Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Punktualność - niepunktualność

13

Komentarz

  • A może, przekornie do tezy autorki - punktualność nie tyle jest przeżytkiem, co się jeszcze nie utradycyjniła? 

    Wielkiej też potrzeby zegara ludność nie odczuwa i widzi w nim raczej przedmiot zbytku niż konieczność. W tej sprawie otrzymaliśmy w jednym domu charakterystyczną odpowiedź. Na nasze pytanie, czy w domu jest zegar, gospodarz na kilkunastu morgach odpowiada gwarą miejscową: „Zygar, a po co zygar? Kobut prose pana, tyz dobze”. 
    M. Kacprzak, Wieś płocka – warunki bytowania, Warszawa 1937
    Podziękowali 1Odrobinka
  • Muszę iść zaraz do przedszkola po córkę, ale jak się spóźnię 2 godzinki to będą miały panie kłopot. Ale to ich kłopot nie mój co nie?
  • mader powiedział(a):
    @Anawim dobrze kojarzę ze jesteście z małżonką w DK? Czy notoryczne spóźnianie się godzinę - dwie któregoś małżeństwa na Krąg jest ok? Serio nie odczuwalbys ze to jednak rozwala cale spotkanie i zaburza funkcjonowanie Kregu? Przykład z autopsji niestety.
    Albo inny z życia - spóźnienie na wieczerze wigilijna. Cztery godziny. Serio ok?
    Ano, jestem pierwszym poganiaczem niewolników w tej kwestii - kiedyś wysłałem nawet szczegółowy poradnik, jak się nie spóźnić na spotkanie - z minutową rozpiską kiedy należy zacząć które czynności z dziećmi, by być na 10 minut przed startem na miejscu ;)
    A na czas dzielenia włączam ludziom stoper, dzieląc czas dostępny na całość przez liczbę osób. Tzn. włączałem. Od jakiegoś czasu na serio luzuję ;)
  • edytowano kwiecień 2018
    Anawim powiedział(a):
    A dlaczego otworzyłaś? Bo większym dyskomfortem było pozwolić mu pocałować klamkę, czy po prostu chciałaś dla niego dobrze?
    Otworzyłam, bo przyjechał w ważnej dla mnie sprawie. W moim interesie było, żeby nie pocałował klamki.
    EDIT: po prawdzie, to nie otworzyłam (ale nie zamknèłam), było otwarte, bo u nas stale otwarte; gość sam wszedł i znalazł mnie w sypialni - na szczęście moje łóżko widać z holu. 
    Podziękowali 1Anawim
  • Dzielic sie na czas... ojacie, dostalabym szczekoscisku ;)
  • edytowano kwiecień 2018
    A propos. Czekam na gosci, mieli byc na 16..ale dostalam sms ze niebawem beda.
  • Punktualność jest zaletą królów. 
    W końcu rezygnacja z wszelkich zasad wprowadzi chaos.  Jakoś nikt nie kwestionuje zasadności prawa czy regulacji ruchu drogowego. 

    Podziękowali 2madzikg Aga85
  • Katarzyna mam tak samo jak ty. Niestety ludzie wokół tak jak ci u Ciebie....:(
  • A jak masz z tym problem, to twój problem, za sztywna jesteś ;)
  • U nas było wczoraj takie bardzo luźne spotkanie w ogródku (w sensie, ze każdy coś przynosi do jedzenia, nie ma spiny "uroczystości").
    Pierwsi goście przybyli dość punktualnie, potem następni godzinne i jeszcze następni ponad dwugodzinne spóznienie (ale uprzedzili):D  Nie było źle. Jedyny minusik, że jako gospodarz byłam już totalnie padnięta, podczas kiedy spóźnialscy w najlepszej formie:)
    Wszystkich uprzedzałam, że robię badanie na temat punktualności  :p ;)

    Podziękowali 1mamababcia
  • A nie ma wsrod Was takich przypadkow, ze po X. dziecku sie uporzadkowali i przestali spozniac? U nas tak mniej wiecej jest.
    Z pierworodna ledwo wyrabialismy, teraz w miare spoko.
    Przy czym niemowlak zwykle nie jest slabym ogniwem (szybciej sie przewija niz wysikuje, szybciej sie go ubiera). tylko starsze dzieci.
  • Czytając niektóre wypowiedzi odnoszę wrażenie, że konkretne umawianie się wydaje się co niektórym jakimś nakładaniem sobie i innym kagańca. Ja zupełnie nie mam nic przeciwko umawianiu się niekonkretnemu! Sama w wakacje organizowałam imprezę dla forumowych znajomych (może niektórzy pamiętają), gdzie ramy czasowe było od 10.00 do ostatniego gościa. Byli tacy, co przybyli zaraz po 10.00 i wybyli zanim przybyła ostatnia fala gości. I nic nie szkodzi! Taka była konwencja! Miało być luźne, niewymuszone spotkanie, na które każdy przyjeżdża na porą mu wygodną, a ja udostępniam lokalizację i inną logistykę. I jest OK, bo taka była umowa!
    Za to traumatycznie wspominam historię, gdy pożyczyłam samochód koledze męża (bardzo mu zależało) i bardzo go prosiłam, nalegając i tłumacząc, że ważne jest dla mnie, by go oddał następnego dnia przed określoną godziną, bo muszę z dzieckiem jechać do lekarza na umówioną wizytę. Kolega, oczywiście deklarował, że na pewno odda odpowiednio wcześnie. Jednak "się nie wyrobił". Przyjechał niby z niewielkim spóźnieniem (coś z 15 minut od deadline'u), ale to wystarczyło, żebym mnie była w stanie punktualnie dojechać na wizytę. Oczywiście, nic nie stało na przeszkodzie, żeby oddał samochód godzinę, czy dwie godziny wcześniej - cały ranek byłam na miejscu, nie musiał celować w mój ostateczny termin. On to skwitował czymś w rodzaju: "To najwyżej się trochę spóźnisz. I co się stanie?" No, dla niego, nic się nie stanie, a dla mnie - duży stres i wstyd związany z koniecznością tłumaczenia się przed lekarzem, czy wykłócania się, żeby mnie przyjął spóźnioną.
    Oczywiście, mogłabym, jak radzi @Anawim, więcej nie pożyczać samochodu (czy innych sprzętów, które mogą być mi potrzebne w najbliższym czasie) i tym samym nie narażać się na stres. Tyle, że ja lubię być człowiekiem użytym. Co więcej, śmiem przypuszczać, że moja "użytość" ma znaczenie nie tylko dla mnie (poprawia mi samopoczucie i mniemanie o sobie) ale też dla tych, którym bywam pomocna. Czy zbyt wiele oczekuję licząc na to, że osoby, którym pomagam będą słowne i punktualne?
    Podziękowali 3Aszna mamababcia Katia
  • edytowano kwiecień 2018
    Ja tam mam luz na spóźnienia,  jeśli chodzi o spotkania towarzyskie.  Jak mam konkretny termin to uprzedzam,  że o tej i o tej muszę wyjść. 
    Osobiście czasem się spóźniam,  czasem nie.  Staram nie,  ale każdy wie,  co to strategiczna kupa ;) 
    Aczkolwiek punktualność to dla mnie oczywistość.  Co nie znaczy,  że zawsze jestem na czas. 
  • Staram się być punktualna, bo dla mnie to ważne. Identycznie wychowywałam dzieci. I mam dwie skrajne córki pod względem punktualności. Syn w normie. 
  • Najlepiej zostać psychoterapeutą - po 2 minutach można zadać pytanie
    - Na jaki temat jest to spóźnienie?
    ;)
    Podziękowali 3jan_u Predikata Katia
  • U nas odkąd mamy trojaczki to właśnie jak ktoś Się ktoś spóźnia ponad pół godziny a nawet mnie  to mam focha..wszystko jest na godziny.. 
  • Czy zbyt wiele oczekuję licząc na to, że osoby, którym pomagam będą słowne i punktualne?
    ---
    @Katarzyna oczywiście, że nie wymagasz zbyt wiele, natomiast jest też oczywiste, że wielokrotnie się przejedziesz. Przykład z samochodem jest bardzo dobry - dla tego człowieka spóźnić sie gdzieś to żaden wstyd i problem i przez pryzmat własnego podejścia ocenił to, jak Ty się będziesz czuła spóźniona.
    Moje wypowiedzi nie miały na celu stwierdzenia, że punktualność nie jest czymś pożądanym, bo jest. Ale punktualność jest przede wszystkim wypadkową pewnych cech osobniczych, @mamababcia 's dzieci świetnym przykładem. 
    Moje wypowiedzi miały zaakcentować to, że życie z zegarkiem w ręku jest pewnym novum (patrz linkowane obserwacje polskiej wsi okresu międzywojennego, gdzie zegar był zbytkiem) i ma pewne negatywne skutki, które wg mnie wykraczają sporo poza niesłowność niektórych. 

    @mader nie przeskakuję między skrajnościami. U mnie zmiana nie dotyczy tego, jak ja się zachowuję (zwykle jestem na czas, choć na ostatnią chwilę; często się spóźniam na Mszę - w niedzielę wchodzę w tryb powolnego gotowania obiadu i tracę rachubę czasu), tylko jak odbieram innych. Świadome wychowanie dzieci do punktualności wg mnie nie ma większego znaczenia, argument jw. + Wszyscy żyjemy w świecie, w którym dostajemy nieraz po dupsku za spóźnianie; a jednak jedni są punktualni, inni nie są + jeśli już coś miałoby wpływać na nawyki dzieci, to własny przykład.

    @Rejczel to był właśnie bat na takich rozgadanych; mieli świadomość, że robiąc sobie dobrze zabierali czas innym. 
    Podziękowali 3E.milia Predikata Odrobinka
  • @Anawim - niby to życie z zegarkiem w ręku to nowość, ale jednak mój dziadek, co długo zegara nie miał (najpierw mu kołchoźnik zainstalowali, zanim zegara się dorobił), jak mu zależało, żeby zdążyć na autobus do Warszawy, to potrafił być punktualny i bez zegara. Na przystanek miał 5 km, a autobus jeździł raz lub dwa razy na dobę, więc nie było tak wygodnie, jak teraz, że jak się spóźni na jeden, to pojedzie następnym. I wcale nie jest tak, że przed erą zegarów ludzie byli niepunktualni. Jak się sąsiedzi umówili o świcie na wspólną robotę (np. do młócki), to się spotykali o świcie, a nie, żeby jeden na drugiego do południa czekał. Jak baba miała rano na jarmark pojechać, to jechała rankiem, bo wiedziała, że jak się spóźni, to nic nie sprzeda tudzież nie kupi, bo będzie po jarmarku.

    Podziękowali 1mamababcia
  • Anawim powiedział(a):
    @Katarzyna oczywiście, że nie wymagasz zbyt wiele, natomiast jest też oczywiste, że wielokrotnie się przejedziesz. Przykład z samochodem jest bardzo dobry - dla tego człowieka spóźnić sie gdzieś to żaden wstyd i problem i przez pryzmat własnego podejścia ocenił to, jak Ty się będziesz czuła spóźniona.
     
    Tylko sęk w tym, że ja go wcześniej poinformowałam, że mi bardzo zależy, żeby się nie spóźnić. On nie musiał wysilać swojej empatii, żeby się domyślać, jak ja się będę czuła. Wystarczyło, żeby poważnie potraktował to, co ja mu mówiłam. Sytuacja nie wyglądała tak, że musi mi oddać samochód punktualnie o 10.00 i biedaczek nie wcelował. Miał to zrobić do 10.00. Jak wie, że ma problem z punktualnością, to mógł się wybrać choćby i na 6 rano. Wiedział, że będę od rana na miejscu. Dla mnie to, co piszesz jest jakimś dziwnym usprawiedliwianiem. Spóźnienie się na wizytę, to nie tylko kwestia wstydu, czy dyskomfortu - to może oznaczać, że wizyta nie dojdzie do skutku. A to już może być spora komplikacja. Jeśli ktoś, komu wyświadczam grzeczność nie liczy się z tym, że jego zachowanie może przysporzyć mi problemów, to mi jest z taką postawą bardzo nieprzyjemnie.
  • @Katarzyna no to teraz odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego dziadek się nie spóźniał na autobus, a babka na jarmark, a dlaczego kolega nie ma problemu, by Ci oddać samochód poniewczasie. 
    Naszej spóźniającej się opiekunce kiedyś wystarczyła jedna rozmowa z moją żoną.

    Lub inaczej: odkrycie, że pod uśmiechniętą i czule matczyną buzią ma się ryja, co się potrafi rozedrzeć, dobrze robi na cerę. ;) Rozedarcie się zarasta i wraca niewymuszony uśmiech.
  • Jak sie ktos umowil z moim ojcem np na 14.00, a to byl jedyny kierowca w rodzinie, do tego zawodowo taksowkarz, to za kwadrans 14.00 dzwonil, ze czeka i prosze sie pospieszyc. To wzgledem rodziny. Co do klientow to punktualnie wlaczal taksometr.



  • @Anawim - a jesteś pewien, że każdemu pomoże pokazanie, że pod buzią ma się ryja? Bo jeśli faktycznie jest, jak mówisz, że to, czy ktoś jest punktualny, czy nie jest, jest kwestią przyrodzoną, to prezentacja ryja niczego nie powinna zmienić. Może jednak, to nie jest problem genetyczny, tylko motywacyjny? Oczywiście, poziom motywacji może mieć różnorakie uwarunkowania, ale można na niego wpływać.
  • Lepiej przyjść spóźnioną niż nie umalowaną i brzydka  ;)
  • @Katarzyna ;
    Nasza opiekunka przestała być naszą opiekunką. ;)

    Podkreślam w tym własny komfort działania. Jeśli jestem punktualny i przeszkadza mi moje własne spóźnianie się (to nie musi iść w parze!), bo się np. stresuję to uważam, że trzeba twardo stawiać granice, jednoznacznie informować o tym, że mnie to wkurza, stresuje itd. gdy przez czyjąś niepunktualność się spóźniam. Większość ludzi to bierze pod uwagę i, choćby widząc ich dobre chęci, jakoś możemy z nimi koegzystować. A reszty niepunktualnych po prostu trzeba unikać.

    Kiedy mówiłem o własnym odpuszczaniu miałem na myśli przede wszystkim pracę nad sobą - by właśnie radzić sobie z tymi różnymi stresami społecznymi. Nie po to, by być luzakiem, ale by nie brać na siebie niepotrzebnej presji. Jak choćby z Twojego opowiadania, gdzie de facto wstydzisz się za kogoś innego - przez niego się spóźniłaś. Wydaje mi się sensowniejsze próbowanie zrobienia czegoś z własną emocjonalnością, niż - no właśnie nie wiem co? Próba zmiany wszystkich potencjalnych niepunktualnych ludzi, których spotkam na swojej drodze? Byli, są i będą. A ja albo będę albo nie będę tego nadmiernie przeżywał.

    I też cały czas piję do tego wyluzowania, bo osoby o silnej podatności na takie oddziaływanie społeczne, są często właśnie bardzo zasadniczy. Przychodzi im to łatwo, ale nie dlatego, że są tacy cnotliwi, tylko dlatego, że się boją, stresują reakcjami innych ludzi, co inni myślą, jak się poczują; nie chcą innym robić kłopotu, bo to przeżywają itd. Stąd ich przymus bycia idealnym pod linijkę, nadmierne myślenie o konsekwencjach własnego działania - efektem ubocznym jest łatwość w dokładnym planowaniu czasu. Zresztą to się też nakręca przez reakcje otoczenia, które właśnie takie osoby postrzegają jako niezłomnych, idealnych i jakoś trzeba temu sprostać. ;)
    Podziękowali 1Nika76
  • @Katarzyna ;
    broń Boże nie usprawiedliwiam pana od samochodu; przenoszę tylko uwagę z tego, co poza moim wpływem, na to, co w moim zasięgu w tym temacie.
  • edytowano kwiecień 2018
    @Anawim - a może jednak u niektórych, u podstaw punktualności leży empatia i szacunek do innych, a nie tylko lęk przed społeczną oceną? Chyba, że szacunek do innych, Twoim zdaniem, ma źródło w lęku...
    A może ci punktualni mają zwyczajnie obniżone poczucie własnej wartości i uważają, że inni ludzie (to żeby nie czekali, nie tracili czasu itp.) są ważniejsi niż oni sami i ich „luz”? ;)
    Podziękowali 1Anawim
  • Mam bliska koleżankę, co do której śmiało można powiedzieć że wszystko sprzysiega się przeciw niej i często przenosi się na osoby towarzyszące.  Liczba niekorzystnych zbiegów okoliczności, komplikacji zdarzeń jest niewiarygodna. 
    Gdybym tego nie obserwowała i w pewnych sytuacjach nie brała udziału -nigdy bym nie uwierzyła.  To się oczywiście wiąże z tematem wątku. Nie ma opcji żeby z nią czy przy niej wszystko było punktualnie
    Podziękowali 1Katia
  • @Kociara, mam tak jak Twoja koleżanka. Rekord? Szłam na zajęcia, zjechałam windą na parter, idę do drzwi domofonowych otwieranych od wewnątrz klamką... a tu nie ma klamki! Zanim zawróciłam (jest przejście na drugą klatkę na ostatnim piętrze) uciekły mi ze dwa autobusy.

    Nie lubię się spóźniać, bo ludzie myślą tak jak Wy, że to brak szacunku. Duże uproszczenie, ale nie będę się sprzeczać ;) Nie mam problemu z innymi spóźnionymi na spotkanie ze mną (polecam patent: umawianie się w księgarniach).
  • edytowano kwiecień 2018
    A co do niestosowności bycia przed czasem - popieram z całej duszy. Niestety, skoro wiem, że jestem niepunktualna, staram się wychodzić wcześniej, wstawać wcześniej (kiedyś zerwałam się z wyrka zaraz po północy, bo miałam pierwsze spotkanie z uczennicą na drugim końcu miasta... o 9 ;) ) i muszę coś ze sobą zrobić prawie na miejscu. W sobotę wysiadłam z pociągu koło @Skatarzyna prawie godzinę za wcześnie i usiadłam na ławeczce na stacji. Ławeczka była przechodzona, moja spódnica jasna i dopiero zbierając się na niedzielną Mszę odkryłam, że cały dzień demonstrowałam liczne brązowe plamy :lol: 

  • Punktualność to moje drugie imię, nie umiem się spóźniać, to jest moje obsesja, natomiast wielkim wyzwaniem jest tolerancja wobec spóźniania się lub opóźnianie  innych.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.