Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przekroczenie Masy krytycznej człowieka na metr kwadratowy mieszkania.

1568101115

Komentarz

  • Synowie ministranci przywiązują rodzinę do parafii. 
    Podziękowali 3Bridget Joannna kowalka
  • Monira powiedział(a):
    Synowie ministranci przywiązują rodzinę do parafii. 
    U nas tez to.
  • edytowano listopad 2017
    Parafia, to jest jedna z przyczyn dla których ciężko nam się ruszyc stąd gdzie mieszkamy.
    Mimo, ze synowie nie służą do Mszy świętej, to parafię mamy prezna, duszpasterzy zaangażowanych i fantastycznego księdza Proboszcza.

    Edit: poprawiłam jedno slowo
    Podziękowali 1Bridget
  • @sylwia1974 , nie wiem, jak u Was, ale w Warszawie wynajem jest drogi. Nam się opłaca kredyt spłacać, niż za wynajem płacić i jeszcze czynsz. Skończy nam się kredyt i dom zostaje na sprzedaż, dla dzieci, dla nas, a tak po latach wynajmu zostajesz z niczym.
  • J2017 powiedział(a):
    @sylwia1974 To chyba jest jednak kwestia psychiki. Takie zmiany otoczenia to również nie dla mnie. Nawet jak w przyszłości zmienimy na większe, to tylko w pobliżu, żeby była ta sama szkoła, ta sama przychodnia i ta sama parafia:-) Pewnie z duszą wędrowca jest jakoś łatwiej. 
    Czasem rzeczywistość wymusza zmiany. I nawet, jak się nie ma duszy wędrowca, to się wędruje, bo innego wyjścia nie ma. Gdyby ktoś mnie pytał 5 lat temu, czy się przeprowadzę, to bym go wyśmiała. Wydawało mi się bowiem, że wreszcie osiadłam tam, gdzie moje miejsce. O naiwności! Rok później, z 8 dzieckiem w drodze, pakowałam się do największej przeprowadzki, 3000 km dalej. W nowym miejscu jesteśmy już prawie 4 lata. I jedno jest pewne : nie ma pewności, ile razy jeszcze w życiu przyjdzie nam wędrować. Pogodziłam się z tym. Trzeba być gotowym na zmiany. 
     
    Podziękowali 3Rejczel sylwia1974 blaekie
  • Nam też jest ciasno i nie do zmiany
  • J2017 powiedział(a):
    @sylwia1974 To chyba jest jednak kwestia psychiki. Takie zmiany otoczenia to również nie dla mnie. Nawet jak w przyszłości zmienimy na większe, to tylko w pobliżu, żeby była ta sama szkoła, ta sama przychodnia i ta sama parafia:-) Pewnie z duszą wędrowca jest jakoś łatwiej. 
    u mnie ta dusza wędrowca nie wynika z natury...bardzo mnie psychicznie kosztuje, 
    przywiązuję się do ludzi i miejsc

    ale zauważyłam w tym też łaskę i pewną łatwość z czasem...dzieci poradziły sobie ze zmianami lepiej niż się spodziewałam

    Podziękowali 2Natalia Pietruszka
  • Gosia5 powiedział(a):
    @sylwia1974 , nie wiem, jak u Was, ale w Warszawie wynajem jest drogi. Nam się opłaca kredyt spłacać, niż za wynajem płacić i jeszcze czynsz. Skończy nam się kredyt i dom zostaje na sprzedaż, dla dzieci, dla nas, a tak po latach wynajmu zostajesz z niczym.
    no i tu własnie dotykaliśmy cudu...zawsze wynajmowaliśmy od znajomych po bardzo dobrej cenie, TBSy były tanie, a teraz mamy miejski czynsz...
    Podziękowali 1Gosia5
  • a inwestować w dom czy mieszkanie własne "bo będzie dla dzieci" to przy wielowielodzietności też się nie sprawdza....
    Podziękowali 1Joannna
  • to ma sens jak się ma jedno, dwoje...
  • MonikaN powiedział(a):
    Parafia, to jest jedna z przyczyn dla których ciężko nam się ruszyc stąd gdzie mieszkamy.
    Mimo, ze synowie nie służą do Mszy świętej, to parafię mamy prezna, duszpasterzy zaangażowanych i fantastycznego księdza Proboszcza.

    Edit: poprawiłam jedno slowo
    Ale do parafii też jesteśmy posłani...czasem , by to nam było dobrze ( mieliśmy już takie dwie parafie) a czasem, by dać coś z siebie dla innych...wszystko ma swój czas...
    Podziękowali 1ewaklara
  • Bridget powiedział(a):
    Monira powiedział(a):
    Synowie ministranci przywiązują rodzinę do parafii. 
    U nas tez to.
    u nas dzieci zaangażowane muzycznie...zawsze znalazły sobie zajęcie...
    ministrantem też jest się wszędzie...wiadomo, że są łatwiejsze i trudniejsze parafie
    my byliśmy dwa razy w parafiach akademickich, gdzie poziom samych kapłanów był nieprzypadkowy
    w Mosinie mieliśmy proboszcza - ojca - gospodarza
    teraz jesteśmy w parafii garnizonowej, kapłani bardzo ok...ale ogólnie to pustynia
    podwyższamy statystyki na Mszach i obniżamy znacznie średnią wieku parafian...
    taka misja ( nie trzeba jechać do Afryki) ;)
    Podziękowali 1Katia
  • No tylko dzielenie tej kwoty na 7 to już powoli nie ma sensu...
    Podziękowali 1monika5
  • a na 14 to już wcale
  • znam 7 rodzeństwa, gdzie właśnie sprzedają dom po rodzicach. Dom wart 500tyś. cóż, nie są to małe pieniądze dzieląc nawet przez siedem.
    Podziękowali 2Gosia5 formatka
  • @sylwia1974, tylko, że dopiero mieszkamy 7 rok, więc to nie jest jakoś bardzo długo....
    A parafia się uaktualnia i z każdym rokiem coraz lepiej.
    jasne, że może powinniśmy gdzie indziej zadziałać, ale nie mam pewności, że tu gdzie jesteśmy jesteśmy niepotrzebni, wręcz przeciwnie.
    Podziękowali 1sylwia1974
  • wynajmowanie to również bycie uzależnionym od wynajmującego. Jeśli zechce sprzedać dom albo oddać dzieciom to trzeba się wyprowadzić.
  • Trudno było z 4. dzieci dom do wynającia zanaleźć i potworne pieniądze kosztował, a ani dom, ani wynajmujący w porządku nie byli... 
    Do wynajmu trzeba mieć dużo szczęścia, nam jakoś się nie składało.
    Podziękowali 3Dorotak sylwia1974 Agax4
  • a przed nami jeszcze tylko 281 rat... 
    Podziękowali 2Bridget mama83
  • @matuleczka, nie wiem, gdzie i jak wynajmowalas mieszkania ale widać miałaś dużo szczęścia. Nikt nigdy Ci nie podniósł ot tak znienacka.czynszu? Zawsze miałaś jasna umowę? Żadnych akcji w stylu 'podpisujemy umowę co miesiąc na kolejny'? Albo żądań kaucji w wysokości dwóch pensji męża? Farciara. Ja skacze pod sufit, że przywiązałam się do małego, zadłużonego mieszkania na naście lat. Bo jak wbije se q ścianę gwóźdź to... To wbije i już :D 
    Podziękowali 3Skatarzyna OlaOdPawla Katia
  • To my jakoś na opak

    Zaczęliśmy od sporego domu

    a im więcej dzieci, tym mniejszy metraż

    Nie to abym narzekała- choć mamy też wcale nie dużo więcej na łebka niż to 10 m;)

    Każdy ma swój kąt, mamy sypialnie i wspólną jadalnie. 

    Ja to chyba skrzywiona jestem, bo mieszkałam z rodzicami w ogromnym domu, w którym często byłam sama...

    Często przechodząc koło bloków wpatrywałam się w okna i zawsze wzruszało mnie to życie dużych rodzin (dużych to dla mnie było chociaż 2+2)

    Ja tam lubię jak u nas jest ruch i gwar(na szczęście konflikty są b rzadko)

    Lubię jak przychodzi młodzież, jak grają na instrumentach

    Do najstarszego zaczęła przyjeżdżać dziewczyna i jakoś nadal się mieścimy;)

    Poza tym moja obserwacja z nastolatkami jest taka, że...w domu jest ich mało

    Często siedzimy sami z Małą, a wtedy cicho, że aż smutno


    Swoją drogą w każdej chwili się stąd wyprowadzamy (myślimy o jakimś segmencie)

    ale niestety nasze dzieci tak są przywiązane do tego mieszkania i miejsca, że nie ma o czym mówić...ale jeszcze chwila i chłopaki pójdą w świat pewnie;)



    Podziękowali 1sylwia1974
  • Ale co do tego nie mam wątpliwości

    każde dziecko powinno mieć swój kąt i dobre warunki do nauki i odpoczynku

    małżeństwo swoją sypialnie

    i wspólny stół   i  jadalnia


    no  i te łazienki i kibelki

    inna sprawa

    (u nas na razie rzadko się korkuje, jednak nie wyobrażam sobie wspólnego kibelka z łazienką)

    Podziękowali 2sylwia1974 formatka
  • J2017 powiedział(a):
    @Natalia Wszystko jest kwestią osobistych decyzji. Zdecydowaliście z mężem o wyprowadzce za granicę i to jest tylko Wasza decyzja. My z mężem zdecydowaliśmy, że nigdy za granicę i tego się trzymamy tyle latmMoże w ramach Polski trzeba było coś inaczej ale za granicę to NIGDY. 

    Życie potrafi wymusić zmianę decyzji. To po pierwsze. A po drugie sam człowiek może dojść do wniosku, że musi podjąć inną decyzję niż podjął wcześniej. Ślubu z domami nie brałam, z Polską też nie. A tylko ślub zobowiązuje nas do tego, by decyzji nie zmieniać niezależnie od okoliczności. ☺️
    Podziękowali 3sylwia1974 Katia jan_u
  • J2017 powiedział(a):
    @Natalia - No co kto chce.Wolny wybór.  Ja wybieram Polskę. I żeby dzieci miały blisko dziadków, to bardzo dla mnie i męża ważne. Ty wybieraj jak tam sobie chcesz. 
    Och, dziękuję. To miłe z Twojej strony, że pozwalasz ludziom wybierać, gdzie mają mieszkać. 
    Podziękowali 2OlaOdPawla antonina
  • @J2017 , nie zarzekaj się tak, bo w życiu to tylko śmierć i podatki są pewne ;)
    Ja też nie planuję wyjazdu zagranicznego, ale nie wiem, co się wydarzy. Czasem człowiek nie chce, ale musi.
    Podziękowali 2Natalia sylwia1974
  • ale co może zmusić do wyjazdu z granicę? chyba tylko rozkaz? 
  • Sytuacja życiowa. Zdrowotna, finansowa, rodzinna. Ja nie chcę wyjeżdżać, ale się nie zarzekam.
    Podziękowali 3Felicyta Natalia sylwia1974
  • chyba tylko ta z rozkazem? 
    zwykle pracę można zmienić, jeśli się jedzie za pracą to jednak zwykle jest wybór a nie mus.
    Podziękowali 2formatka Berenika
  • znajomi wyjechali bo tylko tak mogli uratować życie córki - dla naszego nfz była nierokująca wyzdrowienia.
    Podziękowali 4E.milia Marcelina Katia jan_u
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.