowadzce za granicę i to jest tylko Wasza decyzja. My z mężem zdecydowaliśmy, że nigdy za granicę i tego się trzymamy tyle latmMoże w ramach Polski trzeba było coś inaczej ale za granicę to NIGDY.
Życie potrafi wymusić zmianę decyzji. To po pierwsze. A po drugie sam człowiek może dojść do wniosku, że musi podjąć inną decyzję niż podjął wcześniej. Ślubu z domami nie brałam, z Polską też nie. A tylko ślub zobowiązuje nas do tego, by decyzji nie zmieniać niezależnie od okoliczności. ☺️
@Natalia - No co kto chce.Wolny wybór. Ja wybieram Polskę. I żeby dzieci miały blisko dziadków, to bardzo dla mnie i męża ważne. Ty wybieraj jak tam sobie chcesz.
Och, dziękuję. To miłe z Twojej strony, że pozwalasz ludziom wybierać, gdzie mają mieszkać.
@J2017 , nie zarzekaj się tak, bo w życiu to tylko śmierć i podatki są pewne Ja też nie planuję wyjazdu zagranicznego, ale nie wiem, co się wydarzy. Czasem człowiek nie chce, ale musi.
Komentarz
Mimo, ze synowie nie służą do Mszy świętej, to parafię mamy prezna, duszpasterzy zaangażowanych i fantastycznego księdza Proboszcza.
Edit: poprawiłam jedno slowo
przywiązuję się do ludzi i miejsc
ale zauważyłam w tym też łaskę i pewną łatwość z czasem...dzieci poradziły sobie ze zmianami lepiej niż się spodziewałam
ministrantem też jest się wszędzie...wiadomo, że są łatwiejsze i trudniejsze parafie
my byliśmy dwa razy w parafiach akademickich, gdzie poziom samych kapłanów był nieprzypadkowy
w Mosinie mieliśmy proboszcza - ojca - gospodarza
teraz jesteśmy w parafii garnizonowej, kapłani bardzo ok...ale ogólnie to pustynia
podwyższamy statystyki na Mszach i obniżamy znacznie średnią wieku parafian...
taka misja ( nie trzeba jechać do Afryki)
A parafia się uaktualnia i z każdym rokiem coraz lepiej.
jasne, że może powinniśmy gdzie indziej zadziałać, ale nie mam pewności, że tu gdzie jesteśmy jesteśmy niepotrzebni, wręcz przeciwnie.
Do wynajmu trzeba mieć dużo szczęścia, nam jakoś się nie składało.
To my jakoś na opak
Zaczęliśmy od sporego domu
a im więcej dzieci, tym mniejszy metraż
Nie to abym narzekała- choć mamy też wcale nie dużo więcej na łebka niż to 10 m;)
Każdy ma swój kąt, mamy sypialnie i wspólną jadalnie.
Ja to chyba skrzywiona jestem, bo mieszkałam z rodzicami w ogromnym domu, w którym często byłam sama...
Często przechodząc koło bloków wpatrywałam się w okna i zawsze wzruszało mnie to życie dużych rodzin (dużych to dla mnie było chociaż 2+2)
Ja tam lubię jak u nas jest ruch i gwar(na szczęście konflikty są b rzadko)
Lubię jak przychodzi młodzież, jak grają na instrumentach
Do najstarszego zaczęła przyjeżdżać dziewczyna i jakoś nadal się mieścimy;)
Poza tym moja obserwacja z nastolatkami jest taka, że...w domu jest ich mało
Często siedzimy sami z Małą, a wtedy cicho, że aż smutno
Swoją drogą w każdej chwili się stąd wyprowadzamy (myślimy o jakimś segmencie)
ale niestety nasze dzieci tak są przywiązane do tego mieszkania i miejsca, że nie ma o czym mówić...ale jeszcze chwila i chłopaki pójdą w świat pewnie;)
Ale co do tego nie mam wątpliwości
każde dziecko powinno mieć swój kąt i dobre warunki do nauki i odpoczynku
małżeństwo swoją sypialnie
i wspólny stół i jadalnia
no i te łazienki i kibelki
inna sprawa
(u nas na razie rzadko się korkuje, jednak nie wyobrażam sobie wspólnego kibelka z łazienką)
Życie potrafi wymusić zmianę decyzji. To po pierwsze. A po drugie sam człowiek może dojść do wniosku, że musi podjąć inną decyzję niż podjął wcześniej. Ślubu z domami nie brałam, z Polską też nie. A tylko ślub zobowiązuje nas do tego, by decyzji nie zmieniać niezależnie od okoliczności. ☺️
Ja też nie planuję wyjazdu zagranicznego, ale nie wiem, co się wydarzy. Czasem człowiek nie chce, ale musi.
zwykle pracę można zmienić, jeśli się jedzie za pracą to jednak zwykle jest wybór a nie mus.