[cite] Cart:[/cite]Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy.
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
Pawełek od małego uwielbiał szczotkę toaletową. Nigdy jej nie dostał do ręki, więc jego pożądanie rosło. Byliśmy kiedyś u babci, Pawełek siedział sam na sedesie (nigdy nie chciał, by z nim być, po wszystkim nas wołał). Jakoś to długo trwało, więc mąż do niego zajrzał. Pawłek wesoło machał nóżkami, w rękach miał gumę do przepychania wc i, ogromnie szczęśliwy, pogryzał sobie ową gumę :shocked:. Mąż zastanawiał się poważnie, czy synkowi buzi nie zdezynfekować spirytusem :bigsmile:
[cite] Cart:[/cite]Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy.
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
Cart: Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy. Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
U nas było podobnie. Graliśmy z mężem i moją młodszą siostrą ( wtedy naprawdę młodą ) w Monopoly Młody urządził sobie kącik do zabawy za fotelem, na którym siedział mąż, więc tylko Go słyszeliśmy. Było lato więc biegał w samym gatkach, bo uczyliśmy Go korzystać z nocnika ( choć jemu bardziej podobało się załatwiać pewne potrzeby pod choinką w ogrodzie ) My zajęci grą , Młody zabawą. W pewnym momencie wyszedł zza fotela bez gaci, za to wysmarowany ( niestety twarz też ) "czymś" pomarańczowym . A że pił dużo soku marchewkowego ........:bigsmile:
Kiedy był ciut starszy był pogromcą kotów, jak już jakiegoś dorwał to nie puścił póki nie został podrapany przez wytarmoszonego kota. Kiedyś kot zwiał Mu pod samochód, Młody za nim Nie wiem ile czasu próbował Go dorwać zanim nie zaczął "wyć" na całą dzielnicę Zaklinował się pod samochodem ( pod miską olejową ) musieliśmy użyć lewarka żeby Go wyciągnąć jak Go wyciągnęliśmy to był czarny, dosłownie jakby się wytaplał w tym oleju, jedyny ślad , że mam przed sobą białego człowieka to jego "rowek" Długo żeśmy doprowadzali Go do stanu kiedy zaczął przypominać potomka białych
Nie wiedziałam, gdzie dopisać. Miałam dwie pary czarnych butów. Bardzo do siebie podobnych- obie na niewielkim obcasie, zapinane w kostce. Różniły się niewielkimi detalami. Miesiąc temu postanowiłam pozbyć się jednej pary, przymierzyłam, które wygodniejsze i te mniej wygodne wystawiłam na śmietnik. Zniknęły w 10 minut.
Wczoraj założyłam te, które zostały i coś mi nie pasuje.... Sprawdzam.... Nie wierzę, więc sprawdzam raz jeszcze....
Tak, wygrałam w konkursie "idiotka roku"! Wyrzuciłam po jednym bucie z każdej pary. X_X
Nie wiedziałam, gdzie dopisać. Miałam dwie pary czarnych butów. Bardzo do siebie podobnych- obie na niewielkim obcasie, zapinane w kostce. Różniły się niewielkimi detalami. Miesiąc temu postanowiłam pozbyć się jednej pary, przymierzyłam, które wygodniejsze i te mniej wygodne wystawiłam na śmietnik. Zniknęły w 10 minut.
Wczoraj założyłam te, które zostały i coś mi nie pasuje.... Sprawdzam.... Nie wierzę, więc sprawdzam raz jeszcze....
Tak, wygrałam w konkursie "idiotka roku"! Wyrzuciłam po jednym bucie z każdej pary. X_X
Ech mozemy sobie podać ręce:) A tak serio to moze spotkasz gdzieś tego kogos i sie wymienicie? :)patrz uważnie ludziom na buty :-))
Przypomniało mi sie coś- mój średni syn M. jest mega -zakręcony (to ten ze skrzyzowaną lateryzcją po mamusi) Notorycznie zdarza mu sie cos ubrać na lewą stronę, albo zapomnieć tornistra, tudzież ubrać spodnie z których dano wyrósł. Ale sam siebie przeszedł gdy był chyba w klasie 1-ej. Wychodząc na zakupy zauważyłam jego buty- myśle- "Kurde- butów zapomniał!...ale nie, no chyba nie aż tak?" Patrze jakie ubrał-wszystkie jego pary są. Nie ma za to butów brata przedszkolaka (taki sam kolor) .Dodam,ze brat przedszkolak był o 2 lata młodszy i miał nóżkę chyba ponad dwa numery mniejszą. Myśle"no nie!-męczy sie tam bidaczyna okropnie w tych za ciasnych butach.-JADĘ!" Wzięłam właściwe buty do torby, wsiadam do samochodu i jade do szkoły. Wołam M. Zagajam-"No, jestem.Cieszysz sie?" M.-nic Ja-"nooo- nie zauważyłeś nic????" M-cisza, patrzy zdziwiony na matke. Ja-"noooo- z butami! NIC????" M.-"Ano tak-zauważyłem!" Myśle (-"chociaż tyle")
a mój M. najspokojniej w świecie: Mamo! Moje buty nie mają dziś szlaczka!
Wlałam pół smietany do zmywarki wypełnionej czystymi naczyniami próbując wyciągnąć z niej chochlę, zachlapawszy ją dość znacznie....
Przezyłam.....
Potem nalałam sobie zupy i próbując ją postawić na stoliku komputerowym (no wiecie, obiad z Orgiem ) wywaliłam to zupisko..... na stolik, półkę z klawiaturą, klawiaturę, kolana, dywan i podłoge....... Uch... Przezylam jakoś.....
Nie zrobilam zdjecia, bo sie balam ze klawiature szlag trafi, bo zupa gęsta była..... i TAK SZLAG JA TRAFIL, jakoś przeżyłam.....
W desperacji wypłukałam ją prysznicem z gorąca wodą.. :P
Suszyła sie caly dzien, a ja pisalam samą myszką przeklejając literki z onetu.
----------------------------
Wieczorem zas przeszukalam cale miasto w poszukiwaniu dowodow rejestracyjnych, ktore zdawaly sie gdzies zgubic....... a jak wrocilam trzesąc sie niemilosiernie - znalazly sie w szufladzie.
Ostatnio miałam godzinę czasu, wiec chciałam załatwic szybko kilka spraw.
Oddać obcęgi do reklamacji, kupić wiertła i dorobić klucze.
To musialo sie skonczyc tragicznie
Biegiem do Auchan.
Patrzę do reklamacji - koleja, wiec zajęłam miejsce z użyciem jednego pana i biegiem do punktu dorabiania kluczy..... Zostawilam klucze do dorobienia i biegiem na halę po wiertła - super!!! Znalazłam jeszcze fajne wkręty - biegiem do kasy - koleja - no to zostawiłąm wiertła przy kasie i do reklamacji, bo koleja ucieka mi!!!!! - "Prosze do serwisu z tym" - mówi pani - więc szybko do serwisu z tym. Kolejka w serwisie. No to zajęłam kolejkę z użyciem jednych państwa i biegiem po klucze. Zrobione, zapłaciłam kartą, wziełam wszystko i biegiem do kasy, bo się poluźniła. Patrze - nie mam karty, ech, pewnie w torebce siedzi, zapłaciłam gotówką więc...... :bz ....... No ale dobra, gdzie ta karta??? Wybebeszyłam torebkę - nie ma.
Poszłam do punktu dorabiania - pytam o karte - nie ma - pan szuka na podlodze, pod stołem, ja szukam w torebce, kieszeniach - niech sie pani tu rozłoży i szuka - NIE MA!!! - biegne do punktu obsługi i pytam czy znaleziono moze karte - pani dzwoni akurat i udaje ze nie slyszy - odlozyla sluchawke - dzwoni na hale "czy ktos moze znalazl jakas karte platniczą?" - nie - no to tel do meża - "zablokuj mi szybko karte bo zgubilam i ktos chyba z podlogi zwędził. - OK - no to z wisielczym humorem do serwisu - zalatwiony papier reklamacyjny - no to jade..... Patrze: karta pod fotografią męza - no nie!!!!!!!! Dzwonię szybko do meża -zablokowałeś? - Tak, oczywiscie - szkoda, bo karta sie znalazla...... No cóż.
Czas 1h i 10min
Wiecie kiedy sie zaczelismy smiac?
Kiedy sie okazalo ze z tego pospiechu mąż zablokował swoją kartę a nie moją )
Dzialo sie to cztery lata temu. Wlasnie wprowadzilismy sie do obecnego domu w Norwich. Maz pojechal rybki w Szkocji lowic z kolegami ( jakies 500 mil od domu:D) Ja wybralam sie z 2-letnim wtedy Markiem na zakupy do supermarketu. Pogoda letnia, sympatyczna. Zakupy zrobione. Podjezdzam do domu i....okazuje sie, ze nie mam klucza. Zgubilam. Nawrot do supermarketu. Klucza nikt nie odniosl, na parkingu i na trasie, ktora przebylam tez nie lezy. Sytuacja ciezka, w dodatku komorka w...domu. A na pamiec numeru meza nie znam... Co robi draconessa? Jak sie okazuje, w sypialni na pietrze zostalo otwarte okno... nie, nie mylicie sie. Pojechalam do marketu budowlanego po drabine. Drabina okazala sie za krotka... Co robi dalej draconessa? Buduje rusztowanie z wielkich donic ogrodowych i plyt chodnikowych pozostalych po wylozeniu patio, na tym wszystkim stawia drabine i...wchodzi do domu przez okno. Szczesliwie, drzwi z kuchni daja sie otworzyc od zewnatrz.... Bog czuwal, ze nie spadlam i nie skrecilam karku.
Co na to maz? Jak mu opowiedzialam, to ryczal ze smiechu a potem mowi - 'no tak, we wchodzeniu przez okno masz wprawe...' - 3 lata z okladem wczesniej wchodzilam ( bedac w ciazy ) przez okno do pewnego domu ( nie mojego, tym razem w celach sluzbowych - przez drzwi sie nie dalo, bo byly sterty smieci pod drzwiami, i zreszta w calym domu)
Działo sie to już jakiś czas temu, kiedy to miałam jakieś 20 lat i jeszcze w domu mieszkała. Wakacje, gorąco, zrobiłam sobie kąpiel, pełen relaks. Dostałam własnie nową komórkę, która z tyłu miała takie wypukłe lusterko , służące do robienia zdjęć tyłem, więc strzeliłam sobie kilka fotek , żeby obcykać, jak sie tym lusterkiem posłuzyć, żeby trafić w twarz, telefon o dłozyłam na bok, na nim położyłam książke. I coś mnie tknęło. Patrzę na ekran, a tu pod ciężarem książki kilkakrotnie nacisnął się środkowy przycisk telefonu i otwarte , nagie zdjęcie poszło sobie w świat MMS-em do pierwszej osoby na liście adresowej, czyli do mojego ojczyma Adama. O mało nie zwariowałam z nerw.
Ojczym przyszedł z pracy, mina jak co dzień. Jest nadzieja! Dorwałam jego telefon, a tam koperta, czyli nie odebrał. Otwaorzyłam, wykasowałam i jeszcze godzinę dochodziłam do siebie. Niektóre rzeczy należy od razu kasować
A zdarzało się Wam lub Waszym dzieciom robić w domu ognisko? Po dziś dzień mam dziurkę w podłodze ) I kropki na suficie po bombie czekoladowej - nie dosięgłam =P~
@Nika ,ja zawsze przeżywam moment,w którym maz prosi o oddanie dowodu. Zawsze jestm pewna,że tym razem to juz na 100% nie znajdę. A potem sobie mówię, że następnym razem jadę bez papierów, bo spokojniejsza będę.
Komentarz
Jurek wczoraj przybył do mnie cały dumny ze szczotką kiblową w dłoni i resztkami niewiadomoczego na twarzy.
Usiłuję wierzyć, że to było coś, co jadł wcześniej....
U nas było podobnie.
Graliśmy z mężem i moją młodszą siostrą ( wtedy naprawdę młodą ) w Monopoly
Młody urządził sobie kącik do zabawy za fotelem, na którym siedział mąż, więc tylko Go słyszeliśmy.
Było lato więc biegał w samym gatkach, bo uczyliśmy Go korzystać z nocnika ( choć jemu bardziej podobało się załatwiać pewne potrzeby pod choinką w ogrodzie )
My zajęci grą , Młody zabawą.
W pewnym momencie wyszedł zza fotela bez gaci, za to wysmarowany ( niestety twarz też ) "czymś" pomarańczowym .
A że pił dużo soku marchewkowego ........:bigsmile:
Kiedy był ciut starszy był pogromcą kotów, jak już jakiegoś dorwał to nie puścił póki nie został podrapany przez wytarmoszonego kota.
Kiedyś kot zwiał Mu pod samochód, Młody za nim
Nie wiem ile czasu próbował Go dorwać zanim nie zaczął "wyć" na całą dzielnicę
Zaklinował się pod samochodem ( pod miską olejową )
musieliśmy użyć lewarka żeby Go wyciągnąć
jak Go wyciągnęliśmy to był czarny, dosłownie jakby się wytaplał w tym oleju, jedyny ślad , że mam przed sobą białego człowieka to jego "rowek"
Długo żeśmy doprowadzali Go do stanu kiedy zaczął przypominać potomka białych
Miałam dwie pary czarnych butów. Bardzo do siebie podobnych- obie na niewielkim obcasie, zapinane w kostce. Różniły się niewielkimi detalami.
Miesiąc temu postanowiłam pozbyć się jednej pary, przymierzyłam, które wygodniejsze i te mniej wygodne wystawiłam na śmietnik.
Zniknęły w 10 minut.
Wczoraj założyłam te, które zostały i coś mi nie pasuje....
Sprawdzam....
Nie wierzę, więc sprawdzam raz jeszcze....
Tak, wygrałam w konkursie "idiotka roku"!
Wyrzuciłam po jednym bucie z każdej pary. X_X
Ale cóż, pozostaje nam tylko sie z tego pośmiać:)
A tak serio to moze spotkasz gdzieś tego kogos i sie wymienicie?
:)patrz uważnie ludziom na buty
:-))
Przypomniało mi sie coś- mój średni syn M. jest mega -zakręcony (to ten ze skrzyzowaną lateryzcją po mamusi)
Notorycznie zdarza mu sie cos ubrać na lewą stronę, albo zapomnieć tornistra, tudzież ubrać spodnie z których dano wyrósł.
Ale sam siebie przeszedł gdy był chyba w klasie 1-ej.
Wychodząc na zakupy zauważyłam jego buty- myśle- "Kurde- butów zapomniał!...ale nie, no chyba nie aż tak?"
Patrze jakie ubrał-wszystkie jego pary są.
Nie ma za to butów brata przedszkolaka (taki sam kolor) .Dodam,ze brat przedszkolak był o 2 lata młodszy i miał nóżkę chyba ponad dwa numery mniejszą.
Myśle"no nie!-męczy sie tam bidaczyna okropnie w tych za ciasnych butach.-JADĘ!"
Wzięłam właściwe buty do torby, wsiadam do samochodu i jade do szkoły.
Wołam M.
Zagajam-"No, jestem.Cieszysz sie?"
M.-nic
Ja-"nooo- nie zauważyłeś nic????"
M-cisza, patrzy zdziwiony na matke.
Ja-"noooo- z butami! NIC????"
M.-"Ano tak-zauważyłem!"
Myśle (-"chociaż tyle")
a mój M. najspokojniej w świecie:
Mamo! Moje buty nie mają dziś szlaczka!
8-}
Dzialo sie to cztery lata temu. Wlasnie wprowadzilismy sie do obecnego domu w Norwich. Maz pojechal rybki w Szkocji lowic z kolegami ( jakies 500 mil od domu:D) Ja wybralam sie z 2-letnim wtedy Markiem na zakupy do supermarketu. Pogoda letnia, sympatyczna. Zakupy zrobione. Podjezdzam do domu i....okazuje sie, ze nie mam klucza. Zgubilam. Nawrot do supermarketu. Klucza nikt nie odniosl, na parkingu i na trasie, ktora przebylam tez nie lezy. Sytuacja ciezka, w dodatku komorka w...domu. A na pamiec numeru meza nie znam... Co robi draconessa? Jak sie okazuje, w sypialni na pietrze zostalo otwarte okno... nie, nie mylicie sie. Pojechalam do marketu budowlanego po drabine. Drabina okazala sie za krotka... Co robi dalej draconessa? Buduje rusztowanie z wielkich donic ogrodowych i plyt chodnikowych pozostalych po wylozeniu patio, na tym wszystkim stawia drabine i...wchodzi do domu przez okno. Szczesliwie, drzwi z kuchni daja sie otworzyc od zewnatrz.... Bog czuwal, ze nie spadlam i nie skrecilam karku.
Co na to maz? Jak mu opowiedzialam, to ryczal ze smiechu a potem mowi - 'no tak, we wchodzeniu przez okno masz wprawe...' - 3 lata z okladem wczesniej wchodzilam ( bedac w ciazy ) przez okno do pewnego domu ( nie mojego, tym razem w celach sluzbowych - przez drzwi sie nie dalo, bo byly sterty smieci pod drzwiami, i zreszta w calym domu)
I kropki na suficie po bombie czekoladowej - nie dosięgłam =P~